środa, 31 lipca 2013

Epizod XXIV.

Nie wiesz nawet jaki jest dziś dzień tygodnia. Poniedziałek, środa czy sobota wyglądają dla ciebie zupełnie tak samo. Wszystkie tak samo nie mają sensu. Wszystkie nie mają w sobie żadnej barwy. Wszystkie są tak sam nijakie i bezpłciowe. Kursujesz między halą, a domem i od czasu do czasu jakimś wyjściem z kolegami na piwo. Cierpisz i to tylko i wyłącznie przez własną głupotę. Zasłużyłeś sobie. Powinna być teraz tutaj z tobą. Powinna, ale nie jest bo wszystko spieprzyłeś. Zniszczyłeś to wszystko co was łączyło, doszczętnie. Zadałeś ogrom bólu, ogromny cios prosto w serce osobie ,którą kochasz najbardziej na świecie. Skrzywdziłeś kobietę swojego życia. Zniszczyłeś ją psychicznie. Sprawiłeś ,że patrzy na ciebie jak na największego wroga. Sprawiłeś ,że jej cudowny uśmiech właściwie nie gości już na jej twarzy. Sprawiłeś ,że nie jest już tą samą uśmiechniętą osobą. Byłeś i nadal jesteś największym kretynem świata. Miałeś wszystko i to straciłeś w jednej chwili. Wszystko przez twoją zupełną głupotę. Zamiast wziąć się w garść po igrzyskach ty tylko pogarszałeś własne samopoczucie ,a co gorsza raniąc ją swoim zachowaniem. Jednak tym co zrobiłeś tylko ją dobiłeś. To jak skopać leżącego. Choć zdajesz sobie sprawę ,że zrobiłeś to zupełnie nieświadomie, w zasadzie nawet nie pamiętasz do końca czy to zrobiłeś i kiedy spotkałeś tam Monikę czujesz się okropnie. Każdego ranka z trudem spoglądasz w lustro. Brzydzisz się własnego odbicia w lustrze. Ona ci ufała, a ty kompletnie ją zawiodłeś. Straciłeś w jej oczach. A teraz co dnia usychasz z tęsknoty za tą szczupłą blondynką. Straciłeś ją, a co najgorsze, boisz się ,że na zawsze. Robisz wszystko byle tylko nie zapomniała o tobie, nie zapomniała o tym co was łączyło i w zapewne w dalszym ciągu łączy. Niczego w życiu jeszcze tak bardzo nie żałowałeś. Zrobiłbyś wszystko by cofnąć czas, jednak nie możesz tego zrobić. Musisz cierpliwie czekać, to jedyne co ci pozostało w tym wypadku. Bo swoim nachalnym zachowaniem możesz jedynie zrazić ją jeszcze bardziej do siebie. Doskonale zdajesz sobie sprawę ,że uczucie jakim cię darzyła nagle nie wyparowało. Zarówno w Łodzi jak i podczas ostatniego meczu w Rzeszowie w jej spojrzeniu poza ogromnym smutkiem i bólem dostrzegałeś to dobrze znane spojrzenie. Tliła się w tobie nadzieje ,że jeszcze kiedyś będziesz mógł ją przytulić, poczuć jej ciepło, jej zapach. Wierzyłeś w to ,że jeszcze jest szansa na to byście byli razem. Nie wyobrażasz sobie dalszego życia bez niej, choć liczysz się z tym ,że ona może ci nie wybaczyć. Liczysz się ze wszystkim możliwymi opcjami.  Nie wyobrażasz sobie by twoje życie miałoby aż do samego końca wyglądać tak jak teraz. Choć starasz się funkcjonować w miarę normalnie to nie potrafisz. Nic nie jest bez niej takie same. Nawet siatkówka, niby ta sama, a jednak bez jej wsparcia na trybunach nie taka sama. Nie czerpiesz z niej tyle satysfakcji co wcześniej. Po raz pierwszy w życiu pokochałeś kogoś tak bardzo ,że stała się ona ważniejsza aniżeli ta dyscyplina sportowa, której poświęcasz ogrom czasu od najmłodszych lat. Stała się najważniejsza na świecie, a jednym swoim kretyńskim wyskokiem straciłeś to. Nawet gdy koledzy próbują cię pocieszać mówiąc ,że to tylko kobieta ty jeszcze bardziej się denerwujesz bo dla ciebie to nie jest tylko kobieta. Dla ciebie nie to jest kolejny przystanek w poszukiwaniu tej jedynej. Dlaczego? Bo ona jest tą jedyną.
 -Weź ty chłopie się ogarnij, zrób coś.
 -Co mam zrobić? Ona nie chce mnie znać.-odpowiadasz Bartmanowi gdy ten odwiedza cię w Żorach
 -Też bym nie chciał cię znać po takim numerze.
-Dzięki, dobry z ciebie przyjaciel. Zajebisty wręcz bym rzekł.-dodajesz
 -A z ciebie zajebisty facet skoro siedzisz na dupie i nic nie robisz. Kochasz ją kretynie?-pyta, a ty kiwasz głową- To zrób coś. Bo jak odpuścisz to ona w końcu znajdzie sobie kogoś innego i wtedy dopiero będziesz w czarnej dupie.
 -Co takiego według ciebie mam zrobić? Ona mnie nienawidzi. Nie dość ,że nie odbiera ode mnie to nie chce nawet ze mną słowa zamienić.
 -Najlepiej nie odzywaj się w ogóle. Wiesz ,że kobiety takie rzeczy biorą do siebie i zapewne pomyśli ,że ci nie zależy.-odpowiada brunet
 -Od kiedy jesteś takim zajebistym ekspertem w tych sprawach Bartman?
 -Od kiedy jestem z jej przyjaciółką kretynie.-odpowiada- I od wtedy, od kiedy staramy ci się pomóc.
 -Pomóc?-marszczysz brwi
 -Mam tą przewagę ,że ze mną rozmawia i do tego przyjaźni się z Olką.-patrzy na ciebie przez dłuższą chwilę po czym dodaje- Z tego co mi mówiła to jej dalej zależy.
 -Skąd ta pewność? Ja na jej miejscu wydrapałbym mi oczy.
 -Gdyby jej na tobie nie zależało nie trzymałaby w dalszym ciągu waszych wspólnych zdjęć w mieszkaniu, nie miałabym twojego zdjęcia na tapecie i nie płakałaby po spotkaniu z tobą debilu. Zrób ,że coś bo aż nie chcę się patrzeć na to jak dwójka zakochanych w sobie ludzi się tak męczy.
 -Męczy przez moją głupotę.-wtrącasz wzdychając
 -Nie zaprzeczę.-śmieje się- Ale serio coś zrób bo nie chcę widzieć jak do końca życia płaczesz po kątach.
 -Nie płaczę.-burzysz się
 -Dobra, dobra. Ale stary rób coś bo ją tracisz.-klepie cię krzepiąco po plecach.
Rozmowa z nim dała ci naprawdę dużo. Dużo do myślenia. Wiesz ,że nie możesz odpuścić. Wiesz ,że musisz walczyć o nią, walczyć o to uczucie bo inaczej zniszczysz życie nie tylko sobie, ale też jej. Zastanawiasz się tylko co takiego możesz zrobić by zechciała w końcu z tobą porozmawiać. Gdy dzwonisz nie odbiera, a gdybyś nawet pojechał do Rzeszowa nie wpuściłaby cię do mieszkania i sterczałbyś jak kołek pod jej drzwiami. Z resztą dla niej mógłbyś zrobić i to, ale chcesz by chciała z własnej woli tej rozmowy, a nie zostać przymuszoną do niej.
W dalszym ciągu trenowałeś bez większego zapału, w dalszym ciągu nie zrobiłeś niczego. Ale co mogłeś zrobić? Czekać? Czekać aż znajdzie sobie kogoś innego? Działać? Nie potrafiłeś przestać o niej myśleć. Nie było dnia, ani minuty byś nie miał jej przed oczami. Kiedy szedłeś na trening brakowało ci jej. Kiedy jadłeś samotnie obiad. Kiedy snułeś się po sklepie nie bardzo wiedząc co kupić. Kiedy grałeś mecz. Kiedy siedziałeś samotnie wieczorem wlepiając wzrok w ekran telewizora. Brakowało ci jej wszędzie. Dałbyś wszystko by znów ją mieć obok. Jak ostatni kretyn siedziałeś wieczorami wpatrując się w wasze wspólne zdjęcia, we wspomnienia jakie ci teraz jedynie pozostały.
 -Michał, wygraliście dlaczego siedzisz smutny?-pyta matka kiedy jecie wieczorem kolację
 -Nie potrafię jakoś znaleźć w tym przyjemności.-dłubiesz widelcem w talerzu
 -Tęsknisz za nią.-stwierdza rzecz niemal oczywistą dla wszystkich dookoła ciebie
 -Jak za nikim innym. Ale mam za swoje.-wbijasz wzrok w blat stołu
 -Wiesz ,że nie popieram tego co zrobiłeś i wcale jej się nie dziwię ,że tak postępuje, ale postaw się w jej sytuacji. Zrobiłbyś tak samo. Daj jej czas, bo teraz go potrzebuje zarówno ona jak i ty. Obydwoje musicie przemyśleć to wszystko. Bo jeśli ona kocha cię tak bardzo jak ty ją, w co nie wątpię, to przyjdzie taki dzień kiedy wreszcie będzie gotowa porozmawiać. Musisz cierpliwie czekać bo nikt nie wie ile jej to zajmie. Jednak nie myśl ,że masz teraz odpuścić bo to byłoby najgorszym rozwiązaniem. Walcz o nią, bo pamiętaj to ma być moja synowa.-uśmiecha się gładząc cię po dłoni
 -Ty jako jedyna nie mówisz mi jakim kretynem jestem.
 -Wydaje mi się ,że to jest raczej oczywiste.-śmieje się, a ty jej wtórujesz.
 -Dzięki mamo.
 -Nie będę cię jeszcze bardziej dołować bo nie od tego tutaj jestem. Doskonale wiesz ,że ją skrzywdziłeś i doskonale wiesz ,że to jest w twoich rękach czy do końca życia będziesz taki zdołowany czy będziesz z nią.
Trening, Żory, hala, mecz. W takim trybie mniej więcej funkcjonowałeś. Na treningach starałeś się dawać z siebie jak najwięcej choć wcale nie było to takie proste. Każdy mecz grałeś z przekonaniem ,że gdzieś tam ona jest i po cichu ci kibicuje. To zdecydowanie dodawało ci siły. Mecz w Kielcach wydawał się być meczem jak każdy kolejny. Po kilku godzinach jazdy docieracie na miejsce. Zostawiacie rzeczy w hotelu, po obiedzie i krótkiej odprawie jedziecie na halę. Przebieracie się i wychodzicie na rozgrzewkę. Tradycyjnie już siedzisz na parkiecie i myślisz o niej. Wszystkie twoje myśli skupiają się na blondynce. Wtedy masz wrażenie ,że śnisz. Widzisz jak na halę wchodzą dwie dobrze znane ci osoby. Widzisz jak zajmują miejsce niemal naprzeciwko ciebie. Wytężasz wzrok bo cały czas wydaje ci się ,że śnisz. Jednak wcale ci się nie przywidziało. Po ilości osób ,które wchodzą również na halę ubranych w reprezentacyjne niemal takie same ubrania stwierdzasz ,że musi tu być na kadrze. Uśmiechasz się do siebie. Przyglądasz jej się z ogromną rozkoszą. Po raz pierwszy od dawna widzisz jak się uśmiecha. Z letargu wyrywa cie Wojtaszek wzywający cię do dalszej części rozgrzewki. Nie potrafisz spuścić z niej wzroku. Co raz odwracasz się w jej kierunku. Wtedy wasze spojrzenia się spotykają. Wiesz doskonale ,że patrzy na ciebie. Nie zaprzestaje tego nawet gdy Ola coś usilnie jej tłumaczy. Za każdym razem gdy idziesz na zagrywkę szukasz jej wzrokiem. Widzisz z jak wielką uwagę cię obserwuje. Jej obecność niesamowicie cię napędza. Rozgrywasz chyba jeden z najlepszych meczy w tym sezonie. Po ciężkim meczu pokonujecie miejscowy Effector trzy do dwóch po czym zostajesz wybrany na najlepszego zawodnika meczu. Siadasz na parkiecie żeby się rozciągać i wodzisz wzrokiem po hali by ją odnaleźć. Siedzi w dokładnie tym samym miejscu. Siedzi sama. Masz ochotę przeskoczyć bandy i do niej pobiec by zamknąć ją w uścisku i już nigdy nie wypuszczać. Po raz pierwszy od bardzo dawna widzisz na jej twarzy zalążki uśmiechu skierowane ku tobie. Czym prędzej się rozciągasz i gnasz do szatni. W ekspresowym tempie bierzesz prysznic i zbierasz swoje rzeczy. Kiedy wchodzisz powtórnie na halę nie mam jej tam. Zupełnie zrezygnowany wychodzisz z hali. Jednak po chwili dosłownie zamierasz. Siedzi na murku wbijając wzrok w swoje buty. Wydaje ci się ,że to tylko twoja wyobraźnia płata ci figla. Wydaje ci się ,że to nie może być ona. A jednak.
 -Zuzia.-mówisz cicho lecz wystarczająco głośno by usłyszała i zerwała się na równe nogi.
 -Czekam na koleżankę.-odpowiada wbijając wzrok w ziemię- Gratulację.-rzuca chłodno po czym chce odejść, jednak nie pozwalasz jej za to łapiąc ją za rękę.
 -Porozmawiamy?-pytasz ściskając jej dłoń
 -Nie jestem jeszcze chyba na to gotowa Michał.-odpowiada delikatnie ściskając twoją dłoń cały czas nie patrząc w twoim kierunku
 -Poczekam choćbym miał czekać wieczność, wiesz o tym.
 -Wiem.-przytakuje chcąc wyrwać dłoń z twojego uścisku jednak dość bezskutecznie- Muszę iść.
Czy pozwoliłeś jej znów po prostu odejść? Nie tym razem. Zamiast puścić jej dłoń przytulasz ją. Próbuje się wyrwać lecz ty przyciskasz ją jeszcze mocniej do siebie przez co po chwili kapituluje.
 -Proszę cię, puść mnie.-mówi łamiącym się głosem- Jeszcze nie teraz, zrozum.-szepcze. Tak bardzo brakowało ci jej bliskości ,że nawet nie potrafisz ani nie chcesz jej puszczać. Po chwili jednak zmuszasz się do tego. Za chwilę się odwraca i odchodzi.
 -Kocham cię.-mówisz nieco głośniej na co ona przystaje. Widzisz jak delikatnie odwraca głowę w twoim kierunku, a jej oczy zachodzą łzami.
 -Ja ciebie.. też.-odpowiada cicho po czym odwraca się i odchodzi.
Stoisz w tym samym miejscu przez dłuższą chwilę dopóki nie wpada na ciebie Martino i nie zgarnia cię do autokaru. Uśmiechasz się sam do siebie. Dlaczego? Bo dała ci nadzieję. Dała nadzieję na to ,że jeszcze kiedyś będzie między wami tak samo. Mimo to dalej widać było w niej ogrom bólu i żalu. A wszystko to przez ciebie. Biłeś się w pierś ,że tak bardzo przez ciebie cierpiała. Przysiągłeś sobie ,że jeśli ci wybaczy w życiu jej już tego nie zrobisz, wtedy będziesz starał się jeszcze bardziej. Musi tylko dać ci szansę. Właściwie czy musi? Jeśli będzie chciała, taką dostaniesz, ale możesz też jej nie otrzymać. Mimo wszystko żyłeś tą nadzieją jaką w tobie zaszczepiła. Nie bałeś się już ,że ona cię przestałą kochać, bo gdyby tak było nie byłoby jej tam, nie czekałaby, nie powiedziałaby tego jeśli nie czułaby tego. Dzięki temu jednemu, małemu gestowi nie byłeś już tak przybity. Może i ogromnie za nią tęskniłeś, jednak tymi kilkoma słowami sprawiła ,że uwierzyłeś w to ,że jeszcze będzie dobrze. Miałeś motywację chociażby do tego by pójść na trening i nie czekać z niecierpliwością na jego koniec, wręcz przeciwnie. To co robiłeś może nie sprawiało ci tak wiele satysfakcji jak wcześniej, ale potrafiłeś w jakimś stopniu z tego czerpać przyjemność.
 -A ty co, zgubiłaś drogę do domu?-pytasz z ironią w głosie gdy dostrzegasz siedzącą na ławce przed twoim blokiem Monikę
 -Nie kochanie, czekam na ciebie.-odpowiada z uśmiechem
 -Kochanie? Żartujesz sobie?
 -No już nie bądź taki Misiu.-ciągnęła zalotnie się uśmiechając
 -Nie mów tak do mnie.-krzywisz się- Z resztą co ty sobie wyobrażasz przyjeżdżając tutaj?
 -Przecież jesteś wolny, ja jestem wolna, a z tego co pamiętam to fajnie spędziliśmy pewną noc.
 -I co z tego? Wykorzystałaś to ,że byłem schlany w trzy dupy i teraz sądzisz ,że po tym wszystkim nagle w jakiś magiczny sposób będziemy razem?-pytasz podnosząc ton głosu
 -On nie była dla ciebie dobra. Z resztą kręci się koło niej tylu przystojniaków, spójrz prawdzie w oczy, prędzej czy później o tobie zapomni.-zakpiła
 -Skąd ty możesz to wszystko wiedzieć? On nie była dla mnie dobra? Chyba raczej ja dla niej.-mówisz wyraźnie poddenerwowany
 -Pogódź się z tym ,że ona do ciebie nie wróci, więc lepiej sobie ją odpuść i zajmij się kim innym.
 -Kim na przykład? Tobą? Nie warto.-odpowiadasz
 -Daje ci szansę na bycie z kimś takim jak ja, przemyśl to kochany.-dodaje z perfidnym uśmiechem po czym znika z twojego pola widzenia.
Jesteś wściekły. Najchętniej nawrzeszczałbyś na wszystkich dookoła razem ze sobą. Czemu to powiedziała?
Czemu powiedziała ,że ona do ciebie nie wróci? By cię zdenerwować? Najwyraźniej. Byłeś tak wściekły ,że nie mogłeś sobie znaleźć miejsca w domu. Niemal każda wykonywana przez ciebie czynność cię niemiłosiernie denerwowała. Twoje własne myśli zaczęły cię przerażać. Co jeśli miała rację? Czy to możliwe by o tobie zapomniała? Czy to możliwe by znalazła szczęście w ramionach innego? Bałeś się tego jak niczego innego. Tak, wielki wojownik jakim byłeś bał się ,że straci najcenniejszą osobę jaką ma w swoim życiu. Bał się ,że odejdzie i już nigdy nie wróci. Bał się.
____________________________________________________
Tak oto mamy perspektywę Michała, starałam się jak najlepiej oddać to co czuje, co myśli, mam nadzieję ,że w jakimś najmniejszym stopniu udało się. 
Średnio jestem z niego zadowolona i pewnie smęcę takimi rozdziałami, ale cóż, nic nie poradzę, takie uroki tego opowiadania. Ktoś spytał mnie czy coś planuję dalej pisać. Otóż, może i drastyczna informacja dla Was, ale nie. Kończę obecne trzy projekty i znikam na jakiś czas z blogowej sfery. Mały urlop z pewnością mi się przyda i zapewne jeszcze powrócę z jakąś niedługą historią do końca tego roku.
+Tak, filozofowanie to moja dewiza powoli, jak widać, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi, prawda? :)
Ściskam, wingspiker.

wtorek, 30 lipca 2013

Epizod XXIII.

Nie za bardzo rozumiesz co twój brat robi u ciebie. Byłaś niemal pewna ,że dzisiaj miał odbyć się jego wieczór kawalerski. Mimo to wpuściłaś go do środka. Przez dłuższą chwilę siedzieliście w głębokiej ciszy.
 -Powiesz mi co się stało? Bo z tego co pamiętam jutro masz ślub.-przerywasz ciszę
 -Ślubu nie będzie.-odpowiada wbijając wzrok w stolik
 -Jak to?-dziwisz się
 -Trochę się pokłóciliśmy.-mierzysz go spojrzeniem po czym dodaje- Nawet bardzo. Stwierdziliśmy ,że damy sobie jeszcze pół roku na wstrzymanie z tym ślubem.
 -Może i lepiej, chociaż będziecie pewni tego wszystkiego. Zobaczysz, pogodzicie się.
 -Mam nadzieję Zuziek.-uśmiecha się blado
 -Kochasz ją?-pytasz
 -Najbardziej na świecie.-odpowiada bez zastanowienia
 -To zrób wszystko by za te pół roku była twoją żoną.
 -O niczym innym nie marzę.-dodaje- Jednak mama miała rację.
 -W czym?-mrużysz oczy
 -Jak się kogoś kocha można się z nim kłócić milion razy, rozstawać drugi milion, a i tak się wróci.-mówi, a tobie wydaje się ,że nieświadomie i tobie dał radę.- My odwołaliśmy, a ty pewnie już kieckę kupiłaś i wszystko, a teraz będziesz musiała wszystko odwoływać.
 -Daj spokój, ważne żeby ta decyzja pomogła wam. Z resztą, tak nie miałabym z kim pójść...-urywasz przyciągając kolana do siebie
 -To teraz ty się będziesz tłumaczyć.-przysiada się tuż obok. Twoja historia nie należy do najprzyjemniejszych i najchętniej w ogóle byś o tym nie mówiła ,jednak wiesz ,że twój brat zrozumie cię doskonale. Gdy kończysz widzisz ,że jest w niemałym szoku. Z resztą ty sama dalej w nim po części jesteś. Obydwoje jesteście w nie najlepszych humorach, więc wieczór umilacie sobie szklaneczką whisky.
Każdy kolejny dzień wydaje ci się taki sam. Tak samo szary i bez jakiegokolwiek wyrazu. Nawet spotkania z przyjaciółkami czy wyjścia do klubów nie sprawiają ci żadnej przyjemności. W zasadzie nic nie sprawia ci przyjemności. Nawet karate które było twoją odskocznią od problemów życia codziennego i dawała ci tyle przyjemności nie jest już takie samo. Nic bez niego nie jest dla ciebie takie samo. Co noc gdy zamykasz oczy masz go przed oczami. Masz przed oczami jego cudowny uśmiech. Masz przed oczami to jak bardzo byliście szczęśliwi. Masz przed oczami największe szczęście, a zarazem przekleństwo. I chyba dlatego to wszystko tak bardzo cię boli. Czas leczy rany? Nie w twoim przypadku. Potęguje on tylko ten ból. Potęguje tą tęsknotę. Zarazem za nim tęsknisz, a zarazem nie masz najmniejszej ochoty go widzieć na oczy. Jednocześnie kochasz i nienawidzisz. Co poranek zadajesz sobie to samo pytanie. Dlaczego to musiało się stać? Miało być tak pięknie. Byliście ogromnie szczęśliwi i wszystko to nagle runęło w gruzach. Nie ma już was, przynajmniej dla ciebie. Potrafisz go zwyzywać od najgorszych, a potem masz przed oczami cudowny sposób w jaki się od ciebie uśmiechał i miękniesz. Jesteś pełna sprzeczności, jednak jednego jesteś pewna. Nie wybaczysz mu tego. Choćby nie wiesz jak bardzo cię błagał nie zrobisz tego. Choć kochasz go najbardziej na świecie to zrobił co największe świństwo z możliwych. Poniekąd zabił twoje uczucia. Zniszczył w jednej chwili to wszystko co było między wami. Myślałaś ,że to mężczyzna z którym będziesz gotowa spędzić resztę życia. No właśnie, myślałaś. Wiele rzeczy myślałaś, a w rzeczywistości było diametralnie innych. Po tym wszystkim nie byłaś tą samą osobą. Nie uśmiechałaś się tak często, w zasadzie nie robiłaś tego w ogóle. Nie byłaś tą wiecznie uśmiechniętą i optymistycznie nastawioną do życia blondynką. Twoje życie zupełnie straciło sens. Sama dziwiłaś się sobie ,że jeszcze ktokolwiek z tobą wytrzymuje. Starałaś się funkcjonować normalnie, ale nie potrafiłaś. Przed oczami cały czas miałaś jego i za nic nie mogłaś go wyrzucić. Ile razy przeglądałaś wasze wspólne zdjęcia i ile razy wylewałaś przy tym co najmniej morze łez. Byłaś cieniem samej siebie. 
 -Zuzia, tak nie można.
 -Nie umiem inaczej, przepraszam.-odpowiadasz łamiącym się głosem
 -Kochanie, wiem ,że to jest cholernie trudne, ale musisz starać się choć trochę żyć normalnie, nie możesz siedzieć do końca życia użalając się nad sobą.
 -Ty na moim miejscu skakałabyś z radości?-pytasz spoglądając na rodzicielkę- Tak też myślę. O kimś takim nie można zapomnieć o tak, nie wiem nawet czy się da.
 -Nie da się złotko, a wiesz dlaczego? Bo go kochasz, ale to pewnie już wiesz. Proszę cię jednak, spróbuj być sobą, musisz stanąć na nogi. Wiem ,że to prawdopodobnie najgorszy okres w twoim życiu ,ale masz wsparcie w nas czy Poli i Oli, dasz radę.
Jej słowa były zdecydowanie dla ciebie krzepiące. Choć dalej okropnie cierpiałaś chciałaś choć w małym stopniu wziąć się w garść. Nie siedziałaś już na okrągło w domu. Więcej wychodziłaś, więcej się uśmiechałaś choć był to często uśmiech przez łzy, po prostu żyłaś bardziej. Wszyscy twoi bliscy byli zadowoleni ,że ich starania w końcu zaczęły procentować. Co z siatkarzami? Nie utrzymywałaś z nimi niemal żadnego kontaktu. Zakończyłaś je niemal w tym samym czasie co twój związek z szatynem. Od czasu do czasu mijałaś tylko na klatce Nowakowskiego ,który choć często chciał porozmawiać ty nie chciałaś. Zdarzało ci się czasem spotkać któregoś z nich na mieście, jednak unikałaś rozmów poza przywitaniem. Zupełnie odcięłaś się od ich świata. Nie byłaś na żadnym meczu Resovii w tym sezonie i nie zamierzałaś. Jedynie Ola od czasu do czasu wspominała ci jak idzie im w rozgrywkach zarówno krajowych jak i międzynarodowych jednak nie przywiązywałaś do tego głębszej wagi. Po prostu to wszystko zbyt bardzo przypominało ci jego. 
Jak co wieczór włożyłaś strój i poszłaś biegać. Jak zwykle biegłaś tą samą trasą. Codziennie dwa i pół kilometra, nie mniej nie więcej. Byłby to pewnie dla ciebie taki sam wieczór jak pozostałe gdyby nie jedno spotkanie. Gdyby nie jedna osoba.
 -Zuzia!-słyszysz uradowany głos libero- Jak ja cię dawno widziałem. Co tam u ciebie?
 -Cześć.-uśmiechasz się delikatnie- W porządku. 
 -Dawno coś cię widziałem na meczu.-marszczy brwi
 -Nie mam czasu, mam treningi i uczelnię.-próbujesz się wymigać.
 -Teraz już nie masz za wielu treningów zapewne więc zrób staremu człowiekowi przyjemność i wpadnij na mecz w niedzielę, co?
 -Nie mam biletu ,a tych pewnie już dawno nie ma.-odpierasz
 -Bilet to żaden kłopot moja droga.-uśmiecha się- No nie daj się prosić!
 -Skoro nalegasz.
 -W takim razie zuchu do niedzieli.-szczerzy się po czym żegnacie się, a ty udajesz się w drogę powrotną do domu. Bierzesz prysznic po czym bierzesz się za zrobienie kolacji. Twój błogi spokój nie trwa za długo bo w odwiedzinach wpada Ola. Jak zwykle gada jak najęta, a ty udajesz ,że z wielką uwagą słuchasz tego co ma ci do powiedzenia. Mniej więcej po godzinie daje ci dojść do słowa.
 -W niedzielę jest mecz...
 -Wiem, Krzysiek kazał mi przyjść.-odpowiadasz
 -Pewna jesteś?-dziwi się
 -Czemu nie?-wzruszasz ramionami
 -Zuzia, w niedzielę grają z Jastrzębiem...-urywa, a ty podnosisz wzrok. Nie wiesz czy masz być zła na libero czy na siebie. Nie wiesz czy zrobił to celowo korzystając z twojego braku obeznania z terminarzem, czy po prostu cię zaprosił? Nie wiesz co masz myśleć o tej sytuacji. Nie wiesz czy masz tam iść. Nie wiesz bo wiesz doskonale kogo tam zobaczysz i nie jesteś do końca gotowa na to spotkanie. Po namowach, a nawet błaganiach Oli ,która również wybierała się na ten mecz zgodziłaś się choć do samego końca wahałaś się.
 -Ja tam nie pójdę.
 -Pójdziesz i pokażesz mu ,że nie płaczesz po tym wszystkim. Pokażesz jaka jesteś twarda.-dodaje kiedy stoicie już pod halą. Po kilku miesiącach znów siedzisz na hali. Znów czujesz te niesamowite emocje. I znów czujesz ból bo widzisz go. Kiedy wchodzicie na halę trwa jeszcze rozgrzewka. Kiedy spoglądasz na środek parkietu widzisz zawodnika w pomarańczowej koszulce z numerem trzynastym. W niczym nie przypomina siebie samego. Nie ma na jego twarzy uśmiechu, który zawsze mu towarzyszył. Był przygaszony i jakby nieobecny. Siadasz na niebieskim krzesełku tuż obok Oli i w duchu modlisz się żeby cię nie zauważył. Jak na złość siedzi twarzą zwróconą w waszym kierunku. Po dłuższej chwili widzisz jak mruży oczy i wyraźnie jest czymś zdziwiony. Czym? Twoją osobą tutaj, nie masz wątpliwości. Bo ilekroć odwracał się podczas dalszej rozgrzewki  po piłkę spoglądał w twoim kierunku. Po słabym pierwszym secie ,który gospodarze wygrali do dwudziestu dwóch zostaje posadzony na ławkę. Tam siedzi i cały czas patrzy w twoją stronę. Nie może patrzeć na nikogo innego. Starasz się na swojej twarzy nie okazywać żadnych większych emocji, a tak naprawdę wewnątrz one wręcz w tobie buzują. Widzisz jego wzrok pełen smutku i żalu. Widzisz jak blado uśmiecha się w twoim kierunku. Najchętniej przerwałabyś tą wymianę spojrzeń, ale najzwyczajniej w świecie coś ci w tym nie pozwala. Coś co jest uczuciem jakim mimo wszystko dalej go darzysz. Ilekroć byś nie próbowała skupić się na meczu czujesz jego świdrujące spojrzenie. W zasadzie nawet nie orientujesz się kiedy mecz dobiega końca wynikiem trzy do zera dla gospodarzy. Marzysz o tym by jak najszybciej opuścić halę, jednak Ola chce zaczekać chwilę na najlepszego zawodnika tego meczu będącego jednocześnie jej partnerem od jakiegoś czasu. 
 -Uspokój się.-mówi rozbawiona Ola gdy widzi twoje zdenerwowanie
 -Nie chcę go spotkać. Wystarczy ,że wbijał we mnie ten smutny wzrok.-odpowiadasz
 -Jeśli naprawdę nie chcesz go spotkać to poczekaj na mnie przy samochodzie. Zaraz jestem.
Niemal wybiegłaś z hali i poczłapałaś ku niebieskiemu citroenowi zaparkowanemu na tyłach hali. Każda kolejna minuta czekania wydawała ci się być wiecznością. Widziałaś tylko jak nieopodal tylnym wyjściem wychodzili siatkarze. Oświeciło cię. Istniało większe prawdopodobieństwo ,że spotkasz go tutaj aniżeli na hali. Jednak teraz było o wiele za późno na odwrót. Oparłaś się o samochód i odwróciłaś wzrok od tego miejsca. Za chwilę jednak zamierasz gdy słyszysz dobrze znany, zachrypnięty głos na coś narzekający i przeklinający przy tym siarczyście. Serce o mało nie wyrwało ci z piersi. Gdy dostrzegłaś ,że grupa przyodzianych w pomarańczowe kurtki zawodników oddaliła się odwróciłaś wzrok i.. zamarłaś. Dostrzegłaś jego postać. Stał kilka metrów od ciebie. Rozpoznał cię, a co gorsza wcale nie zamierzał iść do kolegów. 
 -Przyszłaś.-wydusza z siebie, a ty dalej przeklinasz przyjaciółkę za to ,że jeszcze nie przyszła
 -Sama się sobie dziwię.-odpowiadasz beznamiętnie widzisz ,że ten otwiera usta by coś powiedzieć jednak ty mu tu uniemożliwiasz- Zanim cokolwiek powiesz, proszę cię idź, to nie jest dobra chwila na jakiekolwiek rozmowy. Nie potrafię jeszcze z tobą o tym rozmawiać i nie wiem czy będę potrafiła. Po prostu idź, tak będzie lepiej.
Momentalnie odwracasz wzrok w drugą stronę. Nie chcesz widzieć jego smutnego wzroku bo zapewne nie skończyłoby się to dla ciebie dobrze. Znając życie rozpłakałabyś się i uległabyś. Dopiero po dłuższej chwili widzisz jak odchodzi. Odwraca się i spogląda na ciebie. Nie wytrzymujesz. Czujesz jak po twoim policzku spływa łza. Widzisz ,że stoi w tym samym miejscu. Stoi dobre kilkanaście metrów od ciebie i słyszysz jak koledzy go nawołują. Jednak bez problemu słyszysz jego ciche słowa w swoim kierunku. Bez problemu słyszysz te dwa słowa niegdyś magiczne dla ciebie. Dwa słowa o których kobieta marzy by zostały wypowiedziane w jej kierunku. Ty po nich osuwasz się siadając na ziemi oparta o samochód Oli. Chowasz twarz w dłoniach i czujesz kolejny strumyk spływający po twojej twarzy. 
 -Zuza?
 -Dłużej się nie dało?-zrywasz się ocierając po drodze łzy
 -Coś się stało?-pyta
 -Nie, jedźmy już.-odpowiadasz momentalnie po czym wsiadasz do samochodu. 
Wracasz do domu i siadasz na kanapie w kolanami przy sobie. Spoglądasz na komodę gdzie stoi wasze wspólne zdjęcie i mimowolnie po twoim policzku spływają łzy. 
 -Ja ciebie też...-wypowiadasz cicho mając przed oczami sytuację sprzed kilkudziesięciu minut i wybuchasz głośnym płaczem. Dopiero po dłuższej chwili się uspokajasz. Bierze długą i gorącą kąpiel chcąc zmyć z siebie trudy dnia dzisiejszego. Wychodzisz z wanny. Wyciągasz kurek pozwalając wodzie spłynąć. Mokre ciało osuszasz ręcznikiem po czym wkładasz na siebie piżamę. Mokre włosy okręcasz w ręcznik. Stajesz przed lustrem. Przypominasz sobie jak co ranek krzątałaś się po kuchni ,a on obdarowywał cię ciepłym pocałunkiem w szyję. Przypominasz sobie jak uroczo wyglądał rozczochrany z rana. Przypominasz sobie jak na ciebie patrzył. Jak się uśmiechał. Jak denerwował się gdy nie mógł zawiązać krawatu. Jak na ciebie patrzył. Z jakim uczuciem o tobie mówił. Jak bardzo cię kochał. Jak wiele szczęścia ci dawał. I kiedy wieczorem kładziesz się do łóżka i spoglądasz w księżyc, wiesz ,że on też to robi. Wtedy przymykasz oczy i wyobrażasz sobie ,że to wszystko wcale nie miało miejsca, że znów jesteście razem, że znów jesteście szczęśliwi. Choć przez chwilę. 
Tak bardzo się do niego przyzwyczaiłaś ,że gdy co ranek się budzisz brakuje ci obok słodko drzemającego szatyna. Co ranek przy śniadaniu brakuje ci jego wiecznie zaspanej twarzy. Brakuje ci go wszędzie. Czegoś by nie robiła czujesz pustkę ,której chyba nigdy nie będziesz mogła zastąpić nikim innym. Był, jest i zawsze będzie dla ciebie bardzo ważny i nie ważne czy będzie obok czy też nie. W życiu nie spotkałaś nikogo tak wyjątkowego i nie masz złudzeń dlaczego tak bardzo cierpisz. Cierpisz bo miłość twojego życia zadała ci ogromny cios. Dźgnęła prosto w serce, które rozpadło się na milion małych kawałeczków. Serce, które jakoś próbujesz powoli łatać. Serce w którym zawsze będzie on bez względu na wszystko. 

______________________________________________
Zaczynam się siebie bać. Co raz więcej tu przemyśleń bohaterki co jest przecież dewizą mojego innego opowiadania. Spokojnie, to tylko chwilowe. Jak widać Zuzia jest baardzo, ale to bardzo roztargniona emocjonalnie, ale czemuż jej się dziwić? 
Myślę nad rozdziałem z perspektywy Michała, chciałabym pokazać co on myśli o tym wszystkim. Co Wy na to?
Tak jak i obiecałam rozdziały będą teraz często gdyż mam ich napisanych do przodu dość sporo co daje mi ogromny komfort.
Ściskam, wingspiker.
PS. Co do rozdziałów na dwóch pozostałych, postaram się dodać koło czwartku, tam nie mam tak bardzo do przodu napisanych niestety, nad czym ubolewam, a mam dość nieprzyjemną sprawę rodzinną i opuściła mnie wena musicie uzbroić się w cierpliwość. 
PS2. Dzisiaj AA podał skład reprezentacji na zbliżające się ME. Tak jak i większość jestem zaskoczona i zasmucona brakiem Ignaczaka, jednak musimy liczyć się z tym ,że ta chwila musiała kiedyś nadejść, a ja głęboko wierzę ,że AA wie co robi i ,że naszego wspaniałego 'Igłę' jeszcze zobaczymy z orzełkiem na piersi ;)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Epizod XXII.

Wyciągasz drugą walizkę z bagażnika, zamykasz auto i dość niepewnym krokiem zmierzasz ku swojej klatce. Wiedziałaś doskonale ,że ci się nie przesłyszało. Stał przed tobą. Patrzył na ciebie smutnym wzrokiem, jednak nie był to taki sam wzrok jak
 -Od kiedy tak przeklinasz?
 -Od kiedy pamiętasz o moim istnieniu?-odgryzasz się i próbujesz go wyminąć jednak nie pozwala ci na to łapiąc cię za dłoń.- Nie wiem czy zauważyłeś, ale dopiero wróciłam i chętnie bym trochę odpoczęła.
 -Musimy porozmawiać.-mówi nieprzerwanie trzymając cię za dłoń
 -Teraz?
 -Tak, teraz.-odpowiada stanowczo
Wywracasz oczami i dość niechętnie zaprasza go na górę. Wrzucasz walizki do sypialni i siadasz na kanapie nieco dalej aniżeli szatyn.
 -Słucham, co masz mi do powiedzenia.-rzucasz
 -Przepraszam.-mówi spuszczając wzrok- Wiem ,że to moja wina ,że jestem cholernym idiotą ,że się do ciebie tyle nie odzywałem i ,że wszystko zepsułem.
 -Przez grzeczność nie zaprzeczę.-wtrącasz na co on cicho się śmieje
 -Nie powinien był tak się zachowywać, nie powinienem był się wyładowywać na tobie bo przecież to co się wydarzyło w Londynie nie było w żadnym wypadku twoją winą i nie chcę byś tak to odbierała. Zabolała mnie i to cholernie ta przegrana. Naprawdę mnie to złamało co wydawałoby się rzeczą niemal niemożliwą i nijak nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Zrobiłem coś strasznego, okropnego. Nie potrafię spojrzeć na siebie w lustrze.  Jestem cholerny idiotą bo skrzywdziłem osobę, którą kocham najbardziej na świecie.
 -Nie zabiłeś chyba nikogo?
 -Nie, ale w pewnym sensie zaraz to zrobię.-odpowiada ,a ty po prostu zamierasz. Patrzysz na niego zupełnie przerażona. Czujesz jak twoje serce wali niemal wyrywając się z klatki piersiowej.
 -Zuzia ja...-urwał gdy jego głos zaczął drżeć. Za chwilę podniósł wzrok.- Byłam w czarnej dupie, wyjechałaś, a ja nie potrafiłem w dalszym ciągu się zebrać, z resztą nie tylko ja. Wpadłem do chłopaków, atmosfera bardziej przypominała stypę niż spotkanie przyjaciół. Poszliśmy do klubu żeby zatopić smutki. Trochę przeholowaliśmy. Można by rzec ,że nawet bardzo. Przeholowałem na tyle ,że urwał mi się film. Kiedy obudziłem się rano...byłem w szoku. Świadomie czy też nie, choć uwierz zupełnie nieświadomie zrobiłem coś okropnego. Ja... przespałem się.. z Moniką.-zawiesił głos, a ty czułaś strumienie łez spływające po twoich policzkach. Ukryłaś twarz w dłoniach. Płakałaś jak małe dziecko.
 -Zostaw mnie.-powiedziałaś gdy ten próbował cię dotknąć- Zostaw!-niem krzyczysz i podchodzisz do okna. Opierasz się dłońmi o parapet i w dalszym ciągu łzy leją się strumieniami.
 -Zuzia, ja..-słyszysz głos pełen skruchy
 -Proszę cię zostaw mnie. Już wystarczająco zrobiłeś...-mówisz ledwie powstrzymując łzy- Dlaczego mi to powiedziałeś? Zaczęła cię szantażować?-szlochasz
 -Nie, nie chciałem byś dowiedziała się o tym od kogoś innego. Gdybym nie powiedział ci tego nie potrafiłbym spojrzeć w lustro, właściwie dalej tak będzie. Zniszczyłem wszystko wiem. Masz prawo mnie nienawidzić.
 -To czego ode mnie wymagasz?! Wymagasz żebym udała ,że nic się nie stało?!-podnosisz ton głosu- Nie zrobię tego. Byłeś nieświadomy? Raczej byłeś świadomy tego ,że pijesz, a to może mieć różne konsekwencje. Masz rację, zniszczyłeś to wszystko, spieprzyłeś do reszty. Wydawało mi się ,że jesteś tym jednym, że lepiej nie mogłam trafić. Myliłam się, tak bardzo się myliłam...-urywasz i zaczynasz płakać. Chce cię przytulić ,ale odpychasz go- Wyjdź, proszę cię, wyjdź.
Kiedy słyszysz dźwięk zamykanych drzwi osuwasz się mimowolnie wzdłuż ściany i wybuchasz głośnym płaczem. W tej pozycji siedzisz jeszcze z godzinę nieprzerwanie płacząc. Skrzywdził cię i to bardzo. Zabił cię, duchowo. Nawet po rozstaniu z Karolem tak bardzo nie cierpiałaś, a teraz? Teraz siedzisz wylewając morze łez. Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nikogo nie kochałaś i chyba jeszcze nigdy cię tak nikt nie skrzywdził. Chciałaś go nienawidzić, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiłaś. Zadawałaś sobie tylko jedno, jedyne pytanie: dlaczego? Dlaczego to zrobił? Dlaczego to musiało się przytrafić akurat tobie?
 -Zuzia?-doszedł cię z korytarza znajomy głos- Matko Zuzia!-zaraz znalazł się obok ciebie i objęła cię- Co się stało? Hej, słońce, powiedz, czemu płaczesz?
 -On.. on... mnie... zdradził.-wybuchasz głośnym płaczem ,a Pola stara się cię uspokoić. Po kilku minutach do mieszkania wpada Ola, która niemal od razu przysiada obok ciebie.
 -Ale jak to?-pyta zupełnie zszokowana. Z ogromnym trudem mówisz dokładnie to co on powiedział tobie. Po tym zalewasz się jeszcze większym morzem łez.
 -Przecież to musi się dać jakoś logicznie wytłumaczyć. Może ona wykorzystała sytuację? Może.. nie wiem. Boże Zuzia, tak mi przykro.-mówi szatynka obejmując cię
 -Nie wiem, ale mam ochotę ich obydwoje wybić.-chlipiesz
 -Z Moniką będziesz miała może okazję na mistrzostwach.-dodaje
 -Nie możesz siedzieć i płakać. Musisz pokazać jaka jesteś silna. Musisz pokazać ,że cię to nie złamało.-rzuca Pola
 -Mam pokazać? Przecież tak jest. Od dwóch godzin siedzę i płaczę jak głupia, to nie jest normalne.-odpowiadasz
 -Dlaczego to tak boli? Bo go kochasz.
 -Co z tego skoro on pokazał jak bardzo mu zależy przelatując Monikę.-ocierasz łzy.
Następne dni były dla ciebie istnym koszmarem. Na treningach starałaś się udawać ,że wszystko jest dobrze, ale wewnątrz krzyczałaś wręcz z bólu. Kiedy tylko zostawałaś sama płakałaś. Po prostu płakałaś, nijak nie potrafiłaś sobie z tym poradzić. Jedyne co trzymało cię od postradania zmysłów to mistrzostwa świata. Pola i Ola robiły wszystko by jakkolwiek poprawić ci humor, byś nie była sama. Czułaś ich ogromne wsparcie. 30 września wyjechałaś na zgrupowanie kadry, już ostatnie przed mistrzostwami świata. Piątego października byłaś już w Łodzi. Siedziałaś na trybunach samotnie ze słuchawkami na uszach. Znów miałaś ochotę się rozkleić. Te kryzysy przychodziły w tak niespodziewanych chwilach ,że ledwo hamowałaś się przed wybuchnięciem płaczem. W pierwszym dniu mistrzostw w kata drużynowym wraz z Olą i jeszcze jedną koleżanką z Gdańska wywalczyłyście brązowy medal. Byłaś względnie zadowolona bo wiesz ,że nie dałaś z siebie wszystkiego i gdyby nie to miałybyście złote krążki. Następnego dnia postanowiłaś wziąć się w garść. Odłożyć sprawy osobiste na bok. Liczyło się tylko tu i teraz. Drugiego dnia było fuku-go. Nie masz sobie równych i w ekspresowym tempie dochodzisz do finału. W nim twoją przeciwniczką jest Japonka. Wpadasz w swój trans, jesteś tylko ty i mata i nikt więcej. Wykonujesz każdy ruch z gorliwą dokładnością. Kiedy kończysz stoisz na macie cała w nerwach. Sędziowie naradzają się. Każda kolejna sekunda czekania wydaje ci się wiecznością. Serce wali ci jak oszalałe. Głęboko wzdychasz i zatrzymujesz wzrok na jednym miejscu na trybunach. Na jednej osobie. Nie wierzysz ,że tu jest. Natychmiast odwracasz wzrok bo doskonale zdajesz sobie sprawę ,że mogłabyś się rozkleić, a nie mogłaś sobie na to pozwolić, bynajmniej nie teraz. Zamierasz. Podnoszą białe flagi w górę. Wykonujesz ukłon i schodzisz z maty. Wygrałaś. Naprawdę wygrałaś. Za chwilę dopada cię Ola ,która coś pokrzykuje, a do ciebie zaczyna dochodzić to co wydarzyło się przed chwilą. Jesteś mistrzynią świata. Po policzku spływają ci łzy szczęścia i ściskach Olę. Za chwilę nadchodzi najpiękniejsza chwila jaką każdy sportowiec może sobie wymarzyć. Stoisz na najwyższym stopniu podium ze złotym medalem na szyi i wsłuchujesz się podśpiewując przy okazji Mazurka Dąbrowskiego wraz ze zgromadzonymi dość licznie na hali osobami. Po dekoracji odbierasz liczne gratulacje, w tym od rodziców. Spoglądasz w tym samym kierunku co wcześniej. Uśmiecha się do ciebie blado. Z ruchu jego ust wyczytujesz 'brawo'. Nie potrafisz jednak dłużej tam patrzeć odwracasz wzrok i szybkim krokiem zmierzasz ku szatni. Nie zważasz nawet na dziennikarzy proszących o wywiad. Bierzesz prysznic, wkładasz dresy, rzeczy wraz z medalem pakujesz do torby i wkładasz na uszy słuchawki po czym wychodzisz z szatni. Wychodzisz z hali i zostajesz wręcz napastowana przez dziennikarzy zadających ci różne pytania, których w natłoku głosów nawet nie rozumiesz. Kiedy dnia następne pojawiasz się na hali jeszcze podczas trwania męskich konkurencji z trudem odpędzasz się od dziennikarzy. Zaszywasz się na samej górze trybun gdzie mało kto wygląda na przejętego twoją osobą.
 -Gratulacje.-słyszysz dobrze znany zachrypnięty głos
 -Dzięki.-odpowiadasz sucho jednak kątem oka dostrzegasz ,że on dalej stoi w tym samym miejscu.- Aż tak ci się nudzi ,że przyjechałaś tutaj, czy Monika cię o to prosiła?
 -Obiecałem ci ,że będę. Ty byłaś ze mną.-odpowiada
 -Myślisz ,że jak tu przyjechałeś nagle zapomnę? Nie, nie zapomniałam i nie podejrzewam żeby to się kiedykolwiek stało. Na chwilę obecną ja.. nie chcę z tobą rozmawiać, naprawdę i lepiej będzie jak pójdziesz zanim się rozkleję i zacznę cię wyzywać.-dodajesz na co on kiwa głową
 -Powodzenia, chociaż i tak wiem ,że je rozwalisz. Będę trzymał kciuki, choćbyś mnie stąd siłą wyprowadziła.-dodaje po czym odchodzi. Chowasz twarz w dłoniach próbując jakoś uspokoić swoje zszargane nerwy.
Jesteś zupełnie rozkojarzona i ogromny cudem wydaje ci się dostanie do finałów w kumite. Tam jednak już wszystkie twoje problemy nie pozwalają ci na pełną prezentację tego co potrafisz i przegrywasz. Nie skaczesz z radości, choć normalnie pewnie byłabyś zadowolona. Powtórnie ignorujesz dziennikarzy błagających wręcz o kilka słów wywiadu, a także osoby proszące o autograf czy zdjęcie. Siedzisz sama w szatni. Nogi podkulasz i przyciągasz kolana do siebie. Zbyt wiele spadło na ciebie w jednej chwili. Nie potrafisz swoich myśli skupić tylko i wyłącznie na turnieju. Wydajesz się być jakaś nieobecna. Wydajesz się być tylko fizycznie tutaj, a duchowo jakbyś była setki kilometrów stąd.
 -Co się dzieje?-słyszysz pytanie gdy do szatni wkrada się twoja mama ,która przyjechała do Łodzi by ci kibicować
 -Nic.-odpowiadasz
 -Za długo cię znam by ta odpowiedź mnie usatysfakcjonowała.
 -Po prostu wszystko się spieprzyło i nie potrafię sobie z tym poradzić.-mówisz opierając głowę o mamine ramie
 -Zawsze w życiu każdego z nas przychodzi taki moment i to w najmniej oczekiwanym momencie. Trzeba temu stawić czoła nie można dać się pokonać. Jesteś silną kobietą, masz nas i dziewczyny ,więc musi być dobrze.-gładzi cię po dłoni zupełnie jak robiła to kiedy byłaś małą dziewczynką- Więc jutro nie odpuszczasz, tylko walczysz do końca, zupełnie tak jak zrobiłaś to wczoraj.
Rozmowa z mamą podniosła cię nieco na duchu. Kiedy ta opuszcza do dłuższej chwili szatnie idziesz wreszcie pod prysznic. Osuszasz ciało, wkładasz dresy, bluzę i wiążesz buty. Tradycyjnie już wkładasz na uszy słuchawki i zmierzasz ku wyjściu z Atlas Areny. Tak jak i poprzednim razem dopadając cię dziennikarze. Przeciskasz się między nimi nawet nie starając się wysłuchiwać tego o co cię pytają. Masz głęboko w poważaniu ich wszelakie pytania. Po prostu ich wymijasz i wracasz w kierunku hotelu. Bierzesz długą kąpiel. Po niej schodzisz na kolację. Nie za wiele mówisz, głównie mówi Ola, a ty tylko udajesz ,że słuchasz. Wieczorem nie masz ochoty gdziekolwiek wychodzić i zaszywasz się w swoim pokoju ze słuchawkami na uszach. Nawet nie wiesz kiedy odpływasz. Rano budzi cię dźwięk budzika. Doprowadzasz się do normalnego stanu po czym schodzisz na dół na śniadanie, a tuż po nim udajesz się na halę w towarzystwie Oli. Oglądacie ostatni dzień konkurencji męskich. Tuż po ich zakończeniu udajecie się do szatni ,a potem na rozgrzewkę. W ostatnim dniu czeka was drużynowy konkurs kumite. Występujecie w takim samym składzie w jakim zdobyłyście brąz w kata.
 -Zapomnij o nim. Zapomnij o wszystkim, Skup się.-mówisz sama do siebie kiedy już stoisz na macie, a po chwili zaczynasz. Wydaje się ,że nic ani nikt nie będzie w stanie wam przeszkodzić w tym aby zdobyć złoto. Wszyscy wiedzą ,że wasz złoty medal w dużej mierze zależy od ciebie. To w tobie pokładało się i pokłada największe nadzieje.
 -Widziałaś może Michała?-pyta ze sztucznym uśmieszkiem znienawidzona koleżanka z klubu gdy wpadasz na chwilę do szatni, a w tobie się aż gotuje.- O, czyżbyście się rozstali?
 -Myślę ,że to nie jest akurat twoja sprawa.-warczysz
 -Ja myślę ,że jest.-uśmiecha się perfidnie- Teraz będzie mój, pogódź się z tym. Zaproszenia na ślub nie wyczekuj.
Jesteś wściekła. Zaciskasz dłonie w pięści. Masz szczerą ochotę odwrócić się i ją uderzyć, jednak hamujesz się. Bez słowa wychodzisz z szatni. Osuwasz się po ścianie. Kipisz ze wściekłości. Wiesz doskonale ,że zrobiła to celowo. Celowo cię podpuściła bo wiedziała ,że zdenerwowana nie pomożesz koleżankom. Wtedy jednak zbierasz się i wstajesz. Wiesz ,że nie dasz jej tej satysfakcji. Wiesz ,że musisz udowodnić nie tylko jej, ale też sobie ,że stać cię na to żeby wygrać. Kiedy stoisz na macie przed finałowym starciem wyrzucasz wszystkie gnębiące cię myśli chociaż na chwilę. Nie liczy się dla ciebie w tym momencie nic innego jak zwycięstwo. Nie da się opisać jak wielką satysfakcję czujesz widząc żałosny wzrok Moniki gdy wraz z koleżankami stoisz na najwyższym stopniu podium. Dziś nie zawiodłaś. Pokazałaś wszystkim niedowiarkom co potrafisz i ,że potrafisz odróżnić sprawy zawodowe od prywatnych. Nie kryłaś radości z tego medalu. Wraz z koleżankami dzielnie pozowałaś do zdjęć, a także zgodziłaś się na powiedzenie kilku słów.
 -Wczoraj przegrałaś walkę finałową, było widać wyraźnie ,że nie wszystko w porządku. Mówi się ,że to przez dokuczającą kontuzję, ale także o problemach w życiu prywatnym. Jak to skomentujesz?-pyta dziennikarz, a ty masz ochotę go równo ochrzanić. Jednak nie robisz tego. Spokojnie odpowiadasz.
 -Wczoraj miałam gorszy dzień i nie wiąże to się z ani jednym ani drugim, zapewniam. Mam nadzieję ,że dzisiaj to udowodniłam.-odpowiadasz z wymuszonym uśmiechem
 -Jednak według naszych informatorów coś niedobrego dzieje się w życiu prywatnym naszej mistrzyni.
 -Moje życie prywatne jak sama nazwa wskazuje jest moją prywatnością, którą potrafię odstawić na bok gdy jestem na macie, więc myślę ,że macie złych informatorów.
 -Niekoniecznie. Są to sprawdzone informacje. Potwierdzasz czy zaprzeczasz?-ciągnął
 -Sprawdzone?-prychasz- Na przyszłość coś panu poradzę. Jeśli obchodzi pana tak bardzo życie prywatne sportowców polecam zmienienie redakcji na 'Pudelek'.-odpowiadasz ironicznie po czym odchodzisz
 -Nie skończyliśmy!-dociera do ciebie jego wołanie
 -Ja skończyłam.-odwracasz się po czym znikasz w szatni.
W zasadzie po tych mistrzostwach w twoim życiu nie było wiele rewolucji. Owszem, byłaś na ustach całego Rzeszowa, miałaś spotkanie z prezydentem miasta wraz z innym medalistami, także dziennikarze wydzwaniali od czasu do czasu prosząc o wywiad ,a nawet na mieście byłaś pod ich ostrzałem. Dalej wiodłaś studenckie życie ,a także po tygodniu wolnego w dalszym ciągu trenowałaś choć były to zdecydowanie lżejsze treningi aniżeli wcześniej.
A co z twoim samopoczuciem? Czy zapomniałaś? Nie zanosiło się na to. Dalej miałaś w sobie ogromny ból i smutek. Dalej to wszystko bardzo cię bolało. Nie zachowywałaś się jednak jak typowa kobieta po rozstaniach. Może i zdarzało ci się od czasu do czasu popłakać, ale nie usuwałaś waszych wspólnych zdjęć czy wszelakich innych wspomnień z nim związanych. Dlaczego tego nie zrobiłaś? Bo wiedziałaś ,że to ci wcale nie pomoże. Z jednej strony go nienawidziłaś, a z drugiej? No właśnie z drugiej dalej go kochałaś choć każde wspominanie go sprawiało ci ból. Mimo to powoli wychodziłaś na prostą, a przynajmniej ci się tak wydawało. Jednak on nie dawał ci o sobie zapomnieć. Nawet zmiana numeru nie pomogła bo ten dorwał po niespełna dwóch tygodniach. Nie miałaś zamiaru się do niego odzywać dlatego za każdym razem gdy na ekranie telefonu pojawiał się znajomy numer ty wciskałaś czerwoną słuchawkę lub też czekałaś aż mu się to znudzi. W tej sytuacji z ogromnym trudem przychodziło ci czerpanie przyjemności z jakiejkolwiek czynności.
 -Co tutaj robisz?-pytasz zdziwiona osobą stojącą w twoich drzwiach.
__________________________________________________________
Jedna z Was wspomniała ,że jest cukierkowo. Owszem.. było. Pisałam ,że szykuje małą 'bombę' i tak oto macie. Czy się spodziewałyście? Założę się ,że nie. Zapewne liczyłyście na pogodzenie tej dwójki, a tu zwrot akcji o niemal sto osiemdziesiąt stopni. 
Tym rozdziałem zapewne i tak nadszarpałam Wasze nerwy, więc spokojnie, na końcu to żaden negatywny bohater :) W dalszym ciągu mam pewien dylemat co do tego opowiadania i nijak nie potrafię go rozwiązać, więc jak tak dalej pójdzie będziecie mi musiały troszkę pomóc :)
Ściskam, wingspiker.

sobota, 27 lipca 2013

Epizod XXI.

Cieszyłaś się tym ,że i twoja przyjaciółka była szczęśliwa, a bynajmniej na taką wyglądała. Nie zamierzaliście się bawić w gapiów, więc pozostawiliście ową dwójkę i udaliście na dalszy spacer.
 -Cieszę się ,że tu jesteś.-mówi uśmiechając się tym uśmiechem jaki był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla ciebie- Cieszę się, że cię mam, nawet nie wiesz jak bardzo.-dodaje po czym przytula cię do siebie
 -Co cię na takie wyznania zebrało Misiu? Czyżbyś coś przeskrobał?-pytasz śmiejąc się
 -Ja? W życiu.-wtóruje ci- Tak po prostu.-odpowiada, a ty zatapiasz się po raz enty w jego lazurowych oczach. Wie doskonale jak wielką słabość masz do niego i skrzętnie to wykorzystuje.
Następnego dnia Polacy pokonali Kubańczyków trzy do zera wygrywając tym samym swoją grupę. Dnia następnego w półfinale zmierzyli się z reprezentacją gospodarzy, której również nie dali wiele do powiedzenia i pewnie pokonali ją również trzy do zera. Oczywiście bułgarskim kibicom niezmiernie trudno było pogodzić się z porażką i zaczęli gwizdać ,a nawet rzucać przedmiotami przez co siatkarze schodzili z parkietu w eskorcie policji. W życiu czegoś takiego nie widziałaś ani nie doświadczyłaś. W Polsce taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Kiedy myślałaś ,że bardziej szczęśliwych chłopaków nie widziałaś, myliłaś się. Ich radość była jeszcze większa po ostatnim gwizdku sędziego gdy legenda siatkówki Clayton Stanley wyrzucił piłkę poza boisko kończąc tym spotkanie i dając Polakom złoty medal. Byłaś równie szczęśliwa co i chłopaki. Zaraz po dekoracji wręcz przygnał do ciebie cały w skowronkach Kubiak od razu sprzedając ci soczystego buziaka i ściskając. Uwielbiałaś patrzeć na niego tak uradowanego. Po nieudanym sezonie klubowym mając złoty krążek na szyi niemal zapomniał. Po królewskim powitaniu chłopaków na Okęciu korzystając z kilku dni wolnego szatyna wraz z Piotrkiem i Marcinem ze swoimi drugimi połówkami, a także Bartmanem ,który od pewnego już czasu pokazywał się w towarzystwie twojej przyjaciółki spędziliście dwanaście dni na Chorwacji. Wakacje z nimi mogły człowieka przyprawić o niejeden ból brzucha. Niemal codziennie płakałaś przez nich ze śmiechu. Szczerze uwielbiałaś ich towarzystwo i wcale nie dziwiłaś się Michałowi ,że często odwiedzał swoich przyjaciół.
 -Ola, wy tak na poważnie?-pytasz przyjaciółki kiedy chłopaki są pochłonięci zabawami w wodzie ,a wy wylegujecie się na ręcznikach korzystając ze słońca
 -Jak to się mówi, do odważnych świat należy, prawda?-uśmiecha się- Doszliśmy do wniosku ,że można spróbować.
 -To dlatego Zbyszek przenosi się do Rzeszowa?-pytasz unosząc brwi ku górze
 -Między innymi.-uśmiecha się- Jednak i tak nie przebijamy was i waszych zdjęć z Sofii.-śmieje się
 -Jakich zdjęć?-pytasz przerażona.
Jak też podejrzewałaś wasze czułości nie obeszły się bez udokumentowania. Było ich wręcz pełno, zwłaszcza na jednym z popularnych kobiecych serwisów sportowych gdzie redaktorki uznały cię za "jedną z piękniejszych siatkarskich WAGs" ,a także was za "najcudowniejszą parę polskiej siatkówki", a także dość wnikliwie prześledziły historię waszych wspólnych zdjęć, których pojawiło się kilka, a także twojego udziału jako kibic na niektórych. W zasadzie nie przeszkadzało ci to. Wręcz przeciwnie.
Szczerze te wakacje uznajesz za jedne z najlepszych. Jednak jak już w życiu bywa, wszystko co dobre musi mieć swój koniec. Po dwunastu dniach błogiego lenistwa i czerpania z wolnego musieliście wrócić do Polski.
 -Musimy chyba poważnie porozmawiać.
 -Mam się bać?-pytasz jego nad wyraz poważną minę
 -Nie.-kręci głową.-Pamiętasz kilka miesięcy temu coś mi obiecałaś.-uśmiecha się
 -Obiecałam?-marszczysz brwi
 -Jak widzisz niemal dotrwaliśmy do następnego sezonu.
 -To fakt.-przytakujesz mu- Więc co proponujesz panie Kubiak?
 -Proponuję byś porzuciła Rzeszów na rzecz pewnego jakże przystojnego pana i przerzuciła się na Jastrzębie, konkretniej Żory.
 -Rozumiem ,że oferta nie do odrzucenia?-uśmiechasz się
 -Oczywiście. Dodatkową zachętą jest moja wspaniała osoba.
 -I skromna.-śmiejesz się- Myślę jednak ,że zachęta w postaci twojej osoby to wystarczający argument.
 -Czyli się zgadzasz?-w jego oczach widzisz świetliki wyrażające niezwykłą radość.
 -Mam nadzieję ,że dobrze przemyślałeś sobie pomysł by przygarniać pod swój dach wyjątkowo wredną babę.
 -Myślę ,że zaryzykuję.-uśmiecha się i obejmuje cię ramieniem.
Szczerze nie mogłaś się doczekać tego kiedy w końcu dzielące was kilometry zostaną zupełnie zniwelowane. Doskonale wiedział ,że nie zamierzasz w związku z tą sytuacją rezygnować ze swoich zobowiązań. Wiedział jak bardzo ważne jest dla ciebie to co robisz i wiedział też ,że to będzie kosztowało cię parę wyrzeczeń, jednak ty doskonale wiesz ,że chcesz to zrobić. Chcesz bo go kochasz jak nie kochałaś nikogo przedtem i jesteś niemal pewna ,że te wyrzeczenia się opłacą. Po kilku spędzonych wspólnie dniach szatyn powtórnie wyjeżdża do Spały na zgrupowanie poprzedzające Igrzyska Olimpijskie, a przedtem Memoriał Wagnera. Dni mijają ci dość powolnie i nijako. Nie masz w zasadzie nic głębszego do roboty. Następne zgrupowanie masz dopiero w połowie sierpnia, uczelnia rusza od października. Spędzałaś ten czas najczęściej ze świeżo pogodzonymi przyjaciółkami, czy od czasu do czasu wpadałaś do w odwiedziny do rodziców. Po lidze światowej stałaś się zagorzałą kibicką. Wraz z Olą nie miał prawa ominąć cię żaden mecz. Tak też było w przypadku Zielonej Góry do której również się wybrałyście. Chłopaki zagrali świetny turniej pokonując przeciwników dwa razy trzy do zera i raz trzy do jednego. Wszyscy w Polsce widząc ich wyśmienitą formę ostrzyli sobie zęby na medal.
 -Nie będę ci życzyła powodzenia bo my się jeszcze mój drogi zobaczymy.
 -Zobaczymy?-dziwi się
 -Odwiedzę brata przy okazji i ci pokibicuję, no chyba ,że nie chcesz?
 -Ja bym nie chciał?-uśmiecha się- Tylko daj znać jak będziesz na miejscu.
Mniej więcej cztery dni po chłopakach w czteroosobowej ekipie składającej się z pań wyruszyłyście w kierunku Londynu. Miałaś to szczęście ,że twój kochany braciszek pomieszkiwał w okolicach Earls Court na którym chłopaki mieli rozgrywać mecze, a przyszła szwagierka zajmowała się na Olimpiadzie wszelakimi sprawami sportowców.
 -Musisz chyba powiedzieć mamie żeby zbierała pieniądze na następne weselicho.-uśmiecha się Joanna kiedy jedziecie w kierunku olimpijskiego stadionu by zobaczyć ceremonię rozpoczęcia Igrzysk.
 -Czemu tak sądzisz?
 -Nigdy nie widziałam by dwoje ludzi tak bardzo do siebie pasowało. Widać ,że jesteście ze sobą szczęśliwi.
 -Bo tak też jest.-uśmiechasz się
 -Zdecydowanie to widać.-odpowiada- Swoją drogą nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się ,że będziemy rodziną.
 -Też się cieszę. Widać ,że Arek jest z tobą szczęśliwy, więc i ja też jestem.
Kiedy widzisz uradowanych sportowców czujesz dziwne kłucie w sercu. Szczerze im zazdrościsz ,że mają okazję spełnić swoje największe sportowe marzenie. A dlaczego zazdrościsz? Bo ty nigdy nie zdobędziesz medalu Igrzysk Olimpijskich choćbyś bardzo chciała bo karate nie jest i nigdy nie będzie dyscypliną olimpijską. Boli cię to ,ale doskonale wiedziałaś na co się piszesz zaczynając tą przygodę. Mimo wszystko masz ogromną nadzieję ,że choć chłopakom uda się spełnić ich największe marzenia o olimpijskim złocie bo doskonale wiesz ,że ich na nie stać. Całą ceremonią otwarcia jesteś szczerze oczarowana bo była wręcz bajeczna uświetniona przez brytyjskich wybitnych muzyków. Fazę grupową chłopaki kończą na drugim miejscu chociaż mieli ogromne szanse by zakończyć ją na miejscu pierwszym , jednak niespodziewanie ulegli reprezentacji Australii. Po nerwowych oczekiwaniach okazało się ,że na drodze do półfinałów staną im Rosjanie. Było to ogromne wyzwanie. Przyodziana w biało-czerwone barwy wraz z Olą i bratem siedzicie na trybunach Earls Court obserwując batalię o olimpijskie być albo nie być. Z każdym kolejnym przegraną akcją, każdą kolejną pomyłką, każdą kolejną partia nadzieja wśród kibiców gasła. Coś złego stało się z tą drużyną. Nie grali tego co pokazywali chociażby w Sofii czy w Zielonej Górze kilkanaście dni temu. Zagrali słabo i tym samym Rosjanie zniszczyli ich marzenia  o olimpijskim medalu kończąc udział biało-czerwonych na ćwierćfinale tak jak i przed czterema laty. W życiu nie widziałaś ich wszystkich tak bardzo przybitych. Większość z nich miał łzy w oczach. Na hali panowała niemal głucha cisza. Od czasu do czasu było słychać pokrzykujących z radość Rosjan czy ich kibiców. Biało-czerwone Earls Court ucichło i było pełne smutku i goryczy. W tym momencie czułaś jakbyś ty sama przegrała ten mecz. Czułaś się jakbyś ty sama straciła szansę na realizację swoich marzeń.
 -Michał ja...-urwałaś gdy ten podszedł do ciebie bez słowa i po prostu się do ciebie przytulił
 -Nic nie mów.-odparł smutnym głosem ściskając cię. Wiedziałaś ,że nie potrzebne mu są słowa pocieszenia. Wiedziałaś ,że żadne słowa nie będą w stanie poprawić mu humoru. Staliście w ciszy w nieprzerwanym uścisku, a ty gładziłaś wewnętrzną częścią dłoni go po plecach. Najnormalniej w świecie tobie samej zaczęło zbierać się na płacz i czułaś się podle, więc trudno było ci wyobrazić co musi siedzieć w ich głowach. Przez następne kilka dni był zupełnie przygnębiony. Niemal wszyscy z siatkarzy wracali indywidualnie, tak niebieskooki d kraju wrócił razem z tobą. Był zupełnie nie do życia. Czegoś byś nie powiedziała jemu nie pasowało. Miałaś serdecznie dość jego humoru, a raczej jego braku, jednak starałaś się tego nie mówić bo wiedziałaś ,że jest mu okropnie ciężko.
 -Byłam cierpliwa, ale po prostu dłużej tak nie potrafię. Rozumiem ,że jest ci ciężko, ale to nie jest żaden powód by swoją frustrację i wszelkie emocje wylewać na mnie. Nie jestem workiem treningowym. Wiem ,że dla was to ogromna porażka, ale zrozum to co robisz nie jest dobre, wiesz jak ja się czuję kiedy na każde moje słowo odpowiadasz jakby to była moja wina? No właśnie chyba nie wiesz. Więc jak skończysz to daj znać bo wybacz, ale nie zamierzam tego dłużej znosić.-mówisz nieco zdenerwowanym tonem po czym wychodzisz. Czy próbował cię zatrzymać? Wcale. Wkurzona wróciłaś do Rzeszowa. Czy dzwonił? Może raz, ale szybko wycofał się z tego pomysłu. Też byłaś sportowcem, choć trudno było ci wyobrazić sobie co czuje bo nigdy nie przegrałaś walki o olimpijski medal i zapewne nigdy tego nie doświadczysz jednak miałaś serdecznie dość jego zachowania. Znasz go naprawdę długo, a jeszcze nigdy nie był tak obojętny i tak przygaszony. Postanowiłaś po prostu dać mu czas na odreagowanie i przemyślenie tego wszystkiego na chłodno. Od czternastego sierpnia do dziewiętnastego byłaś na krótkim zgrupowaniu kadry. Przez ten czas nawet nie dał znaku życia. Czy byłaś wkurzona? W zasadzie nawet bardzo. Jednak postanowiłaś dać mu jeszcze chwilę choć powoli twoja cierpliwość zmierzała ku kresowi. Potem znowu wyjechałaś na zgrupowanie tym razem o wiele dłuższe, bo zaczynające się dwudziestego szóstego sierpnia kończyło się szesnastego września.
 -Odzywał się?-pyta Ola na śniadaniu
 -Nie i ja też nie zamierzam.-odpowiadasz dłubiąc w talerzu- Niech siedzi w tych Żorach dalej, na pewno mu to pomoże.
 -Zbyszek mówił ,że był w Rzeszowie, pytał o ciebie.
 -I co z tego? Ma przecież mój numer, gdyby chciał zadzwoniłby.-odpierasz podirytowana
 -Zuzia proszę cię, spokojnie. Dla nich to ogromna tragedia, każdy z nich przeżywa to na swój sposób, bo Bartmanie może tego aż tak nie widać, ale Michał bardzo to przeżył przecież wiesz.
 -Wiem to, ale zrozum mnie, to nie było miłe być traktowanym jak piąte koło u wozu. Lepiej żeby sam to sobie przemyślał.-odpowiadasz przyjaciółce
 -Tylko proszę cię, żadnych nerwowych ruchów.
 -Co masz na myśli?-marszczysz brwi
 -Nie zostawiaj go.
 -Kto ci powiedział ,że zamierzam?-pytasz zdziwiona- Owszem, jestem na niego zła, ale nie aż tak.
Dni mijały, a twoja cierpliwość była na zupełnym wyczerpaniu. Kiedy większość w wolne weekendy wracała do domu ty zostawałaś i po prostu trenowałaś dalej i intensywniej. Niemiłosiernie wkurzała cię jego obojętność. Powoli zupełnie przestawałaś go rozumieć. A ponoć to kobiety są trudne do zrozumienia.
 -Nie przesadzasz z tym trenowaniem?-słyszysz barwę głosu na którą aż się wzdrygasz
 -Nie sądzę.-odpowiadasz zupełnie obojętnie
 -Założę się ,że jesteś jedyną osobą tak zapieprzającą tutaj.
 -Nawet jeśli to co z tego? Po prostu chcę być dobrze przygotowana.
 -Perfekcjonistka w każdym calu.
 -Z tego co sobie przypominam nie jesteś moim trenerem, więc bądź tak łaskawy i się odpieprz.-odpowiadasz na co on mierzy cię wzrokiem i po prostu odchodzi z szyderczym uśmiechem na twarzy. Ten weekend mija ci jeszcze wolniej aniżeli pozostałe. Wydawało ci się ,że nigdy nie minie. Powoli też traciłaś nadzieję ,że szatyn się w końcu odezwie. Jednak ty szłaś w zaparte. Nie zamierzałaś pierwsza się odzywać bo jednak nie ty powinnaś przepraszać pierwsza.
 -Mam dla ciebie newsa.
 -Wal śmiało i tak nie mam nic ciekawszego w życiu do roboty.-odpowiadasz z przekąsem
 -Widziałam się z nim.
 -I co z tego?-wzruszasz obojętnie ramionami
 -Jest mu przykro.-odpowiada
 -I kazał ci to powiedzieć?-prychasz- Ja nie zamierzam się do niego odzywać pierwsza jeśli o to chodzi. Numeru nie zmieniłam ani nie wyjechała do Uzbekistanu tylko do Starej Wsi*.
 -Ty zawsze taka uparta jesteś? Ja na twoim miejscu już dawno bym się złamała.
 -Ja to ja, ty to ty. Niech się troszeczkę potrudzi.-odpowiadasz beznamiętnie.
Jak też postanowiłaś tak też zrobiłaś. Nie odezwałaś się do niego ani słowem i w zasadzie on też się nie odzywał. W zasadzie nie nie wiedziałaś dlaczego to robił. Nie myślał chyba ,że to ty będziesz przepraszać, a jeśli tak to się przeliczył. Obydwoje mieliście cholernie trudne charaktery i właśnie w tym momencie to wyszło na wierzch. Obydwoje niezwykle uparci i obydwoje jeszcze bardziej dumni i żadno nie potrafiło schować dumy do kieszeni i wykonać ruchu. Z resztą nie sądziłaś byś to ty była winna całej tej sytuacji. Czy było ci przykro? Można chyba tak powiedzieć. Było ci przykro ,że nie potraficie się do siebie odezwać. Było ci przykro ,że był tak obojętny. Przez ostatnie dni chodziłaś wściekła jak osa. Oczywiście nie uszło to uwadze twojemu znienawidzonemu byłemu trenerowi przygotowania.
 -Słoneczko, złość piękności szkodzi.-dodaje z przekąsem
 -Jeszcze raz mnie tak nazwij ,a wcisnę ci to "słoneczko" z powrotem do gardła.-odpowiadasz wściekła
 -Złotko, spokojnie.-odpowiada ,a ty po prostu nie wytrzymujesz. Dostaje od ciebie w twarz tak siarczyście ,że niemal od razu ląduje na ziemi.
 -Jeszcze raz spróbuj zbliżyć się do mnie na choćby metr to obiecuję ci gnoju, dostaniesz o wiele mocniej.-syczysz wściekła po czym wychodzisz z sali.
Miałaś głęboko w poważaniu czy poleci poskarżyć się trenerowi czy też nie. Nie mogłaś znieść dłużej jego parszywej, zalecającej się do ciebie twarzy. Najchętniej byś go rozszarpała jednak w ostateczności się powstrzymałaś choć było to dla ciebie nie lada wyzwaniem.
 -Nie wiem co mu zrobiłaś, ale jesteś cudowna.-mówi radośnie Ola dosiadając się do ciebie na kolacji
 -Nie bardzo wiem o co chodzi.
 -Nie wiesz?!-pyta- Bartek poszedł na skargę do trenera bo ktoś mu obił twarz, a w ostateczności został zwolniony.
 -Dlaczego zakładasz ,że to ja?-pytasz zupełnie spokojnie
 -Bo go nienawidzisz, a ostatnio chodzisz wściekła ,więc wystarczyło by cię sprowokować.
Zdecydowanie za dobrze cię zna. W zasadzie powinnaś zrobić to wcześniej. Miałabyś go prędzej z głowy, chociaż obawiałaś się co też może strzelić mu do głowy bo chcąc nie chcąc także mieszkał w Rzeszowie, a na twoją przeprowadzkę gdziekolwiek się raczej nie zanosiło. Szesnastego września zmordowana zarówno porannym treningiem jak i samą podróżą wracasz do Rzeszowa. Dalej emocje w tobie wręcz buzują. Jak na domiar złego podczas wyciągania walizki ta spada ci na nogę czego nie przeoczasz siarczystym przekleństwem po którym słyszysz cichy chichot. Doskonale wiesz do kogo należy. Już wiesz ,że nie będzie to łatwa rozmowa jeśli w ogóle to będzie rozmowa.
_______________________________________________________________
Co do '*' która się pojawiła w tekście, nie jest to przypadek. W Starej Wsi zjeżdża się reprezentacja karateków, nie chciałam żebyście pomyśleli ,że to jakaś pomyłka. Tak wiem, przyśpieszam akcję, ale tak sobie założyłam i chcę się tego trzymać. Teraz za bardzo przyśpieszania nie będzie chociaż kto wie co wymyślę.
A teraz wspomnień czar ,czyli przypomnijmy sobie dość nie dobrze kojarzące się nam londyńskie IO:



Przeeeeeeepraszam, nie potrafiłam się zdecydować! :D
Ściskam, wingspiker.
PS. Wiem ,że obiecałam rozdziały co dwa dni, nie wiem jednak jak będzie z następnym gdyż sprawy osobiste zmusiły mnie do wyjazdu. Postaram się dotrzymać słowa, jednak musicie zrozumieć jeśli będą jakieś 'obsuwy' w ich dodawaniu bo sytuacja nie jest łatwa, a ja też nie chcę się tutaj nad tym rozwodzić. Więc z góry przepraszam za wszelkie niedogodności.

czwartek, 25 lipca 2013

Epizod XX.

W dalszym ciągu trudno ci uwierzyć  to co widzisz, a właściwie w to kogo widzisz. Zaczynasz też zastanawiać się nad tym w co właściwie pogrywa Bartman wodząc za nos obie twoje jakże naiwne przyjaciółki. Jesteś na niego wściekła ,że tak z nimi pogrywa. Masz ochotę mu to wykrzyczeć prosto w twarz. Jednak krążące o nim opinie amanta okazały się jak najbardziej trafne.
 -W co ty pogrywasz Bartman?-pytasz kiedy tylko atakujący porwał cię do tańca
 -Nie rozumiem.
 -Z jedną sypiasz, a z drugą co?-pytasz podirytowana
 -Z Olką nic mnie nie łączy.-wzrusza delikatnie ramionami-A Pola wydaje się być całkiem zainteresowana.
 -Albo skończysz tą farsę, albo powiem jej o wszystkim i zgadnij komu uwierzy.-odgryzasz się.
Przez resztę wieczoru mierzył cię wzrokiem. W zasadzie nie dziwisz mu się, bo postawiłaś go w niekomfortowej sytuacji, ale nie możesz pozwolić by coś takiego robił twoim przyjaciółkom.
Mija miesiąc, a w tej sprawie nie zrobił zupełnie nic. Cierpliwie czekasz, jednak powoli przestajesz wierzyć w jego intencje. Między tobą ,a niebieskookim układa się dobrze, można by rzec nawet bardzo. Jednak jak to w życiu bywa coś się musi skończyć i po trzech tygodniach napawania się sobą musiałaś wrócić do Rzeszowa. Żadnemu z was nie uśmiechała się ta opcja jednak nie miałaś innego wyjścia. Miałaś do zaliczenia kilka rzeczy na uczelni, a do tego zaczynałaś treningi. Zaczynał się dopiero luty, a wy mieliście się zobaczyć dopiero na meczu Resovii i Jastrzębskiego trzeciego marca. Już po tygodniu okropnie ci go brakowało. Mimo ogromnego zabiegania codziennym obowiązkami nie było dnia byś nie przywodziła myślami postaci szatyna. Z resztą on nie dawał ci o sobie zapomnieć. Niemal codziennie rozmawialiście nawet po kilka razy. Przez te kilka tygodni zdążyłaś się okropnie do niego przyzwyczaić i jeszcze bardziej przywiązać i chyba dlatego tak ciężko znosiłaś rozłąki z nim. Dni mijały ci niemal tak samo. Z rana pędziłaś na treningi, a popołudniami siedziałaś na uczelni. Wieczorami zazwyczaj wychodziłaś gdzieś z przyjaciółkami, albo spędzałyście babski wieczór u którejś z was.
 -Matko Pola, co się stało?-pytasz zszokowana kiedy u twoich drzwi stoi zapłakana przyjaciółka. Nie odpowiada nic tylko wchodzi do środka i się do ciebie przytula pochlipując przy tym.
 -Wiedziałaś prawda?-chlipie
 -Pola, jeśli chodzi o niego to dowiedziałam się przypadkiem, obiecał ci powiedzieć.-odpowiadasz
 -Nie powiedział.-odpowiada- Olka mi powiedziała. Nie mogę uwierzyć ,że własna przyjaciółka mnie okłamywała.
Nie potrafiłaś zająć konkretnego stanowiska w tej sprawie. Oczywiście nie popierałaś tego co robiła Ola, ale była twoją przyjaciółką zarówno jak i ta druga ,która właśnie zalewała ci łzami ulubioną koszulkę i obydwie były dla ciebie tak samo ważne i właśnie z tego powodu nie brałaś strony żadnej z nich. Wiedziałaś ,ze to sprawa tylko i wyłącznie między nimi i nie chciałaś się w to za bardzo mieszać. Przepłakała na twoim ramieniu kolejne dwie godziny po czym jak to miała w zwyczaju użyła chyba wszystkich najgorszych epitetów jakże trafnie określających sytuację w jakiej się znalazła. Po dłuższym czasie, lamentach i apogeum wściekłości około dwudziestej drugiej w nieco lepszym stanie po kilku kieliszkach wyszła z twojego mieszkania.
Przez następne dni jesteś zupełnie pochłonięta swoim sprawami. Swój czas dzielisz między uczelnię, a treningi. Ledwo wyrabiasz na zakrętach. Z domu wychodzisz wcześnie rano i wracasz późną nocą. Nie masz nawet czasu porządnie zjeść czy się wyspać. Przez najbliższe kilka dni tak wyglądało twoje życie. Dopiero w okolicach dwunastego lutego złapałaś trochę oddechu. Korzystając z tej chwili wybrałaś się z Olą na kawę. Najchętniej poszłabyś na nią także z Polą, ale obydwie w dalszym ciągu ze sobą nie rozmawiają.
 -Jakie plany na walentynki?-pyta przyjaciółka upijając łyka gorącej czekolady
 -Trening i słodkie nicnierobienie.-śmiejesz się
 -Serio? Nic specjalnego?-dziwi się
 -Dzień jak co dzień.-wzruszasz ramionami
 -Michał nic nie wymyślił?-mruży oczy
 -Nic nie wspominał, z resztą musi być w Jastrzębiu bo grają mecz na drugi dzień.-odpowiadasz beznamiętnie.
 -W takim razie ty mu zrób niespodziankę.-ożywia się
 -Niespodziankę?-marszczysz brwi
 -Skoro ma siedzieć w Jastrzębiu bo ma treningi to zawsze ty możesz go odwiedzić.
W natłoku swoich spraw nawet przez myśl nie przeszło ci takie rozwiązanie. Faktycznie ten dzień i dwa następne masz wolne. Z początku wydało ci się podejrzanie ,że tak nagle wpadła na taki pomysł i ci go podsunęła jednak nie dostrzegałaś w nim żadnych haczyków i wydał ci się całkiem dobry.
 -A ty co zamierzasz robić?-pytasz
 -Ja? Obejrzę ze dwa romansidła, wypiję lampkę wina i pójdę spać.-wzrusza ramionami
 -Nie chcę cię zostawiać.-krzywisz się
 -Nie jestem małą dziewczynką, a pewnego dnia nadejdzie taki moment ,że mnie zostawisz i wyprowadzisz się z Rzeszowa. Spokojnie, dam radę.-uśmiecha się.
Następną godzinę spędzacie na rozmowie na różne tematy. Żadna z was nie podejmowała sprawy ich kłótni bo jest to dla waszej dwójki dość niewygodny temat. Potem wybieracie się na małą rundkę po rzeszowskiej galerii. Po dwóch godzinach opuszczacie ją z kilkoma torbami z zakupami. Nie byłybyście sobą gdybyście niczego nie kupiły. Zupełnie zadowolone ze spotkania rozstajecie się na osiedlu ,które obydwie zamieszkujecie i zmierzacie ku swoim klatkom. W spokoju opróżniasz zawartość toreb i zabierasz się za robienie kolacji. Tą zjadasz w spokoju po czym wygodnie rozsiadasz się na kanapie z laptopem na kolanach i przeglądasz różnorakie strony. Po mniej więcej godzinie spędzania życia w wirtualnym świecie bierzesz się za zrobienie jakiejkolwiek kolacji zaspakajającej głód. Po zjedzeniu posiłku i obejrzeniu lecącego akurat filmu mniej więcej po godzinie dwudziestej pierwszej położyłaś się spać. Następny dzień minął ci dość szybko. Wpadłaś do rodziców i jak to zwykle bywało nieco się zasiedziałaś. Wieczorem odwiedziłaś Polę, która za kilka dni znów wyjeżdżała na wymianę. Do południa pozałatwiałaś swoje sprawy i mniej więcej po trzynastej wyruszyłaś z Rzeszowa. Po małej przerwie na kawie mniej więcej przed osiemnastą byłaś na miejscu. Byłaś niemal przekonana ,że szatyn będzie w domu po skończonym treningu. Jednak po dłuższym dobijaniu się do jego drzwi zastała cię głucha cisza. Wtedy zaczęłaś grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy jakie ofiarował ci przy ostatniej schadzce w Żorach. Jednak w mieszkaniu tak jak i pod drzwiami nie zastajesz nikogo. Jednak jest coś co przyciąga twoją uwagę. Kartka zaadresowana twoim imieniem. Niemal natychmiast rozpoznajesz do kogo należą te gryzmoły.
 "Kochanie moje, skoro już tutaj jesteś zrób mi przyjemność i znajdź to co dla Ciebie zostawiłem w pokoju obok :) Czekam na Ciebie o 19.
M."
Zaśmiałaś się sama do siebie. Jednak twoje przeczucia co do intencji Oli były słuszne. Kiedy ty myślałaś ,że zrobisz niespodziankę jemu, to on zrobił ją tobie. Niewiele myśląc udajesz się do jego sypialni i o niemal nie padasz. Jesteś po prostu oczarowana tym co tam zastajesz. Niemal od razu to zgarniasz ze sobą. Zabierasz przy okazji swoje drobiazgi z samochodu i zaszywasz się w łazience. Po blisko pół godziny jesteś gotowa. Dalej nie możesz uwierzyć ,że on ma tak dobry gust. W zasadzie chyba nawet sama nie znalazłabyś lepszej. Jeszcze raz przeglądasz się w lustrze nanosząc ostatnie poprawki. Wkładasz płaszcz i szpilki w nadziei ,że nie zaliczysz bliższego kontaktu z oblodzonym chodnikiem. Zamówiona taksówka przyjeżdża niemal od razu i za kilka chwil stoisz pod wskazanym przez swojego ukochanego adresem. Kiedy wchodzisz do środka niemal natychmiast go dostrzegasz. Pozbywasz się płaszcza i niemal natychmiast się przy nim znajdujesz.
 -Coś ty taki odstrojony Misiu? Czyżbyś na kogoś czekał?-pytasz zawadiacko się uśmiechając
 -A na taką jedną.-uśmiecha się po czym przytula cię do siebie
 -Wiesz ,że jesteś okropny? Myślałam ,że to ja zrobię tobie niespodziankę, nie ty mi.-mówisz napawając się zapachem jego perfum i zarazem jego bliskością. 
 -Czyżby ci się nie spodobała?-pyta
 -Skąd.-odpowiadasz po czym za chwilę zatapiasz się w jego ustach. 
Przez resztę wieczoru nie potraficie oderwać od siebie wzroków. Nie widzieliście się może tylko i aż dwa tygodnie ,a tobie wydaje się jakby to były zupełne wieki. Nie potrafisz się nacieszyć tym ,że jest tuż obok, choć na chwilę. Nawet gdy żadne z was nie mówi, tylko trwacie w ciszy nie jest ona niezręczna. Jeszcze nigdy z nikim płci przeciwnej tak dobrze się nie rozumiałaś i zarazem z nikim nie czułaś się tak dobrze. Wiedziałaś doskonale jak bardzo wyjątkowy jest dla ciebie niebieskooki. Wiedziałaś ,że ty również jesteś dla niego taka. Dawał ci ogromne poczucie bezpieczeństwa, a zarazem ogrom ciepła i przede wszystkim miłości. Nie miałaś w zasadzie wątpliwości ,że trafiłaś na tego jedynego. Może nie byliście ze sobą okropnie długo, ale wystarczająco byś to pojęła. Wystarczająco byś nie mogła doczekać się kolejnego wspólnego dnia, tygodnia, miesiąca. 
Po dwudziestej drugiej przekraczacie próg michałowego mieszkania jeśli zamykanie prze niego nogą drzwi można tak nazwać. Niemal natychmiast przywiera cię do ściany napierając sobą i obdarzając namiętnym pocałunkami. Przez te czternaście dni zdążyliście zatęsknić za sobą zarówno w strefie fizycznej jak i tej drugiej. Bo kiedy budzisz się nazajutrz otulona przez ramiona swojego ukochanego uśmiechasz się. Wiele dałabyś by co dzień budzić się i mieć go tuż obok. Wiele dałabyś by ta chwila trwała wiecznie.
 -Wiesz co?-pyta kiedy konsumujecie śniadanie
 -Hm?
 -Kocham cię.-uśmiecha się i całuje cię w policzek
 -Czyli motywacja przed meczem jest.-śmiejesz się.
Po mimo przegranej trzy do dwóch z kieleckim zespołem twojemu ukochanemu uśmiech nie schodził z twarzy. Widać było ,że nie tylko tobie go strasznie brakowało. Śmiało stwierdzasz ,że dwa wspólne dni to zdecydowanie za mało ,jednak nic nie możesz poradzić na to ,że obowiązki wzywają. Po kilku dniach spędzonych w Rzeszowie jedziesz na obóz przygotowawczy przed tegorocznymi mistrzostwami świata ,które odbywają się w Łodzi już za kilka miesięcy. Po ciężko przepracowanych ponad dwóch tygodniach wracasz zmordowana do domu drugiego dnia marca. Nazajutrz udajesz się wraz z Olą na ostatni mecz fazy zasadniczej jaki mają rozegrać gospodarze z Jastrzębiem. Mecz bez większej historii kończy się zwycięstwem gospodarzy. Przez kilka minut udaje ci się porozmawiać z niebieskookim. Te kilka minut musi wam wystarczyć na jakiś czas bo szatyn musi wracać do Jastrzębia, a ty niedługo masz kolejne zgrupowanie. Wtedy były właśnie najcięższe dla waszej dwójki miesiące i przede wszystkim miesiące ,które były próbą dla waszego związku bo mieliście nie widzieć się aż do zakończenia sezonu przez szatyna. Po dwu tygodniowym zgrupowaniu i po wygraniu II turnieju ligi karate miałaś kilka dni wolnego ,które chcąc nie chcąc musiałaś poświęcić na uczelniane obowiązki. Drużna twojego ukochanego w ćwierćfinałach pokonała w czterech meczach zespół bydgoskiej Delecty i tym samym awansowała do półfinałów. Ogromnie za nim tęskniłaś, nawet kilkogodzinne rozmowy z nim nie zmniejszały tej tęsknoty ,która ci towarzyszyła, jednak wiedziałaś ,że już bliżej jak dalej do waszego spotkania. Po wygraniu w kwietniu trzeciego i ostatniego turnieju ligi karate powracałaś do Rzeszowa zupełnie zadowolona, ale też poniekąd zniechęcona studenckim życiem jakie znów cię dotykało. Niestety drużynie Jastrzębskiego mimo ambitnej walki z bełchatowskim dominatorem nie udało się awansować do finałów rozgrywek i musieli zadowolić się walką o brąz, jednak ku twej uciesze rzeszowska drużyna z kilkom dobrymi znajomymi w składzie awansowała do finałów. Choć bardzo chciałaś nie mogłaś wyrwać się z Rzeszowa choć na jeden mecz szatyna. Może twój wolny czas ograniczał się do zupełnego minimum udało ci się wraz z Polą wyrwać na jeden i jak się okazało ostatni finałowy mecz podczas którego ku waszej uciesze tytuł mistrzowski zdobyła drużyna z Rzeszowa. Drużyna szatyna zakończyła sezon na dość pechowym czwartym miejscu dwudziestego piątego kwietnia. Korzystając choć z kilku dni tylko dla siebie wyskoczyliście na całe siedem dni na Kretę tylko we dwoje. Potem obydwoje wróciliście do swoich obowiązków. Michał pojechał na zgrupowanie do Spały, a ty do Katowic. Kiedy chcieliście się zobaczyć wszystko sprzysięgało się przeciw wam. Kiedy chłopaki grali mecze w Polsce ty uczestniczyłaś w mistrzostwach Polski na drugim końcu Polski. W napięciu podczas zgrupowania wraz z Olą oglądałyście ostatni mecz chłopaków zapewniający im awans do finałów ligi światowej. Następnego dnia zakończyłyście zgrupowanie.
 -Może wybierzemy się na małe wakacje do Bułgarii?-pyt Ola siedząca obok na siedzeniu pasażera
 -Teraz?-mrużysz oczy
 -Nie.-kręci głową-Tak mniej więcej od czwartego lipca.
 -Przecież wtedy.. zaczynają się finały.
 -Można połączyć przyjemne z pożytecznym prawda?-uśmiecha się
 -Uwielbiam te twoje pomysły wiesz?
Po dwóch spędzonych leniwie dniach w Rzeszowie wreszcie miałaś zobaczyć się z niebieskookim. Znów mieliście dla siebie tylko kilka dni. Jednak jak wielka była twoja radość kiedy w końcu się z nim zobaczyłaś. Nie potrafiliście się sobą nacieszyć. Jednak wasze szczęście nie trwało zbyt długo bo szatyn musiał powtórnie wracać na zgrupowanie. Tym razem to ty chciałaś zrobić niespodziankę jemu. Nie powiedziałaś mu ani słowa o tym ,że wybierasz się do Sofii. Byłaś niezmiernie ciekawa jego reakcji. Jak gdyby nigdy nic piątego lipca zajęłaś miejsce obok Oli na bułgarskiej hali. Chłopaki po fenomenalnym wręcz meczu ograli po raz kolejny w tym sezonie wielką Brazylię tym samym awansując do półfinałów i wyrzucając Canarinhos za burtę turnieju. Po meczu podeszłaś do barierek i nerwowo wypatrywałaś niebieskookiego.
 -Nie pchaj się tak, każda z nas chcę z nim zdjęcie.-rzuciła jedna z dziewczyn stojących obok ciebie. Strzelałaś ,że wielka fanka twojego ukochanego bo na niemal od razu zauważyłaś jego numer na koszulce jaką miała na sobie. Zaśmiałaś się tylko i spojrzałaś na nią z politowaniem. Za chwilę zauważyłaś tego którego tak gorliwie wypatrywałaś. W zasadzie nie musiałaś nawet go wołać, zrobiły to za ciebie jego fanki piszące ci do ucha na jego widok. Szatyn niemal od razu odwrócił się w ta stronę i niemal od razu cię zauważył szeroko się uśmiechając.
 -Okropna kobieto, dlaczego nie pochwaliłaś się ,że wybierasz się tutaj?-spytał po czym przytulił cię i sprzedał soczystego buziaka. Mina fanek bezcenna.
 -W końcu to ja chciałam zrobić niespodziankę tobie.-uśmiechasz się-Zaraz, zaraz, powiedziałeś okropna?
 -Ja? Skądże.-śmieje się.
Po meczu twojemu ukochanemu udało się wymknąć na chwilę dzięki czemu mogliście pobyć chwilę we dwoje. Spacerowaliście po Sofii nieprzerwanie trzymając się za ręce.
 -Mówisz przyjechałaś tutaj z Olą tak?-pyta śmiejąc się
 -Tak, czemu...-urywasz dostrzegając to samo co szatyn. Dostrzegając dobrze znaną ci dwójkę. Dwójkę różną niemal jak ogień i woda, która jednak doszła do porozumienia. Uśmiechnęłaś się na widok Oli i Zbyszka ,którzy bynajmniej się ze sobą nie kłócili. 
_________________________________________________________
Przepraszam za tak bezpłciowy i bez wyrazu rozdział, ale jest to rozdział tzw. przejściowy. Akcję też nieco przyśpieszyłam. Zakończenie też nijakie, aczkolwiek myślę ,że do przetrawienia. Nie cierpię tego typu rozdziałów jednak są one nieodzowną częścią każdego opowiadania. Jeszcze góra dwa takie, obiecuję. Przyznam Wam ,że biję się z myślami. Mam dwa pomysły co do tego opowiadania i nijak nie potrafię się zdecydować na żadne z nich. Muszę się chyba 'przespać' z tematem i to  tak na poważnie. 
Rozdziały będą teraz pojawiać się dość często góra co dwa dni.

Ściskam, wingspiker.

środa, 24 lipca 2013

Epizod XIX.

 -Wydaje mi się ,że raczej ja powinnam cię o to zapytać.-odpowiadasz brunetce i mierzysz ją wzrokiem widząc wystającą spod kurtki skrawek pomarańczowej koszulki.
 -Naprawdę myślisz ,że on cię kocha? Jest z tobą bo jesteś ładna i tylko dlatego.-dodaje
 -A myślisz ,że kocha ciebie?-prychasz- Skoro jest ze mną dlatego ,że jestem ładna, to dlaczego był z tobą?-odgryzasz się.
 -Żebyś się jeszcze nie zdziwiła jak cię zostawi.-odparła nie mając lepszego argumentu
 -Twoje niedoczekanie.-odpowiadasz po czym odwracasz się na pięcie i odchodzisz w kierunku swojego samochodu. Gdy tylko docierasz do Żor i do miśkowego mieszkania cała zmarznięta od razu robisz sobie gorącej herbaty. Kiedy ogrzewasz zmarznięte ciało przyrządzasz kolację bo wiesz ,że za chwilę do mieszkania wpadnie zgłodowany niebieskooki. Akurat kończysz przyrządzanie gdy słyszysz zgrzytanie zamka i jego kroki w korytarzu. Za chwilę czujesz jego dłonie na swoich biodrach i ciepły pocałunek na szyi.  Po zjedzonej kolacji siedzicie na kanapie okryci kocem popijając gorącą herbatę.
 -Jedziesz na święta do Bydgoszczy?-pyta
 -Dokładnie.-przytakujesz
 -Kiedy musisz być?
 -W zasadzie muszę być tylko na czas na Wigilię.-śmiejesz się
 -W takim razie jutro mi pomożesz z prezentami dla żeńskiej części rodziny. A potem...
 -Co potem?-uśmiechasz się zawadiacko 
 -A potem się coś wymyśli.-całuje cię w czubek głowy. 
Nazajutrz już po dziesiątej buszujecie po jastrzębskiej galerii handlowej. Michał dzielnie znosi odwiedzanie każdego możliwego sklepu nie skarżąc się ani trochę, choć widzisz jego minę. 
 -I tak jesteś dzielny Misiu ,że tyle wytrzymałeś, nie jeden zwinąłby się po pół godziny.-mówisz gdy robicie sobie przerwę w kawiarni na gorącą czekoladę
 -Czego się nie robi dla kobiety.-szczerzy się- I tak podziwiam Bartmana ,że potrafi łazić po tych galeriach jak opętany. Ja po kilku godzinach wymiękam.-dodaje
 -Nie przesadzaj, nie jest chyba aż tak źle?
 -Wolę nie odpowiadać.-śmieje się.
Za chwilę wyruszcie ponownie w głąb galerii, jednak tym razem to niebieskooki dowodzi zakupami gdyż teraz nadszedł czas na prezenty dla męskiej części obydwu rodzin. Po krótkich, ale jakże treściwych zakupach udaje wam się zakupić odpowiednie podarki po czym w pełni zadowoleni wracacie do Żor. Kiedy tylko szatyn opuszcza mieszkanie wybierasz się powtórnie do galerii handlowej, tym razem aby znaleźć prezent dla niego. Po krótkich konsultacjach z rzeszowskimi kolegami kolegami nabywasz odpowiedni podarunek, który dokładnie ukrywasz przed jego odbiorcą. Przez następne dni wyraźnie czuć świąteczną atmosferę. Także i wy by tradycji stało się za dość przystrajacie mieszkania, a także zielone drzewko. Na dzień przed wigilią obydwoje szykujecie się do wyjazdu z rodzinne strony w które wyruszacie po uprzednim pożegnaniu. Po blisko sześćio godzinnej podróży docierasz na miejsce. W domu dziadków zastajesz już niemalże całą rodzinę w komplecie. Widzisz uwijające się w kuchni osobniki płci żeńskiej ,a także zagorzale dyskutujących w salonie panów. Oczywiście nie pozostawiają cię na pastwę rozmów o motoryzacji i sporcie. Niemal od razu przysiada się do ciebie ciotka Lucyna, główne źródło informacji w rodzinie.
 -Co tam u mojej mistrzyni? Mama mówiła ,że się z Rzeszowa wyprowadziłaś.-rzuciła
 -Wszystko w porządku.-odpierasz- Nie wyprowadziłam się.-przeczysz
 -Coś wspominała ,że u chłopka jesteś. Nawet nie wiesz jak się cieszę ,że rzuciłaś tego Karola. To zdecydowanie nie był kandydat dla ciebie. A tym twoim nowym to twoja mama jest oczarowana, nawet Arek się dobrze o nim wypowiadał. Opowiedz mi co o nim.-dociekała- Ponoć też jest sportowcem.
 -Tak, jest siatkarzem.-mówisz beznamiętnie
 -O proszę, siatkarza w rodzinie będziemy mieć, słyszysz Stefan?-szturcha siedzącego obok męża wyraźnie nie przejętego tym ,że faktem.-Długo jesteście już razem?
 -Niedługo, kilka miesięcy.
Po przemaglowaniu przez ciotkę zmykasz do pokoju w którym masz urzędować na czas świąt. Po ponad godzinie czekania na zwolnienie łazienki wskakujesz pod prysznic po czym po dwudziestej drugiej kładziesz się spać. Nazajutrz budzą cię odgłosy mikserów i tym podobnych urządzeń kuchennych. Zaspana wpadasz do kuchni i widzisz tak uwijające się ciotki wraz z twoją mamą. Po zjedzonym śniadaniu i ubraniu pierwszego lepszego ubrania pomagasz siostrze ciotecznej przy ciastach. Po zakończonych pracach w kuchni po piętnastej idziesz pod prysznic. Po tym zamieniasz kilka słów z niezwykle dumnymi wujkami cieszącymi się z twoich poczynań na arenie międzynarodowej. Po siedemnastej zmieniasz wygodne dresy na elegancką sukienkę. Po osiemnastej zasiadacie do wigilijnej wieczerzy. Tradycyjnie już zaczynacie od przeczytania fragmentu z Biblii, a potem dzielicie się opłatkiem składając sobie życzenia po czym przystępujecie do wieczerzy. Po jej skonsumowaniu najmłodsi udają się w calu rozpakowania wszelakich podarunków, a dorośli już tradycyjnie dzielą się na dwa obozy tj. część żeńska i męska. Panowie tradycyjnie już dyskutują o idących w górę cenach paliw, nowinkach motoryzacyjnych i tym podobnych, natomiast u pań dominuje temat zaślubin wiecznego rodzinnego singla jakim był dotychczas twój brat, a także życia uczuciowego młodszego pokolenia do którego się zaliczałaś. Wbrew wszystkiemu nie ekscytujesz się każdym tematem, właściwie prawie nie zabierasz głosu tylko odpisujesz pod stołem na życzenia.
 -No moja Ania to takie zdolne dziecko. Studiuje medycynę i do tego się ostatnio zaręczyła. I ma tak wspaniałego narzeczonego, że lepsze nie ma, mówię wam.-zachwycała się twoja chrzestna- Zięć jak z bajki będzie.
 -A ty Asiu pochwal się swoim przyszłym zięciem.-dodaje z uśmieszkiem Lucyna
 -Ja mam się chwalić? Może lepiej niech Zuzia się pochwali.-próbowała wybrnąć jakoś z tej sytuacji twoja mama jednak te widząc twoją nieobecność dalej męczyły pytaniami twoją mamę. Ty tylko z uwagą przysłuchiwałaś się nieporadności w odpowiedziach twojej mamy co niemiłosiernie cię bawiło. Dopiero po dłuższej chwili ty stałaś się obiektem zainteresowań.
 -No słoneczko teraz czas na siebie. Pochwal się tym swoim ukochanym.-rzuciła twoja matka chrzestna- Bo ja przyznam ,że nawet nie wiem jak wygląda.
 -Mamo błagam cię, jak możesz nie wiedzieć?-pyta oburzona Natalia, młodsza o kilka lat od ciebie siostra cioteczna będąca wielką fanką siatkówki- Pamiętasz jak oglądałyśmy mecz i mówiłaś na takiego z trzynastką ,że ładny chłopak z niego?
 -Ten co go na tapecie miałaś ostatnio?-pyta ,a ty wybuchasz śmiechem na co speszona kuzynka kiwa twierdząco głową.- Widzisz złotko, jak dobrze pójdzie będziecie rodziną z nim.-śmieje się ciotka.
Ekscytacji twoim życiem nie było końca. Na Michale począwszy tak na ostatnich mistrzostwach Europy kończąc. A już  kompletną euforię wpadły gdy niemal siłą wyciągnęły od ciebie wasze wspólne zdjęcia. Ich zachwytów nie było końca. A to rozpływały się nad tobą, a to nad niebieskookim ,a to nad waszą dwójką. Nie czułaś się za komfortowo w tej sytuacji, ale dzielnie znosiłaś ich komentarze. W pierwszy dzień świąt niezmiennie w swoim gronie świętowaliście. Tematy rozmów również były niezmienne. Natomiast w drugi dzień odwiedzili was pastwo Winiarscy z którymi twoi rodzice znają się od małego i są niemal jak rodzina. Nie zabrakło również Michała wraz z żoną i synem, który toczył zawzięte rozmowy z Arkiem. Natomiast młody Winiarski dołączył do reszty pociech ,a ty korzystając z okazji przysiadłaś się do Dagmary uwalniając się od ciekawskich ciotek. 
 -Mam nadzieję ,że wpadniecie do nas na sylwestra? Michał organizuje mały spęd reprezentacji.-mówi brunetka
 -Tak doborowemu towarzystwu nie sposób odmówić.-odpowiadasz z uśmiechem. 
Następne dni mijają niemal tak samo jak poprzednie. Niemal nie wstajesz od stołu i czujesz się o co najmniej kilka kilo cięższa. Bydgoszcz opuszczasz później aniżeli planowałaś bo dwudziestego dziewiątego. Obładowana masą świątecznych specjałów kierujesz się kierunku Żor gdzie twój ukochany od dwóch dni wylewa siódme poty na treningu. Na miejsce docierasz dopiero w okolicach dziewiętnastej. Twój ukochany wyraźnie nie spodziewał się twojego przyjazdu o tej porze bo gdy wchodzisz do mieszkania ten wyskakuje z łazienki przepasany jedynie ręcznikiem.
 -Możesz mnie tak częściej witać.-śmiejesz się na jego widok po czym dajesz mu całusa w policzek.
Kiedy doprowadza się do ładu dzielicie się wrażeniami poświątecznej gorączki. W zasadzie niewiele się one różnią.
 -Moje ciotki powiedziały ,że jak się z tobą nie ożenię to zrobią mi krzywdę. I wcale się przy tym nie uśmiechały.-rzucił co wywołało u ciebie śmiech
 -U mnie ogłosiły ,że moja mama będzie mieć najprzystojniejszego zięcia w rodzinie.
 -To była jakaś masakra. Jak się dowiedziały ,że mam dziewczynę to wpadły w szał. A jak moja mama zaczęła im o tobie opowiadać i pokazała nasze wspólne zdjęcie to już w ogóle wpadły w euforię.-dodał
 -Takie ciotki to chyba norma w każdej rodzinie.-odparłaś ze śmiechem.
Przez chwilę toczycie rozmowę o niczym konkretnym. Planujecie dostanie się na sylwestra w Bełchatowie organizowane przez Winiarskiego, a także myślicie nad swoją dalszą przyszłością ,która dla was obydwojga jest niemal priorytetem.
 -Zapomniałbym. Mam coś dla ciebie.-uśmiecha się po czym na chwilę znika. Po chwili wraca niezwykle uroczo wyglądając w czapce Mikołaja po czym wymieniacie się pakunkami. Z dziką radością obserwujesz jak otwiera prezent i z jeszcze większą jak wybucha dzikim śmiechem widząc jedną część prezentu.
 -To przezwisko teraz będę miał do końca życia.-śmieje się widząc wręcz genialnie przerobione zdjęcie z użyciem Photoshopa przez Krzysia. Następnie znajduję tą poważniejszą część prezentu.-Dobrze ,że nie dostałem kasku.-chichocze. Kiedy ty otwierasz swój prezent jesteś w głębokim szoku. 
 -Sam to wybierałeś?-pytasz
 -A co, nie podoba ci się?
 -Matko Michał, on jest piękna!-odpowiadasz zachwycona rzucając mu się na szyję w podzięce
 -Ja to jednak mam gust.-szczerzy się na co w odpowiedzi dostaje od ciebie soczystego buziaka. 
Dzień przed Sylwestrem Jastrzębianie rozgrywają ostatni mecz tego roku. Pewnie pokonuj akademików z Częstochowy trzy do zera. Nazajutrz z samego rana wyruszacie w podróż do Bełchatowa. Po blisko trzygodzinnej podróży docieracie na miejsce. Kwaterujecie się w poleconym przez Winiarskiego hotelu. Około osiemnastej zaczynasz przygotowania, a twój ukochany jedynie przegląda kanały w telewizji. Najpierw bierzesz się za włosy, które delikatnie falujesz. Następnie bierzesz się za makijaż. Oczy nieco wyraźniej podkreślasz liniami eyelinera dodając im wyrazistości delikatnie traktujesz powieki cieniem. Na koniec wkładasz sukienkę. Całość wieńczysz perfumami i w okolicach dziewiętnastej trzydzieści z minutami jesteś niemal gotowa. Kiedy opuszczasz łazienkę nie zastajesz niebieskookiego przed telewizorem. Zastajesz go niemal wyszykowanego próbującego uporać się z krawatem.
 -Pomożesz?-pyta błagalnym tonem na co ty przystajesz i pomagasz szatynowi z niesfornym krawatem.- Coś nie tak?-pyta unosząc brew do góry
 -Mówiłam już ,że uwielbiam cię tak eleganckiego?-pytasz zadowolona oplatając swoje dłonie wokół jego karku.
 -Nie eleganckiego już nie?-układa usta w podkówkę
 -Oj Misiu przecież wiesz ,że tak i to bardzo.-śmiejesz się.
W okolicach dwudziestej docieracie do domu Winiarskich jako jedni z ostatnich. Witacie się ze wszystkimi zgromadzonymi, których wbrew pozorom jest całkiem sporo. Zabawa z każdą kolejną godziną się rozkręca. Z resztą w towarzystwie tych wielkoludów nigdy nie można narzekać na nudę. Bawią i to do rozpuku. Już po godzinie płakałaś ze śmiechu. Niesamowicie szybko mija czas i nim się orientujecie dochodzi północ. Wszyscy poubierani w kurtki wychodzicie na dość pokaźny taras przyjmującego.
 -Ponoć jaka ostatnia minuta starego roku taki cały Nowy Rok.-rzuca obejmujący cię niebieskooki ,który z wielkich uśmiechem na twarzy wpija się w twoje usta, a po chwili słyszycie głośne odliczanie i okrzyki oznajmiające nastanie Nowego Roku.
 -Najpiękniejsza moja, będę pierwszy w tym roku.-śmieje się- Dużo cierpliwości do mnie, jeszcze więcej złotych medali, ukończenia wzorowo tej swojej filologi, żebyś jeszcze więcej się uśmiechała i nigdy nie zmieniała. I oczywiście więcej takich Sylwestrów spędzonych we dwójkę, a także wielu wspólnych lat Zuziek.-uśmiecha się po czym składa namiętny pocałunek na twoich ustach. Chciałabyś i to bardzo by wszystkie noworoczne życzenia się spełniły. Żeby spełniły się przede wszystkim związane z waszą dwójką bo tych było najwięcej.
Zabawa sylwestrowa trwała w najlepsze. Zdążyłaś co najmniej kilkanaście razy zatańczyć z każdym ze zgromadzonych siatkarzy. Mimo to niebieskooki nie odstępował cię ani na krok. Dopiero w okolicach piątej nad ranem wraz z ostatnimi imprezowiczami opuszczacie dom Winiarskich. Nie wysypiasz się za bardzo, bo już po niespełna siedmiu godzinach snu jesteś na nogach podczas gdy twój ukochany w dalszym ciągu pogrążony jest we śnie. Dopiero w okolicach czternastej nie wyglądając za dobrze dołącza do ciebie.
 -Chyba kogoś boli głowa.-śmiejesz się widząc jego minę
 -Gdzie tam.-odpowiada zachrypniętym głosem rozwalając się obok ciebie na kanapie- Ale następnym razem jak się tak nawalę błagam cię zostaw mnie gdzieś po drodze czy coś.-odparł na co ty roześmiałaś się. Mimo iż ostrzegałaś go przed takowymi skutkami było ci szkoda widząc jak się męczy. Mimo złego samopoczucia szatyna po piętnastej wyruszyliście w drogę powrotną do Żor. Oczywiście ty zajęłaś się kierowaniem ,a szatyn tuż obok drzemał odsypiając niemal nieprzespaną noc. Jako ,że tego dnia nie był za bardzo rozmowny zajęłaś się przygotowaniami do kolokwium, które miałaś za dwa tygodnie.
 -Zapomniałbym. Masz jakieś plany na ósmego?-wymamrotał
 -W zasadzie to mam.-odpowiadasz i widząc jego smutną minę dodajesz- Jak zgaduję ty masz takie same.
 -Ciebie też zaprosili na tą galę?-pyta ożywiając się nieco na co ty przytakujesz poprzez kiwnięcie głową nieodrywając wzroku od notatek.- A masz już partnera?
 -Ta, siedzi obok.-odpowiadasz na co on zaczyna się śmiać
 -A co jeśli się nie zgodzę?
 -To wtedy nie będzie już tak śmiesznie i pogadamy inaczej.-odpowiadasz ze śmiechem
 -W takim razie się zgadzam.-śmieje się ,a po paru chwilach zmęczony przez wciąż krążące promile alkoholu odpływa z głową opartą o twoje kolana.
Na dwa dni przed ową galą musiałaś wrócić do Rzeszowa i załatwić kilka spraw na uczelni, skąd ósmego miał zgarnąć cię Michał i mieliście wspólnie pojechać do Warszawy.
Ósmego dnia stycznia mniej więcej w okolicach godziny ósmej zbudziło cię pukanie do drzwi. Rozczochrana i do tego w piżamie nieco niewyspana otwierasz drzwi wpuszczając szatyna do środka.
 -Wcześniej się nie dało?-ziewasz
 -Ile będziesz spać śpiochu?-uśmiecha się.
Dość szybko doprowadzasz się do normalnego stanu po czym w ekspresowym tempie zjadasz śniadanie po czym udajecie się w kierunku Warszawy. Chwilę przed dziewiętnastą bukujecie się w hotelu zarezerwowanym na tą okazję dla wszystkich zaproszonych.
 -Mam nadzieję ,że kupiłeś krawat.-mierzysz go wzrokiem
 -Kupiłem. Przyznam ,że nawet nie wiedziałem ,że jest aż tyle odcieni niebieskiego.-śmieje się po czym pokazuje ci swoją zdobycz- Zlatałem za nim pół Jastrzębia.
 -Widzisz, pasuje idealnie.-szczerzysz się widząc komponujące się odcienie miśkowego krawata i twojej kreacji w kolorze kobaltowym. Po krótkiej konwersacji wskakujesz do łazienki zaczynając wszelakie przygotowania. Po mniej więcej czterdziestu minutach przygotowań opuszczasz łazienkę. Wkładasz na nogi szpilki po czym bierzesz płaszcz w rękę. Czekasz tylko na Kubiaka ,który standardowo mota się z krawatem, który pomagasz mu zawiązać po czym wyruszacie w kierunku Teatru Polskiego. Spotykacie Winiarskiego, Możdżonka, Zatorskiego z partnerkami oraz samotnego Kłosa i Bartmana. Na początku rozdawane są nagrody przyznawane poza konkursem. Jesteś niemiłosiernie zdziwiona gdy pada twoje nazwisko w kategorii debiut roku. Przychodząc na galę właściwie nie wiedziałaś z jakiej okazji cię tam zaproszono, aż do teraz. Zupełnie zaskoczona odbierasz nagrodę od wręczającego ją Kusznierewicza po czym zabierasz głos.
 -Przyznam ,że zupełnie nie spodziewałam się tej nagrody, zwłaszcza ,że karate nie jest zbyt popularną dyscypliną w naszym kraju. Chciałabym podziękować wszystkim tym ,którzy oddali na mnie swoje głosy. To ogromny zaszczyt móc być dzisiaj w tak zaszczytnym gronie. A także chciałabym podziękować tym wszystkim bez których moja obecność tutaj nie byłaby możliwa. Wszystkim trenerom, wszystkim koleżankom zarówno z klubu jak i z kadry, wszystkim moim bliskim ,a w szczególności jednemu panu bez których nie byłoby mnie dzisiaj tutaj.-kończysz swój wywód po czym schodzisz ze sceny z nagrodą i wracasz na swoje miejsce tuż obok błękitnookiego.
 -Czyżbyś w szczególności dziękowała tacie?-szepcze ci do ucha ze śmiechem
 -Zgadnij.-odpowiadasz z uśmiechem na co on również obdarowuje cię swoim niemal firmowym uśmiechem. Cała uroczystość kończy się dopiero po dwudziestej drugiej. Z siatkarzy w plebiscycie drugie miejsce w prestiżowej dziesiątce zajmuje Bartek Kurek, a siatkarze zostali uznani za drużynę roku. Po oficjalnej części przyszedł czas na bankiet. Oczywiście wasza dwójka nie przechodzi niezauważona do sali bankietowej. Dość skrępowana cierpliwie pozujesz z nagrodą, a także równie skrępowanym szatynem po czym udajecie się na dalszą część imprezy.
 -Misiek, mówiłeś ,że Bartman ma być sam?-pytasz nie wierząc własnym oczom i kręcąc z niedowierzania głową.
 -No tak mówiłem.-odpowiada-A co?-pyta ,a ty wskazujesz palcem przed siebie. Szatyn również nie kryje zaskoczenia owym widokiem.
 -One się zabiją.-kwitujesz ze śmiechem.
__________________________________________________________
Mój komentarz odautorski będzie dziś znikomy za co przepraszam. Wszystkie obstawiałyście Bartka, a tu niespodzianka :) I od razu uspokajam, to nie w moim stylu by było to całe sielankowe opowiadanie. Przyznaję ,że złapałam tak ogromną wenę jeśli chodzi o tego bloga ,że napisałam obecnie do ... 33 rozdziału i mam chęć pisać dalej.
Co prawda mam prywatnego twittera, jednak założyłam takowego na blogowe potrzeby. Mogę Was tam informować o nowych rozdziałach, ale też po prostu można tam ze mną porozmawiać itp. więc zapraszam tutaj.
Ściskam, wingspiker.
PS. A tu tak dla przypomnienia, zdjęcie naszych panów z wyżej wspomnianej gali ;)
PS. Pobawiłam się troszkę wyglądem, pewnie jeszcze to zrobię. Na chwilę obecną pasuje, czy raczej powrócić do starego?