niedziela, 28 kwietnia 2013

Epizod V.

Tak dobrze wam się rozmawiało ,że nim się spostrzegliście minęła dwudziesta trzecia. Kiedy wracaliście powoli do ośrodka można było usłyszeć odgłosy świętujących zapewne powracających z baru.
 -Kiedy wyjeżdżasz?-zapytał przystając
 -Jutro...-odpowiedziałaś nieco smutno
 -Już?-spytał zaskoczony odpowiedzią
 -Niestety. Mam kilka tygodni wolnego, a potem wracam na zgrupowanie.
 -To chyba szybko się nie zobaczymy.
 -Na to się zanosi.-odpowiadasz.
Zarówno jemu jak i tobie ten pomysł się nie podoba, ale nic nie mogłaś na to poradzić. Takie jest życie sportowca. Raz jesteś tam, a za dwa tygodnie zupełnie gdzie indziej. Czujesz ,że gdzieś w głębi duszy będzie brakować ci pogadanek z Michałem. Wydaje ci się ,że zaprzyjaźniliście się. W życiu nie spodziewałabyś się ,że złapiesz z kimś tak dobry kontakt, zwłaszcza z osobą płci przeciwnej. Pożegnaliście się na korytarzu po czym po cichu weszłaś do pokoju. Pola już od dawna była pogrążona w śnie. Wzięłaś swoją piżamę i weszłaś do łazienki. Wzięłaś szybki prysznic i za moment wskoczyłaś pod pierzynę. Dosłownie za moment oddaliłaś się w krainę snu. Zbudził cię odgłos budzika. Jęknęłaś niezadowolona i wyłączyłaś jakże denerwujący dźwięk.
 -Wstawaj śpiochu.-zrzuciła z ciebie kołdrę Pola- Ja idę pobiegać ,a ty biegiem na śniadanie i jak wrócę masz być gotowa, jasne?
 -Dobrze mamo.-jęknęłaś i niechętnie podniosłaś się z łóżka.
Wzięłaś pierwsze lepsze rzeczy z walizki i poszłaś się ubrać. Wszelakie łazienkowe czynności zajęły ci około dwadzieścia minut po czym zeszłaś po raz ostatni na śniadanie. Po raz ostatni wzięłaś swoją porcję i po raz ostatni zajęłaś miejsce przy stoliku z siatkarzami.
 -Ktoś tu się nie wyspał.-zauważył Ignaczak widząc jak siarczyście ziewasz
 -Może troszeczkę.
 -Pewnie się zabalowało.-zaśmiał się Bartman
 -Chyba razem z Kubiakiem bo coś go nie ma.-dodał Marcin ,który dzieli z nim pokój
 -Proszę was, mówiłam ,że żadnych imprez.
 -Ale nie mówiłaś ,że dzisiaj wyjeżdżasz.-dodał Nowakowski
 -Bo nie ma czym się chwalić.-odparłaś biorąc kęsa kanapki
 -Po prostu chciałaś wyjechać bez pożegnania z nami.-prychnął libero
 -Gdzież bym śmiała.-uśmiechnęłaś się.
Po jakichś dziesięciu minutach na stołówkę wpadł nieco zaspany Kubiak. Tradycyjnie już zajął miejsce naprzeciwko ciebie i na dzień dobry przywitał cię uśmiechem.
 -Misiek gdzieś ty wczoraj balował?-zapytał Krzysiek
 -A tu i ówdzie.-zaśmiał się
 -I nas nie wziąłeś?-zrobił smutną minę Nowakowski
 -A z kim to się balowało?-zapytał Kurek włączając się do rozmowy
 -Zejdźcie ze mnie.-rzucił na odczepne
 -Skoro tak chcesz. Monia nie będzie zadowolona.-wyszczerzył się Bartman
 -Aśka też nie będzie zadowolona jak jej powiem co nieco...
 -Dobra, koniec tematu.-zaśmiał się atakujący.
Dokończyłaś spokojnie posiłek i zaniosłaś niemalże pustą tacę.
 -To chyba czas na mnie.-rzuciłaś podchodząc do ich stolika.
Każdy z osobna wyściskał cię za wszystkie czasy. W prezencie od swoich towarzyszy dostałaś koszulkę reprezentacji z ich podpisami jak to powiedział Ignaczak "Żebyś nie zapomniała o swojej kochanej bandzie olbrzymów". Mimo iż spędziłaś tutaj tylko dwa tygodnie strasznie się z nimi zżyłaś. Było ci okropnie smutno ,że musisz wyjechać. Łezka wzruszenia pojawiła się w oku. Wyszłaś ze stołówki i powoli zmierzałaś ku windzie żeby zabrać swoje walizki z pokoju.
 -Daj od czasu do czasu znać to co tam u ciebie słychać.-ni stąd ni zowąd powiedział pojawiając się koło ciebie Kubiak.
 -Ty też daj jakiś znak życia. I powodzenia na lidze światowej. Będę trzymać kciuki.
 -I vice versa, tyle ,że na pucharze świata.-uśmiechnął się- To do zobaczenia, kiedyś tam.
Po tych słowach objął cię. Poklepałaś go dłonią po plecach po czym wyswobodziłaś się z jego uścisku. Po raz ostatni uśmiechnął się promiennie do ciebie po czym zniknęłaś w windzie machając mu. Po raz ostatni przeszłaś się po swoim spalskim pokoju, sprawdziłaś czy aby na pewno wszystko zabrałaś po czym zamknęłaś drzwi na klucz. Meldujesz swój wyjazd w recepcji po czym ciągnąc za sobą walizkę zmierzasz ku swojemu audi. Wkładasz walizkę do bagażnika i wsiadasz do auta. Za chwilę dołącza do ciebie Pola. Odpalasz silnik i ruszacie. Za moment zostawiacie Spałę daleko za sobą i mkniecie ku swojemu miastu.
 -Powiesz mi kto to był?-pyta nagle
 -Kiedy?-mrużysz oczy nie wiedząc o co chodzi
 -Ten z kim się żegnałaś na dole.
 -Nikt ważny.-rzucasz choć nie jest do prawdą
 -Przecież widzę ,że jednak tak.
Zdecydowanie za dobrze cię zna. Zakładasz niesforny kosmyk włosów za ucho i głęboko wzdychasz.
 -Po prostu znajomy.-wzruszasz ramionami nie odrywając wzroku od czarnej jezdni.
Droga mija wam całkiem szybko. Choć nie jesteście najlepszymi piosenkarkami podśpiewujecie piosenki ,które akurat lecą w radiu. Po kilku godzinach jazdy i kilku złamanych przez ciebie przepisach drogowych jesteście w Rzeszowie. Podrzucasz Polę do domu i wracasz do swoich czterech ścian. Wrzucasz brudne rzeczy do pralki i nastawiasz pranie. Rozpaczliwie poszukujesz czegoś zdatnego do jedzenie po wszystkich szafkach. Wreszcie znajdujesz jakiś makaron i wstawiasz woda. Gdy ta zaczyn wrzeć wrzucasz ówczesne znalezisko. Za kilka minut objadasz się spaghetti oglądając jakąś denną komedię w telewizji.
                                                                           <muzyka>
Następne trzy tygodnie twojego dwudziestotrzyletniego życia ciągnęły się jak krew z nosa. Dalej chodziłaś na zabiegi i rehabilitację, Pola zostawiła cię samą wyjeżdżając na trzy tygodnie do Francji na wymianę. Żyłaś jak pustelnik zamknięty w czterech ścianach. Zdałaś sobie sprawę ,że nawet twoja czternastoletnia sąsiadka ma ciekawsze życie towarzyskie od ciebie. Nigdy nie miałaś czasu żeby wychodzić ze znajomymi na imprezy czy zwykłe spotkania, karate było ważniejsze. Było one ogromną częścią twojego życia, mogłaś się poszczycić wieloma sukcesami, ale tak naprawdę nigdy nie zaznałaś prawdziwego życia. Cudem było posiadanie przez ciebie przez tak długi czas chłopaka, o przyjaciółce nie wspomniesz. Cały twój wolny czas wypełniały treningi i zawody. Tak też było do dzisiaj, ale co będzie kiedy zakończysz karierę? Bo przecież jesteś świadoma ,że to nie potrwa wiecznie. Góra kilka lat i zakończysz tą wspaniałą przygodę. Będziesz miała wreszcie czas na prawdziwe życie i prawdopodobnie dobiegniesz trzydziestki bez żadnych głębszych planów na życie. Będziesz dokładnie taka sama jak twój brat który jest celem żartów części rodziny. Ma blisko trzydzieści lat, jest spełniony zawodowo, osiągnął szczyt kariery, ale brak jakiegokolwiek życia towarzyskiego. O kandydatce na żonę ani widu ani słychu. Właśnie zdałaś sobie sprawę ,że stajesz się zupełnie taka sama. Tak dążyłaś do tego żeby być inna niż Arek ,a stajesz si jego zupełną życiową kopią. Wiesz ,że musisz się wziąć w garść. Zacząć czerpać z życia jak najwięcej. Przełamać swoje drobne słabości i zacząć żyć pełną piersią.
Nastał czerwiec, twoi kompani ze spalskiej stołówki radzili sobie całkiem przyzwoicie w rozgrywkach ligi światowej. Utrzymywałaś z niektórymi z nich większe lub mniejsze kontakty. Zakończyłaś też rehabilitację i wszelakie zabiegi. Jednak Bartek nie chciał dać o sobie zapomnieć. Można by rzec ,że momentami był wręcz nachalny. Wpadałaś na niego dziwnie bardzo często, jak sam twierdził "zupełny przypadek". Jednak ty nigdy nie wierzyłaś i nie uwierzysz w przypadki. Wreszcie uległaś jego prośbom i błaganiom i poszłaś z nim na kawę. Owszem, Bartek był w twoim typie. Był wysoki, dobrze zbudowany, miał niebieskie oczy ,które wręcz uwielbiasz u mężczyzn, był szarmancki i czarujący ,ale miał jedną zasadniczą wadę. Był okropnym flirciarzem. Mimo iż przyszedł do kawiarni z tobą flirtował nawet z kelnerką obojętną na jego wdzięki. Może i byłabyś gotowa z nim być, jednak nie czułaś aby to był dobry materiał na chłopaka. Pozostawałaś niewzruszona na jego zaloty. Im bardziej starałaś się być obojętna tym bardziej się starał. Z czasem zaczęło cię to nudzić ,a może i nawet przerażać. Wpadałaś na niego co najmniej kilka razy dziennie. Zatrudnił się jak fizjoterapeuta w twoim klubie. Starałaś się go unikać jednak nie za dobrze ci to wychodziło. W końcu nie wytrzymałaś i kazałaś mu się odczepić. Spokój miałaś przez tydzień. Potem znów zaczęła się ta sama historia.
 -Dżizas, Bartek o co ci chodzi? Możesz mieć każdą, czego czepiłeś się mnie?-spytałaś nie wytrzymując już dłużej tej chorej sytuacji.
 -Bo ty jesteś inna niż inne. Wyjątkowa.-odparł
 -Wydaje ci się.
 -Nie, nie wydaje mi się. Daj mi szansę.-podszedł niebezpiecznie blisko ciebie
 -Nie chcę się z nikim wiązać.-mówisz jednak on nic sobie z tego nie robi
 -Jedna, jedyna szansa. Mogę na taką liczyć?-spytał uśmiechając się
 -Nie wiem, może.-uśmiechasz się nieznacznie.
Mimo iż grałaś przed nim zupełnie obojętną w głębi jego urok niesamowicie na ciebie zadziałał. Dałaś mu tą szansę o którą tak zabiegał. Nie wiedziałaś czy aby na pewno dobrze robisz, ale nie miałaś zupełnie nic do stracenia. Starał się, widziałaś to. Dobrze czułaś się w jego towarzystwie, dobrze się dogadywaliście. Zaczęliście się spotykać.Tak upłynął niemalże następny miesiąc.
Musiałaś zbierać się na zgrupowanie do Sopotu. Jakimś cudem dopięłaś ogromną walizkę pełną twoich manatków i zaciągnęłaś ją do swojego audi. Jeszcze raz przespacerowałaś się po mieszkaniu i sprawdziłaś czy aby na pewno wszystko wzięłaś. Ruszyłaś w blisko ośmiogodzinną podróż do Sopotu do Grand Hotelu. Po czterech godzinach zatrzymałaś się na stacji benzynowej na kubek kawy.Duszkiem wypiłaś czarny napój po czym ruszyłaś w dalszą podróż. Około piętnastej dotarłaś do sopockiego hotelu. Zameldowałaś się w pokoju na drugim piętrze. Rozpakowałaś swoje rzeczy po czym narzuciłaś na siebie bluzę i zeszłaś na dół się przejść. Szłaś wzdłuż linii brzegowej polskiego morza trzymając w dłoniach buty. Od dziecka uwielbiałaś tutaj przyjeżdżać, słuchać szumu fal, czy po prostu posiedzieć na piasku i pomyśleć. Po pół godzinnym spacerze usiadłaś na piasku. Pogoda nie była najlepsza, więc nie było za dużo osób na plaży. Przyciągnęłaś swoje nogi do siebie opierając brodę na kolanach.
 -Zuzia!-usłyszałaś wesołe wołanie osoby siadającej obok- Co tu robisz?
 -Spytałabym cię o to samo.-śmiejesz się- Mam zgrupowanie.
 -No my też.-uśmiechnął się- Dawno się widzieliśmy.
 -To fakt. Aż mi zaczęło brakować naszych pogadanek.-zaśmiałaś się
 -Powiem ci ,że mi też.-uśmiechnął się nieśmiało- Tylko rozmów ci brakowało?-zmarszczył brwi
 -Do dobra, ciebie też.-szturchnęłaś go
 -I na taką odpowiedź liczyłem.-wyszczerzył się.
Utrzymywaliście kontakty, mniej więcej wiedziałaś co u niego słychać, ale i tak nie wiedzieć czemu brakowało ci kubiakowego towarzystwa. Był chyba jedyną osobą ,która w pięć minut potrafiła doprowadzić cię do łez. Cieszyłaś się ,że choć przez te kilka dni będziesz mogła znów pobyć ze swoimi spalskimi znajomymi. Ale przede wszystkim z Michałem, z którym można śmiało powiedzieć ,że się zaprzyjaźniłaś.
 -Kubiak, zostaw ładną panią, trening mamy.-dało się usłyszeć krzyk Ignaczaka zza nami- O Zuzia!
Libero od razu wyściskał cię za wszystkie czasy, to samo uczynili inni siatkarze ,którzy dołączyli do nich. Chwilę pogawędziłaś razem z nimi po czym musieli uciekać na trening. Wracając do pokoju natknęłaś się na resztę dziewczyn ,które przyjechały na zgrupowanie, na czele z Moniką.
 -Koleżanka na dwa fronty widzę.-rzuciła
 -Słucham?-podniosłaś głos
 -W Rzeszowie Bartek, tutaj Kubiak. Wiedzą o swoim istnieniu?
 -Zazdrosna jesteś? Mnie chociaż ktoś chce, nie to co ciebie.-rzuciłaś sarkastycznie
 -Ja chociaż nie puszczam się na prawo i lewo.
Nie wytrzymałaś. Uderzyłaś ją. Byłaś wściekła. Myślałaś ,że ją rozszarpiesz, na szczęście w porę zainterweniował trener. Oczywiście Monika udawała wielką poszkodowaną przez co trafiłaś na dywanik do trenera. Mimo iż powiedziałaś zupełnie wszystko i tak dostałaś naganę bo przecież nie powinnaś tak reagować tylko zignorować Monikę. Rozzłoszczona wyszłaś z pokoju trenerów i wróciłaś do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Od razu rzuciłaś się na łóżko. Zadzwoniłaś do Bartka i opowiedziałaś mu wszystko. Ku twojemu ogromnemu zaskoczeniu nie trzymał twojej strony. On również stwierdził ,że się wygłupiłaś i nie powinnaś tak reagować. Zakończyłaś rozmowę z nim, zamiast się uspokoić jeszcze bardziej cię nosiło. Włożyłaś na siebie rzeczy do biegania, włożyłaś słuchawki do uszu i odpaliłaś ipoda. Zamknęłaś drzwi pokojowe i za chwilę wybiegłaś z ośrodka. Narzuciłaś kaptur na głowę po czym pobiegłaś po prostu przed siebie. Dopiero po ponad godzinie biegu zatrzymałaś się żeby złapać oddech. Może i jesteś zbyt impulsywna, ale zdecydowanie Monika zasłużyła sobie na to. Tego byłaś pewna. Dosyć szybko wróciłaś z powrotem do hotelu. Wzięłaś długą i gorącą kąpiel. Ledwo wyszłaś z łazienki okryta jedynie ręcznikiem ,a usłyszałaś pukanie do drzwi. Bez namysłu poszłaś otworzyć.
 -Ja chyba nie w porę.-zaśmiał się widząc cię
 -Nie, wejdź.-zaprosiłaś go gestem ręki do środka po czym wskoczyłaś do łazienki i się ubrałaś.
 -Słyszałem ,że coś ciekawego się tutaj działo.
 -Od kogo?-zapytałaś siadając koło niego
 -Od 'poszkodowanej'.-powiedział ujmując ostatnie słowo w króliczki
 -Należało jej się.
 -Nie spodziewałbym się po tobie.-zaśmiał się- Powiesz co takiego zrobiła?
Komu jak komu, ale Michałowi mogłaś powiedzieć. Wiedziałaś ,że on jedyny zrozumie dlaczego to zrobiłaś.
 -Na twoim miejscu gorzej bym ją urządził ,ale ja to ja.-skwitował
 -Nie pouczysz mnie ,że to było nieodpowiedzialne, bezmyślne i tym podobne?
 -Owszem, było. Ale sam bym tak samo postąpił na twoim miejscu.-odparł
 -Jesteś jedyną osobą ,która jest po mojej stronie.
 -Od tego są przyjaciele, tak?-spytał szturchając mnie
 -Dzięki.-uśmiechasz się
Za chwilę waszą rozmowę przerywa wam dźwięk telefonu twojego towarzysza. Sprawdza kto dzwoni po czym przeprasza cie i zostawia cię samą. Padasz ze zmęczenia, więc bez chwili namysłu układasz się wygodnie na łóżku i za chwilę zasypiasz. Budzi cię nie dźwięk budzika, ale dzwoniący telefon. Niemiłosiernie zła ,że ktoś raczył przerwać ci sen próbujesz go ignorować. Niestety, owa osoba nie daję za wygraną i dzwoni dalej. Wreszcie postanawiasz odebrać.
 -Zuzia, tu Zbych. Przepraszam ,że tak rano cię budzę, ale potrzebuję twojej pomocy. Możesz zejść na dół?
 -Pali się ,że dzwonisz o tak nie ludzkiej godzinie?-jęczysz niewyspana
 -Można tak powiedzieć. To jak, pomożesz?
 -Skoro nalegasz.-odpowiadasz- Daj mi piętnaście minut.
Za chwilę rozłączasz się i zgarniasz rzeczy z półki po czym idziesz do łazienki. W ekspresowym tempie nasuwasz na siebie jeansowe, krótkie szorty i  biały t-shirt z napisami. Włosy zaplatasz w warkocz, delikatnie się malujesz po czym wrzucasz na siebie neonową bluzę, wkładasz trampki i zamykasz za sobą drzwi do pokoju. Zbiegasz czym prędzej na dół. Widzisz koło recepcji postać Bartmana. Od razu podbiegasz do niego.
 -Zdradzisz w czym potrzebujesz mojej pomocy o tej porze?
 -Gdyby chodziło o mnie nie zawracałbym ci głowy.
 -Więc o kogo?-pytasz zaskoczona ziewając.
____________________________________________________________________
Tak oto mamy piąty epizod z przygodami Zuzi. Troszkę więcej w nim opisów niż dialogów, za co przepraszam. Następny ukaże się na pewno do środy gdyż w czwartek wyjeżdżam do Wrocławia i wracam dopiero w niedzielę późnym wieczorem. Akcję trochę przyśpieszyłam, ale nieznacznie. Nieco wydarzyło się w życiu naszej bohaterki, dała szanse Bartkowi, znowu miała nazwijmy to spięcie z Moniką, a także znów spotkała swoich znajomych siatkarzy. co z tego wyniknie? O tym w następnym rozdziale. 
Pozdrawiam, wingspiker.
PS. Jeśli chcesz być informowana o rozdziale pisze proszę pod tym postem, cokolwiek, adres bloga bądź też gg.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Epizod IV.

 -Co tutaj robisz?-pytasz
 -Chciałem zobaczyć jak moja najlepsza pacjentka się sprawuje.-uśmiechnął się w twoim kierunku- Gratuluję.                          
Po tych słowach zrobił coś czego lekarz nie powinien zrobić. Przytulił cię delikatnie gładząc po plecach. W tym momencie granic między pacjentem ,a lekarzem została przekroczona. Wiedziałaś ,że z tego może być coś więcej. Najchętniej trwałabyś w tym uścisku ,ale za moment zaczynała się dekoracja. Od razu na nią pognałaś. Wreszcie spełniłaś jedno ze swoich najskrytszych marzeń. Stoisz na najwyższym stopniu podium ze złotym medalem na szyi. A co najpiękniejsze wygrałaś o tyle ze swoją największą przeciwniczką, o tyle ze swoimi słabościami i kontuzją. Łza szczęścia zakręciła się w oku. Choć to spełnienia twoich marzeń chcesz więcej. Nie chcesz poprzestać na jednym medalu, zwłaszcza mistrzostw Polski. Chcesz osiągać jeszcze więcej i więcej.
Następny dzień był dla ciebie o wiele bardziej owocny. W fukugo zostajesz powtórnie mistrzynią Polski, w en-bu przegrywasz finał ze starszą o kilka lat, bardziej doświadczoną zawodniczką. Jak co poranek w niedzielę wraz z Polą idziesz na stołówkę, wiejącą nieco pustkami. W spokoju zjadacie posiłek po czym idziesz do pokoju przyszykować się do ostatniego dnia turnieju. Na pierwszy ogień idzie twoja specjalność jaką jest kumite. Gromisz rywalki, nie masz sobie równych. Znów wygrywasz, znów jesteś najlepsza. Po rozdaniu medali udajesz się do szatni gdzie trener ma podać składy na kata drużynowe. Siadasz na ławce ,ale od samego wejścia do pomieszczenia czujesz na sobie złowrogi wzrok Moniki. Uważnie słuchasz składy dyktowane przez trenera. Ciebie zostawia na koniec. Ciebie i jeszcze jedną osobę. Gdy słyszysz kim jest twoja partnerka mało nie dławisz się pitą w tym momencie przez siebie wodą. Twoja partnerka od razu rusza do trenera z ogromnymi pretensjami. W jednym jesteście zgodne - nie chcecie być razem w jednej drużynie. Trener nie chce słyszeć waszych zażaleń i karze wam się jakoś dogadać. Kipisz ze wściekłości. Nie cierpisz Moniki, ale chcesz za wszelką cenę zdobyć medal, ten z najcenniejszego kruszcu.
 -Posłuchaj mnie. Może i nie pałamy do siebie większą sympatią wręcz się nie cierpimy i konkurujemy ze sobą o niemalże wszystko to dzisiaj jesteśmy jedną drużyną i jedziemy na jednym wózku. Obiecuję ci ,że jeśli będziesz próbowała cokolwiek zepsuć to wydrapię ci oczy.-rzuciłaś nie owijając w tzw. bawełnę co wywołało nie lada zdziwienie na twarzy twojej rozmówczyni.
 -To fakt, nie cierpię cię.-rzuca nagle- Ale nie mam zamiaru przez twoją osobę niszczyć sobie możliwości na medal. Więc jakoś wytrzymam.-uśmiecha się sztucznie i za chwilę znika z twojego pola widzenia. Za chwilę również opuszczasz szatnię i kierujesz się ku trybunom. Nie możesz dostrzec nigdzie Poli ,więc siadasz samotnie w trzecim rzędzie. Masz jeszcze ponad pół godziny do następnej konkurencji. Znudzona wyciągasz z kieszenie bluzy telefon i włączasz pierwszą lepszą grę. Po dziesięciu minutach znudziło ci się bezcelowe trafianie stworkami przypominającymi różne zwierzęta w różne elementy. Wyciągasz słuchawki i za chwilę zatapiasz się w dźwiękach muzyki. Twój tradycyjny sposób na odstresowanie się przed każdym turniejem czy zawodami. Zatracasz się bez pamięci w muzyce, a następnie w karate. Zapominasz nagle o otaczającym świecie, o wszystkich problemach ,które chcąc nie chcąc cię dotykają. Nagle czujesz czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Aż podskakujesz przestraszona tym gestem. Wyciągasz słuchawki z uszu i odwracasz się w kierunku owej osoby. Widzisz uśmiechniętą twarz Michała ,który siada koło ciebie.
 -Nigdy więcej tak nie rób.
 -Fakt, w twoim przypadku to był bardzo ryzykowany gest-.uśmiecha się- Stresujesz się?-marszczy brwi
 -Jak cholera.-odpowiadasz- Nic na to nie poradzę. Ilekroć bym brała udział w tej rangi zawodach to i tak będę się stresować jakby to były moje pierwsze zawody w życiu.
 -Znam to.
 -Ty chyba ten etap masz już za sobą.-stwierdzasz
 -Wydaje ci się.-odpowiada- Zawsze jest jakiś ścisk w żołądku, gęsia skórka na całym ciele. Może z każdym meczem mniej, ale zawsze jest.
 -Nie widać tego po tobie.
 -Lata praktyki.-przeczesuje teatralnie włosy co wywołuje u ciebie śmiech- A tak w ogóle dobrze słyszałem ,że siedzę koło podwójnej mistrzyni Polski?
 -Dobrych informatorów masz.-uśmiechasz się
 -No to jestem przepraszam, jesteśmy z ciebie dumni.-szczerzy się- Gratuluję.
Z uśmiechem kiwasz głową w podzięce za gratulacje. Zauważyłaś gdy dłuższą chwilę tkwiliście w milczeniu ,że ci się przygląda.
 -Czemu mi się tak przyglądasz?-pytasz zaciekawiona jego odpowiedzią
 -Bo dalej nie mam pojęcia dlaczego taka drobna osoba jak ty zajęła się takim brutalnym sportem.
 -Karate nie jest brutalnym sportem.-protestujesz- Takie takewondo to dopiero jest brutalne.
 -I tak nie zmienia to faktu ,że nie pasujesz mi na karateczkę.
 -A na kogo? Przedszkolankę? Sklepową?-wyliczasz na co on wybucha śmiechem
 -Jak cię pierwszy raz zobaczyłem byłem przekonany ,że jesteś lekkoatletką.-uśmiecha się
 -A to niby czemu?-mrużysz oczy
 -A o temat na dłuższą rozmowę.-szczerzy się
 -Chętnie posłucham.
Za chwilę jednak przerywa wam głos spikera oznajmiającego ,że wszyscy uczestnicy muszą zgłosić się do stolika sędziowskiego. Wywracasz oczami i dosyć niechętnie żegnasz się ze swoim towarzyszem. Idziesz w kierunku owego stolika, dostajesz kartkę ze swoim numerem ,który przyczepiasz do kimona i idziesz w kierunku Moniki ,która macha do ciebie kartką.
 -Zaczynamy za dziesięć minut.-oznajmia bez większych emocji i podaje ci kartkę-Wygramy to?-pyta
 -A widzisz jakąś inną opcję? Bo ja nie.-odpowiadasz wymuszając nawet drobny uśmiech.
Zaczynacie rozgrzewkę. Mimo iż szczerze jej nie cierpisz musisz znieść jej towarzystwo. Za chwilę zaczynacie. Idziesz na pierwszy ogień. Stoisz na macie obok przeciwniczki. Wzrokiem szukasz na trybunach Poli. Dostrzegasz ją, ale także kogoś jeszcze. Do Michała dołączyli inni siatkarze z reprezentacji ,którzy bardzo uważnie przyglądali się temu co dzieje się na macie. Tak jak się sama spodziewałaś poradziłaś sobie bez większych problemów. Tak samo Monika. Szłyście jak burza. Dotarłyście do finału. Pierwsza zaczynała twoja największa przeciwniczka z którą dzierżyłaś jedną dolę w zespole. Niestety, minimalnie uległa. Musiałaś zrobić wszystko co w twojej mocy ,aby wygrać. Wiesz doskonale ,że nie możesz dać się pokonać. Nie po to poświęcasz własne zdrowie. Nie po to tyle trenowałaś żeby się poddać. Zrobiłaś wszystko co w twojej mocy i .. wygrałaś. A właściwie wygrałyście. Jedyne na co wysila się Monika to sztuczny uśmiech i nędzne 'Brawo'. Nawet jej zachowanie nie zepsuje ci humoru. Powtórnie złoty krążek wisi na twojej szyi. Oczywiście wszystko zostało udokumentowane przez Polę. Odbierasz również gratulacje od siatkarzy ,którzy dzielnie cię dopingowali na trybunach.
 -Faktycznie, lepiej cię nie zachodzić od tyłu.-śmieje się Ignaczak
 -Albo w ogóle nie zaskakiwać.-dorzuca Bartman
 -Nie zazdroszczę ukochanemu.-dodaje
 -Całe życie w strachu.-dokłada Kurek na co wszyscy reagują śmiechem
 -Grabicie sobie.-odpowiadasz na ich słowne zaczepki
 -Chociaż właściwie jest czego.-szczerzy się- Nie Michał?-szturcha stojącego obok Kubiaka ,który kiwa twierdząco głową z uśmiechem.
 -To jak pani mistrzyni Polski zamierza uczcić ten sukces?-pyta Krzysiek
 -Porządnie się wyspać.-szczerzysz się
 -Serio? Żadnej imprezy?-pyta zdziwiony Piotrek
 -Odezwał się imprezowicz.-dodał ze śmiechem Kubiak co nie wywołało innej reakcji u nas wszystkich jak śmiech.
 -No co, myślałem ,że swoich wiernych kibiców gdzieś zaprosisz.
 -Ty się lepiej trenowaniem zajmij mój drogi.-klepiesz go po ramieniu.
Za chwilę żegnasz się ze swoimi kompanami i idziesz pod prysznic. Szatnia opustoszała. Twoje nazwijmy to koleżankami poszły do baru znajdującego się nieopodal ośrodka. Nigdy nie lubiłaś tego typu imprez, z resztą nie miałaś na nie nigdy czasu. Wracasz powoli do swojego pokoju. Zaczynasz pakować swoje rzeczy. Wiesz ,że szybko tutaj nie wrócisz. Z tego powodu jest ci smutno. Możliwe ,że nie spotkasz już tych wszystkich świetnych osób ,które tu poznałaś. No może prócz rzeszowskich siatkarzy. Tak bardzo obawiałaś się przyjazdu tutaj, a okazał się jednym z najlepszych w twoim życiu. Z twoich rozważań wyrywa cię dźwięk oznajmiający nową wiadomość tekstową. Odblokowujesz telefon i odczytujesz jej treść.
"Bardzo jesteś zajęta? :-)"
"Jeśli obijanie się można nazwać jakimkolwiek zajęciem :P"
"A długo jeszcze planujesz wykonywać tą chlubną czynność?"
"Nie wiem, nie wiem. Coś proponujesz? :>"
"Nie dokończyliśmy rozmowy chyba ,że cię to nie interesuje."
"Mów dalej :)"
"Spacer?"
"Za dziesięć minut na dole?"
"Widzimy się :)"
Wygodne dresy zamieniasz na obcisłe rurki. Sportową bluzkę na luźny t-shirt z nadrukiem, a ciepłe kapcie na trampki. Włosy splatasz w luźnego warkocza i za chwilę łapiąc po drodze telefon zamykasz drzwi i kierujesz się ku recepcji. Meldujesz jako pierwsza z waszej dwójki na dole. Korzystając z wolnej chwili informujesz Polę ,że wybywasz na spacer. Ledwo wkładasz telefon do kieszeni, a ktoś zasłania ci dłońmi oczy.
 -Michał, obiecuję ci ,że następny razem ci naprawdę coś zrobię jak znowu to zrobisz.-zrzucasz jego dłonie ze swoich oczu i odwracasz się w jego kierunku. Osobnik nie okazuje się tak jakbyś się tego spodziewała Michałem. To niebieskooki blondyn.
 -Michał?-marszczy brwi- A co to za nowy kolega?
 -Nie jesteś moją matką żebym ci mówiła o każdym znajomym.
 -Mam się czuć zazdrosny?-pyta
 -Słucham?-pytasz nie dowierzając w to co właśnie usłyszałaś
 -Żartowałem.-uśmiecha się- Nie będę ci zajmował czasu. Baw się dobrze, tylko bez szaleństw!
 -Bartek!-śmiejesz się ,a nagle zza niego wyłania się Kubiak.
Witasz go uśmiechem i za chwilę opuszczacie progi ośrodka. Chwilę idziecie w milczeniu po czym siadacie na jednej z ławek.
 -Ale ty serio wyglądasz jak lekkoatletka.
 -Aż taka przypakowana jestem?-śmiejesz się na co on kręci przecząco głową
 -Nie, ale figury mogłaby ci pozazdrościć Miranda Kerr.-mów nieco speszony
 -Weź bo się zarumienię.-śmiejesz się.
W odpowiedzi otrzymujesz chyba jego najpiękniejszych uśmiech na co również nie pozostajesz mu dłużna i również się uśmiechasz.
 -To powiesz mi dlaczego karate?
Myślisz: Czemu nie? Zaczynasz swoją jakże długą i nieco nudnawą historię.
Cofasz się w czasie o blisko siedemnaście lat. Masz sześć lat i marne pojęcie o otaczającym świecie. Rodzice pragnąc zorganizować ci wolny czas chcą znaleźć ci jakieś zajęcia dodatkowe. Słysząc o ofercie mamy masz odruch wymiotny. Nigdy nie lubiłaś typowo dziewczęcych zajęć, zawsze wolałaś robić na przekór. Na półce obok lalek i misiów miałaś masę modeli samochodów, a nawet robotów. Uwielbiałaś spędzać czas z płcią przeciwną. Oczywiście koleżanki miałaś, bawiłaś się z nimi, ale mimo wszystko wolałaś zabawy z bratem czy rówieśnikami. Choć masz sześć lat buntujesz się przeciwko pomysłowi mamy żeby posłać cię na zajęcia z tańca. Twoja mama po wielu lamentach poddała się ze swoją propozycją. Nigdy nie wyobrażała sobie żeby córka nie chciała iść na tańce, nosić różowych ubrań i kokardek na głowie czy częściej chodziła w spodniach i trampkach niż w sukienkach. Po prostu już taka byłaś, a nie bagatelny wpływ na ciebie miał twój brat i Michał z którymi uwielbiałaś spędzać czas. Po wielu namysłach pomysł na zajęcie się tak mało damską dyscypliną wyszedł właściwie od twojego brata. Męczył rodziców żeby pójść na te zajęcia. Udało mu się, ale musiał zabrać i ciebie. Choć z wielką niechęcią to zrobił to. Tak oto poszłaś na pierwsze zajęcia. Była to zupełna zabawa w zupełności nie przypominająca karate. Po kilku zajęciach twojemu bratu się znudziło. Tak jak większość dyscyplin w jego wypadku. Jednak tobie się spodobało. Nie chciałaś przerywać. Z początku zabawa z czasem przerodziła się w ogromną pasję ,która trwa po dziś dzień. Gdyby nie Arek, nigdy nie odniosłabyś tak wielu sukcesów, nigdy nie poznałabyś tak wielu fantastycznych osób i chyba nigdy nie byłabyś tą osobą ,którą teraz jesteś. Zawdzięczasz mu ogromnie wiele. Bo pewnie też nigdy nie odważyłabyś się sama pójść na pierwsze zajęcia.
Wreszcie kończysz swój monolog ,którego z wielką uwagą wypisaną na twarzy wysłuchiwał Michał.
 -To widzę niezłe ziółko z ciebie było.-komentuje
 -W zasadzie to dalej jest.
 -Na pewno nie większe niż ja.-szczerzy się
 -Polemizowałabym.-uśmiechasz się się zawadiacko
 -Ty nie uciekłaś z domu w wieku ośmiu lat.
 -Ty nie pobiłeś dwóch kolegów w wieku siedmiu.-dodajesz
 -A co oni ci zrobili?-marszczy brwi
 -Zabrali mi lizaka.
 -I za to ich pobiłaś?-śmieje się
 -No co? Trzeba walczyć o swoje.-bronisz się
 -To mam niezłą konkurencje.-śmieje się.
Z każdą kolejną wymianą zdań utwierdzasz się w przekonaniu ,że ta znajomość może okazać się bardzo ciekawa. Świetnie się dogadujecie, a ty czujesz jakbyś znała go od wieków. Nawet rozmowa o najmniej istotnych rzeczach wydaje ci się interesująca w jego towarzystwie. Wydaje ci się ,że to będzie więcej niż znajomość...
________________________________________________________________________________
Witam po dłuższej przerwie. Była ona spowodowana moimi egzaminami do których chcąc nie chcąc trzeba było się choć trochę przyłożyć, ale dzisiaj już zakończyłam takowe i biorę się ostro do pracy i nadrabiania wszelakich zaległości na Waszych blogach, a także swoich bo rozdziały tkwią na bloggerze w wersji roboczej iks dni, więc pora by ujrzały światło dzienne. Dopiero ukazały się tutaj cztery epizody ,a w głowie masa pomysłów i planów co do poczynań Zuzi, także mogę zdradzić iż to opowiadanie będzie miało podobną długość do mojego pierwszego, czyli ponad 60 rozdziałów gdyż może i ku waszej uciesze lub nie niewiarygodnie łatwo i przyjemnie pisze mi się tutaj co jest u mnie ogromną rzadkością ;)

Kursywą tak dla sprostowania będę oznaczała wszelaką retrospekcję ,która jeszcze będzie się pojawiać, pojedyncze myśli naszej bohaterki.
Pozdrawiam, wingspiker.

piątek, 19 kwietnia 2013

Epizod III.

Dwugodzinny trening ma macie potrafi pozbawić wszelakich chęci do życia. O niczym innym tak bardzo nie marzysz jak o gorącej kąpieli i kawie. Jednak wasz trener robi coś czego nigdy nie robił. Każe wam się iść przebrać w coś luźnego co posłusznie wykonujecie. Za chwilę rzuca wam piłkę do siatkówki i każe grać. Patrzysz na niego błagalnym wzrokiem. Jesteś ledwo żywa, a mimo to jest nieugięty. Z siatkówką miałaś kontakt może kilka razy w życiu i to w śladowych ilościach. Nie oglądasz jej i nie znasz praktycznie żadnej drużyny. Ledwo kojarzysz obowiązujące w niej zasady. Wasza gra przypomina bardziej kabaret niż siatkówkę. Więcej w tym zabawy niż jakiejkolwiek dyscypliny. Kątem oka widzisz schodzących się na salę siatkarzy. W duchu modlisz się żeby wreszcie zadźwięczał gwizdek i będziesz mogła stamtąd pójść. Po dłuższej chwili wreszcie słyszysz charakterystyczny dźwięk. Od razu zmykasz do szatni wymieniając po drodze uśmiechy z siatkarzami. Wrzucasz swoje rzeczy do torby i zmierzasz ku wyjściu. Jednak w drzwiach staje Monika i uniemożliwia ci przejście.
 -Mogłabyś z łaski swojej mnie puścić?-pytasz zniecierpliwiona
 -Najpierw powiedz gwiazdo co chcesz od Michała.
 -Jakiego znowu Michała?-pytasz
 -Już ty dobrze wiesz jakiego. I radzę ci, zostaw go w spokoju bo on jest mój.-powiedziała z zupełną powagą po czym pozwoliła ci w spokoju przejść posyłając piorunujące spojrzenie. Nie bardzo wiedziałaś o co jej chodziło z Michałem bo przecież nie utrzymywałaś z nim jakichś specjalnych stosunków. Nie wiele myśląc wskakujesz pod prysznic. Idziesz na kolację, a potem wykończona przebierasz się w piżamę i idziesz spać. Nazajutrz wstajesz jak zwykle przed siódmą. Przebierasz się, włosy zaczesujesz w luźnego warkocza na bok. Sprawdzasz pocztę i za chwilę schodzisz na dół na śniadanie. Zajmujesz standardowo miejsce koło Nowakowskiego. Dostajesz jak zwykle 'smakowitą sałatkę', drożdżówkę i kawę. Bynajmniej napój o czarnym kolorze w swej egzystencji wcale nie przypominający kawy. Z każdym jej łykiem co raz bardziej się krzywisz aż wreszcie zaprzestajesz tego czynu. Sałatka również nie należy do najsmakowitszych. Wmuszasz w siebie kilka kęsów żeby nie paść z głodu. Za chwilę dowiadujesz się ,że nie masz porannego basenu. Cieszysz się z wolnych kilku godzin. Odnosisz resztki na talerzu do zmywaka i podążasz ku korytarzowi. Na nim dostrzegasz rozmawiającego przez telefon Michała ,który posyła w twoim kierunku nieśmiały uśmiech. Wymijasz go i wciskasz przycisk oczekując na przyjazd windy.
 -Nie masz przypadkiem ochoty na kawę?-słyszysz pytanie za sobą
 -O niczym innym nie marzę.-śmiejesz się
 -Pamiętasz jak mówiłem ci o małej knajpce za lasem?
 -Pamiętam.-przytakujesz
 -To może byśmy się tam wybrali, oczywiście jeśli masz ochotę.-mówi drapiąc się po karku oczekując na twoją odpowiedź.
 -To na co czekamy?-pytasz ochoczo na co twój rozmówca uśmiecha się i za chwilę idziecie spalskim lasem.  Przy okazji rozglądasz się po okolicy ,której dotychczas nie miałaś okazji zwiedzić. Kątem oka zauważasz ,że twój towarzysz cały czas ci się przygląda. Wreszcie twoim oczom ukazuje się niewielki rynek. Twój towarzysz wskazuje ci kawiarnie do której podążacie. Za chwilę składacie zamówienie. Michał wypytuje ci o dosłownie wszystko. Poczynając od karate kończąc na Karolu. Z wielką uwagą przysłuchuje się każdemu słowu przez ciebie wypowiedzianemu. Wreszcie kończysz swoją opowieść i popijasz kawę za chwilę prosząc by on nieco przybliżył ci swoją osobę. Zaczyna swoją jakże bujną życiową opowieść. Tak jak się spodziewałaś, Kubiak jest wyjątkowo barwną postacią. Barwną ,a zarazem bardzo intrygującą. Zupełnie sympatycznie wam się rozmawiało jednak trzeba było wrócić do rzeczywistości. Żegnacie się na korytarzu po czym szybko wskakujesz do pokoju. Przebierasz się w dresy i za chwilę idziesz na obiad. Tradycyjnie potrawa w smaku zupełnie nie przypomina tego co znajduje się na talerzu. Wmuszasz w siebie większość obiadu żeby zaspokoić głód. Tradycyjnie już zamieniasz kilka zdań z chłopakami. Za chwilę zmykasz do pokoju i zbierasz się na trening. Tradycyjnie dwie godziny treningu na sali. Jak zawsze bierzesz szybki prysznic, osuszasz ciało ręcznikiem i nakładasz ubrania. Jednak znów ktoś uniemożliwia ci wyjście. Tym razem niewysoka blondynka. Jedna z gangu Moniki. Wywracasz oczami. Doskonale wiesz jaki stosunek mają do ciebie wszystkie znajome obracające się w kręgu twojej rywalki.
 -Przepuścisz mnie, czy będziesz tak tutaj stać?-pytasz wreszcie zniecierpliwiona
 -Spokojnie. Ja po prostu chce się zakolegować.-odpowiada
Marszczysz czoło. Nie wierzysz ,że tak po prostu dziewczyna chce się z tobą zaprzyjaźnić.
 -Jesteśmy tutaj ponad tydzień i dopiero cie olśniło?
 -Jak to mówią, lepiej późno niż wcale.
Zupełnie zdumiona słowami Eweliny, bo tak ma na imię owa blondynka opuszczasz szatnię. Wpadasz dosłownie na minutę do pokoju po czym się przebierasz w krótkie jeansowe szorty i t-shirt z H&M. Włosy związujesz nieco niedbale w koczka i schodzisz za chwilę na dół. Wchodzisz do stołówki gdzie jest już spora liczba sportowców. Z uśmiechem odbierasz posiłek i odchodzisz od okienka.
 -Siądź z nami.-rzuca z uśmiechem Ewelina
 -Chyba nie ma miejsca.-kwitujesz widząc pełen stolik
 -W takim razie siądę z tobą.-nagle proponuje
 -Słucham?-pytasz jakby nie dowierzając w jej propozycję
 -Siądę z tobą, porozmawiamy i się lepiej poznamy.
Powoli zaczynasz rozumieć jej prawdziwe intencje. Rozgryzłaś ją bardzo szybko.
 -A może po prostu powiesz dlaczego naprawdę nagle zaczęłaś interesować się moją osobą?
 -Nagle? Phi.-odpowiada nieco zmieszana
 -To z którym chcesz się tak usilnie umówić?-pytasz nie owijając w bawełnę
 -Nie ja...-odpowiada tak cicho ,że ledwo usłyszałaś
 -Zgaduję, Monika?
Przytakuje tylko kiwając głową spuszczając wzrok w ziemię. Za chwilę odchodzi do jakże 'elitarnego' grona siedzącego przy stoliku ,które cały czas przyglądało się waszej rozmowie. Ty nie wiele myśląc odwracasz się na pięcie i idziesz do stolika. Witasz się z siatkarzami wymieniając przy tym uśmiechy. Jak zwykle obiad chodź bogaty we wszelakie witaminy do najsmaczniejszych nie należy. Mimo to jakimś cudem opróżniasz cały talerz. Za dziesięć minut jesteś już w pokoju i doczytujesz ostatnie kartki z książki. Po zakończonej lekturze przeglądasz bezcelowo różnego rodzaju strony internetowe. Nawet nie zauważasz jak szybko minął czas wolnego i za chwilę wskakujesz w dresy, bierzesz potrzebne rzeczy i gnasz na trening. Na całe szczęście na 1/3 sali masz trening indywidualny. Nie będziesz musiała użerać się z innymi dziewczynami ,które nie wiedzieć czemu nie są za przyjaźnie do ciebie nastawione. W mgnieniu oka przebierasz się i za chwilę odziana w kimono przepasanym czarnym pasem stoisz pośrodku maty. Witasz się odpowiednio z trenerem,a raczej sensejem. Przez jakieś piętnaście minut słuchasz co ma ci do powiedzenia i przechodzisz do działania. Przez pół godziny bacznie ci się przygląda zgłaszając drobne uwagi. Potem daje ci wszelkie wskazówki na temat dalszego treningu i zostawia cię samą. Za jego przyzwoleniem na uszy wkładasz słuchawki, odpalasz ipod'a zatapiając się rytmach klasycznego rock'a przeplatanego współczesnym pop'em. Jesteś w swoim żywiole. Wielką uwagę przywiązujesz do każdego najdrobniejszego elementu. Dopiero po dłuższym czasie kątem oka zauważasz siatkarzy mających trening na dalszej części sali. Mimo to nie przerywasz sobie. Ćwiczysz jeszcze intensywniej. Mija półtorej godziny odkąd weszłaś na matę. Postanawiasz zrobić sobie przerwę. Chłopaki skończyli już zajęcia bo nikogo nie dostrzegasz na dalszej części spalskiej hali. Odwracasz się i idziesz ku ławce na której zostawiłaś butelkę wody. Na niej dostrzegasz dwie uśmiechnięte od ucha do ucha jakże znajome twarze.
 -Nudzi wam się?-pytasz z uśmiechem po czym siadasz koło nich i bierzesz łyk wody
 -Trochę tak.-odpowiada Bartman
 -Widać.-śmiejesz się
 -Szczerze mówiąc wolę ci się nie narażać.-rzuca Kubiak
 -To fakt, możesz porządnie obić twarz.-przytakuje mu ze śmiechem przyjaciel
 -To miejcie się na baczności.-śmiejesz się
Jeszcze przez dosłownie chwilkę rozmawiacie. Musisz niestety wrócić do treningu. Bartman zmywa się tłumacząc jakimś ważnym telefonem i zostajecie we dwoje.
 -Muszę wracać do treningu.
 -Nie będę przeszkadzać jak sobie tutaj posiedzę i popatrzę?-pyta
 -Nie, skąd. Ale to nic nadzwyczajnego.-wzruszasz ramionami
 -Dla osoby ,która nigdy nie miała styczności z takim sportem jednak jest.-uśmiecha się co odwzajemniasz-Nie przeszkadzaj sobie.
Ponownie wkładasz słuchawki na uszy i zaczynasz ćwiczyć. Po innych osobnikach może i spodziewałabyś się śmiechu z powodu twoich ćwiczeń, ale Michał zachowywał się zupełnie przeciwnie. Z wielką uwagą przyglądał się temu co robisz. Po nieco dłuższej chwili przy wykonywania już końcowej fazy fukugo czujesz kłucie w kolanie. Z początku to ignorujesz, ale ból nie ustaje. Zaprzestajesz dalszemu treningowi. Za chwilę obok ciebie znajduje się Michał.
 -Co jest?-pyta widząc twoją skwaszoną minę
 -Nie wiem, coś z kolanem.-wskazuję na obolałą kończynę.
Jakby na zawołanie na salę wchodzi reprezentacyjny fizjoterapeuta. Od razu podbiega do was i zajmuje się twoim kolanem.
 -Wydaję mi się ,że to nic poważnego. Jednak jutro zrobimy USG tak dla pewności. Na razie nie obciążaj tej nogi.-daje reprymendę- Pomóc w dojściu do pokoju?
 -Nie trzeba.-wtrąca Kubiak- Ja pomogę.
Fizjoterapeuta przytakuje z uśmieszkiem głową i za chwilę znika z sali.
 -Jakoś dam radę dojść.-protestujesz i próbujesz udowodnić swoją rację. Mimo zaciśnięci zębów po przejściu zaledwie kilku metrów do ławki czujesz ogromny ból w kolanie. Ze łzami w oczach doczołgujesz się do szatni i zmieniasz kimono na dres. Na korytarzy w dalszym ciągu oczekuje na ciebie siatkarz.
 -Ja nie żartowałem ze swoją ofertą uparciuchu.-uśmiecha się
 -Ja uparta?
 -Nie ja.-odpowiada ze śmiechem- No dobra może i ja też, ale daj sobie pomóc bo jeszcze sobie większą krzywdę zrobisz.
Chwilę jeszcze poprotestowałaś ,ale przegrałaś z wyższym od siebie o blisko trzynaście centymetrów siatkarzem. Niczym kilkuletnią dziewczynkę eksportował pod same drzwi pokoju.
 -Dziękuję.-uśmiechasz się
 -Polecam się na przyszłość.
Za chwilę znikasz za drzwiami pokoju. Bierzesz prysznic. Wkładasz to samo ubranie co przed kilkom godzinami. Za moment wpada do twojego pokoju reprezentacyjny lekarz. Rozmasowuje ci obolałe miejsce po czym dokładnie zakleja niemalże całe kolano tejpami. Przy chodzeniu nie odczuwasz już tak wielkiego bólu mimo iż w dalszym ciągu występuje. Bo dobrych kilku minutach powolnego spaceru docierasz na stołówkę. Bierzesz tacę z jedzeniem i idziesz do stolika ,który dzielisz z siatkarzami.
 -Co żeś nabroiła?-od razu pyta Ignaczaka
 -Patrzysz na mnie jakby kogoś pobiła.-śmiejesz się
 -A pobiłaś?-pyta Nowakowski
 -A wyglądam jakbym kogoś pobiła?-śmiejesz się
 -Wolę nie odpowiadać na to pytanie.-odpowiada środkowy
 -A odpowiesz wujkowi Igle co tam zepsułaś?
 -Jutro ci powiem.
 -Co jest jutro?-marszczy brwi
 -Mam badanie.
 -Wiesz ,że ja już stary, więc lepiej mów od razu.-mówi libero na co jego młodsi koledzy wybuchają śmiechem.
***
Okazało się ,że masz naderwany mięsień trzeciego stopnia. Przymusowo tydzień przerwy i do tego zabiegi oraz rehabilitacja. Zgrupowanie musiałaś opuścić, nie było sensu siedzieć bezczynnie w Spale. Oczywiście twój wyjazd nie spotkał się z aprobatą siatkarzy. Ale musiałaś wyjechać żeby zdążyć wyleczyć kontuzję przed Mistrzostwami Polski. To był n chwilę obecną twój jedyny cel. Nie chcieli cię też wypuścić z ośrodek bez uprzedniego podania swojego numeru telefonu. W zamian oni, a właściwie Michał ofiarowali ci numer do jednego z lepszych fizjoterapeutów w Rzeszowie. Od razu umówiłaś się na zabiegi i rehabilitację. Byłaś przygotowana na starszego pana fizjoterapeutę ,a tu zaskoczenie. Dwa lata starszy od ciebie przystojny, niebieskooki blondyn o imieniu Bartek. Z początku nieco cię onieśmielał, ale po kilku wizytach złapaliście wyśmienity kontakt. Dni mijały nieubłaganie i zegar tykał. Postępy w leczeniu były niewielkie, ale zawsze coś.   Oczywiście siatkarze dawali o sobie znaki. Co najmniej kilka razy dzień któryś z nich pisał czy dzwonił do ciebie. Nienawidziłaś tego bezczynnego czekania na efekty leczenia. Zostało niespełna dwa dni do rozpoczęcia Mistrzostw Polski w Spale, a twój występ stoi pod wielkim znakiem zapytania. Pukasz niepewnie do gabinetu i po usłyszeniu 'proszę' wchodzisz. Od razy Bartek wita cie promiennym uśmiechem. Siadasz przed nimi i oczekujesz na diagnozę niczym na wyrok.
 -Nie będę owijał w bawełnę. Z twoim kolanem nie jest jeszcze do końca dobrze.
 -Błagam cię nie mów mi ,że nie mogę...
 -Daj dokończyć.-uśmiecha się- Aczkolwiek nie mam żadnych przeciwwskazań żebyś wystąpiła na turnieju. Tylko mam jeden warunek.
 -Zrobię wszystko.-mówisz uradowana
 -Jak tylko coś zacznie cię boleć to masz zejść z maty. Po mistrzostwach jak już wrócisz do Rzeszowa z medalem będziemy kontynuować leczenie żebyś się wylizała do lipcowego pucharu świata.
Ściskasz go radośnie w podzięce za dobrą informację. Po chwili euforii masz pół godzinne zabiegi ,a potem masaż i dalszą część rehabilitacji. Zmienia tejpy na twojej nodze. I pełna szczęścia wychodzisz z ośrodka. Wsiadasz do białego Audi Q7 i za chwilę ruszasz w kierunku spożywczaka na twoim osiedlu. Robisz drobne zakupy i chwilę po siedemnastej jesteś w mieszkaniu. Za jakąś godzinę wpada do ciebie Pola z którą jedziesz jutro do Spały. Tradycyjnie babski wieczór kończy się oglądaniem dennych romansideł. Wieczór i następny dzień mija zupełnie nijako i bez zbytecznego kolorytu. Tradycyjnie odwiedzasz ośrodek rehabilitacyjny po czym idziesz na trening już na pełnych obrotach. Bez większego bólu wracasz do mieszkania i zaczynasz pakowanie. Nazajutrz skoro świt podjeżdżasz pod dom Poli i zgarniasz ją ze sobą. Po kilku godzinach jazdy wreszcie jesteście w Spale. Bierzesz klucz do tego samego pokoju ,który zajmowałaś przed kilkunastoma dniami. Po drodze spotykasz trenera który nie ukrywa radości z powodu twojego przybycia czy to udziały w mistrzostwach. Rozpakowujecie walizki i idziecie na stołówkę. Nie ma za dużo ludzi. Siatkarzy też nie ma na stołówce, ,ale w końcu jest piątek, pewnie pojechali do domów na weekend. Zjadacie w spokoju posiłek po czym wracacie do pokoju.
Kilka minut po wpół do dziesiątej stoisz na macie. Bierzesz głęboki oddech. Zaczęło się. W pierwszym dniu kata,kogo kumite i kumite indywidualne. Drugiego dnia fukugo i en-bu, trzeciego kumite i kata drużynowe.
Po piętnastej dobiegła końca konkurencja kata. Trochę pecha i czwarte miejsce tuż za podium. Jesteś wściekła, ale tylko i wyłącznie na siebie. Nie zamierzasz odpuścić i dać satysfakcji Monice ,która cię wyśmiewa. Fazę grupową i ćwierćfinał przebywasz bez najmniejszych problemów. W półfinale pokonujesz klubową koleżankę i w finale czeka cię nie lada starcie. Masz zmierzyć się z Moniką. Wiesz ,że czeka cię zacięty i trudny pojedynek. Spoglądasz na trybuny żeby odnaleźć Polę. Jednak nie znajdujesz jej. Odnajdujesz dobrze znaną ci twarz. Uśmiechasz się w jego kierunku. Za chwilę zaczyna się ostateczne starcie jeśli można by tak to nazwać. Po wielkim trudzie wygrywasz. Skaczesz wręcz z radości bo właśnie zostałaś Mistrzynią Polski. Pola robiąca za fotografa turnieju od razu ściska cię niemiłosiernie piszcząc z radości. Za chwilę pełna radości idziesz w jego kierunku.
_______________________________________________________________________
Przepraszam za poślizg, ale komputer był w naprawie, niestety znowu. Mam nadzieję ,że ktoś zatęsknił za losami Zuzi z którą niedawno się poznaliśmy. Pojawiła się w tym rozdziale postać fizjoterapeuty Bartka z którym Zuzia złapała dobry kontakt i kto wie co z tej relacji wyniknie. Są pytania o jakim siatkarzu będzie to opowiadanie. Myślę ,że ta postać jest już wam znana, jednakże ja nie będę jeszcze ujawniać jego osoby, choć przyznaję, już się pojawił i dosyć często pojawia ;)
+Błagam nie obrażajcie się ,że nie komentuję Waszej twórczości, ale brak dostępu do komputera robi swoję i obiecuję wszystko nadrobić po przyszłotygodniowych testach.

środa, 10 kwietnia 2013

Epizod II.

Kiedy poznałaś Karola w liceum wydawał się facetem idealnym. Wydawał się tym jedynym przy ,którym pragniesz spędzić resztę swojego życia. No właśnie, wydawał się. Mijały lata i choć teoretycznie byliście razem to w praktyce już nic was nie łączyło. Dlaczego dalej tkwiłaś w związku z nim? Chyba z przyzwyczajenia i chęci poczucia bezpieczeństwa. Żadnemu z was nie przeszkadzał już nawet fakt ,że uczucie będące kiedyś między wami już dawno się wypaliło. Po prostu życie w takim układzie było dla was obojga wygodniejsze.
 -Dlaczego ty z nim dalej jesteś?-zapytała
 -Nie wiem.
 -Kochasz go?
 -Już dawno nie.-odpowiadasz
 -To czy to ma sens?
 -Najmniejszego.
 -Tak trudno jest na spokojnie o tym z nim porozmawiać? Przecież obydwoje tylko się męczycie w tym związku. Mogłabyś sobie znaleźć kogoś nowego...
 -Nie mam na to czasu.-dodajesz
 -Teraz.-wzdycha- Kiedyś skończysz z karate i dopiero wtedy będziesz myśleć o wszystkim innym?
 -Może tak, może nie.
 -Zuza!-nie wytrzymuje-Czy ty musisz być tak obojętna na to co dzieje się wokół ciebie? Nim się zorientujesz życie przeleci ci przez palce i nigdy tak naprawdę go nie zasmakujesz. Ono nie kończy i zaczyna się na sporcie. To przeminie, a co potem, myślałaś nad tym?
 -Potem?-pytasz zakłopotana drapiąc się po głowie.
Właśnie zdajesz sobie sprawę z tego ,że tak naprawdę nigdy nie zastanawiałaś się co będzie potem. Byłaś świadoma faktu iż kiedyś karierę zakończyć będziesz musiała, ale nie miałaś nigdy czasu na to aby o tym myśleć.
 -Nie wiesz.-skwitowała- Tak też myślałam.
 -Wolę żyć tym co tu i teraz.
 -Można i tak.-westchnęła- Wyjeżdżam do Monachium na dwa tygodnie. Ty przez ten czas lepiej zastanów się co zrobić z Karolem ,a przede wszystkim z sobą.
Po tych słowach opuściła twoje lokum.
Przez następne kilka godzin przetrawiasz to co powiedziała Pola. Dokładnie analizujesz każde jej słowo. Miała zupełną rację. W przeciwieństwie do ciebie ona miała pomysł na swoje życie, miała je rozplanowane od a do z. A ty? Ty tkwiłaś w bezprzyszłościowym związku i jedyne co chciałaś robić w życiu to sport. Nigdy nie myślałaś nad planem awaryjnym. Nie myślałaś nad tym ,że kiedyś zakończysz tą przygodę. Okazało się, że w życiu prócz sportu nie masz nic. To on od najmłodszych lat wypełniał cały twój wolny czas. Twoi znajomi chodzili na imprezy, używali życia, a ty wiele godzin spędzałaś na sali w dojo. Posiadanie przeze ciebie przyjaciółki uznałaś za ogromny cud. Inni odwracali się ode ciebie kiedy zamiast wyjść z nimi szłaś na trening, a ona jedna trwała przy tobie na dobre i na złe. Rozumiała cię i dalej rozumie.  Postanowiłaś wreszcie zrobić porządek ze swoim życiem. Obrać jakiś konkretny kierunek i przede wszystkim zakończyć sprawę z Karolem.
Za moment sąsiedzi dali o sobie znać. Jak widać, a raczej było słychać urządzali sobie domówkę. Nie byłam zadowolona z faktu iż za ścianą słychać było głośne śmiechy, rozmowy i wręcz wycie, ale starasz się to zignorować. Bierzesz długą kąpiel. Siadasz z komputerem na kolanach i kończysz pisać esej. Już masz kończyć gdy nagle w całym mieszkaniu robi się ciemno, a wraz z tym zajściem twój komputer odmawia posłuszeństwa. Klniesz niemiłosiernie pod nosem. Wygrzebujesz po omacku latarkę z szuflady i potykając się o przeróżne rzeczy idziesz do bezpieczników w przedpokoju. Odkrywasz ,że nie w nich tkwi problem i wychodzisz na klatkę odziana tylko i wyłącznie w piżamę.
 -Piotrek nie mówił ,że ma tak uroczą sąsiadkę.
Dopiero po dłuższej chwili poznajesz w nim niedawno poznanego w Spale Michała. Nie bardzo wiesz co on robi akurat tutaj, ale nie masz ochoty nad tym się zastanawiać.
 -Nie wiedziałam ,że tu mieszka.-odpowiadasz
 -Chyba będę musiał częściej go odwiedzać.-uśmiecha się i za chwilę wraca do grzebania przy bezpiecznikach. -Gotowe. Obiecuję ,że już będziemy ciszej.
Skinęłaś tylko głową lekko się uśmiechając i za chwilę zniknęłaś za drzwiami swojego mieszkania. Hałasy faktycznie ustały, a ty w spokoju mogłaś zasnąć. Następnego dnia nie spędziłaś wyjątkowo nadzwyczajnie. Zrobiłaś zapasy do lodówki świecącej ostatnio pustkami. Przejrzałaś parę kolorowych magazynów i przeczytałaś "Samotność w sieci". Temat jakże adekwatny do twojego stanu. Niechętnie spakowałaś powtórnie walizkę. Przeszłaś się ostatni raz po mieszkaniu i za chwilę gnałaś w kierunku Spały. Po ponad czterech godzinach znów stoisz w ośrodku. Za chwilę dostajesz klucz od pokoju od mało uprzejmej starszej kobiety z recepcji i człapiesz ku pokojowi trzysta siedem. Z powrotem rozpakowujesz walizki. Bierzesz telefon i wybierasz numer. Po jednym sygnale rozłączasz się. Nie potrafisz do niego zadzwonić choć wiesz ,że musisz. Śmiejesz się z samej siebie.  Za chwilę zamierasz gdy widzisz na ekranie jego zdjęcie i połączenie przychodzące. Dosyć niepewnie ,ale odbierasz. W jego głosie na próżno można szukać jakichkolwiek emocji. Jutro ma zjawić się w Spale bo chce z tobą porozmawiać. Boisz się tej rozmowy, ale wiesz ,że jest nieunikniona tak samo jak nieunikniony jest koniec tego związku. Po dłuższej chwili przemyśleń schodzisz na dół na kolację. Na stołówce jest jakby luźniej. Dużo wolnych miejsc. Bierzesz posiłek przypominający kształtem sałatkę wielowarzywną. Zajmujesz to samo miejsce co zawsze. Przeżuwasz zielone liście nieprzypominające w smaku sałaty z wielkim obrzydzeniem. Twój błogi spokój zakłóca dwóch osobników dosiadających się do tego samego stołu. Wracają za chwilę z porcją jedzenia jak dla wojska po czym życzą ci smacznego. Dziękujesz i także tego samego im życzysz. Dłubiesz w talerzu w poszukiwaniu czegoś nadającego się do jedzenia.
 -Ty to jesz?-pyta przez co podnosisz głowę do góry
 -Raczej nie da się tego jeść.
Gestem ręki wskazuje ,że chętnie przejmie twoją porcję. Przesuwasz talerz ku niemu za co ci dziękuje i zaczyna pałaszować. Popijasz szklankę soku pomarańczowego posmakowującego miejscami płynem do naczyń o smaku jabłkowym. Za chwilę do ust bierzesz sztucznie czerwone jabłko.
 -Widzę spalskie jedzenie nie przypadło do gustu.-rzuca Michał
 -Bynajmniej.-odpowiadasz
 -Jeśli chcesz za lasem jest całkiem dobra knajpka.-puszcza oczko
 -Jakoś przeżyję.-wzdychasz uśmiechając się nieznacznie
 -Tak w ogóle nie wiedziałem ,że jesteśmy sąsiadami.-wtrąca Piotrek ,który właśnie skończył twoją sałatkę
 -Ja też nie.
 -A już się bałem ,że mieszkam obok jakiejś starej baby z dziesięcioma kotami.-zaśmiał się
 -Ja już nastawiałam się na jakiegoś psychopatę.
 -Aż taki straszny jestem?-robi smutną minę co wywołuje u mnie śmiech
 -Też bym się ciebie bał. Wiadomo co przyjdzie ci do głowy?-wtrąca swoje pięć groszy Kubiak
 -Ja jednak na twoim miejscu jego obawiałbym się bardziej.-wskazuje palcem na kolegę patrząc na ciebie Piotrek.
 -A to niby czemu?-pytasz
 -Bo to zbereźnik jest.
Wybuchasz głośnym śmiechem. Po raz pierwszy od bardzo dawna.
 -Ja?-pyta zdumiony słowami kolegi- Wypraszam sobie.
 -Jak się będzie naprzykrzał nie hamuj się i możesz go tam naprostować.
 -I vice versa.-odpowiada z przekąsem Michał
 -Wy tak zawsze?-pytasz
 -Zawsze.-odpowiadają niemal chóralnie co wywołuje u ciebie śmiech.
Po chwili rozmowy i śmiechu wracasz w dobrym humorze do swojego pokoju. Jak się okazuje chłopaki mieszkają kilka drzwi dalej i mogą wpaść w każdej chwili z niezapowiedzianą wizytą. Zadowolona poczynaniami dnia dzisiejszego kładziesz się spać. Nazajutrz jednak wracasz do szarej rzeczywistości. Budzik dzwoni punktualnie o szóstej trzydzieści dwie, ani sekundy później. Leniwie przeciągasz się i idziesz za chwilę do łazienki. Wkładasz jeansowe rurki, biały top i na to bluzę. Włosy splatasz w luźnego warkocza. Spryskujesz ciało perfumami DKNY i za chwilę wychodzisz z pokoju. Podchodzisz do okienka i bierzesz śniadanie dziękując przy tym. Rozglądasz się za jakimś wolnym miejscem. W przeciwieństwie do dnia poprzedniego jest tu bardzo tłoczno. Dostrzegasz wtedy machającego do ciebie Piotrka wskazującego żebyś podeszła. Bez zastanowienia podchodzisz i zajmujesz wolne miejsce koło Kubiaka. Tradycyjnie już życzysz im smacznego i bierzesz się za jedzenie. Pierwszy raz od kilku dni twojego pobytu tutaj śniadanie wreszcie smakuje jak powinno. Po dziesięciu minutach kończysz dopijając sok i przyglądając się jak ogromne ilości jedzenia znikają z talerzy twoich nowych znajomych. Rozglądasz się po sali w poszukiwaniu jakiegokolwiek automatu ze zbawiennym czarnym napojem.
 -Kawa tutaj jest ohydna.-kwituje Ignaczak mocząc usta z niesmakiem w czarnym napoju
 -Nie narzekaj Krzysiu. Ciesz się ,że w ogóle ją dostałeś od pani Sokole oko.-odpowiada Bartman
 -Sokole oko?-pytasz zaciekawiona pseudonimem
 -Nie mów ,że nie słyszałaś jeszcze genezy jej zacnego pseudonimu artystycznego?-pyta rozbawiony Ignaczak na co kiwam przecząco głową
 -A teraz popatrz. Do okienka podchodzi jakaś babka.-wskazuje palcem- Pani jak gdyby nigdy nic z przyklejonym uśmiechem podaje jej śniadanie. Babka odchodzi, ale spójrz na sokole oko. Cały czas ją obserwuje i tak aż do momentu gdy babka opuści stołówkę. Jak jej podpadniesz kawy nie dostaniesz.
 -Atrakcje tutaj macie przednie.-stwierdzasz nieco rozbawiona zastanawiając się czy ciebie też obserwowała. Nagle z zamyśleń wyrywa cię głos Michała.
 -Chyba ktoś na ciebie czeka.-odchrząknął.
Spojrzałaś w kierunku drzwi w których czekał on. Odnosisz brudne talerze i opuszczasz stołówkę. Bierzesz głęboki oddech. Zaczyna zupełnie spokojnie nie okazując głębszych emocji. Dopiero gdy przechodzi do sedna sprawy podnosi głos ,a na jego twarzy pojawia się zdenerwowanie i zarazem zakłopotanie. Z uwagą przysłuchuje się co ma ci do powiedzenia. Słysząc jego ostatnie zdanie nie dowierzasz w to co właśnie powiedział.
 -Moja wina?-pytasz zdumiona
 -To ty nigdy nie masz czasu bo cały czas albo trenujesz albo masz jakieś turnieje.
 -Czyli twierdzisz ,że to wszystko to ja zepsułam?
Wzrusza ramionami.
 -Ofiarowałam ci najlepsze lata swojego życia, a ty mi się tak odpłacasz?-pytasz
 -Nie rób scen.-urywa
 -Mówisz to tak jakby ci nigdy na tym nie zależało.-zauważasz
 -Nie zmieniaj tematu.-syczy
 -Ależ nie zmieniam.-dodajesz z odrobiną kpiny w głosie
 -Trzeba było mnie posłuchać i skończyć z tym karate.
 -Oczywiście bo to wszystko moja pieprzona wina.-prawie ,że krzyczysz- Bo ty jesteś święty w tym wszystkim i w niczym nie zawiniłeś.
 -Uspokój się.-warczy
 -Jesteś zupełnie taki sam jak i reszta. Skończony dupek.
 -Co powiedziałaś?!-podchodzi bliżej z wielką wrogością w oczach
 -Mam powtórzyć?-pytasz
 -Ty..
Urywa nie mogąc opanować gniewu.
 -Spróbuj ją pan uderzyć, a inaczej pogadamy.-nagle wtrąca Kubiak ,który pojawił się ni stąd ni zowąd.
 -To jest nasza sprawa.-odpowiada mu Karol- A to co, nowy ochroniarzyk?-pyta z kpiną w głosie spoglądając na ciebie. Śmieje ci się prosto w twarz i za chwilę wychodzi.
 -Karol..
Nie reaguje, a ty zupełnie nie wiesz dlaczego go wołasz. Dlaczego tak reagujesz skoro to ,że się tak stanie doskonale wiedziałaś.
 -Wszystko okej?-pyta brunet na co ty kiwasz twierdząco głową  i za chwilę wręcz biegniesz do pokoju. Rzucasz się na łóżko i czujesz łzy na policzkach. Po dłuższej chwili ocierasz łzy i spoglądasz na zegarek. Szybko doprowadzasz się do normalnego stanu i biegiem ruszasz na siłownię. Na początek dwa kilometry na rowerku, a potem orbitreku. Następnie kilka ćwiczeń siłowych i wracasz do pokoju. Wskakujesz pod prysznic chcąc zmyć z siebie wydarzenia dnia dzisiejszego. Za godzinę idziesz na obiad. Wydajesz się jakaś nieobecną, będąca myślami gdzieś daleko. Czujesz czyjś wzrok na sobie. Podnosisz wzrok znad talerza. Gdy wasze spojrzenia się spotykają speszony tą sytuacją znowu kieruje go na swój talerz. Uśmiechasz się delikatnie i wracasz do obiadu. Wymieniasz parę zdań z siedzącym obok Kurkiem i Nowakowskim. Jeszcze tydzień temu nie przypuszczałabyś ,że złapiesz z nimi wspólny język. Wbrew wszelakim opiniom krążącym na ich temat są bardzo sympatycznymi ludźmi. Do tego mają ogromne poczucie humoru. Gdzieś w głębi duszy nie czujesz się już takim pustelnikiem jak jeszcze kilka dni temu. Czujesz ,że ten następny tydzień będzie całkiem sympatyczny mimo wrednych kadrowych koleżanek ,które gdyby mogły zabijałyby wzrokiem. Czujesz ,że mimo wszystko może być ciekawie...
________________________________________________________________________
I tak oto korzystam ze sposobności tj. choroby i dodaję następny epizod. Tak jak podejrzewałyście tak rozwieje wasze wątpliwości. Tajemniczy Michał z Bydgoszczy to Winiar ;-) Nasza bohaterka po pewnej niechęci przełamała lody i poznała nieco lepiej naszych chłopców ,których jak widać nie da się wręcz nie lubić. Co z tego wyjdzie to dopiero się okaże w najbliższych rozdziałach. Pewnie rodzi się pytanie kiedy wreszcie ujawnię kto będzie tym głównym bohaterem z siatkarzy? Domysły być mogą i raczej powinny, ale to także okaż się na dniach ;)

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Epizod I.

Grubo po dwudziestej drugiej. Siedzę wlepiając wzrok w ekran komputera przeglądając bez celu strony internetowe.
 -Jeszcze dwa tygodnie.-myślisz w duchu.
Jednocześnie spełniają się twoje dziecięce marzenia, a jednocześnie czujesz się wśród tłumów ludzi kompletnie samotna.
Wreszcie odkładasz komputer na stolik idziesz się umyć. Wydawać by się mogło nic nie zakłóci tej błogiej ciszy intymności. A jednak. Niemiłosierny łoskot zwany muzyką techno dochodzi zza ściany. Dokańczasz jednak kąpiel, nakładasz dresy, bluzę i niemiłosiernie wkurzona wychodzisz z pokoju. Zmierzasz ku pokojowi z którego dochodzi łoskot. Pukasz do drzwi i cierpliwie czekasz aż ktoś otworzy. Po dłuższej chwili otwiera blondyn. Dłuższą chwilę przygląda ci się bez słowa.
 -Moglibyście łaskawie to ściszyć? Niektórzy mają w przeciwieństwie do was o siódmej rano pobudkę.
 -Jasne. Przepraszam.-odparł za chwilę dodając- My się przypadkiem nie znamy?
 -Nie wydaje mi się.-rzucam i za chwilę znikam idąc w głąb korytarza docierając do swojego pokoju. Przebieram się w piżamę i za chwilę zasypiam. Budzi mnie dźwięk budzika trzydzieści po szóstej. Przeciągam się. Idę do łazienki. Włosy upinam w koka, wsuwam na siebie dresy, delikatnie pociągam swoje rzęsy tuszem. Kilka minut przed siódmą schodzę na dół na stołówkę. Grzecznie dziękuję za swoją porcję kucharce i zajmuje pierwsze wolne miejsce. Po dłuższej chwili dosiada się ten sam osobnik z którym wczoraj wieczorem miałam 'pogadankę'.
 -Jesteś z Bydgoszczy.
 -I co z tego?-zapytałam
 -Już wiem skąd cię znam.-uśmiecha się-Osiedle Bielice?
 -Zgadza się.-przytakuję
 -Masz starszego brata Arka?
Kiwam głową potwierdzając to co mówi.
 -Malina.
 -Tak na mnie mówili jak byłam mała.
 -Kto dokładnie?-ciągnie choć zna odpowiedź
 -Mój brat i jego kolega.
 -Naprawdę mnie nie pamiętasz?-pyta, a ja sięgam czasów kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Bydgoszczy. Wyprowadziliśmy się stamtąd gdy byłam w szóstej klasie, mój pięć lat starszy brat był już wtedy uczniem drugiej klasy liceum. Ojciec dostał intratną propozycję pracy w jednej z prywatnych firm w Rzeszowie. Choć broniłam się rękami i nogami przed wyjazdem stamtąd to i tak postawił na swoim i przenieśliśmy się do stolicy podkarpacia. Odkąd sięgałam pamięcią Arek zawsze trzymał się z wysokim blondynem. Zawsze trzymali się razem. Ich drogi rozeszły się kiedy ten drugi poszedł do szkoły sportowej jednak z tego co wiedziałam utrzymywali kontakty. Uwielbiałam spędzać czas w ich towarzystwie mimo ,że wraz z dorastaniem drugiej stronie ten pomysł się już wcale tak nie podobał. Obydwaj wołali na mnie Malina. Przylgnęło do mnie to przezwisko bo do tej pory tak na mnie mówią.
 -M...Michał?-pytam
 -Brawo młoda.-uśmiecha się-Kto by pomyślał ,że po tylu latach spotkamy się w Spale.
 -Kto by pomyślał ,że się w ogóle kiedykolwiek jeszcze spotkamy.
 -Dalej tłuczesz?
 -Karate Michał, karate. Żadne tłuczenie i obijanie twarzy.-poprawiam go
 -Od czasu kiedy cię ostatnio widziałem wyrosłaś.
 -Wiecznie dziesięciolatką nie będę.-uśmiecham się
 -To fakt. Tak między nami powiem ci ,że wyrosłaś na bardzo ładną kobietę. Żonie ani słowa.-zaśmiał się
 -Żonie?-pytam
 -Żona i syn.-uśmiecha się
 -Pięknie. Żeby Arek był taki...
 -Co u niego? Dawno z nim nie rozmawiałem.
 -Siedzi w Anglii, ma dobra pracę, dom, jednak kandydatki na żonę brak.
 -Cały on.-śmieje się- Ty widzę lepiej sobie poczynasz od niego.
 -Powiedzmy.
 -Mistrzyni Polski i Europy juniorów?
 -Dawne czasy.-macham ręką
 -Teraz w Spale macie gdzieś niedługo coś nie?
Patrzę na niego unosząc brew do góry. Skąd on wiedział to wszystko? Ja nie wiedziałam nawet ,że jest jednym z najlepszych polskich siatkarzy i ,że zdążył założyć już rodzinę.
 -Mistrzostwa Polski. Ale skąd to wszystko wiesz?
 -Od czasu do czasu Arek podsyłał mi jakieś nowinki na twój temat.
Jestem w zdecydowanym szoku. Jednak spoglądam na zegarek i pośpiesznie kończę śniadanie. Żegnam się z moim rozmówcą i biegnę do pokoju. Spoglądam w grafik. Dzisiaj siłowania, popołudniu wspólny trening na sali. Co drug dzień siłownia rano, we wtorek i czwartek basen. W soboty bieżnia. Niedziela wolna. O zgrozo. A dzień zaczyna się pobudką o szóstej dwadzieścia. Przetrawiłam plan. Mamy środę, więc siłownia. Biorę butelkę wody i zmierzam ku pomieszczeniu. Po dwóch godzinach wylewania siódmych potów na siłowni wracam wykończona do pokoju. Biorę prysznic i ucinam sobie drzemkę. Po trzynastej otwieram oczy i idę na obiad. Zajmuję to samo miejsce co zawsze.
 -Dalej nie pojmuję jak taka drobna osóbka może kopać zadki innym.-mówi siadając brunet
 -Nie jestem żadnym ninją, tylko karateką nie kopie nikomu tyłków.-zauważam
 -Ale i tak można się ciebie bać.
 -Czemu? Przed chwilą wspomniałeś ,że jestem drobna.
 -Zgadza się.-przytakuje- Ale jednak komuś kto zalizie ci za skórę możesz obić facjatę.
Wywracam tylko oczami nie mają już nawet ochoty go poprawiać. Dokańczam posiłek.
 -Tak właściwie to się nie przedstawiłem.-słyszę głos za sobą gdy opuściłam stołówkę. Niechętnie się odwracam.-Jestem Michał.-podaje mi dłoń.
Znowu jakiś Michał...
 -Zuza.-odwzajemniam gest wymuszając uśmiech
 -Do zobaczenia.-rzuca z uśmiechem, a ja zmuszam się jedynie do sztucznego uśmiechu i skinięcia głową.
Za chwilę ruszam na salę. Pojawiam się prawie ostatnia. Sensej informuje nas o terminarzu na ten rok ,który i tak każde z nas ma wyuczony na pamięć. W połowie maja mistrzostwa Polski, w czerwcu Puchar Świata, potem chwila wytchnienia przeplatana różnorakimi zgrupowaniami i wreszcie w połowie listopada mistrzostwa Europy. Na zakończenie sezonu puchar Polski w drużynówce. Żyć nie umierać. Za moment jak zwykle wpadam w trans, czy raczej sesję treningową. Pod koniec naszych zajęć zaczynają schodzić się inny sportowcy na wydzieloną część sali. Dobiegają z ich strony śmiechy i głośne rozmowy. Widać ,że wyraźnie obserwują grupę ubranych w białe piżamy ludzi pokrzykujących po japońsku. Rzeczywiście, boki zrywać. Wreszcie kończymy zajęcia. Schodzimy z maty mijając śmiejących się śmiałków teraz z ogromną uwagą skupiających wzrok na nas.

Tkwię już tydzień w kilkunastu metrach kwadratowych skromnego spalskiego pokoju. Nie nawiązałam tutaj jakichś głębszych znajomości, nie przyjechałam tutaj na pogaduchy. Jedyną osobą do której mogłabym otworzyć ewentualnie usta był Michał ,ale wyjechał z ośrodka z powodu kontuzji. Pech. Zamiast rodzinnej atmosfery na zgrupowaniu mam piorunujące spojrzenia 'koleżanek' ,które traktują wszystkich naokoło w kategorii konkurencji. Nie tak sobie wymarzyłam zgrupowania, ale usłane różami też nie mogło być. Przyznam ,że przez ten tydzień czułam się jak straszny pustelnik. Dopiero teraz doceniłam to ,że w Rzeszowie mam do kogo otworzyć usta. Nadszedł piątek. Był on dosyć leniwym dniem w ośrodku. Większość sportowców rozjeżdżała się do swoich domów, inni kończyli zgrupowanie, inni przyjeżdżali. Kilka minut po siódmej nałożyłam dresy, ubrałam pierwszy lepszy t-shirt i bluzę. Zasznurowałam buty. Ze słuchawkami na uszach w rytmie Red Hot Chili Pepeprs ruszyłam w swą co piątkową przebieżkę spalskimi lasami. W okolicach dziewiątej wracam zdyszana pod ośrodek. Dostrzegam jakąś wysoką postać koło drzwi. Kiedy mnie dostrzega uśmiecha się.
O zgrozo, czy oni nie mogą dać mi spokoju?
-A ty dalej tutaj?-pyta osobnik
-Tak jakoś wyszło.-wzruszam ramionami i za chwilę przechodzę dalej bez słowa zostawiając uprzedniego rozmówce w tyle. Zjadam śniadanie i wracam do pokoju po drodze spotykając trenera. Dostaję dwa dni wolnego. Nie wiele myśląc pakuje manatki i zawijam do Rzeszowa choć na dzień. Wrzucam brudne rzeczy do pralki. Rozpaczliwie grzebię po szafkach w oczekiwaniu ,że znajdę coś przydatnego do jedzenia. Po głębokich poszukiwaniach znajduję paczkę makaronu, robię sos. Po kilku minutach pałaszuję to co mam na talerzu. Po jakiejś godzinie mój spokój przerywa pukanie do drzwi. Zza drzwi wyłania się szczupła blondynka od razu wieszająca mi się na szyi.
 -O kochana masz tutaj bardzo przystojnych sąsiadów.
 -Mi cię też miło widzieć.-dodaję z przekąsem
 -Gdybym wiedziała to też bym tu zamieszkała. Powiesz mi coś na ten temat?
 -W zupełności nic. Miałam okazję tu pomieszkać zaledwie trzy dni nie wiem nawet czy może mam sąsiada psychopatę czy starszą panią monitorującą całe osiedle ze swojego okna.
 -Aż tak źle chyba nie jest.-uśmiecha się- A jak na zgrupowaniu?
 -Obóz jak obóz.-odpowiadam wymijająco
 -Skoro tak twierdzisz.-urywa nie chcąc drążyć tematu. Czuję jednak jej świdrujący wzrok na sobie podczas gdy nalewałam nam do szklanek soku.
 -Nie patrz tak na mnie.
 -A powiesz mi co tam się działo?
 -Trenuję, dużo trenuję. Masa sportowców dookoła. Psuedokoleżanki z kadry traktujące mnie jak największego wroga. Kilkanaście metrów kwadratowych luksusu z łazienką przez dwa tygodnie i życie jak pustelnik. Zdecydowanie wszystko jest do dupy.
 -A Karol?
 -On też jest do dupy.-kwituję- Jak wszyscy.
___________________________________________________________________________
I mamy pierwszy epizod. Zuza choć narzeka na samotność w Spale to skutecznie jak do tej pory unika głębszego kontaktu z pewnymi osobnikami próbującymi nawiązać kontakt. Nasz bohaterka w jednym z olbrzymów napotkanych w Spale odnajduję swojego kolegę sprzed ładnych kilkunastu lat z rodzinnego bydgoskiego podwórka. Zachodzicie pewnie teraz w głowę kim jest Karol?  O nim głębiej w następnym rozdziale.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Prolog.

Kilka chwil wcześniej...
Budzi mnie dźwięk budzika. Przecieram zaspane oczy. Szósta czterdzieści dwie wskazuje zegarek mojego telefonu. Niechętnie podnoszę swoje ciało z łóżka. Ścielę łóżko i kieruję się ku kuchni. Biorę miskę, wsypuję płatki i dolewam mleka. W spokoju przeżuwam dokładnie każdy kęs. Po skończonym posiłku dokładnie myje miskę. Idę do łazienki. Przemywam niewyspaną twarz wodą. Nasuwam na siebie jeansowe szorty, wkładam t-shirt z Beatlesami. Delikatnie podkreślam oczy, włosy związuje w wysokiego kucyka. W okolicach siódmej wychodzę z łazienki. Chwytam torbę pakując potrzebne rzeczy. Zamykam drzwi i pędzę do samochodu. Po drodze wstępuje do McDrive'a po kubek kawy. Wypijam duszkiem czarny napój. Po kilku minutach docieram na Podwisłocze dwadzieścia cztery.Wchodzę do budynku i zmierzam ku szatni. Witam koleżanki zwyczajnym 'cześć'. Wymieniamy się uśmiechami. Przebieram się w mgnieniu oka. Zgarniam z szatni butelkę wody i wchodzę do dojo. Pierwsza część zajęć wspólna ze wszystkimi. Po godzinie na macie zostaję tylko ja i Monika. Odkąd pamiętam ze sobą rywalizowałyśmy, dosłownie o wszystko i wszędzie. Przystępujemy do kumite. Zacięta walka. Wychodzę zwycięsko. Monika z wrogością w oczach odchodzi na boczną salkę. Zostaję tylko ze swoim sensejem. Przez następne dwie godziny doskonalę kihon i kata. Jestem perfekcjonistką. Wszyscy zazwyczaj trenują dwie godziny. Ja zostaję po godzinach i trenuję doskonaląc to czego jeszcze nie do końca opanowałam. Sensej  jak kto woli trener zarządza koniec treningu. Siadam na macie i piję duszkiem wodę. Za chwilę opuszczam dojo. Idę ku opustoszałej już szatni. Biorę szybki prysznic. Ubieram swoje rzeczy, kimono i resztę manatków pakuję do torby. Zamykam szatnie i idę ku wyjściu.
 -Zuza!-nawołuje trener
Momentalnie się odwracam i idę ku niemu. Zaprasza mnie do pokoju trenerów.
 -Za dwa dni reprezentacja wyjeżdża na zgrupowanie.
 -Wiem o tym.-przytakuję
 -Jedziesz na zgrupowanie.-rzucił
 -Jak to?-pytam zdziwiona
 -Normalnie.-uśmiecha się-Zasłużyłaś.
Zdziwienie? Niedowierzanie? Wszystko po trochu.
 -Musisz być w piątek najpóźniej na dwunastą w Spale.
 -Gdzie?
 -W Spale.-powtarza
 -Dlaczego tam? Przecież tam teraz będzie roić się od sportowców.-skrzywiłam się
 -Wiem ,że jesteś indywidualistką, ale reprezentacja do drużyna, wytrzymasz.
 -A mm wyjście?
 -Żadnego.-uśmiecha się.
Przekazuje mi jeszcze wytyczne dotyczące wyjazdu. Niechętnie słucham jego ekscytacji moim wyjazdem. Cierpliwie wysłuchuje wszystkiego co ma mi do powiedzenia i wychodzę uprzednio żegnając się z nim. Moim marzeniem było znalezienie się w reprezentacji, jednakże myśl o setkach sportowców w Spale mnie przytłaczała. Obiecałam go nie zawieść, więc jadę. Wracam do domu. Odgrzewam wczorajszy obiad. Przeżuwam nie przypominający już smakiem schabowy wraz z ziemniakami. Kończę w spokoju posiłek i udaję się rozpakować resztę rzeczy żeby nie potykać się bez przerwy o zapakowane pudełka. O osiemnastej wszystko w moim nowym mieszkaniu ma już swoje miejsce. Z zadowoleniem spoglądam na swoje nowe gniazdko z lampką whisky. Po raz enty w ciągu tego tygodni dzwoni mama. Kiedy słyszy o wyjeździe na zgrupowanie reprezentacji popada w dziwną euforię. Wysłuchuję jej wywodu na temat jej dumy z mojej osoby. Wreszcie kończymy rozmowę. Idę pod prysznic. Przed snem czytam jakieś denne romansidło. Po dwudziestej pierwszej zasypiam. Mój następny dzień nie różnicy się prawie niczym od poprzedniego. Wieczorem kończę pakowanie. Rano kilka minut po siódmej wyjeżdżam. Zostawiam Rzeszów daleko za sobą. Cztery godziny jazdy mijają dosyć szybko. Wreszcie widzę tablicę z napisem 'Spała'. Po skręceniu w złą ulicę, wreszcie docieram do ośrodka. Wyciągam walizkę i udaję się do środka. Wchodzę do recepcji i widzę wręcz tłumy. Wywracam oczami. Mniej więcej piętnastu facetów oblega biedną recepcjonistkę. Przedzieram się między dosyć wysokimi mężczyznami.
 -Przepraszam panią, mogłabym prosić klucz do pokoju?
 -Dyscyplinę poproszę.-rzuciła
 -Karate tradycyjne.-odparłam na co kobieta marszczy brwi i wpisuje coś do systemu
 -Imię i nazwisko.
 -Zuzanna Malinowska.-odpowiadam zniecierpliwiona
 -Pokój trzysta siedem, trzecie piętro.-mówi podając mi klucz. Grzecznie dziękuję i powtórnie przepycham się pomiędzy zgrają ogromnych ludzi. Wciskam przycisk windy po czym wchodzę do środka i naciskam trójkę. Wędruję ku pokojowi. Otwieram drzwi i wrzucam walizkę do środka po krótkich oględzinach pokoju. Idę na dół. Zgarniam po drodze plan ośrodku studiując go dokładnie. Spotykam kadrowego trenera. Wręcza mi rozpiskę zajęć i informuję o najdrobniejszych szczegółach. Po wysłuchaniu co miał do powiedzenia schodzę na dół na stołówkę. Biorę wydzieloną mi porcję i wędruję ku wolnemu stolikowi.
 -Wolne?-pyta jakiś mężczyzna, a ja kiwam twierdząco głową- Zgaduję ,że pewnie jakaś lekkoatletka?-zaczyna rozmowę
 -Źle zgadujesz.-odparłam niewzruszona na co on marszczy brwi
 -Oświecisz?-pyta, na co podnoszę wzrok
 -Karate.
 -Karate?-powtarza zdziwiony
 -Co w tym dziwnego?-pytam
 -Nic, ale po takiej drobnej osobie nie spodziewałbym się.-uśmiecha się nieco speszony. Odwzajemniam nieco z przymusu uśmiech i wracam do jedzenia. Do stolika dosiada się jeszcze dwóch mężczyzn. Kończę obiad, odchodzę ze stolika i idę w stronę pokoju. Witajcie następne dwa tygodnie w Spale pomiędzy tłumami przeróżnych sportowców w ciasnej klitce z osobami dziwiącymi się ,że karate to sport. Uroczo.
___________________________________________________________
Coś nowego ode mnie ;) Naszło mnie na nową historię gdyż jedna dobiega końca i będzie więcej czasu także postanowiłam napisać coś nowego.