czwartek, 30 maja 2013

Epizod X.

Podajesz mu owy skrawek papieru i za chwilę również wybucha śmiechem. Za chwilę jednak przenosi na ciebie spojrzenie.
 -To co z tym zrobimy?
 -Nic.-wzruszasz ramionami
 -Szkoda żeby się zmarnowało.-poruszał zabawni brwiami co wprawia cię w śmiech
 -Skoro tak twierdzisz.-śmiejesz się
 -To rozumiem ,że dasz się zaprosić?
 -W zasadzie to tak.-odpierasz.
Za chwilę zbieracie się i spokojnie wracacie do hotelu który zajmujecie rozmawiając przy tym. Nie spotkałaś jeszcze chyba osobnika płci przeciwnej z którym tak dobrze ci się rozmawiało. Nawet z Karolem z którym byłaś dość długo nie mogłaś rozmawiać na każdy temat. Zdajesz sobie sprawę jak wyjątkową osobistością jest niebieskooki idący obok. Kiedy przeniosłaś na niego wzrok zauważyłaś ,że gorliwie ci się przygląda. Kiedy wasze spojrzenia się spotkały uroczo się uśmiechnął jak gdyby pesząc się przy tym. W dobrych nastrojach rozstajecie się przy recepcji, każde zmierza do swojego pokoju sprawdzić stan współtowarzyszy wyprawy. Kiedy wpadasz do pokoju zastajesz swoje przyjaciółki sączące kawę na hotelowym tarasie.
 -Jesteście nienormalne, wiecie o tym?
 -Ale to nie tylko nasz pomysł.-broni się Ola
 -A czyj?-pytasz
 -Chłopaki też dołożyli swoje pięć groszy.-szczerzy się blondynka
 -Aż tak wam się tutaj nudzi?
 -Nie.-protestuje Pola- Po prostu wszyscy dookoła widzą to czego wy nie potraficie ciamajdy dostrzec.
 -Co takiego?
 -To ,że między wam jest coś na rzeczy i nie mam na myśli tu przyjaźni.-odpowiada
 -Proszę was, już rozmawiałyśmy na ten temat. Michał jest tylko moim przyjacielem.
 -Zuzia, ale to na kilometr widać ,że was do siebie ciągnie.-wtrąca Ola
 -Ty lepiej powiesz co z Bartmanem.-wytykasz język w jej stronie
 -Czyżby ktoś podbierał mi partnera do tańca?-marszczy brwi Pola piorunując wzrokiem przyjaciółkę
 -Błagam was, teraz będzie się kłócić o niego?-skrzywiłaś się
 -Nie. Załatwimy to humanitarnie bez wyrywanie włosów.-zaśmiała się Aleksandra
 -Wracając do was. Skoro Michał ci się nie podoba to my we dwie pójdziemy na tą kolację.
 -Myślisz ,że wam to oddam?-zamachałaś świstkiem
 -A co wybierasz się?-poruszała brwiami Pola
 -Właściwie to tak.-wzruszasz ramionami i siadasz na krześle obok nich
 -We dwoje się wybieracie?-ożywiła się
 -No chyba sama nie pójdę.-zaśmiałam się.
Przez następne pół godziny dziewczyny ekscytowały się tym faktem, a ty zachodziłaś w głowę czy aby nie mają racji. Może faktycznie po prostu boisz się przyznać ,że on ci się podoba? Może obydwoje boicie się do tego przyznać bo obecny układ jest o wiele wygodniejszy? W twojej głowie narodziło się setki pytań, a na to jedno najważniejsze nie znasz do końca odpowiedzi.
 -Hej, co ty taka zamyślona?-zapytała wyrywając cię z zamyślań Ola
 -Myślę nad tym wszystkim.
 -Nad Michałem?-rzuciła
 -Między innymi.-odpowiadasz
 -Zuziek, wiesz ,że możesz nam powiedzieć wszystko prawda?
 -Wiem.-przytakujesz
 -Więc mów co cię trapi.-mówi Pola przysiadając obok
 -Nie chcę nic między nami zmieniać.-wyduszasz z siebie
 -Nikt nie każe ci nic zmieniać, może być tak jak dotychczas.
 -Więc po co to całe zamieszanie?-pytasz
 -Żebyście się przekonali czy warto coś zmieniać.-uśmiechnęła się po czym cię objęła.
Resztę wieczoru spędziłyście w babskim gronie. Dziewczyny nie chcąc już całkiem cię dezorientować w tym co czujesz, a tym co myślisz nie poruszały tematu twojej zażyłości z siatkarzem. Jak zwykle rozmawiałyście na tematy ważne i ważniejsze, nie zabrakło również śmiechu. W objęcie Morfeusza oddałyście się dopiero po dwudziestej drugiej.
Jak to zwykle bywało nazajutrz wstałaś najwcześniej. Korzystając z tej chwili zgarnęłaś ubrania i zajęłaś łazienkę. Szybko włożyłaś na siebie ubrania, oczy delikatnie podkreśliłaś liniami eyelinera, a włosy rozczesałaś pozostawiając je rozpuszczone. Kiedy opuściłaś pomieszczenie twoje towarzyszki już nie spały, gorączkowo szukały czegoś godnego założenia. Mimo okropnego gramolenia się dziewczyn na śniadanie zeszłyście kilka minut po dziewiątej trzydzieści. Na jadalni można było dostrzec chłopaków delektujących się śniadaniem ,którzy od razu was dostrzegli i zaprosili do stolika. Choć dziewczyny obiecały nie poruszać tematu Michała, robiły wszystko żebyśmy tylko porozmawiali. Kiedy miałaś zając miejsce koło Nowakowskiego Pola sprzed nosa zgarnęła ci wolne miejsce wskazując na wolne krzesło koło Michała. Oczywiście tłumaczyła ,że ma sprawę do Piotrka i dlatego musi koło niego usiąść. Cicho śmiejąc się zajęłaś wolne miejsce koło szatyna. Jak zwykle powitał cię promiennym uśmiechem i uroczym "Dzień dobry." W spokoju spożyłyście śniadanie w doborowym towarzystwie.
 -Jakie plany na dziś moje panie?-zapytał Bartman
 -Wybieramy się trochę pozwiedzać.-odparła Pola
 -To tak jak my.-wyszczerzył się w jej kierunku
 -W takim razie co wy tan to żeby potowarzyszyła wam czwórka getlemanów?
 -Nie widzę takich w okolicy, ale zgoda.-odgryzła się Ola
 -Znowu zaczynacie?-rzuciłaś
 -Udam ,że tego nie słyszałem.-zaśmiał się brunet.
Pierwszym celem waszej podróży była Sagrada Familia. Sam budynek wprawił cię w zachwyt, nie mówiąc już o widoku z jednej z wież. Następnie odwiedziliście Park Guel gdzie spotkaliście przedziwne ,a zarazem zachwycające budowle i obiekty. Nie obyło się także bez muzeum FC Barcelony ,którym chłopaki byli wręcz oczarowani, tak samo jak Camp Nou. Ostatnim punktem wycieczki tegoż dnia było barcelońskie zoo. Bawiliście się tam świetnie, zupełnie jak dzieci. W drodze powrotnej przeszliście się jeszcze przez słynny deptak Las Ramblas. Do hotelu wróciliście chwilę przed godziną dziewiętnastą.
 -Dwudziesta?-zatrzymał cię Michał zanim weszłaś do windy
 -Niech będzie.-uśmiechnęłaś się w jego kierunku po czym zniknęłaś w windzie.
Kiedy weszłaś do swojego pokoju spojrzałaś na zegarek. Miałaś godzinę. Nie zamierzałaś się jakoś specjalnie stroić, ani śpieszyć. Jak gdyby nigdy nic rozwaliłaś się na kanapie i wzięłaś pilota do ręki po czym zaczęłaś przeskakiwać z kanału na kanał w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi. Kiedy wydawało ci się ,że znalazłaś taką rzecz obraz przesłoniła ci Pola stająca tuż przed tobą.
 -Wiesz ,która jest godzina?-pyta
 -Dziewiętnasta osiem.-odpowiadasz spoglądając na zegarek
 -Musisz przecież jakoś wyglądać! Wstawaj i to migiem.
 -W dwadzieścia minut się wyrobię.-odparłaś
 -W dwadzieścia minut to możesz się zebrać co najwyżej do klubu nie na kolację.
 -No już dobrze wstaję.-odparłaś widząc jej złowrogą minę.
Za chwilę dziewczyny dały ci masę sukienek do przymierzenia w których kolejno im się prezentowałaś. Były tak wybredne niczym wyrocznie mody. Wreszcie po kilkunastu minutach do gustu przypadła im miętowa i dość delikatna sukienka. Jak to stwierdziły "On oszaleje jak cię w tym zobaczy." Kolejną kwestią były buty, których również namierzyłaś się masę zastanawiając się gdzie one je wszystkie pomieściły. Wybór padł na szpilki, mniej więcej dziesięciocentymetrowe w kolorze nude. Następnie zajęły się twoją fryzurą. Wyciągały cię niemiłosiernie za włosy nie mogąc dojść do porozumienia w sprawie jej wyglądu. Kiedy tylko próbowałaś marudzić mówiły "Jak chcesz być piękna to musisz trochę pocierpieć." Ostatecznie dziwacznie wyglądający koczek zamieniły na delikatne fale. Z makijażem poszło o wiele sprawniej. Twoje błękitne oczy podkreśliły mocniejszymi liniami eyelinera, usta szminką w odcieniu różu, a całość zwieńczyły uwielbianymi przez ciebie perfumami Dolce&Gabbany. Kilka minut przed dwudziestą stałaś w przedpokoju gotowa na wieczór z kopertówką w dłoni.
 -Spróbujcie tylko mnie szpiegować to nie ręczę za siebie.-pogroziłam im palcem
 -Wybieramy się z resztą bandy do klubu ,więc możecie być spokojni.-odparła Pola
 -Na pewno?
 -Na pewno.-odparła- Mam nadzieję ,że będziecie się dobrze bawić.
 -Wątpisz w to?-pytasz
 -Skądże.-uśmiecha się
 -No idź już bo się spóźnisz.-wygoniła mnie- Nie wracaj za wcześnie!-rzuciła kiedy wyszłaś z pokoju.
Chyba pierwszy raz w życiu stresowałaś się przed.. No właśnie, przed czym? Przed zwykłym przyjacielskim spotkaniem? Nie wiedziałaś, a słowa na literę 'r' się bałaś w tym wypadku użyć. Kiedy zeszłaś na dół spojrzałaś na zegarek, była godzina dwudziesta. Rozejrzałaś się po holu, lecz nie dostrzegłaś nikogo w zasięgu wzroku.
 -Takiej Zuzi jeszcze nie widziałem.-wymruczał do ucha dobrze ci znany nieco zachrypnięty głos
 -Jakiej?-pytasz
 -Takiej... tak pięknie wyglądającej.
 -A ja tak eleganckiego ciebie.-mówisz odwracając się w jego kierunku.
Przez dłuższą chwilę delektowałaś się widokiem ,którego jeszcze nie miałaś okazji oglądać. Stał przed tobą zupełnie elegancki, a zarazem jeszcze bardziej pociągający niż zwykle Michał. Jako nieliczny z mężczyzn potrafił się dobrze ubrać, jako nieliczny z tych ,których znałaś. Bo brązowe spodnie, i błękitna koszula doskonale podkreślająca kolor jego oczu wręcz cię oczarowały. Za chwilę wyruszyliście w kierunku restauracji. Z każdą kolejną minutą Michał co raz bardziej cię oczarowywał. Zachowywał się niezwykle szarmancko, a zarazem uroczo. Wiedział doskonale jak do ciebie trafić. Choć próbowałaś się hamować to wręcz się rozpływałaś. I chyba właśnie w tym momencie już znałaś odpowiedź na wszystkie dręczące cię ostatnio pytania.
 -Chyba pierwszy raz w życiu jestem na.. randce z przyjaciółką.-rzucił z uśmiechem przyglądając ci się
 -Ja chyba też.-zaśmiałaś się- Ale chyba nie jest tak źle co?
 -Wręcz przeciwnie.-uśmiecha się
 -Chyba im się ten pomysł udał.-odparł
 -Jak widać.-przytaknęłaś- Jednak znają się na rzeczy.
Po dłuższej chwili jakże przyjemnego w jego towarzystwie milczenia zabrał głos.
 -Żebyś ty widziała jak mnie poganiali.
 -Myślisz ,że mnie nie?-zaśmiałaś się- Przez tą godzinę urządziły mi mały pokaz mody.
 -Mnie w zasadzie też.-odparł ze śmiechem
 -Chciałbym zobaczyć pokaz mody w twoim wykonaniu.
 -Uwierz, nie chciałabyś.
 -Myślę ,że jednak bym się skusiła.-zachichotałaś.
<muzyka>
W odpowiedzi uśmiechnął się tylko kręcąc głową. Patrzył na ciebie z tym jakże uwielbianym przez ciebie szarmanckim uśmiechem. Przez chwilę mogłaś się zatapiać w błękicie jego oczu. Za chwilę jednak wstał od stolika i podał ci swoją dłoń prosząc tym samym do tańca.Ujęłaś jego dłoń i podążyłaś za nim ku parkietowi.Niepewnie wtulasz się w jego ogromne ramiona, a on cię obejmuje. Dzięki szpilkom ,które zminimalizowały znaczną różnicę wzrostu między wami możesz ułożyć delikatnie głowę na jego ramieniu. Przez chwilę kołyszecie się w ciszy.
 -Nie wiedziałam ,że z ciebie taki dobry tancerz.-mówisz cicho
 -Jeszcze paru rzeczy o mnie nie wiesz moja droga.-uśmiecha się zawadiacko i obraca cię wokół własnej osi po czym znów lądujesz w jego ramionach
 -Chętnie się ich dowiem.
 -Wszystko w swoim czasie.-mruczy ci do ucha przez co przyjemny dreszcz przechodzi przez twoje ciało.
Nie masz pojęcia co się z tobą dzieje. Czujesz się tak dobrze w jego objęciach, przy nim, a z drugiej nie chcesz tracić przyjaciela. Toczysz wewnętrzną walkę z samą sobą. Z tym co myślisz, a z tym co czujesz.
Mija kolejna, kolejna i kolejna piosenka, a wy dalej kołyszecie się w jej rytmach na parkiecie. Dopiero po dwudziestej trzeciej gdy lokal powoli pustoszeje wy również go opuszczacie. Wracasz pod ramię z niebieskookim powoli w nieznanym wam bliżej kierunku. Kiedy zauważa ,że lekko dygoczesz z zimna ,które niespodziewanie nastało narzuca na ciebie swój sweter i oplata ramieniem jak gdyby próbując cię ogrzać.
 -Powinienem cię chyba już wcześniej gdzieś zaprosić.
 -Lepiej późno niż wcale.-zaśmiałaś się
 -Mimo ,że to nie mój pomysł to muszę im oddać, całkiem nieźle to wykombinowali.-odpowiada
 -Szczerze powiedziawszy nie zdziwiłabym się jakby nas szpiegowali.
 -Z tego co wiem to Bartman miał dzisiaj bajerować Polę, więc myślę ,że sobie to odpuścili.-odparł
 -Polę?-uniosłaś brwi ze zdziwienia
 -Stwierdził ,że Olka jest ładna, ale za pyskata i zmienił preferencje.-zaśmiał się w charakterystyczny dla siebie sposób
 -Cały Zbyszek, casanova.-powtórowałaś mu i również się zaśmiałaś- Naprawdę nie wiem jakim cudem wy się przyjaźnicie bo kompletnie się różnicie.
 -Czasem sam zadaję sobie to pytanie.-mówi nie ukrywając przy tym śmiechu- A co nie wyobrażasz sobie mnie jako casanovy?
 -Nie potrafiłbyś łamać kobiecych serc Misiu.-poklepałaś go po ramieniu- Jesteś zbyt uroczy na takie rzeczy.
 -Uroczy?-uniósł brwi to góry
 -Owszem, uroczy.-wytknęłaś język w jego stronę- To nie w twoim stylu.
 -Pierwszy raz w życiu słyszę ,że jestem uroczy.-śmieje się
 -Na swój misiowy sposób.-szczerzysz się
 -Gdybym cię tak nie lubił już dawno bym cię skarcił ,że tak do mnie mówisz.
 -I vice versa mój drogi.-uśmiechasz się i w tym momencie wasze spojrzenia spotykają się. Stoicie wpatrując się w siebie w ciszy. Rozpływasz się w błękicie jego wesołych oczu. Za chwilę dzielący was metr zamienia się w dosłownie kilka centymetrów. Czujesz jak dłonią odgarnia twój niesforny kosmyk blond włosów z twarzy. Czujesz także jego drugą dłoń kurczowo zbliżającą cię do niego. Jesteś tak blisko niego ,że czujesz jego oddech na sobie. Kładziesz dłoń na jego torsie. Nieprzerwanie wpatrując się w niego druga twoja dłoń wędruje na jego kark. Wydaje ci się ,że czekałaś na tą chwilę okropnie długo. Nie potrafisz oderwać od niego wzroku tak samo jak on od ciebie. Dzielą was centymetry, a potem milimetry. Wydaje ci się ,że nic ani nikt nie może przerwać tej chwili.
 -Michał? Stary, co ty tutaj robisz?-słyszycie czyjś głos kilka metrów koło was.

_____________________________________________
Tak oto mamy dziesiątkę.  Przepraszam ,że tak długo kazałam Wam na nią czekać, ale szkoła daje się we znaki. Nadszedł taki czas w szkole ,że nagle wszyscy czego od nas chcą i nie sposób się nie uczyć, więc musicie jakoś przeboleć, bynajmniej jeszcze przez te dwa tygodnie. Oczywiście do tego czasu rozdziały będą dodawane w cyklu weekendowym i być może środy bo kończę wcześnie ;)
Co do rozdziału, dobrze przewidziałyście, kochani przyjaciele próbowali tą dwójkę swatać. Z jakimi skutkami?  O tym w następnym rozdziale, prawdopodobnie w niedzielę. Myślę ,że obrót spraw przypadnie Wam do gustu.
 Ostatnio rozmyślam nad tym czy aby nie napisać kawałka rozdziału z perspektywy naszego męskiego głównego bohatera, co Wy na to? :)
Pozdrawiam, wingspiker.
Kto czyta, niech skomentuje, to nie boli ;)

wtorek, 21 maja 2013

Epizod IX.

Wreszcie ten jakże dobrze znany ci głos i śmiech ustają. Jesteś w tym momencie niemalże pewna ,że tylko ci się wydawało. Dalej siedzicie z dziewczynami przy barze sącząc wyśmienite mohito. Żartujecie, rozmawiacie na mniej i bardziej poważne tematy. Czujesz ,że właśnie takiego wypadu ci brakowało. W babskim gronie. Gdzie możecie swobodnie besztać męską część świata za wszelakie złe czyny i śmiać się przy tym bez pohamowań. Może to i lekko feministyczne zajęcie jednak wy się przy tym świetnie bawicie ,a barman przy barze nie rozumiejący o czym rozmawiacie tylko idiotycznie się uśmiecha co niemiłosiernie was bawi.
 -Śledzisz mnie?-słyszysz zachrypnięty i dobrze znany ci głos tuż przy uchu po czym czuje jego dłoń na ramieniu
 -Chciałbyś.-odpowiadasz odwracając się ku niemu
 -Pewnie ,że bym chciał mieć takiego prześladowcę jak ty.-szczerzy się
 -No jakiego?-pytasz
 -Takiego.. niezmiernie ładnego.-odpowiada siadając obok ciebie
Patrzysz na niego z politowaniem na co on odpowiada ci swoim firmowym uśmiechem ,który sprawia ,że i na twojej twarzy jawi się uśmiech.
 -Wygląda na to ,że od siebie nie odpoczniemy.-śmieje się
 -Niestety.
 -I tak wiem ,że brakowało ci mojego towarzystwa.-szturcha cię ramieniem zabawnie poruszając przy tym brwiami
 -Okropnie Misiu.-uśmiechasz się
 -Widać Zuziek, oj widać.
 -Gdybym cię tak nie lubiła skrzywdziłabym cię za to ,że mnie tak nazywasz.-mówisz.
Nie rozmawiacie za długo bo cała hołota ,a raczej współtowarzysze Kubiaka w jego wypoczynku gorliwie wam się przyglądają i pogwizdują. Nieco speszony przeprasza za ich zachowanie i za chwilę wraca do swojego poprzedniego stolika. Od razu dopadają cię Ola i Pola.
 -Czy nie uważasz ,że to musi być przeznaczenie?-pyta uradowana Ola
 -W jakim sensie?-mrużysz oczy
 -Przecież nie wiedzieliście gdzie będzie drugie. Jest tyle miejsc na wakacje ,a wy obydwoje wybraliście to samo.-kontynuuje podekscytowana
 -Po prostu zbieg okoliczności.-wzruszasz ramionami dopijając drinka
 -Nie gadaj już, w taki zbieg okoliczności nie wierzę.-dodaje Pola
 -Skończcie już co?-pytasz znudzona ich dedukcjami po czym zamawiasz kolejnego drinka.
Po wypiciu już kilku kieliszków alkoholu mimo iż zaczynasz czuć jego powolne działanie nie rezygnujesz z dalszej zabawy. Nie ograniczacie się tylko do feministycznych obelg na temat facetów raniących kobiety co i was też w pewien sposób dotyka, szalejecie na parkiecie bawiąc się rytmach klubowej muzyki. Trafiłyście idealnie bo jest wieczorek polski, przez co mogłyście się też pobawić przy swoich ulubionych rodzimych piosenkach. Po blisko trzydziestu minutach zabawy przy energicznych i tanecznych piosenkach wreszcie z głośników rozbrzmiała wolna i o wiele powolniejsza piosenka. Piosenka ,którą szczerze uwielbiasz. Piosenka z którą wiąże się masa wspomnień.
<włącz muzykę>
Uśmiechasz się sama do siebie. Widzisz jak Ola jest porywana do tańca przez jakiegoś przystojnego Hiszpana, a Pola ląduje w objęciach nie kogo innego jak Zbigniew Bartman. Postanawiasz nie stać sama jak palec na środku parkietu i obracasz się aby czmychnąć na wygodne krzesło znajdujący się przy barze i obserwować przyjaciółki. Jednak gdy tylko się obracasz wpadasz na kogoś. Wasze spojrzenia spotykają się. Swój wzrok zatrzymujesz na jego błękitnych tęczówkach od których nie możesz się oderwać.
 -A pani dokąd się wybiera?-pyta z szarmanckim uśmiechem
 -Na wygodne krzesło przy barze.-szczerzysz się
 -Nie ma mowy.-kręci głową- Chodź.-mówi po czym bierze cię za dłoń i prowadzi na parkiet. Za chwilę czujesz jego dłoń na swoich plecach i to jak delikatnie przysuwa cię do siebie. Przez dłuższą chwilę nie rozmawiacie tylko słuchacie swoich oddechów kołysząc się w rytm utworu. Założenie dziesięciocentymetrowych szpilek minimalizuje różnicę wzrostu między wami przez co niepewnie układasz głowę na jego ramieniu. Widzisz zadowolone wzroki przyjaciółek na sobie ,które pokazują charakterystyczny gest po przez uniesienie kciuka do góry na co ty pukasz się w czoło.
 -Nie uważasz ,że to jakieś chore zrządzenie losu?-pyta szepcząc ci na ucho
 -Ale co takiego?
 -To ,że z tysiąca miejsc na wakacje obydwoje wybraliśmy akurat te.
 -Po prostu nie dane nam jest chyba od siebie odpocząć.-śmiejesz się
 -Mi tam to nie przeszkadza.-uśmiecha się.
Nawet nie zauważacie kiedy wolny kawałek zmienia się w energiczne rytmy. Dziękujecie sobie wzajemnie za taniec ,a ty wracasz do stolika przy którym już urzędują dyskutując przy tym w najlepsze twoje towarzyszki.
 -I jak tańczyło się z Michałem?-pyta z szelmowskim uśmiechem Pola
 -Normalnie.-wzruszasz ramionami
 -Tylko tyle nam powiesz?-skrzywiła się
 -A co mam wam powiedzieć? To tylko taniec.-odpowiadasz
 -Tak słodko do siebie szeptaliście.-rozpływała się Olka
 -Po prostu rozmawialiśmy.
 -Co nie zmienia faktu ,że ładnie to wyglądało.-szczerzy się Aleksandra.
Wywracasz oczami i zmieniasz temat. Znowu śmiejecie się przy tym do rozpuku popijając do tego drinki. Po kolejnych dwóch szklaneczkach błogiego napoju stwierdzasz ,że dość na dziś. Dziewczyny nie odmawiają sobie dalszej rozkoszy, a ty doskonale wiesz jak to się skończy. Będziesz musiała eskortować zupełnie nawalone dwie ukochane wariatki do pokoju pilnując przy tym aby nie narobiły jakichś głupot. Zawsze byłaś nieco rozsądniejsza i znałaś umiar. Im czasem tego brakowało choć przeważnie to ty pakowałaś się w tarapaty. Zabawa trwała w najlepsze. Tańczyłaś chyba z każdym siatkarzem przebywającym obecnie w słonecznej Katalonii. Z niektórymi nie bagatele bo po kilka razy. Mimo wzrostu musisz im przyznać ,że tancerzami są wybornymi. A tego po swoich znajomych wieżowcach w życiu byś się nie spodziewała. Grubo po drugiej byłaś już tak senna ,że ledwo rejestrowałaś co ktoś do ciebie mówił. Chciałaś już wracać do hotelu, jednak twoim przyjaciółkom nawet nie przyszło to na myśl. Sypałaś argumentami jak z rękawa jednak nie mogłaś ich przekonać. Wreszcie zniecierpliwiona i przysypiająca na stojąco wyszłaś rzucając w ich kierunku "Jak obudzicie się w łóżku z nieznanym gościem nie zdziwcie się. Ostrzegałam." Po powrocie do pokoju od razu wskoczyłaś po prysznic po czym rzuciłaś się wyczerpana na łóżko. Po trzeciej na wpół przytomna usłyszałaś jak do pokoju wraca jedna z nich. W okolicach piątej powróciła kolejna. Nazajutrz kiedy otworzyłaś jeszcze zaspane oczy na zegarku była godzina dziesiąta minut osiemnaście. Zaklęłaś po cichu bo uciekło wam śniadanie. Podniosłaś się z łóżka. Zarówno Olka jak i Pola spały jak zabite. Poszłaś do łazienki zmienić piżamę w misie na zwiewną sukienkę. Przy okazji włosy spięłaś w niedbałego koka i delikatnie umalowałaś się. Napisałaś swoim śpiochom wiadomość na kartce ,że udałaś się do pobliskiej kawiarni na śniadanie. Nasunęłaś na nos ulubione pilotki, chwyciłaś telefon i wyszłaś po cichu z pokoju. Wyszłaś za chwilę z hotelu i skierowałaś się ku kawiarni. Złożyłaś zamówienie po czym zajęłaś wolny stolik. Za około pięć minut ruszyłaś by odebrać swoje zamówienie. W kolejce ujrzałaś znane ci dwie twarze.
 -Oj kogoś tu męczy kac.-rzuciłaś chichocząc
 -Gdzie tam, nas? W życiu.-zaśmiał się Bartman
 -Gdzie zgubiłaś koleżanki?-zapytał nieco niewyspany Kubiak
 -Jakby to ładnie ująć.-zastanowiłaś się- Już wiem! Umierają w spokoju.
 -Widzę ktoś tu ma mocną głowę.-rzucił atakujący
 -Po prostu znam w tym umiar. A ponoć to one są te rozsądniejsze.-zaśmiałaś się- A wy gdzie zgubiliście resztę bandy?
 -Jakby to ująć..-podrapał się po brodzie Zbyszek
 -Rzygają i zdychają z bólu głowy.-dodał Kubiak
 -Rzeczywiście ładnie to ująłeś.-roześmiałaś się
 -Kaca mordercę trudno ładnie określić nie sądzisz?
 -Rzeczywiście, lepiej nazywać rzeczy po imieniu.-pokiwałaś głową ze śmiechem- Widzę ,że wy też się nieźle trzymacie.
 -Błagam mów ciszej.-rzucił z grymasem Bartman
 -Jak widać z tej bandy tylko ja jeszcze jakoś żyję.-skwitował umierającego kolegę.
Chłopaki przysiedli się do mnie i w swoim towarzystwie delektowaliśmy się śniadaniem. Ledwo żyjący atakujący opuścił nas po dziesięciu minutach jak to określił z powodu złego samopoczucia.
 -Po prostu poszedł bełtać.-skomentował jego słowa
 -Tak się kończą dzikie imprezy z bandą dość rozrywkowych ludzi.
 -Czyli my jesteśmy mało rozrywkowi bo nie umieramy dzisiaj w okropnych męczarniach.-zaśmiał się
 -Chyba wolę być tą małą rozrywkową.-powtórowałam mu.
Śniadanie ,a potem kawa w jego towarzystwie były dla ciebie ogromną przyjemnością. Mogłaś rozmawiać z nim na każdy temat, a i tak wasza rozmowa kleiłaby się. Nie znałaś go za długo, a czułaś jakbyście znali się co najmniej kilka lat. Nie musiałaś udawać kogoś kim nie jesteś czy niepotrzebnie peszyć, przy nim po prosty byłaś sobą co najwidoczniej jemu zupełnie pasowało. W okolicach dwunastej rozchodzicie się do swoich pokoi w celu sprawdzenia jak i czy w ogóle żyją wasi współlokatorzy. Ku twem zaskoczeniu Ola trzyma się idealnie, niemalże nie widać po niej śladów upojenia alkoholem dnia poprzedniego. Gorzej z Polą ,która zalega na łóżku i już wiesz ,że z niej dzisiaj pożytku mieć nie będziesz.
 -Czyżby śniadanie z panem o którym myślę?
 -Zależy o kim myślisz.-mówię siadając obok niej
 -Już ty wiesz.-poruszała zabawnie brwiami
 -Tak byłam z Michałem na śniadaniu jeśli cię to satysfakcjonuje.-odparłam- Chyba jako jedyny nie umiera z tej bandy z powodu kaca.
 -Satysfakcjonuje i to bardzo.-uśmiecha się- To co robimy?
 -Nie wiem, chyba nie zostawimy jej samej w takim stanie.-odparłam spoglądając na Polę
 -Raczej w niczym jej tu nie pomożemy, chyba ,że chcesz przytrzymać jej włosy jak będzie się wyzbywać resztek mohito i przekąsek z żołądka.-zaśmiała się
 -Wolałabym nie.
 -To może, pójdziemy na plażę?-zapytała
 -Czemu nie.-wzruszyłaś ramionami.
 W mgnieniu oka zebrałyście potrzebne na plażowanie rzeczy. Założyłaś strój na to zwiewną pastelową sukienkę po czym ruszyłyście na plażę. Już na miejscu rozłożyłyście ręczniki, nasmarowałyście się kremem i wygodnie rozłożyłyście się na ręcznikach delektując promieniami słonecznymi. Nałożyłaś na nos okulary, a w uszy włożyłaś słuchawki. Ola poczyniła tak samo. Twoja błoga chwila i spokój nie potrwały długo bo ktoś przesłonił ci słońce.
 -Czy tu nie można w spokoju nawet poleżeć?-zapytałaś podniesionym tonem zdejmując słuchawki z oczu i otwierając oczy
 -A ty znów mi grozisz i do tego mnie śledzisz.-zaśmiał się
 -Akurat tym razem ja byłam tu pierwsza panie Kubiak i prędzej ty mnie śledzisz.
 -Czyżby ktoś miał dość mojego towarzystwa?-zrobił smutną minę
 -Nigdy.-uśmiechnęłaś się.
Za chwilę zza niego wyłonił się wyglądający już całkiem przyzwoicie wyglądający Bartman w porównaniu z tym co prezentował porankiem.
 -Ale ja mam.-dorzucił z uśmieszkiem atakujący za co od razu został zganiony przez przyjaciela
 -Będziesz chciał numer do jakieś dziewczyny...-pogroził mu
 -To sam sobie go załatwię.-pokazał mu język
 -Jak dzieci.-pokręciłaś głową uśmiechając się przy tym
 -Nieco wyrośnięte.-dodała Ola
 -Odpowiedziałbym wam coś ,ale wolę nie ryzykować życia przy dwóch władających sztuką walki kobietom.-uśmiechnął się i zajął miejsce obok ciebie.
 -Co ty bab się boisz?-zakpił z niego przyjaciel
 -Gdybyś ty widział je w akcji też byś nie czuł się bezpieczny.-zaśmiał się
 -To zabrzmiało jakbyśmy były co najmniej seryjnymi mordercami.-wtrąciłaś
 -Kto was tam wie co tam robicie.
 -Może ty już lepiej oszczędź swoich złotych myśli.-rzuciła kąśliwą uwagę w kierunku atakującego
 -Ktoś tu wstał lewą nogą.-wyszczerzył się
 -Komuś wyostrzył się suchar.
Wraz z Michałem z ogromną uwagą, a także jeszcze większym rozbawieniem obserwowaliście kąśliwą wymianę zdań między dwójką waszych przyjaciół. Gdyby nie wasza obecność zapewne rzuciliby się sobie do gardeł, i to dosłownie. Obydwoje byli okropnie temperamentni i obydwoje łatwo nie dawali za wygraną. Zażarta wymiana zdań trwała w najlepsze, a ty pękałaś ze śmiechu już nawet nie wspominając o Michale ,który wręcz wył ze śmiechu. Pewnie dalej byś przyglądała się tej czynnej konwersacji gdyby nie przyjmujący ,który gestem ręki wskazał żebym podążyła za nim. Niewiele myśląc wstałam i oddaliłam się. Wciąż kłócąca się dwójka nawet nie zauważyła naszego zniknięcia.
 -On zawsze tak?-zapytałaś niebieskookiego gdy delektowałaś się zimną rozkoszą w duńskim waflu
 -Tylko jak ktoś mu się podoba.-wzruszył ramionami
 -Ona mu się podoba?-zmrużyłaś oczy
 -Zazdrosna?-poruszał zabawnie brwiami
 -Nie, zdziwiona.-zaśmiałaś się
 -No bo już myślałem.-uśmiechnął się
 -I co, wtedy ty byłbyś zazdrosny?-zapytałaś ze śmiechem
 -Nie wiem, może.
 -Oj Misiu, Misiu.-poklepałaś go po ramieniu
 -Oj Zuziek, Zuziek.
 -Coś ci już mówiłam na ten temat.-pogroziłaś mu palcem
 -I vice versa.-wyszczerzył się
 -Okropny jesteś.
 -Powiedziałbym ,że ty też, ale jeszcze mi coś zrobisz.-odparł
 -Możesz już nie żyć w strachu nie zamierzam ci nic robić.-śmiejesz się- Chyba ,że mocno zaleziesz mi za skórę, wtedy pomyślę.
 -Uf.-udał ,że ociera pot z czoła- Koniec życia w wiecznym strachu.-zaśmiał się
 -Aż taka straszna jestem?-pytasz
 -Gdzie tam.-odpiera zarzucając ci swoją ręka na ramię
 -Pewny jesteś?
 -No może odrobinkę.-odpiera
 -Taki duży i żeby bać się baby?
 -Po tym jak widziałem jak załatwiasz przeciwniczki owszem.-zaśmiał się nieprzerwanie, zupełnie po przyjacielsku obejmując cie swoim ramieniem. Kiedy dotarliście na miejsce w którym spodziewaliście się zastać swoich przyjaciół prócz ich osób dostrzegliście jedynie pewną rzecz która od razu przykuła waszą uwagę. Kiedy podeszłaś bliżej i ujrzałaś napis zaczęłaś się śmiać. Jedynie oni mogli coś takiego wymyślić.
 -Co jest?-zapytał marszcząc brwi i widząc twoje rozbawienie
___________________________________________________
Rozdział nijaki i może bez polotu, ale zawsze coś. Większość ,a raczej wszystkie z Was miały dobre przeczucia, nie odpoczną od siebie nasi bohaterowie ani chwili :> Dzisiaj nie będzie długiego komentarza od autorskiego wybaczcie.
Wy też wyczekujecie już na mecz biało-czerwonych z Serbią? Ja już tylko odliczam dni i godziny, a potem byle do ligi światowej. Wydawać się mogło ,że jeszcze tyle czasu do reprezentacji ,a tu proszę zaraz mamy czerwiec i ostatnią prostą do zakończenia roku i upragnionych wakacji. 

Pozdrawiam, wingspiker.
PS. Zapraszam również TUTAJ.

czwartek, 16 maja 2013

Epizod VIII.

 -Pierwsza trzydzieści.-mówi spokojnie, spoglądając na zegarek co lekko wyprowadza cię z równowagi.
 -Pomyliłeś drogę do Jastrzębia?
 -A wyglądam?-marszczy brwi
 -Może nie odpowiem.-przestępujesz z nogi na nogę- Co tu właściwie robisz?
 -Muszę ci chyba coś wyjaśnić.-mówi wbijając wzrok w podłogę
 -Nic nie musisz.-wzruszasz rękami
 -Ale chcę. Jestem ci to winien.
 -I musisz to powiedzieć mi o pierwszej w nocy? Nie lepiej było zadzwonić?-pytasz ziewając
 -Wolę takie sprawy załatwiać w cztery oczy.
 -A co jeśli ja nie chcę o tym rozmawiać?
 -To będę czekał po drzwiami aż nabierzesz ochoty.-mówi nieco sarkastycznie
 -Miłego spania..-mówisz po czym chcesz zamknąć drzwi jednak on ci to uniemożliwia
 -Zuzia.-wymawia twoje imię i staje naprzeciwko ciebie zamykając drzwi- Daj mi powiedzieć.
Wywracasz oczami i niechętnie zapraszasz go w głąb mieszkania gestem ręki. Siadacie na kanapie. Przyciągasz kolana do siebie.
 -To słucham, co masz mi do powiedzenia.-wybąkałaś
 -Masz prawo być na mnie zła bo owszem nie będę ukrywał nie powiedziałem ci pewnej istotnej rzeczy.-zaczął spoglądając na ciebie- Owszem Monika zalecała się do mnie, rozmawialiśmy kilka razy, wydawała się.. całkiem fajna. Poszedłem z nią raz jedyny na kawę. Jak się okazało nie tylko do mnie startowała. Olałem ją, a ona nie dawała mi spokoju.Nachodziła mnie i dalej to całkiem przypadkiem robi, a jak się dowiedziała ,że się znamy robi to ze zdwojoną siłą. Powiedziałem jej co myślę na ten temat. I uwierz to wszystko działo się zanim się poznaliśmy. Nie okłamywałbym cię.
 -Dlaczego mi to mówisz? Równie dobrze mógłbyś to olać bo przecież by mi przeszło.
 -Bo chcę być z tobą szczery bo ty taka ze mną jesteś, a o to chyba chodzi w przyjaźni tak?-pyta ,a ty w odpowiedzi kiwasz głową
 -Nie gniewaj się już na mnie.-dodaje całkiem uroczo się uśmiechając
 -Nie gniewam. Doceniam ,że tłukłeś się o tak nieludzkiej porze tutaj.-mówisz
 -Dobra, ja nie zajmuję ci więcej czasu.-mówi po czym kieruje się do drzwi
 -Chcesz prowadzić o tej porze?-pytasz
 -Bez różnicy to dla mnie.-wzrusza ramionami
 -Nie spałeś całą noc. Nigdzie nie jedziesz.-protestujesz
 -Mam kimać w samochodzie?-pyta ze śmiechem- Pita nie ma, a reszta mnie zabije jak będę dobijał się do nich o tej porze.
 -Możesz zostać u mnie na noc.-powiedziałaś po czym zauważyłaś ,że twoje słowa wyraźnie go rozbawiły- Czy wy zawsze musicie rozumieć wszystko dwuznacznie?-śmiejesz się
 -Jak się ma takich kolegów, to owszem.-szczerzy się.
Może nie mieszkasz w apartamencie z siedmioma sypialniami jednak w swoim gniazdku masz aż trzy pokoju i lokujesz swojego przyjaciela w jednym z nich. Może nie ma luksusów, ale bynajmniej jest gdzie spać. Nazajutrz wstałaś tradycyjnie po siódmej. Choć miałaś teoretycznie wolne od treningów nie zamierzałaś siedzieć bezczynnie w domu. Zjadłaś śniadanie, ówcześni szykując porcję jak dla wojska dla swojego towarzysza ,który jeszcze smacznie spał. Zajrzałaś jeszcze przed wyjściem czy aby na pewno śpi przy okazji  widząc jego śpiącą miśkową twarz po czym przymknęłaś drzwi. Włożyłaś buty na nogi i za chwilę biegłaś już dobrze ci znaną trasą. W drodze powrotnej wstąpiłaś do piekarni po świeże pieczywo i wróciłaś do domu. Zastałaś tam jeszcze nieco zaspanego Michała urzędującego w kuchni.
 -Ty zawsze tak wcześnie?-wymamrotał
 -Jak mam wolne bynajmniej się nie obijam.
 -Czy ty coś sugerujesz?-zaśmiał się
 -Nie chciałam żeby zabrzmiało jak sugestia.-wybuchnęłaś śmiechem
 -Jasne, jasne.-puszcza ci oczko- Jakieś plany na wakacje? Bo jak mniemam masz jakieś?
 -Jakieś są bo wiesz nie obijam twarzy przez cały rok.
 -A ja nie gram cały rok.-dodał
 -Prawie. W tym roku ile masz wolnego, przyznaj się?
 -Jakby zliczyć to wszystko z miesiąc wyjdzie.-śmieje się
 -Nie za dużo?-śmiejesz się
 -Nie narzekam.-uśmiecha się
 -Może jeszcze powiesz ,że praca jak każda inna?
 -Nie.-odpiera- Wolę grać niż przyjść po ośmiu godzinach siedzenia za biurkiem niezadowolony.
 -Nie wyobrażam sobie ciebie za biurkiem.-zaśmiałaś się
 -A ja ciebie jako nauczycielki.
 -Szczerz mówiąc ja też nie.-mówisz
 -To dlaczego to studiujesz?
 -Nie wiem.-wzruszasz ramionami- To była dosyć nie przemyślana decyzja.
Następne pół godziny spędzacie na rozmowie. W głębi ducha cieszysz się ,że to się wyjaśniło, ale mimo wszystko zataił przed tobą pewna fakty. Jednak doceniasz to ,że chciał powiedzieć ci w cztery oczy i ,że w ogóle powiedział ci prawdę. Zachował się względem ciebie naprawdę dobrze. Nie masz już wątpliwości ,że możesz na niego liczyć o każdej porze dnia i nocy.
 -Jakby ci się nudziło możesz wpaść do Żor.-mówi stojąc przy drzwiach
 -A ty do Rzeszowa.
 -Ja już cię odwiedziłem, twoja kolej.-puszcza oczko
 -Pomyślę nad tym.-mówisz.
Przytula cię na pożegnanie i po raz kolejny pyta czy aby na pewno już się na niego nie gniewasz na co ty przeczysz. Za chwilę opuszcza twoje mieszkanie i zostajesz sama. Robisz generalny porządek na swoich kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Śmiejesz się sama do siebie bo jeszcze nigdy odkąd tu mieszkasz nie panował taki porządek. Wkładasz nieco elegantsze ciuchy i idziesz na zakupy do pobliskiego supermarketu. Z transu zakupowego wyrywa cię dźwięk oznajmiający połączenie przychodzące. Sięgasz w głąb torebki i po usilnych poszukiwaniach znajdujesz to czego szukałaś. Nie spoglądając nawet kto dzwoni naciskasz zieloną słuchawkę.
 -Masz jakieś plany na dzisiaj słoneczko?-słyszysz głos mamy
 -Nic konkretnego.-odpowiadasz
 -To dzisiaj rodzinna kolacja.
 -Jakaś okazja?-pytasz
 -A to ty nic nie wiesz?
 -Co mam wiedzieć?-dziwisz się
 -Arek wrócił do Polski.-mówi uradowana
 -Nic mi nie mówił.
 -Nam też nie, z resztą porozmawiamy wieczorem.-odparła i za chwilę zakończyłyśmy połączenie.
Byłaś zdziwiona nagłym przyjazdem brata. Nigdy nie robił wam takich niespodzianek. Nie wierzysz ,że przyjechał tak po prostu odwiedzić dawno nie widzianą rodzinę. Na święta Bożego Narodzenia matka nie mogła doprosić się żeby przyjechał to co mówić to. Byłaś ciekawa co takiego wykombinował twój starszy braciszek. W spokoju dokończyłaś zakupy i wróciłaś do mieszkania. Rozpakowałaś je i rozłożyłaś się leniwie na kanapie z pilotem w ręku. Przeskakiwałaś z kanału na kanał w nadziei na znalezienie czegoś wartego uwagi. Jednak setny odcinek dennego serialu, tysięczna powtórka meczu reprezentacji w piłkę nożną i wiadomości ze świata polityki nie znalazły uznania w twoich oczach. Właśnie w tym momencie zdałaś sobie sprawę jak mało rozrywkowym i kontaktowym jesteś człowiekiem. Jak nie ma Poli w kraju co zdarza jej się zupełnie często jesteś sama jak palec. Nie masz właściwie nikogo prócz rodziny. Obiecałaś sobie ,że będziesz inna ,a jesteś dokładnie taka jaką być nie chcesz. Zaczynając zmiany od teraz chwyciłaś za telefon i napisałaś do Oli. Niemalże natychmiast ci odpisała. Chwyciłaś za torbę po czym zamknęłaś mieszkanie i ruszyłaś ku umówionemu miejscu.
 -Mów co tam słychać.-rzuca kiedy tylko siadacie przy stoliku
 -Nic specjalnego.-wzruszasz ramionami
 -Co u Michała?-pyta z uśmiechem na twarzy
 -Chyba dobrze.
 -Chyba?-zmarszczyła brwi
 -Jakoś specjalnie się nie skarżył.-mówisz biorąc łyka kawy
 -Czyli utrzymujecie kontakt?
 -Dlaczego nie?
 -Daję wam pół roku maksymalnie.-mówi
 -Na co?-pytasz zaskoczona
 -Pół roku i któreś z was jak nie dwoje wreszcie się złamie.
 -Nie rozumiem.-mówisz
 -Któreś się złamie i wreszcie powie co czuje do drugiego.
 -A co jeśli żadne z nas nic nie czuje?
 -Takie bajki wciskaj komu innemu. Widać to na kilometr.-mówi zadowolona
 -My się tylko przyjaźnimy, przecież nie każda przyjaźń musi od razu być miłością.-protestujesz
 -Jak już mówiłam tak powtórzę przyjaźń damsko-męska nie istnieje moja droga.-uśmiechnęła się- Prędzej czy później jedno się zakocha, albo obydwoje.
 -Nie musi tak być.-ciągniesz
 -Znasz choć jeden przypadek gdzie się tak nie stało?-pyta z satysfakcją
 -Zawsze może być pierwszy.-mówisz nieśmiało nie przypominając sobie takiego przypadku
 -Nie będzie.
 -Możemy nie rozmawiać na ten temat?-krzywisz się
 -Już nie męczę.-szczerzy się- Jakieś plany na wakacje?
 -Właśnie miałam pytać o to samo.-śmiejesz się
 -Koleżanka mnie wystawił ,więc pewnie Rzeszów.-mówi wyraźnie zasmucona
 -Jedź z nami.-wypalasz
 -Z nami?
 -Ze mną i moją przyjaciółką. Zawsze to raźniej we trzy.-uśmiechasz się
 -A ona nie będzie miała nic przeciwko?
 -Nie sądzę, z resztą myślę ,że się dogadacie z Polą. Podobne jesteście.
Przez następne pół godziny przybliżasz Oli postać swojej przyjaciółki i dzielisz się z nią waszymi losami. Po siedemnastej żegnasz się z nią i gnasz do mieszkania. Przebierasz się, poprawiasz makijaż po czym zamykasz mieszkanie i za moment wsiadasz do auta i ruszasz ku swojemu dawnemu miejscu zamieszkania. Parkujesz na podjeździe po czym wchodzisz do domu gdzie już od samego korytarza roznosi się gwar rozmów. Witasz się z rodzicami i dawno nie widzianym braciszkiem. Pomagasz mamie przy przyrządzeniu posiłku i za pół godziny zasiadacie do kolacji.
 -Pewnie zastanawiacie się dlaczego tak nagle przyjechałem.-mówi Arek na co wszyscy zamieniamy się w słuch
 -No raczej.-mruczysz dłubiąc w talerzu
 -Poznałem kogoś w Anglii.
 -I musiałeś nam o tym powiedzieć osobiście?-pytasz lekko rozbawiona
 -Daj dokończyć Zuziek.-szczerzy się
 -Nie mów tak do mnie, wiesz ,że tego nie cierpię.-krzywisz się
 -Więc wracając do sprawy. Żenię się.
Po wypowiedzeniu przez niego ostatniego słowa niemalże zawartość pieczeni znajdująca się akurat w twoich ustach nie wylądowała  powrotem na talerzu. Patrzysz na rodziców. Mama jest zszokowana tą wiadomością nie bardziej od taty. Nikt nie może wydusić z siebie słowa.
 -Mówiłeś ,że nikogo nie masz.-wreszcie zbierasz się na odwagę
 -Ty też.
 -Co ja? Nie zmieniaj tematu.-burzysz się
 -Widziałem na internecie zdjęcia z tym siatkarzem.-uśmiecha się
 -To mój przyjaciel.-wywracasz oczami- Nie zmieniaj tematu. Długo się znacie? Jesteś tego pewien?
 -Zuziek, gdybym nie był tego pewien nie przyjechałbym.-uśmiecha się- Znamy się pięć lat, jesteśmy razem od blisko trzech.
 -Czyli przez prawie trzy lata nas okłamywałeś, brawo Aruś.-mówisz sarkastycznie- Jest w ciąży?
 -Oszalałaś.-mówi- Traktujecie to jak największe zło zamiast cieszyć się ze mną.
 -Arek, może gdybyś nas nie okłamywał skakalibyśmy razem z tobą z radości, a tak to jest dla nas szok.-wreszcie włącza się do rozmowy ojciec
 -Miałem powody.-mruczy pod nosem
 -To muszą być jakieś mocne skoro nas robiłeś w konia.-rzucasz
 -Ty nie lepsza jesteś młoda, opowiedz o swoim nowym koledze.-odgryza się próbując skupić uwagę rodziców na tobie
 -Nie mam nikogo.-bronisz się
 -Czy aby na pewno?-ciągnie
 -O co ci chodzi?-pytasz oburzona
 -Bo nie mówisz prawdy.
 -Mówię w przeciwieństwie do ciebie!-niemalże krzyczysz
 -Kłamać nigdy nie umiałaś.
 -Za to tobie wychodzi to idealnie. Dobrze ,że łaskawie nie poinformowałeś nas po fakcie mając dwójkę dzieci, chociaż czekaj może je już masz.-nie pozostajesz mu dłużna po czym wstajesz od stołu i wychodzisz.
Wiedziałaś ,że twój brat to typowy facet. Ale nie mogłaś zrozumieć jak mógł was tak okłamywać. Nie rozumiała powodu ukrywania tego związku. Było to dla ciebie zupełną abstrakcją. A to ,że próbował odwrócić sytuację wmawiając ci jakiegoś chłopaka dolało goryczy do ognia. Byłaś na niego wściekła. Nigdy nie był tak, okropnie się zmienił. Za pewne za sprawą twojej przyszłej szwagierki.
Niemiłosiernie zła wracasz do domu. Zaczynasz pakowanie przed jutrzejszym wylotem. Lecicie we trzy, Pola nie miała nic przeciwko. Z resztą wróciła dopiero z Monachium z wymiany. Nie miała właściwie możliwości zaprzeczenia. Po godzinie zapięłaś dosyć pokaźną walizkę. Siadłaś na kanapie i wzięłaś telefon do ręki.

21:12, Ja:
Miłych wakacji Misiu, a raczej miłego gnicia w Żorach! :P
21:12, Michał:
Misiu? Proszę Cię.. Kto gnije to gnije. Właśnie siedzę na lotnisku czekając na lot, więc miłych wakacji w Rzeszowie Zuziek :D
21:12, Ja:
Kiedyś ci zrobię krzywdę za to ,że tak do mnie mówisz, przysięgam Ci! No ja też nie będę bo jutro rano wybywam ,więc Ci wcale nie zazdroszczę :P
21:13, Michał:
W takim razie miłego wylegiwania i odpoczynku od kolegów siatkarzy w szczególności ode mnie .. ;) Masz pozdrowienia od całej ekipy :)
21:13, Ja:
Tobie też miłych wakacji i odpoczynku. Czy wy dosłownie wszystko musicie robić razem?
21:13, Michał:
Owszem, musimy :D Dobra ja uciekam, trzymaj się :)

Nie wiedziałaś ilu ich tam jedzie, ale wiedziałaś jedno - będą mieć wesoło. Podziwiałaś ich ,że zamiast odpoczywać od swojego towarzystwa w chwili wolnego jeżdżą razem na wakacje. Ty nie potrafiłabyś pojechać ze swoimi kochanymi koleżankami na wakacje. Nie byłyście tak zgrane i tak zżyte czego czasem żałowałaś ,ale nie zamierzałaś tego zmieniać.
Nazajutrz wstałaś po czwartej i ledwo przytomna błąkałaś się po kuchni. Wmusiłaś w siebie śniadanie. Spakowałaś kosmetyczkę po czym zwlokłaś bagaż na dół do bagażnika. O czwartej trzydzieści byłaś na lotnisku w rzeszowskiej Jasionce. Dostrzegłaś zaspane twarze Oli i Poli. Mimo nieludzkiej godziny wyglądało na to ,że się dogadywały. Nie czekałyście długo na odprawę ani na samolot. Bez większych opóźnień siedziałyście w samolocie do słonecznej Katalonii. Po dwóch godzinach lotu bezpiecznie wylądowałyście w cudownej Barcelonie. Bezpośrednio z płyty lotniska udałyście się taksówką Zakwaterowałyście się w hotelach. Poszłyście się przejść podziwiając panoramę pięknego miasta. Wieczorem udałyście się do baru ,który poleciła wam recepcjonistka. Siedzicie przy stoliku popijając wyśmienite drinki z mohito. W pewnej chwili wydaje ci się ,że słyszysz znajomy głos, znajomy śmiech. Ale przecież to nie może by ta osoba ,którą masz na myśli. Po prostu nie może...
______________________________________________________
Rozdział w rozmiarze maksi ;-) Korzystając z racji iż dopadła mnie grypa pobawiłam się trochę wyglądem bloga i oto efekty możecie podziwiać. Napiszcie proszę co sądzicie :) Co do opowiadania coś się wyjaśniło, a coś skomplikowało ,a końcówka owiana jest tajemnicą i spodziewajcie się każdego. Nie będę się rozpisywać w komentarzu odautorskim dzisiaj wyjątkowo. Następny rozdział na dniach. Zapraszam również TUTAJ.
Pozdrawiam, wingspiker.
+Pojawiła się zakładka 'INFORMATOR' jeśli chcecie być informowane na bieżąco o nowych rozdziałach polecam tam zajrzeć bo ułatwicie mi sprawę :)

sobota, 11 maja 2013

Epizod VII.

Byłaś zupełnie zaskoczona jego widokiem w Gdańsku. Stał patrząc się na ciebie dłuższą chwilę nie wypowiadając ani słowa. Widziałaś w jego oczach ,że jest zły. I to bardzo.
 -Dobrze się bawisz?
 -Nie rozumiem.-odparłaś
 -Widziałem zdjęcia jak się z nim obściskujesz.-rzucił
 -Musiałabym być kretynką zdradzając cię i miziając się z kimś gdzie aż roi się od fotografów. Masz mnie za idiotkę?-zapytałaś zdenerwowana
 -Nie zmienia to faktu ,że się z nim przytulałaś.-wysyczał
 -To mój przyjaciel. Może ja mam ci zacząć wytykać każdą dziunię którą obracasz na boku? Myślisz ,że nie wiem jak gapisz się na inne kobiety mimo iż jesteś ze mną?-nie wytrzymałaś i wyrzuciłaś to z siebie
 -Co powiedziałaś?-spytał zdumiony twoimi słowami
 -Nie jestem taka głupia na jaką wyglądam co? Ba, nie jestem taką kretynką jak wszystkie pozostałe.
 -Przestań...
 -Nie to ty przestań. Powiem ci jedno. Jesteś cholernym dupkiem. I życzę ci żebyś w końcu z którąś wpadł to może to cię nauczy szacunku do kobiet casanovo.-powiedziałaś zdecydowanym tonem
 -Zuzia, to nie tak.-próbował się migać
 -Nie, Bartek to tak jak jest. Myślałeś ,że się o niczym nie dowiem? Widzisz, nie jestem pustelnikiem i czasem wychodzę na miasto, do barów ze znajomymi. A ty z tego co widziałam szczególnie upodobałeś sobie "Casablancę" nieprawdaż? I zwłaszcza tlenione, naiwne blondynki.
W tym momencie myślałaś ,że oczy wyjdą mu z orbity. Nie spodziewał się ,że widziałaś go parę razy w klubie obściskującego się z jakimiś kobietami, czy spacerującego za rączkę. Nie wiązałaś z nim głębszej przyszłości, ale mimo wszystko zabolało cię to ,że cię tak oszukiwał i to w tak perfidny sposób. Wreszcie zebrałaś się na odwagę i wygarnęłaś mu wszystko. Chętnie byś mu przyłożyła, ale postanowiłaś to zrobić w miarę kulturalny sposób.
 -Jesteś idiotą.-dodałaś z ironicznym uśmiechem- I nie dzwoń do mnie więcej, dla własnego dobra.
 -Co próbujesz mnie zastraszyć tym marnym siatkarzyną?-dodał z kpiną
 -A to akurat nie twój zasrany interes.-odparłaś i odwróciłaś się na pięcie pewnie zmierzając ku pokojowi.
<muzyka>
Byłaś tak niemiłosiernie zła i wkurzona ,że nie mogłaś spokojnie usiedzieć na miejscu. Wtedy z przypływy chwili chwyciłaś telefon po czym zamknęłaś drzwi do pokoju i poszłaś do pobliskiego baru. Zamówiłaś kieliszek whisky. A potem następny, następny i następny. Topiłaś swoje wszystkie smutki w szklaneczce swojego ulubionego trunku. Zapłaciłaś za wszystkie kolejki i poszłaś się przejść. Spacery zawsze dobrze ci robiły. Mogłaś oczyścić umysł, pomyśleć w samotności, pobyć sam na sam ze sobą. Usiadłaś na mostku. Na plaży ani żywego ducha. Dochodzi pierwsza minut trzydzieści.
 -Zuzia.-dodał osobnik siadający obok ciebie ,który lekko cię wsytraszył
 -Zostaw mnie.-burknęłaś
 -Nie zostawię i wiesz o tym ,więc twoje wszelakie protesty na nic się zdadzą.-odparł ze spokojem
 -Po prostu chce pobyć sama.
 -Ja sobie tutaj tyko posiedzę, nie przeszkadzaj sobie.-dodał
Spojrzałaś na niego pytającym wzrokiem. Nie wierzyłaś w przypadek. Nie wierzyłaś ,że po prostu on zechciał o tej samej porze sobie posiedzieć i pomyśleć do tego w tym samym miejscu.
 -Dobra, powiedz jak mnie tutaj znalazłeś.
 -Mimo wszystko trochę cię znam i wiem ,że jak jesteś wkurzona to uciekasz od ludzi. Ten sam typ co ja.-odparł delikatnie się uśmiechając
 -Powiedz czy wszyscy faceci są takimi ignorantami i kretynami?-wypaliłaś
 -Większość może i tak.-odparł bez namysłu- Ale są i tacy ,którzy są ich przeciwieństwami tyle ,że ty jeszcze takiego nie spotkałaś i teraz będziesz obwiniać całą rasę męską o to co zrobił Bartek.
 -Skąd wiesz?-uniosłaś brew do góry
 -Tego nie dało się nie słyszeć. Zwłaszcza ,że wróciłem trochę później niż chłopaki i trafiłem w samo sedno męskiego ego doktorka.
 -Musiałam mu to powiedzieć. Już chyba nawet Karol nie był taki kretynem. Chociaż nie, był.-skwitowałaś- Mam już takie szczęście ,że trafiam na samych takich.
 -Nie jestem kretynem.-odparł oburzony
 -Przepraszam, nie miałam cię na myśli.-po raz pierwszy od dłuższej chwili uśmiechnęłaś się
 -Ja myślę.-szturchnął cię w bok
 -Może to znak ,że po prostu będę starą panną z kotami, albo żeby wstąpić do zakonu?-zapytałaś retorycznie na co on wybuchnął śmiechem
 -Szkoda by cię było na zakonnice, na starą pannę też.-odparł nieco speszony
 -Fakt, religijna nigdy za bardzo nie byłam, a kotów nie cierpię.-zaśmiałaś się
 -Jakieś wnioski?
 -Trafiają mi się sami kretyni bez uczuć. I zawsze gdy mam kryzys zjawiasz się ty niczym anioł stróż. To jest zastanawiające panie Kubiak.
 -Po prostu jestem w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.-odparł ,a ty nie powiedziałaś nic tylko się do niego uśmiechnęłaś. On także nie pozostał ci dłużny i obdarował cię swoim firmowym uśmiechem. Tkwiliście dłuższą chwilę w milczeniu. Nie był to niezręczna cisza. Wręcz przeciwnie. W jego towarzystwie milczało ci się aż nadto dobrze. Wydawać by się mogło ,że za dobrze. Grubo po godzinie drugiej zaczęliście wracać do hotelu. Mimo lata, noc była zimna. Trzęsłaś się z zimna co zauważył twój towarzysz.
 -Bo się przeziębisz i kto skopie im tyłki na pucharze?-spytał okrywając cię swoją bluzą
 -Wasz trener mnie prędzej zabije jeśli zachorujesz.-odparłaś chcąc oddać mu część jego garderoby na co nie wyraził zgody i zakazał ci wszelkich dalszych dyskusji. Cały on. Musiał postawić na swoim. Mimo iż nie znałaś go za długo, wiedziałaś o nim sporo i vice versa. Czułaś ,że jemu możesz powiedzieć wszystko, nawet najgorszą prawdę. Przy nim nie musiałaś udawać kogoś kim nie byłaś. Mogłaś być sobą z tymi swoimi większymi lub mniejszymi dziwactwami. Czułaś się swobodnie w jego towarzystwie i cieszyłaś się ,że masz takiego przyjaciela jak on.
Po wejściu do pokoju od razu rzuciłaś się na łóżko. Nie miałaś siły żeby pójść się myć. Zasnęłaś nawet nie wiedzieć kiedy. Zbudził cię znienawidzony dźwięk budzika. Jęknęłaś wyrażając swoje niezadowolenie. Zwlokłaś swoje ciało z łóżka i poszłaś do łazienki. Spojrzałaś w lustro. Wyglądałaś co najmniej tragicznie. Podkrążone, niewyspane oczy, blada twarz, rozmazany tusz do rzęs, rozczochrane włosy. Jednymi słowy przypominałaś siedem nieszczęść. Szybko wskoczyłaś pod prysznic. W dwadzieścia minut doprowadziłaś się do normalnego stanu. Wzięłaś swoją wczorajszą koszulkę do ręki i zauważyłaś coś dziwnego. Była przesiąknięta intensywnym zapachem męskich perfum. Doskonale wiedziałaś czyich. Napawałaś się tym zapachem dłuższą chwilę. Z letargu wyrwał cię dźwięk przypomnienia nastawionego w telefonie o śniadaniu. Chwyciłaś michałową bluzę chcąc jeszcze przed śniadaniem oddać ją właścicielowi. Dostrzegłaś ,że wypadła z niej mała kartka z numerem telefonu. Wzięłaś ją do ręki. Wiedziałaś ,że skądś znasz ten numer, ale nie wiedziałaś skąd. Wpisałaś go w telefon. Połączyłaś i.. doznałaś co najmniej szoku. Tłumaczyłaś sobie ,że może znalazł tą kartkę na podłodze i po prostu jak to facet wrzucił do kieszeni i zapomniał. Dostałaś też dosłownie za moment wiadomość obrazkową. A kogo na niej ujrzałaś? No właśnie, ciekawe. Towarzysz twojej niedoli na mostku i znienawidzona osoba. Może gdyby rozmawiali nie widziałabyś w tym nic dziwnego. Jednak ich pozycja była dla ciebie jednoznaczna. Jego intencje też. Nie wiedziałaś dlaczego właściwie byłaś aż tak zła. Zaraz. Wiedziałaś i to doskonale. Trzasnęłaś drzwiami zamykając je. Zeszłaś piętro niżej do pokoju gdzie urzędował ów właściciel odzieży. Zapukałaś energicznie trzy razy. Twoim oczom ukazała się niewyspana michałowa twarz. Ten widok na początku rozczulił cię, ale przypomniałaś sobie to co miało miejsce chwilę temu.
 -Dobrze bawiłeś się moim kosztem?
 -Słucham?-zapytał zupełnie zdezorientowany
 -Byłam ci potrzebna jedynie do tego żeby się do niej zbliżyć? Jednak wy wszyscy jesteście tacy sami.-spuentowałaś nie dając dojść mu do słowa po czym odwróciłaś się i odeszłaś. Zła zeszłaś na dół. Nie było nigdzie wolnego miejsca ,więc usiadłaś wśród siatkarzy. Naprzeciwko zaraz usiadł Michał. Mierzyliście się złowrogim spojrzeniem niczym najwięksi wrogowie. Miałaś mu za złe o tyle ,że ci nic nie powiedział ,ale to ,że gdy obsmarowywałaś Monikę najgorszymi epitetami w jego towarzystwie ,a także jak mówiłaś ,że to najgorszy typ kobiety na świecie on jak gdyby nigdy nic robi co takiego. Typowy facet. Dlaczego się oszukiwałaś ,że ten będzie inny? Przyjaciel. Czy dalej nim był? Miałaś ogromne wątpliwości. Bez słowa wyszłaś po skończonym posiłku. Weszłaś do pokoju. Przebrałaś się w reprezentacyjny dres, wzięłaś słuchawki i ipoda i zeszłaś na dół na zbiórkę. Jak na złość siatkarze także ją mieli w tym chlubnym miejscu. Włożyłaś słuchawki żeby żaden nie zechciał ci przeszkodzić. Siedziałaś zła jak osa na kanapie przy recepcji. Modliłaś się w duchu żeby tylko nie wpaść na Kubiaka i żeby koleżanki ruszyły szanowne cztery litery na zbiórkę nieco szybciej. Jak na złość. Wszystkie wlokły się niemiłosiernie, a centralnie naprzeciwko ciebie stał osobnik ,którego wolałabyś unikać. Próbowałaś odwracać wzrok, ale czułaś się patrzy się w twoim kierunku. Byłaś nawet tego pewna. Odwróciłaś głowę w jego kierunku i.. nie myliłaś się. Jak patrzył tak dalej patrzy. Jednak nie był to tak złowrogi wzrok jak na stołówce. Był to bardziej pełen smutku ,ale i zapytania wzrok. Mierzyliśmy się tak spojrzeniami dopóki trener naszej kadry nie oświadczył ,że jest komplet i możemy jechać. Odetchnęłam z ulgą. Nie mogłam się za bardzo skupić na tym co robiłam, ale jak już zaczęłam to wpadłam w ten swój trans i poszło. Puchar świata wędruje do mnie. Nie ukrywam, cudowne uczucie. Zwłaszcza ,że finał był wewnętrzną rozgrywką. Twoją i Moniki. Nie miała nic do powiedzenia, była bez szans. Kiedy przebierałyśmy się w szatni siadła koło ciebie.
 -Może i masz ten puchar, ale ja mam coś lepszego.-dodała z kpiną
 -Oświeć.-wywróciłaś oczami
 -Pewnego przystojnego siatkarza.-dodała widząc ,że w tobie aż się gotuję. Nie odpowiedziałaś nic bo wiedziałaś ,że chciała cię tylko sprowokować. Wstałaś, zebrałaś resztę swoich i wyszłaś z szatni. Na korytarzu zaczęli przepychać się do ciebie dziennikarze zadając miliony pytań. Z anielską cierpliwością odpowiadałaś na wszelkie pytania. Po pół godziny dołączyłaś do reszty załogi i wróciłaś do hotelu. Wzięłaś długą i aromatyczną kąpiel po czym położyłaś się wykończona na łóżku. Zaraz usłyszałaś pukanie do pokoju. Obawiałaś się wizyty pewnego osobnika ,ale była to Ola.
 -Co się stało?-zapytała siadając obok ciebie na łóżku
 -A co się miało stać?
 -No przecież widzę.-odparła- Chodzi o Monikę?
 -Niestety..
 -To pozerka, zrobi wszystko by ci uprzykrzyć życie, a wiesz dlaczego?
 -Oświeć mnie.-odparłaś beznamiętnie
 -Bo ci najzwyczajniej w świecie zazdrości.-dodała z uśmiechem
 -Czego niby?-zmarszczyłaś czoło
 -Jesteś ładna, mądra, świetna w tym co robisz i masz powodzenie u facetów, a to boli ją najbardziej o raz to ,że jesteś od niej o wiele lepsza.
 -Skąd ta pewność?-pytasz
 -Słyszałam kiedyś jak mówiła, kiedy jeszcze nie uważała mnie za śmiertelnego wroga, oczywiście nie większego niż ty.-zaśmiała się
 -Powiedziałaś powodzenie u facetów, nie mam go.
 -Owszem masz tylko go nie dostrzegasz. Powiem ci coś. Kiedy pierwszy raz przyjechałaś do Spały Monika   zaczynała widzieć w tobie rywalkę. Cały czas gadała na ciebie ,że przekupiłaś trenera bo jesteś tak naprawdę słaba. Okazało się ,że jesteś o stokroć lepsza to musiał znaleźć nowy pretekst. Zauważyła ,że dobrze dogadujesz się z siatkarzami. Ona sama bezskutecznie podbijała właśnie do jednego z nich, a właściwie do Michała. Jak kilka razy was zobaczyła mało co nie dostała szału. Widziała ,że on ci się podoba i vice versa i to ją doprowadzało i doprowadza do jeszcze gorszego szału.
 -Udało jej się, ktoś mi wysłała zdjęcia jak się obściskują i z jego kieszeni wypadł jej numer telefonu.-odparłaś bez większych emocji
 -Rozmawiałaś o tym z Michałem?-zapytała
 -Nie ma o czym. Oszukał mnie.-odparłaś z urazą
 -Podoba ci się.-powiedziała zadowolona
 -Nie.-zaprzeczyłaś
 -To dlaczego tak zareagowałaś?
 -Bo ja jestem z nim w stu procentach szczera ,a on ze mną nie, jak każdy facet z resztą.-prychnęłaś
 -Podoba ci się i to baaardzo.-wyszczerzyła się
 -Przestań.
 -To przyznaj ,że on ci się w ogóle nie podoba.
Czy przyznałaś? Nie przyznałaś tego. Trudno było ci się przed samą sobą przyznać ,że w jakimś stopniu Michał ci się podobał, ale hamowałaś taką myśl bo wiedziałaś ,że nie możesz patrzeć na niego w tym kącie bo to twój przyjaciel. Z naciskiem na słowo przyjaciel. Tym bardziej nie mogłaś przyznać tego Oli. Był on dla ciebie w pewien sposób pociągający, miał niebieskie oczy ,który uwielbiałaś u płci przeciwnej, uwielbiałaś jak się uśmiechał, ale potrafiłaś to w odpowiednim czasie zastopować. Zastopować i nie dopuszczać jej do myśli ,że on ci się podoba. I to bardzo. To był okrutne, ale wiedziałaś ,że lepiej będzie jak zdusisz to w sobie, jeszcze  w zarodku.
Następne i ostatnie cztery dni zgrupowanie ciągnęły się jak flaki z olejem. Zdobyłyście jeszcze drużynowo puchar świata co hucznie oblałyście. Mimo iż dalej pozostawałaś w konflikcie z Michałem K. słowa dotrzymałaś i byłaś na wszystkich ich meczach aż do zakończenia ligi światowej ,którą zakończyli z brązowymi medalami. Wstajesz z plastikowego krzesełka i bijesz mi brawo. Nie wiesz czy szatyn cię zauważył, ale beznamiętnie spoglądasz w jego kierunku. Napawasz się jego widokiem. Jego uśmiechniętą buzią i tryskającym wręcz na zewnątrz optymizmem i radością. Gdzieś w głębi serca cieszysz się z jego sukcesu. Po ceremonii dekoracji przeciskasz się wśród napalonych fanek błagających swoich idoli o autograf czy zdjęcie. Gdzieś przed oczami miga ci jego postać. Uśmiechał się. Jednak nie odwracasz wzroku tylko po prostu odchodzisz. Pakujesz manatki i wracasz do Rzeszowa. Wracasz do codziennego życia, bez niego. Rzucasz w kąt walizkę. Otwierasz okna na oścież chcąc pozbyć się zapachu stęchlizny z mieszkania. Jesteś w dziwnym psychicznym dołku. Jesteś tak rozkojarzona ,że najpierw rozgotowujesz makaron, potem go przesalasz i jakimś cudem przełykasz papkę niegdyś będącą słynnym makaronem spaghetti. Wrzucasz brudny talerz do zmywarki. Także brudne ciuchy wrzucasz do pralki. Nazajutrz jak gdyby nigdy nic wstajesz rano i idziesz biegać. Mijasz te same rzeszowskie ulice, te same śpieszące się gdzieś postacie, te same szare budynki. Po godzinie wracasz do mieszkania. Bierzesz orzeźwiający prysznic. Odwiedzasz Polę ,która wróciła niedawno z Włoch od rodziców. Opowiada ci podekscytowana o wyjeździe i pokazuje zdjęcia każdej możliwie napotkanej rzeczy. Nie masz ochoty na to, ale z grzeczności nie mówisz jej o tym. Kiedy daje ci dojść do słowa mówisz jej o wszystkim. Wyrzucasz to z siebie wszystko z nadspodziewaną łatwością. Najśmieszniejsze jest to ,że mówi ci niemalże to samo co Ola. Jednak to prawda. Ale i tak będziesz zapierać się rękami i nogami ,że nic do niego nie czujesz. Wracasz późnym wieczorem do domu. Bierzesz prysznic. Wypijasz drinka ówcześnie przez siebie zrobionego, a potem kładziesz się spać. Ze snu wyrywa cię dzwonek do drzwi. Patrzysz na zegarek. Po pierwszej, minut osiemnaście.
 -Zabiję.-syczysz zła gdy pukanie nie ustaję.
Wkładasz na nogi kapcie i jeszcze nie w pełni przytomna wędrujesz do drzwi. Otwierasz drzwi. Patrzysz na osobnika i zamierasz. Co on tu robi? To nie może być prawda. Wydaje ci się ,że śnisz. Masz ochotę w tym momencie się uszczypnąć i obudzić się znów w swoim łóżko. Jednak to nie sen. Stoi przed tobą jak stał.
 -Czy ty do jasnej cholery wiesz ,która jest godzina?!-mówisz wreszcie zdenerwowana
_____________________________________________________
Rozdział wyjątkowo nieco dłuższy, ale przyznam ,że pisało mi się go strasznie dobrze i z dużą lekkością przychodziło dobieranie słów. Tak to już chyba mam jak przeczytam dobrą książkę. Co do rozdziału, Zuzia tak jak większość z was oczekiwała rozstała się z flirciarzem. Wygrała kolejne zawody i uświadomiła sobie ile znaczy dla niej pewien mężczyzna, tylko nie bardzo umie się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Nowy rozdział w przyszłym tygodniu, możliwe ,że poniedziałek ;-)
PS. Czytasz = skomentuj, nie wiesz jak to motywuje! ;)
pozdrawiam z moim przeziębieniem, wingspiker.

czwartek, 9 maja 2013

Epizod VI.

 -Chodzi o Michała.-wreszcie wydusił z siebie
 -Co z nim?-spytałaś
 -Wczoraj przyjechała tutaj Monika, jego dziewczyna. Nie to żebym podsłuchiwał, ale pokłócili się i to ostro. Darli się tak ,że chyba pół hotelu słyszało. Misiek niemiłosiernie wkurzony wpadł gdzieś w nocy do pokoju. Nie chciał w ogóle ze mną rozmawiać, a teraz gdzieś polazł. 
 -Rozumiem ,że mam z nim porozmawiać?-rzuciłaś w kierunku bruneta na co on skinął głową
 -Może chociaż tobie powie o co chodzi.
Narzucasz na siebie neonowo-zółtą bluzę i wychodzisz wraz z brunetem z ośrodka. Rozdzielacie się żeby znaleźć zgubę. Po blisko pół godziny Bartman daje ci znać ,że go znalazł. Czym prędzej udajesz się we wskazane miejsce. Stajesz koło niego ,a kilka metrów przed wami dostrzegasz siedzącą na opustoszałej plaży postać. Patrzysz na bruneta, a ten kiwa głową jak gdyby nakazując ci podejść do szatyna. Niewiele myśląc robisz to. Siadasz koło niego.
 -Zuzia?-pyta zupełnie zaskoczony twoim widokiem
 -Raczej nie duch.-odpowiadasz
 -Bartman ci kazał mnie znaleźć?
 -Michał, on się o ciebie martwi, z resztą ja też.-mówisz spokojnie
 -Nie bójcie się, nie jestem jakiś głupi żeby sobie przez nią coś robić. Nie warto.-mówi z ironią
 -Powiesz mi co się stało?-pytasz na co ona wzrusza obojętnie ramionami
 -Wczoraj jak byłem u ciebie zadzwoniła do mnie Monika. Mówiła ,że jest w Spocie i chce pogadać. Zgodziłem się i od razu pognałem do niej. Wiesz co mi powiedziała?-spytał jakby nie oczekując odpowiedzi w dodatku śmiejąc się dość ironicznie przy tym- Tak po prostu po pięciu latach bycia razem, kiedy myślałem ,że to ta jedyna ona oznajmiła mi ,że już nic do mnie nie czuje i kocha kogoś innego. Bez żadnych skrupułów. 
 -To dlaczego nie chciałeś rozmawiać o tym ze Zbyszkiem?
 -Bo on już od dawna mówił mi ,że ona mnie tylko wykorzystuje tyle ,że ja byłem tak ślepo zakochany ,że nie chciałem nawet słyszeć o tym. Teraz mi najzwyczajniej w świecie głupio.
 -Zbyszek jest twoim przyjacielem, przecież cię nie wyśmieje, zrozumie. Każdy z nas popełnia błędy, a Monika jest największą kretynką na świecie ,że zrobiła coś takiego tak fajnemu facetowi jak ty.-szturchnęłaś go ręką uśmiechając się delikatnie.
 -Dobrze ,że cię tu przysłał.-uśmiechnął się nieznacznie.
 -Pamiętaj, zawsze do usług.-puściłaś mu oczko
 -Fajna z ciebie dziewczyna wiesz?
 -Coś tam mi się obiło o uszy.-zaśmiałaś się- A z ciebie całkiem fajny facet, więc błagam cię, nie możesz siedzieć sam i się izolować po tym wszystkim. Musisz jej pokazać, że jesteś silny. Obiecaj, że to zrobisz.
 -Niech ci będzie.-mówi jak gdyby na odczepne
 -A teraz do roboty panie Kubiak, bo za dwadzieścia minut masz trening.-klepiesz go po ramieniu po czym wstajecie otrzepując się z piasku i udajecie się do ośrodka. Rozstajecie się na hotelowym korytarzu. Ty idziesz na śniadanie, a twój towarzysz na trening. Grono karateków powiększyło się o kilka osób, o dziwo złapałaś bardzo dobry kontakt z Olą, mieszkającą na co dzień w Bydgoszczy. Tak przypadłyście sobie do gustu ,że po treningu poszłyście na wspólną kawę. Okazało się macie o wiele więcej wspólnego niż mogłybyście się spodziewać. Wasza rozmowa kleiła się, świetnie czułyście się w swoim towarzystwie. Nawet nie zauważyłyście kiedy minęło dwie godziny i musiałyście wracać do hotelu. Oczywiście nie wracałyście w milczeniu. Śmiałyście się do rozpuku. Było wam tak wesoło ,że aż pan recepcjonista patrzył na was jak na kogoś nietrzeźwego. Rozstałyście się w wesołych okolicznościach, jak się okazało, byłyście sąsiadkami. Od razu wskoczyłaś do pokoju, nalałaś całą wannę gorącej wody po czym wskoczyłaś do kąpieli. Długa i gorąca kąpiel to było coś co uwielbiałaś. Mogłaś choć chwilę pobyć sama, pomyśleć nad wszystkim. Właśnie podczas takowych rozmyślań doszłaś do wniosku ,że się zmieniłaś. Nie byłaś już tą niepewną siebie szarą myszką i nieatrakcyjną bojącą się porozmawiać z mężczyzną kobietą. Wręcz przeciwnie. Byłaś pewną siebie aż nadto osobą. Zmieniłaś się diametralnie, a wszystko zawdzięczała wyjazdowi do Spały przez którym się tak wzbraniałaś. W duchu śmiałaś się z samej siebie sprzed kilku miesięcy. Jak to zwykle bywało z twoich rozmyślań wyrwało cię pukanie do drzwi. Jako ,że byłaś pewna ,że to Ola owinęłaś się ręcznikiem i poleciałaś otworzyć drzwi.
 -Nie no, ja to mam szczęście.-zaśmiał się szatyn- Znowu zastaję cię w takim stanie.
 -Nie powiem, wyczucie czasu to ty masz.-uśmiechnęłaś się czując lekkie zawstydzenie- Wejdź, a ja się ogarnę.-zaprosiłaś go gestem ręki do środka po czym z powrotem wskoczyłaś do łazienki. Spuściłaś jeszcze ciepłą wodę z wanny, osuszyłaś do reszty nieco zwilżone ciało. Włożyłaś na siebie szare, nieco obcisłe dresy zwężane u dołu, luźny t-shirt z nadrukiem, a włosy związałaś w niedbałą kitkę. Za pięć minut wyszłaś z łazienki i ujrzałaś Michała siedzącego na twoim łóżku.
 -Sorry, że cię tak nachodzę.-wyrzucił
 -Ale mi to nie przeszkadza.-wzruszyłaś ramionami- Wręcz przeciwnie.-uśmiechnęłaś się
 -To chłopaki wysłali mnie żeby zaprosił cię na nasz wieczór filmowy, oczywiście jeśli masz ochotę.
 -A wysłali ciebie bo?-zapytałaś
 -Bo ponoć mój urok osobisty robi cuda.-poruszał zabawnie brwiami co wywołało u ciebie śmiech
 -To powiedz chłopakom ,że to prawda.-uśmiechnęłaś- Chętnie wpadnę.
 -W takim razie idziemy.-pociągnął cię za sobą. Zdążyłaś po drodze zgarnąć bladoróżową bluzę i telefon. Zamknęłaś drzwi i posłusznie ruszyłaś za Kubiakiem. Otworzył przed tobą drzwi jak na prawdziwego gentlemana przystało wpuszczając cię pierwszą. Twoim oczom ukazała się gromadka olbrzymów uhahanych od ucha do ucha.
 -O Zuza!-krzyknął libero
 -Braaawo Michał.-rzucił Łukasz- Mówiłem ,że kto jak kto ,ale on to załatwi.-rzucił triumfalnie
 -To koło kogo chcesz siedzieć?-zapytał Jarosz
 -Koło mnie możesz.-wyszczerzył się Bartman
 -Nie, bo koło mnie.-przekrzykiwał go Piotrek.
Wszyscy zaczęli nawoływać ,że mają wolne miejsce koło siebie. Przekrzykiwali się jak małe dzieci. Małe dzieci w ciałach dwumetrowców. Jako ,że Michał jako jedyny nie brnął w tę dziecięcą gierkę usiadłam koło niego.
 -To było wiadome.-było słychać jęk zawodu z ust Zbyszka
 -Przekupiłeś ją.-burknął udający obrażonego Nowakowski
 -Ma się ten wdzięk.-dodał triumfalnie Michał
 -To co oglądamy?-przerwałaś im tą szarpaninę słowną
 -Jak to co, Kac Vegas.-zaśmiał się libero po czym włączył film.
W ich towarzystwie nie można było się nudzić. Mało ci nie popłakałaś się ze śmiechu. Każdy z nich bez wyjątku musiał komentować na bieżąco wydarzenia w filmie. Potem włączyli "Jestem numerem cztery". Film był całkiem interesujący. Jednak gdzieś w połowie poczułaś czyjś wzrok na sobie. Spojrzałaś w lewo po czym ujrzałaś niebieskie tęczówki przyglądające ci się i peszące się kiedy wasze oczy się spotkały.
 -Coś się stało?-spytałaś cicho
 -Nie.-pokręcił głową udając ,że jest pochłonięty filmem lecz cały czas się uśmiechając.
Zauważyłaś ,że ma piękny uśmiech. Ale właściwie dlaczego to zauważyłaś? Dlaczego dopiero teraz? Przecież masz chłopaka. To wydawało ci się .. dziwne. Był twoim przyjacielem, jak mógł ci się podobać jego uśmiech? Chciałaś to jak najszybciej wyrzucić z głowy jednak nie potrafiłaś. Ilekroć spojrzałaś na niego ukradkiem dostrzegałaś co raz to jakąś nową, idealną w nim rzecz. Miałaś Bartka, wiedziałaś ,że nie powinnaś. Jednak to coś było silniejsze. Tłumaczyłaś to sobie tym ,że po prostu brakuje ci wyżej wspomnianego osobnika i po prostu hormony tak na ciebie działają. Po północy zrobiłaś się okrutnie senna. Zauważyłaś ,że blisko połowa twoich towarzyszy ucięła już sobie drzemkę. Wymijając ich co było prawdziwym torem przeszkód jakoś dotarłaś do pokoju po czym wręcz rzuciłaś się na łóżko i niemal od razu zasnęłaś. Zbudził cię rano znienawidzony dźwięk budzika. Niechętnie podniosłaś się z łóżka po czym wskoczyłaś do łazienki żeby doprowadzić się do normalnego stanu. Przebrałaś się po czym zeszłaś na dół na śniadanie. Na stołówce dostrzegłaś wesołe buzie siatkarzy. Zajęłaś już standardowo stolik wśród nich.
 -Dzisiaj  o osiemnastej widzę cie na hali.-rzucił Ignaczak mierząc mnie wzrokiem
 -Może by tak jakieś dzień dobry Krzysiu.-rzuciłaś
 -Dzień dobry.-odparł uśmiechają cię
 -Wracając do wcześniejszego wątku widzę cię w tym ,że miejscu w biało-czerwonej koszulce.-ciągnął podając ci bilet vipowski
 -Ale ja nie mogę tego przyjąć.
 -Możesz, możesz. My byliśmy na twoich zawodach to teraz pora na rewanż.-wyszczerzył się- Michał pomóż.-szturchnął jeszcze nie do końca przytomnego Kubiaka
 -Pójdzie, pójdzie.-wymamrotał
 -No ja myślę.-uśmiechnął się
 -Ale nie mam koszulki.-próbowałaś się wymigać
 -Daj mi pięć minut.-rzucił libero po czym pędem wybiegł ze stołówki. Dłuższą chwilę go nie było po czym wrócił z koszulką w ręku. Rzucił ją na stół przede mną.
 -Coś mówiłaś?-zapytał
 -Ej Igła, to moja koszulka!-niemalże krzyknął Kubiak widząc trzynastkę na koszulce
 -Mogę ci ją oddać.-odparłaś
 -Nie, jest twoja.-uśmiechnął się tak ,że aż nie wiedzieć czemu przeszły cię ciarki.
Dokończyłaś w spokoju śniadanie po czym pożegnałaś się ze swoimi kompanami i wskoczyłaś na górę do pokoju. Zmieniłaś swoje ubranie na to do biegania i za chwilę opuściłaś pokój. Włożyłaś słuchawki do uszy po czym ruszyłaś przed siebie. Po przebiegnięciu kilki kilometrów zatrzymałaś się żeby złapać oddech. Mogłaś podziwiać piękno Bałtyku i szum fal uderzających o brzeg. Za moment ruszyłaś w drogę powrotną. Kiedy tylko wróciłaś od razu wskoczyłaś pod prysznic. Kiedy tylko wyszłaś włożyłaś powtórnie słuchawki na uszy, odpaliłaś komputer i zatopiłaś się w wirtualnym świecie. Zaledwie kilka dni cię tam nie było ,a już miałaś masę zaległości. Zanim odpowiedziałaś na wszelkie maile, wiadomości na facebook'owym czacie, sprawdziłaś co nowego na świecie minęło dobre dwie godziny. Korzystając z chwili błogiego spokoju odpaliłaś pierwszy lepszy film jaki miałaś na dysku. Tradycyjnie już, była to komedia romantyczna. Bo przecież co mogła oglądać taka kobieta jak ty? Pewni, lubiłaś od czasu do czasu pooglądać filmy akcji, przygodowe i te sprawy jednak te typowo babskie przemawiały do ciebie najbardziej. Kiedy byłaś przy końcu filmu do twojego pokoju wpadła Ola. Przyodziana nie w byle co bo w reprezentacyjną koszulkę siatkarzy. Spojrzałaś przerażona na godzinę. Było po siedemnastej. Od razu odstawiłaś komputer i pobiegłaś w popłochu do łazienki doprowadzić się do przyzwoitego stanu. Zajęło ci to rekordowo mało czasu bo jakieś piętnaście minut.
 -Nono, chłopaki oszaleją jak cię zobaczą.-powiedziała widząc cię w pełni gotową- Zwłaszcza pan z numerem trzynaście.-uśmiechnęła się
 -Przestań.-odparłaś- Mam Bartka, nie zapominaj.
 -Nic nie poradzę na to ,że tak do siebie pasujecie.-wzruszyła ramionami
 -Przyjaźnimy się.
 -Przyjaźń damsko-męska nie istnieje, nie wiesz?-zapytała kiedy wychodziłyście z pokoju
 -A jednak, nam ona wychodzi.
 -Prędzej czy później któreś z was się zakocha w drugim.-odparła bez żadnych emocji
 -Skąd ta pewność?
 -Za bardzo was do siebie ciągnie.
 -Po czym to stwierdzasz?-pytasz
 -Jak ktoś kto was nie zna na was popatrz spokojnie może pomyśleć ,że jesteście parą.
 -Proszę cię..-mówisz z litością
 -Wspomnisz jeszcze moje słowa.-wyszczerzyła się.
Cała droga do Ergo Areny minęła wam na rozmowie, więc nim się spostrzegłyście byłyście pod ogromną halą zapełniającą się powoli kibicami. Zajmujecie swoje miejsca za bandami reklamowymi. Za chwilę rozpoczyna się mecz. Wielkie widowisko, ogromne emocje. Ale na szczęście na koniec ogromna radość kilkunastu tysięcznej publiki na trybunach bo biało-czerwoni zwyciężają Bułgarię trzy do dwóch. Po meczu zmierzacie do wyjścia jednak ktoś łapie cię za rękę. Odwracasz się i widzisz jego roześmiane niebieskie tęczówki. Ściskasz go w ramach gratulacji. Oczywiście wasze nazwijmy to czułości nie umykają fotografom. Gratulujesz swojemu towarzyszowi dobrego meczu i pytasz o kontuzję Bartmana. Rozmawiacie jeszcze przez chwilę po czym on musi zmykać na pomeczowe rozciąganie ,a ty do hotelu. Doganiasz Olę i wracacie do hotelu.
 -Ale wy ładnie wyglądacie.
 -Ola, błagam cię, hamuj się.-odparłaś
 -No może powiesz mi ,że on ci się zupełnie nie podoba.-ciągnęła
 -Podoba czy nie, mam chłopaka.-odparłaś znużona
 -Dobra, ja już nie ciągnę tematu bo mnie pobijesz jeszcze.-zaśmiała się
 -Masz rację.-wytknęłaś język w jej stronę- Wpadniesz do mnie?
 -Chętnie, ale chyba masz gościa.-powiedziała wskazując na recepcję palcem po czym poklepała cię po plecach i zniknęła gdzieś na korytarzu. Podeszłaś niepewnie do recepcji.
 -Co tutaj robisz?-zapytałaś ciekawa odpowiedzi owej osoby

______________________________________________________________
Rozdział dopiero pierwszy maju ,ale to dlatego ,że byłam poza domem i nie miałam możliwości dodania wcześniej. Wreszcie zawitało słońce można by rzec i korzystam z uroków grając między innymi w plażówkę, więc musicie wybaczyć. Teraz zapowiada się nieco luźniej w szkole, także słowo harcerza będę pisać częściej. Co do rozdziału. Wyszedł dziwnie krótki, przepraszam. Następny będzie dłuższy, to mogę obiecać. Notki odautorskiej bardziej sensownej nie będzie bo nie mam na nią dzisiaj wyjątkowo weny.
Pozdrawiam z upalnego lubelskiego, wingspiker.