poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Epizod I.

Grubo po dwudziestej drugiej. Siedzę wlepiając wzrok w ekran komputera przeglądając bez celu strony internetowe.
 -Jeszcze dwa tygodnie.-myślisz w duchu.
Jednocześnie spełniają się twoje dziecięce marzenia, a jednocześnie czujesz się wśród tłumów ludzi kompletnie samotna.
Wreszcie odkładasz komputer na stolik idziesz się umyć. Wydawać by się mogło nic nie zakłóci tej błogiej ciszy intymności. A jednak. Niemiłosierny łoskot zwany muzyką techno dochodzi zza ściany. Dokańczasz jednak kąpiel, nakładasz dresy, bluzę i niemiłosiernie wkurzona wychodzisz z pokoju. Zmierzasz ku pokojowi z którego dochodzi łoskot. Pukasz do drzwi i cierpliwie czekasz aż ktoś otworzy. Po dłuższej chwili otwiera blondyn. Dłuższą chwilę przygląda ci się bez słowa.
 -Moglibyście łaskawie to ściszyć? Niektórzy mają w przeciwieństwie do was o siódmej rano pobudkę.
 -Jasne. Przepraszam.-odparł za chwilę dodając- My się przypadkiem nie znamy?
 -Nie wydaje mi się.-rzucam i za chwilę znikam idąc w głąb korytarza docierając do swojego pokoju. Przebieram się w piżamę i za chwilę zasypiam. Budzi mnie dźwięk budzika trzydzieści po szóstej. Przeciągam się. Idę do łazienki. Włosy upinam w koka, wsuwam na siebie dresy, delikatnie pociągam swoje rzęsy tuszem. Kilka minut przed siódmą schodzę na dół na stołówkę. Grzecznie dziękuję za swoją porcję kucharce i zajmuje pierwsze wolne miejsce. Po dłuższej chwili dosiada się ten sam osobnik z którym wczoraj wieczorem miałam 'pogadankę'.
 -Jesteś z Bydgoszczy.
 -I co z tego?-zapytałam
 -Już wiem skąd cię znam.-uśmiecha się-Osiedle Bielice?
 -Zgadza się.-przytakuję
 -Masz starszego brata Arka?
Kiwam głową potwierdzając to co mówi.
 -Malina.
 -Tak na mnie mówili jak byłam mała.
 -Kto dokładnie?-ciągnie choć zna odpowiedź
 -Mój brat i jego kolega.
 -Naprawdę mnie nie pamiętasz?-pyta, a ja sięgam czasów kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Bydgoszczy. Wyprowadziliśmy się stamtąd gdy byłam w szóstej klasie, mój pięć lat starszy brat był już wtedy uczniem drugiej klasy liceum. Ojciec dostał intratną propozycję pracy w jednej z prywatnych firm w Rzeszowie. Choć broniłam się rękami i nogami przed wyjazdem stamtąd to i tak postawił na swoim i przenieśliśmy się do stolicy podkarpacia. Odkąd sięgałam pamięcią Arek zawsze trzymał się z wysokim blondynem. Zawsze trzymali się razem. Ich drogi rozeszły się kiedy ten drugi poszedł do szkoły sportowej jednak z tego co wiedziałam utrzymywali kontakty. Uwielbiałam spędzać czas w ich towarzystwie mimo ,że wraz z dorastaniem drugiej stronie ten pomysł się już wcale tak nie podobał. Obydwaj wołali na mnie Malina. Przylgnęło do mnie to przezwisko bo do tej pory tak na mnie mówią.
 -M...Michał?-pytam
 -Brawo młoda.-uśmiecha się-Kto by pomyślał ,że po tylu latach spotkamy się w Spale.
 -Kto by pomyślał ,że się w ogóle kiedykolwiek jeszcze spotkamy.
 -Dalej tłuczesz?
 -Karate Michał, karate. Żadne tłuczenie i obijanie twarzy.-poprawiam go
 -Od czasu kiedy cię ostatnio widziałem wyrosłaś.
 -Wiecznie dziesięciolatką nie będę.-uśmiecham się
 -To fakt. Tak między nami powiem ci ,że wyrosłaś na bardzo ładną kobietę. Żonie ani słowa.-zaśmiał się
 -Żonie?-pytam
 -Żona i syn.-uśmiecha się
 -Pięknie. Żeby Arek był taki...
 -Co u niego? Dawno z nim nie rozmawiałem.
 -Siedzi w Anglii, ma dobra pracę, dom, jednak kandydatki na żonę brak.
 -Cały on.-śmieje się- Ty widzę lepiej sobie poczynasz od niego.
 -Powiedzmy.
 -Mistrzyni Polski i Europy juniorów?
 -Dawne czasy.-macham ręką
 -Teraz w Spale macie gdzieś niedługo coś nie?
Patrzę na niego unosząc brew do góry. Skąd on wiedział to wszystko? Ja nie wiedziałam nawet ,że jest jednym z najlepszych polskich siatkarzy i ,że zdążył założyć już rodzinę.
 -Mistrzostwa Polski. Ale skąd to wszystko wiesz?
 -Od czasu do czasu Arek podsyłał mi jakieś nowinki na twój temat.
Jestem w zdecydowanym szoku. Jednak spoglądam na zegarek i pośpiesznie kończę śniadanie. Żegnam się z moim rozmówcą i biegnę do pokoju. Spoglądam w grafik. Dzisiaj siłowania, popołudniu wspólny trening na sali. Co drug dzień siłownia rano, we wtorek i czwartek basen. W soboty bieżnia. Niedziela wolna. O zgrozo. A dzień zaczyna się pobudką o szóstej dwadzieścia. Przetrawiłam plan. Mamy środę, więc siłownia. Biorę butelkę wody i zmierzam ku pomieszczeniu. Po dwóch godzinach wylewania siódmych potów na siłowni wracam wykończona do pokoju. Biorę prysznic i ucinam sobie drzemkę. Po trzynastej otwieram oczy i idę na obiad. Zajmuję to samo miejsce co zawsze.
 -Dalej nie pojmuję jak taka drobna osóbka może kopać zadki innym.-mówi siadając brunet
 -Nie jestem żadnym ninją, tylko karateką nie kopie nikomu tyłków.-zauważam
 -Ale i tak można się ciebie bać.
 -Czemu? Przed chwilą wspomniałeś ,że jestem drobna.
 -Zgadza się.-przytakuje- Ale jednak komuś kto zalizie ci za skórę możesz obić facjatę.
Wywracam tylko oczami nie mają już nawet ochoty go poprawiać. Dokańczam posiłek.
 -Tak właściwie to się nie przedstawiłem.-słyszę głos za sobą gdy opuściłam stołówkę. Niechętnie się odwracam.-Jestem Michał.-podaje mi dłoń.
Znowu jakiś Michał...
 -Zuza.-odwzajemniam gest wymuszając uśmiech
 -Do zobaczenia.-rzuca z uśmiechem, a ja zmuszam się jedynie do sztucznego uśmiechu i skinięcia głową.
Za chwilę ruszam na salę. Pojawiam się prawie ostatnia. Sensej informuje nas o terminarzu na ten rok ,który i tak każde z nas ma wyuczony na pamięć. W połowie maja mistrzostwa Polski, w czerwcu Puchar Świata, potem chwila wytchnienia przeplatana różnorakimi zgrupowaniami i wreszcie w połowie listopada mistrzostwa Europy. Na zakończenie sezonu puchar Polski w drużynówce. Żyć nie umierać. Za moment jak zwykle wpadam w trans, czy raczej sesję treningową. Pod koniec naszych zajęć zaczynają schodzić się inny sportowcy na wydzieloną część sali. Dobiegają z ich strony śmiechy i głośne rozmowy. Widać ,że wyraźnie obserwują grupę ubranych w białe piżamy ludzi pokrzykujących po japońsku. Rzeczywiście, boki zrywać. Wreszcie kończymy zajęcia. Schodzimy z maty mijając śmiejących się śmiałków teraz z ogromną uwagą skupiających wzrok na nas.

Tkwię już tydzień w kilkunastu metrach kwadratowych skromnego spalskiego pokoju. Nie nawiązałam tutaj jakichś głębszych znajomości, nie przyjechałam tutaj na pogaduchy. Jedyną osobą do której mogłabym otworzyć ewentualnie usta był Michał ,ale wyjechał z ośrodka z powodu kontuzji. Pech. Zamiast rodzinnej atmosfery na zgrupowaniu mam piorunujące spojrzenia 'koleżanek' ,które traktują wszystkich naokoło w kategorii konkurencji. Nie tak sobie wymarzyłam zgrupowania, ale usłane różami też nie mogło być. Przyznam ,że przez ten tydzień czułam się jak straszny pustelnik. Dopiero teraz doceniłam to ,że w Rzeszowie mam do kogo otworzyć usta. Nadszedł piątek. Był on dosyć leniwym dniem w ośrodku. Większość sportowców rozjeżdżała się do swoich domów, inni kończyli zgrupowanie, inni przyjeżdżali. Kilka minut po siódmej nałożyłam dresy, ubrałam pierwszy lepszy t-shirt i bluzę. Zasznurowałam buty. Ze słuchawkami na uszach w rytmie Red Hot Chili Pepeprs ruszyłam w swą co piątkową przebieżkę spalskimi lasami. W okolicach dziewiątej wracam zdyszana pod ośrodek. Dostrzegam jakąś wysoką postać koło drzwi. Kiedy mnie dostrzega uśmiecha się.
O zgrozo, czy oni nie mogą dać mi spokoju?
-A ty dalej tutaj?-pyta osobnik
-Tak jakoś wyszło.-wzruszam ramionami i za chwilę przechodzę dalej bez słowa zostawiając uprzedniego rozmówce w tyle. Zjadam śniadanie i wracam do pokoju po drodze spotykając trenera. Dostaję dwa dni wolnego. Nie wiele myśląc pakuje manatki i zawijam do Rzeszowa choć na dzień. Wrzucam brudne rzeczy do pralki. Rozpaczliwie grzebię po szafkach w oczekiwaniu ,że znajdę coś przydatnego do jedzenia. Po głębokich poszukiwaniach znajduję paczkę makaronu, robię sos. Po kilku minutach pałaszuję to co mam na talerzu. Po jakiejś godzinie mój spokój przerywa pukanie do drzwi. Zza drzwi wyłania się szczupła blondynka od razu wieszająca mi się na szyi.
 -O kochana masz tutaj bardzo przystojnych sąsiadów.
 -Mi cię też miło widzieć.-dodaję z przekąsem
 -Gdybym wiedziała to też bym tu zamieszkała. Powiesz mi coś na ten temat?
 -W zupełności nic. Miałam okazję tu pomieszkać zaledwie trzy dni nie wiem nawet czy może mam sąsiada psychopatę czy starszą panią monitorującą całe osiedle ze swojego okna.
 -Aż tak źle chyba nie jest.-uśmiecha się- A jak na zgrupowaniu?
 -Obóz jak obóz.-odpowiadam wymijająco
 -Skoro tak twierdzisz.-urywa nie chcąc drążyć tematu. Czuję jednak jej świdrujący wzrok na sobie podczas gdy nalewałam nam do szklanek soku.
 -Nie patrz tak na mnie.
 -A powiesz mi co tam się działo?
 -Trenuję, dużo trenuję. Masa sportowców dookoła. Psuedokoleżanki z kadry traktujące mnie jak największego wroga. Kilkanaście metrów kwadratowych luksusu z łazienką przez dwa tygodnie i życie jak pustelnik. Zdecydowanie wszystko jest do dupy.
 -A Karol?
 -On też jest do dupy.-kwituję- Jak wszyscy.
___________________________________________________________________________
I mamy pierwszy epizod. Zuza choć narzeka na samotność w Spale to skutecznie jak do tej pory unika głębszego kontaktu z pewnymi osobnikami próbującymi nawiązać kontakt. Nasz bohaterka w jednym z olbrzymów napotkanych w Spale odnajduję swojego kolegę sprzed ładnych kilkunastu lat z rodzinnego bydgoskiego podwórka. Zachodzicie pewnie teraz w głowę kim jest Karol?  O nim głębiej w następnym rozdziale.

11 komentarzy:

  1. dawny znajomy z Bydgoszczy...stawiam na Winiara;) unika jak do tej pory skutecznie ale zapewne jeszcze to się jeszcze zmieni:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejj.. Fajne to! Bardzo ciekawie się zaczyna :D Czekam na następny rozdział.

    Pozdrawiam, no_princess ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Znajomym pewnie będzie Winiar :D Jestem ciekawa, jak to będzie dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No zaczyna się bardzo fajnie :) Na pewno zostanę tu na dłużej i będę śledzić jej dalsze losy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się już pogubiłam, który Michał to który xdd Liczę, że niedługo już się w tym odnajdę ;)

    OdpowiedzUsuń