niedziela, 4 sierpnia 2013

Epizod XXVI.

Nie walczył już wcale. Nie odzywał się w ogóle. Teraz to ty musiałaś próbować ratować to uczucie jakie jeszcze między wami było. Ku twoim obawom uwierzył w to ,że dla niego nie znaczysz już nic. Kiedy ty potrafiłaś kilkanaście razy wydzwaniać do niego on nie odbierał. Zupełnie cię ignorował. Czy to bolało? Cholernie. On was już skreślił do reszty. Choć ponoć Bartman próbował naprawić to co zepsuł nie skutkowało. Umierałaś wewnętrznie jeszcze bardziej. Już nawet nie bolała cię tak bardzo jego zdrada. Najbardziej bolało to ,że on przestał walczyć, po prostu odpuścił.
Tym samym zapowiadały się najgorsze święta od dawna. Kiedy z początkiem grudnia wszyscy powoli wpadali w świąteczny szał ty go nie czułaś. Nie czułaś też nadchodzącej świątecznej atmosfery. Każdego roku już w grudniu nie mogłaś doczekać się tych świąt ,które były twoimi ulubionymi, tak w tym roku marzyłaś by mieć je za sobą. Bo będziesz musiała siedzieć z przylepionym sztucznym uśmiechem udając ,że u ciebie wszystko w porządku, a nie było, w najmniejszym stopniu.
Siedzisz z kubkiem gorącej czekolady wpatrując się przez okno przyglądając się prószącemu śniegowi. Siedzisz i zastanawiasz się czy on te wpatruje się akurat w okno. Zastanawiasz się czy on też tak bardzo tęskni. Zastanawiasz się czy on dalej czuje to samo. Wystarczyłoby jedno jego słowo, jeden, jedyny gest, czy głupi telefon, a byłabyś w stanie mu wybaczyć. Co dnia modliłaś się by się odezwał i co wieczór rozczarowywałaś się. Tak to już w życiu bywa, że jak się wali to wszystko po kolei niczym kostki domina. Nie dość ,że dopadła cię grypa to niemal całe dnie spędzałaś na uczelni z czterdziestostopniową gorączką.
 -Rozumiem ,że wyprawę na święta do Bydgoszczy mamy z głowy?-pyta mama gdy cię odwiedza
 -Ja na pewno, wy jak chcecie.-pociągasz nosem
 -Przecież nie zostawimy cię samej w święta słońce. Spędzimy je w czworo jak za dawnych lat, chyba ,że wprosi się do nas siostra taty.-śmieje się gładząc cię po policzku- Kładź się, jesteś cała rozpalona.
Jak też nakazała tak też zrobiłaś. Czułaś się tak beznadziejnie, zarówno psychicznie jak i fizycznie ,że najchętniej spędzałaś tak całe dnie. Na uczelni zostawiłaś zwolnienie lekarskie do końca tego roku dzięki czemu nie musiałaś się martwić o opuszczone zajęcia. Przesiadywałaś całe dnie po kocem z kubkiem gorącej herbaty i przeważnie maminymi potrawami ,które serwowała ci gorliwie się tobą opiekując.
 -Biedactwo moje.-mówi siadając obok ciebie
 -Fakt, grypa paskudna rzecz.
 -Nie mówię tylko o chorobie.-wzdycha głaszcząc cię po włosach- Już nie mogę patrzeć na to jak się męczysz.
 -A co mam zrobić?-podnosisz się po czym siadasz na brzegu łóżka- On myśli ,że mi nie zależy.
 -Ty też tak myślałaś.-zauważa- Nie sądzę by tak było, przyznaj, wierzysz w to, że on cię nie kocha? Bo ja jakoś nie bardzo.
 -Mamo, ja już nie wiem co mam o tym myśleć.-wzdychasz przyciągając nogi do siebie, a ona przytula cię do siebie. Wtulasz się w nią jak mała dziewczynka, której ktoś zabrał lizaka. W zasadzie tak też się czujesz. Tak bardzo jesteś spragniona czyjejś bliskości. Tak bardzo jesteś spragniona jego. Tak bardzo tęsknisz. Nawet gdybyś chciała odezwać się pierwsza zapewne nie odebrałby. Tera jedynie możesz czekać. Czekać aż tęsknota zabije cię od wewnątrz. Teraz kiedy musisz leżeć w łóżku i nie masz czym się zająć zaczynają przytłaczać cię własne myśli. Momentami bałaś się własnych myśli. Przed oczami miałaś różne scenariusze, nawet te najczarniejsze.
*

Dzwoniła. Kilka razy. Jeszcze kilka dni temu bez wahania odebrałbyś. A teraz? Chciałeś, ale coś cię powstrzymało. Dzwoniła żeby to wszystko wyjaśnić? Czy może żeby zniszczyć do końca tlącą się jeszcze tobie nadzieję? Żałujesz ,że tak wybuchłeś. Żałujesz ,że nie potrafiłeś powstrzymać nerwów na wodzy. Po prostu nawrzeszczałeś na nią, a ona patrzyła na ciebie jak na ostatniego potwora. Czy tak miał wyglądać koniec wielkiej miłości jaką wam wszyscy wróżyli? Choćbyś nie chciał to być może właśnie to się stało. I znów przez swoją głupotę tylko pogorszyłeś sytuację. Czy rzeczywiście wasza miłość nie jest już nic warta? Czy rzeczywiście już nie warto? Tak bardzo chciałbyś znać odpowiedź na to i jeszcze całą masę męczących cię pytań. Chciałbyś też znać odpowiedź na to najważniejsze. Czy ona jeszcze kocha. Czy kocha dalej tak bardzo jak ty teraz. Czy tak samo umiera z tęsknoty. Czy rzeczywiście zapomniała i ma kogoś nowego. Mógłbyś zrobić dla niej wszystko. Jedno jej słowo ,a mógłbyś nawet zrezygnować z siatkówki. Jedno jej słowo i byłbyś znów najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Chcesz tego, a przestałeś o nią walczyć. Dajesz jej wyraźny znak ,że już nie wierzysz kiedy tak w zupełności nie jest.
 -Ola?-dziwisz się kiedy wreszcie zbierasz się na odwagę by do niej zadzwonić, a w słuchawce rozbrzmiewa dźwięczny głos jej przyjaciółki- Pomyliłem numery?
 -Nie, nie pomyliłeś. Zuzia śpi, jest chora i ledwo mówi i w zasadzie ledwo żyje.-odpiera- Dlaczego dzwonisz?
 -Chciałem z nią porozmawiać.-wzdychasz
 -Przez telefon?-dziwi się
 -Nie, chciałbym się z nią spotkać, wszystko wyjaśnić. Przede wszystkim powiedzieć jak bardzo mi jej brakuje.
 -Powiem ci coś między nami. Mimo ,że się ostro pożarliście ona za tobą bardzo tęskni, chyba nie ma dnia bym o tobie nie słyszała. I uwierz, ona nikogo nie ma, to tylko kolega ,którego z resztą przejęła Pola.-urywa na chwilę lecz po chwili przerywa ciszę- Michał pokaż jej ,że ci zależy bo ona myśli ,że tak nie jest, że jej nie kochasz.
 -Wie doskonale jak jest, bo czuję niezmiennie to samo co przed i kilkoma tygodniami.-odpowiadasz- Tylko ja skrzywdziłem ją już wystarczająco, nie chcę tego znów zrobić.
 -Nie zrobisz. Nie będę jej mówić ,że dzwoniłeś. Dam ci znać jak z nią będzie lepiej, a ty do tego czasu obmyśl jakiś plan działania.
Czy obmyśliłeś? Nie do końca. Swojej taktyki działania właściwie nie zmieniłeś. Dalej czekałeś. Na co? W zasadzie sam nie wiedziałeś. Czekałeś chyba na cud, że to ona odezwie się pierwsza choć to nie ona powinna robić ten pierwszy krok bo to nie ona wszystko zniszczyła tylko ty.
 -Jak sytuacja?-pyta Bartman
 -A jak ma być? Jak było beznadziejnie tak jest.-odpowiadasz
 -Chciałem pomóc.-zaczął drapać się po karku nie do końca wiedząc co ma powiedzieć
 -Zajebiście pomogłeś, wszystko jeszcze bardziej pogorszyłeś.
 -To już nie moja wina ,że ją ochrzaniłeś.-burzy się
 -No właśnie twoja!-wybuchasz- Wiesz jaki jestem to dlaczego kretynie powiedziałeś mi coś co nie jest prawdą? No powiedz, po co?!
 -Luzuj stary, nie chciałem wywołać takiej katastrofy.-próbuje jakoś uspokoić sytuację- Z resztą nie dramatyzuj, tego kwiatu jest pół światu, jak nie ta to następna.
 -Nie jestem tobą żeby zaliczać po kolei panienki i zmieniać je co dwa miesiące.-rzucasz zdenerwowany
 -A może to nie była ta? Może powinieneś się wziąć w garść i o niej zapomnieć co?
 -Wiedziałem ,że jesteś głupi, ale nie aż tak.-wzdychasz- Nie ta? Chodzi o to ,że to była właśnie ta.
 -Skąd taka pewność?-wywraca oczami
 -Po prostu.-odpowiadasz wzruszając ramionami
 -Daj spokój z nią. Znajdź sobie kogoś innego.
 -Takie rady wsadź sobie w cztery litery tak na przyszłość.-odgryzasz mu się
 -Chciałem ci tylko pomóc, a że spieprzyłeś nie moja wina. Trzeba było nie pakować się do łóżka z Moniką.
 -Żaden z ciebie przyjaciel wiesz?!-stajesz naprzeciwko niego mierząc go morderczym spojrzeniem. Najchętniej uderzyłbyś go, jednak hamujesz się przed takim działaniem. Za chwilę opuszcza twoje mieszkanie coś mamroląc pod nosem i trzaskając przy tym siarczyście drzwiami. Doskonale wiedział co czujesz do blondynki, doskonale wiedział jak ważna jest dla ciebie, to dlaczego powiedział coś takiego? Dlaczego kazał ci o niej zapomnieć? Byłeś zupełnie skołowany. W tej sytuacji nie zachowywał się wcale jak twój przyjaciel. Bywały i takie dni kiedy się zastanawiałeś czy aby może nie miał racji. Zastanawiałeś się czy aby nie zacząć po prostu żyć dalej. Próbować żyć bez niej, chociaż nie byłeś pewny czy to jest w ogóle możliwe. Nie wyobrażałeś sobie byś mógł zacząć się spotykać z kimkolwiek przez co ten pomysł wydał ci się lekko abstrakcyjny. Jednak takie były fakty. Dni mijały, a z obydwu stron była głucha cisza. Powoli zaczynałeś się poddawać, choć tlił się w tobie promyk nadziei to każdego dnia przygasał co raz bardziej. Chociaż nie było to proste zacząłeś żyć zupełnie tak zanim ją poznałeś. Mimo ,że ciągle masz ją przed oczami starasz się funkcjonować w miarę normalnie. Wpadasz w wir treningów, meczy. Zupełnie jak kiedyś. Choć jako sportowiec czujesz się zupełnie spełniony co dnia masz poczucie ,że brakuje czegoś w twoim życiu. Masz poczucie ,że to czego ci brakuje jest ona. Czujesz ogromną pustkę. Ilekroć siedząc wieczorami przed ekranem telewizora powracałeś wspomnieniami do wspólnie spędzonych wieczorów, które nie były często niczym nadzwyczajnym. Do wieczorów kiedy siedziała tuż obok ciebie z głową na twoim ramieniu. Do wieczorów potrafiła przytulać się do ciebie bez powodu. Do wieczorów gdy często zasypiała wtulona w ciebie na kanapie, a ty jak największy gentleman zanosiłeś ją do sypialni dokładnie okrywając kołdrą i całując w czubek głowy. Do tych wspaniałych wieczorów, które być może już nie powrócą. Już nigdy i pozostaną tylko w sferze wspomnień.
 -Uśmiechnij się wielkoludzie, dzisiaj Wigilia.-poklepuje cię po plecach mama gdy siedzisz w salonie rodzinnego domu wlepiając tępo wzrok w szklany ekran telewizora.-Tak o wiele lepiej.-uśmiecha się gdy wymuszasz nieco uśmiech.
Jak co roku uwielbiałeś świąteczną atmosferę tak w tym roku szczere jej nie cierpisz i nie możesz doczekać się jej końca. Masz ochotę by te święta minęły jak najszybciej. Nie masz ochoty wysłuchiwać zachwytów żeńskiej części rodziny nad partnerami swojego rodzeństwa ciotecznego, nie masz ochoty odpowiadać na pytania dotyczące jej bo w twojej rodzinie jedynymi osobami ,które wiedzą o tym co się z wami stało są twoi rodzice i brat. Nie chcąc wzbudzać ich podejrzeń siedzisz z wymuszonym uśmiechem, często też nieco naginając prawdę.
 -Czyli ,że ostatnia wigilia z kochanymi ciotkami?
 -Czemu? Już mnie macie dość?-pytasz
 -No bo jak tak dalej pójdzie to i ty nam się ochajtasz.-odpowiada zadowolona, a ty wymuszasz jedynie uśmiech.
Przez niemal resztę dnia aż do wigilii zamęczają cię podobnymi tekstami i pytaniami. Czujesz wielką ulgę gdy te kończą przygotowania i zostawiają cię w spokoju i idą się przygotowywać na kolację. Po pewnym czasie dość niechętnie ,ale też zmieniasz dres na coś elegantszego. Kiedy stoisz przed lustrem delikatnie odstawiony i mocujesz się z krawatem powracają wspomnienia. Nigdy nie miałeś smykałki do ich wiązania i zawsze ratowała cię ona. I za każdym razem powtarzała jak bardzo uwielbia cię w eleganckim wydaniu. Uśmiechasz się na samą myśl o niej.
Podczas wieczerzy ,a także po niej spoglądasz przez okno i zastanawiasz się gdzie jest i czy równie mocno tęskni za tobą co ty za nią. Zastanawiasz się czy dalej coś do ciebie czuje. Zastanawiasz się czy straciłeś ją już na zawsze. W zasadzie jedyne co ci pozostało to zastanawianie i gdybanie. Ogromnie cieszyłeś się gdy wreszcie wszyscy zaczęli się powoli zbierać, a ty mogłeś zniknąć z ich pola widzenia.
 -Pokłóciliście się, prawda?-słyszysz pytanie Anny, o wiele młodszej siostry twojej mamy ,którą jako dziecko szczerze uwielbiałeś i w zasadzie dalej tak jest.
 -Aż tak to widać?
 -Wiesz, może je oszukasz, ale ja za dobrze cię znam.-uśmiecha się-Nie wiem o co wam poszło, ale jeśli naprawdę się kochacie to wszystko się ułoży.
 -Tylko to nie jest tak proste. Chciałbym żeby to była tylko zwykła kłótnia.-wzdychasz spuszczając wzrok
 -Posłuchaj ciotki, choć raz.-śmieje się- Na boisku zawsze walczysz, do ostatniej piłki. Choćbyś przegrywał dwa do zera i dwadzieścia cztery do trzynastu to i tak dasz z siebie wszystko bo nigdy się nie poddajesz. W życiu jest trochę jak na boisku. Bo jeśli czasem wydaje ci się ,że stoisz na przegranej pozycji i wydaje ci się ,że nie można już tego uratować to trzeba o to zawalczyć jeszcze bardziej. Bo zarówno siatkówka jak i życie są okropnie nieprzewidywalnymi dyscyplinami.-uśmiecha się pogodnie spoglądając na ciebie- Do dzieła Miśku i żebym za rok na święta czy nawet na Wielkanoc nie widziała cię takiego przygnębionego, zrozumiano?
Naprawdę chciałbyś by to wszystko było tak proste jak wszyscy ci mówią. Jednak na chęciach wszystko się kończy.
*
Minęło kilka dni, a z tobą wcale nie było lepiej. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Bywały dni ,że ledwo żyłaś i nie miałaś nawet siły podnieść się z łóżka. Bywały dni ,że twoją głowę rozsadzał ból i nie mogłaś powiedzieć ani słowa. Bo skromna grypa przerodziła się w zapalenie oskrzeli i tym ,że sposobem stałaś się niemal zupełnym pustelnikiem bo wszelkie wizyty były zakazane, jedynie mama wpadała do ciebie co jakiś czas. Dopiero w dniu wigilii po raz pierwszy od kilkunastu dni opuściłaś mieszkanie i dosłownie przez kilka sekund mogłaś cieszyć się chłodnym, zimowym powietrzem. Oczywiście w domu traktowano cię niczym obłożnie chorą choć de facto tak było i zabroniono ci wstawać z łóżka aż do samej kolacji. Leżałaś w łóżku myśląc o wszystkim byle nie o nim. Na próżno jednak, bo ilekroć byś starał się o nim nie myśleć to jak na złość pojawiał się przed twoimi oczami. Nawet kiedy ubierałaś się żeby nie wystąpić w dresie na wigilii przypomniało ci się kiedy nieporadnie wiązał krawat, kiedy za każdym razem ratowałaś go w tej sytuacji, kiedy patrzyłaś na niego zupełnie eleganckiego. Także podczas wieczerzy zastanawiałaś się czy on jest w równie paskudnym humorze co ty, czy tak samo okropnie mu cię brakuje. Po wmuszeniu przez siebie dosłownie kilku kęsów potraw wróciłaś do pokoju tłumacząc się złym samopoczuciem. Nie chciałaś siedzieć na dole z blisko czterdziestostopniową gorączką słuchając zachwytów siostry mamy ,która wprosiła się do was na święta. Powtórnie przebrałaś się w bluzę i dresy i położyłaś się pod ciepłą pierzyną. Przez dłuższy czas wpatrywała się tępo w bliżej nieokreślony punkt w oddali pokoju ,który spowijał mrok. Siedziałabyś tak zapewne dalej gdyby nie dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej. Byłaś pewna ,że to ktoś z życzeniami ,więc zbytnio nie spieszyłaś się z odnalezieniem telefonu. Dopiero po dwóch następnych wiadomościach zwlokłaś się z łóżka i sięgnęłaś po telefon. Na dwie ostatnie odpowiedziałaś w ekspresowym tempie, na widok adresata ostatniej zamarłaś. Wydawało ci się ,ze masz omamy z powodu wysokiej gorączki. Jednak nie przywidziało ci się.
_______________________________________
Rozdział z dwóch perspektyw, wieeem może smęcę, ale to rozdział można by rzec przejściowy. W następnych będzie się dziać o tym Was zapewniam ;) Absurd? W zasadzie tak, jedno myśli ,że drugiemu przestało zależeć i na odwrót. Czy któreś wreszcie się przełamie? Czy może zaczną żyć bez tego drugiego? Wszystko.. niebawem ;)
Mam nadzieję ,że odpowiada Wam częstotliwość dodawania rozdziałów. Przyznaję, planowałam ich koło trzydziestu i jakąś taką wenę złapałam, że wygląda na to ,że jeszcze troszeczkę się 'pomęczycie' tutaj ze mną , ale o tym szerzej, niebawem ;)
Ściskam, wingspiker.
PS. Jeśli pojawią się jakieś błędy, przepraszam, pisałam na tablecie i jeszcze nie do końca ogarniam jego funkcjonalność :)

28 komentarzy:

  1. Mam nadzieje , że któreś z nich się w końcu odważy i zrobi ten pierwszy krok, bo oboje strasznie się bez siebie męczą...
    Czekam na kolejne
    Pozdrawiam , Luna :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boziu.... mam nadzieję, że następny jutro!

    Pozdrawiam znad morza! ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku rycze, będę ryczeć! :C
    smutny rozdział, ale oboje są uparci i są przekonani do innych rzeczy i dalej jest jak jest..
    czekam szybciutko na nowy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby ten sms był od Miśka *.*
    Weny życzę i do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty dobrze wiesz po moich komentarzach jak ja nienawidzę takich sytuacji, więc już nawet nie będę się wściekać ;) Postaram się cierpliwie poczekać, aż któreś z nich ruszy swoje zgrabne dupsko i zawalczy. Wierzę, że to sms od Miśka, ale rozważam jeszcze opcje tego nowego kolegi i Bartka. Kurde, to musi być sms od Kubiaka, byleby tylko nie z durnymi życzeniami !
    Boże, moi znajomi chyba naprawdę mają rację. Ja chyba nie mam serca lub mam je z kamienia. I jak to mawia moja mama "Wika, ja współczuję twojemu przyszłemu facetowi, o ile napatoczy się chociaż jeden odważny" xd Kończę, bo już majaczę bez sensu xdd Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj wieeem, Ciebie kobieto ze stali lepiej poinfmorować dopiero jak się zejdą chyba :P

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że to Misiek się przełamał i napisał do Zuzi, najlepiej jak by się spotkali i pogodzili ;)
    Bartman mnie wkurzył, dobrze, że Michał nie słucha tych jego głupich rad... ; /
    Dawaj szybko następny bo nie wytrzymam w tej niepewności !!
    Możesz nawet jeszcze dzisiaj, skoro masz na zapas ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde,widać, że Zuzi zależy skoro jest gotowa wybaczyć Miśkowi zdradę, jeśli zrobi ten jeden krok, mam nadzieję, że się wreszcie odważył i od niego jest ten sms, bo już mam trochę dosyć tych smutnych rozdziałów, tęsknię za tymi gdzie Zuzia z Michałem byli razem szczęśliwi i mam nadzieję, że niedługo takie będą ; )

    Jak dla mnie nowy rozdział też może być dzisiaj, no ewentualnie jutro, ale wcześnie i proszę Cię pogódź już ich !;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie nie nie! Żadne nie może zapomnieć o drugim! W końcu, ktoś zrobi ten pierwszy krok, myślę, że będzie to Michał, bo jakby nie było to on zawalił no i jako mężczyzna powinien się przełamać a także mam nadzieję że w końcu będą razem no!
    nie mogę doczekać się następnego!
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech oni będą znowu razem ... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły u mnie :) Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dwie osoby o trudnych charakterach... Trudno im zrobić pierwszy krok, a jak już zrobią, to drugi nie chce zrobić...

    Niesamowity blog! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Czyżby Kubiaczek? Oby. Ciotka Michała powiedziała bardzo mądre słowa i oby wziął je sobie do serca. Śmieszni są, obojezastanawiają się, czy jeden kocha drugiego. Oby wszystko się wreszcie ułożyło. A co do rozdziałów, to możesz pisać i pisać, ja się nie pogniewam jak będzie więcej :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sms musi być od Miśka, przecież tak bardzo się kochają, cholerka chce happy endu :D Kiedy kolejny? Pozdrawiam, Viola :)

    OdpowiedzUsuń
  14. SMS od Misiaczka. Kochają się widać. Nie wiem co mówić o tym rozdziale, żyje jeszcze Twoim epilogiem.

    W wolnej chwili zapraszam do siebie na 7 rozdział

    kissmeslowley.blogspot.com

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń