-Jak to jest być podwójną mistrzynią świata i być z mistrzem świata?-pyta dziennikarz
-Jak? Cudownie, zdecydowanie.-śmiejesz się.
Po jakichś dziesięciu minutach całkiem przyjemnego wywiadu zaczynasz się rozglądać za jakąś znajomą twarzą. Po dłuższych poszukiwaniach zaprzestajesz tej czynności i przystępujesz do rozdawania autografów i zdjęć pomimo stale bolącej nogi.
-Czy mistrzyni świata zechce zrobić sobie zdjęcie z mistrzem świata?-słyszysz za sobą dobrze znany głos i momentalnie się odwracasz i wpadasz w jego ramiona.-Ale i tak jesteś lepsza, masz dwa złota.-śmieje się.
Przez dłuższą chwilę pochłonięci rozmową, ale przede wszystkim sobą nie zauważacie nawet nie małej uwagi dziennikarzy skierowanej ku waszym osobom. Wy, jednak zupełnie nie przejęci jak gdyby nigdy nic opuszczacie lotnisko i po chwili wracacie w kierunku Rzeszowa. Po kilku godzinach podróży ,którą niemal w całości przesypiasz docieracie na miejsce. Kolejne dni są dla ciebie dość ciężkie, bo znów musisz przyzwyczaić się do różnicy czasowej. Słabo sypiasz, lub też nie robisz tego w ogóle. Z trudem, po blisko tygodniu przestawiasz się do odpowiedniej strefy czasowej. Twoje życie wraca niemal do porządku dziennego. Pracujesz, w międzyczasie chodzisz na zabiegi przyśpieszające zagojenie kontuzji, a swój wolny czas poświęcasz swoim znajomym czy też narzeczonemu.
-Mam pomysł.-słyszysz propozycję szatyna wylegując się na salonowej kanapie czytając przy tym książkę
-Słucham.-podnosisz wzrok znad lektury
-Kupmy dom.
-Źle ci tu?-mrużysz oczy
-Nie, ale trzeba myśleć przyszłościowo.
-Przyszłościowo mówisz? W jakim sensie.-dociekasz
-Wiesz, kiedyś może powiększymy rodzinę i będzie nam... ciasno.
-I to najlepiej dwóch synów.-dodajesz ze śmiechem
-Nie no, z jedna córka ewentualnie.-śmieje się- Czyli nie mówisz nie?
-Michał, ja w sporcie osiągnęłam już dosłownie wszystko, więc myślę ,że rok przerwy nie zrobi mi różnicy.-uśmiechasz się przeczesując jego przydługawe włosy-Nie patrz tak na mnie.-śmiejesz się widząc jego wzrok
-Jednym słowem celibat do kwietnia?-pyta na co wybuchasz śmiechem
-Tak, najlepiej śpij na kanapie jeszcze przez kilka miesięcy.-udajesz powagę tłumiąc śmiech-Czy wy faceci naprawdę musicie wszystkie słowa rozumieć inaczej?
-Jak odpowiadacie podtekstami, owszem.-szczerzy się
-To wy widzicie wszędzie podteksty.-zauważasz
-Chcesz się o to kłócić?-pyta na co ty kręcisz głową.
Kolejne dni i tygodnie mijały dość spokojnie. Michał grał i ciężko trenował, a ty zajmowałaś się pracą, a także powoli zaczynałaś okres roztrenowania. W zasadzie nim się zorientowaliście za oknem można było dostrzec śnieżnobiały puch ,a w sklepach poczuć zbliżający się świąteczny szał. Po uprzednim zaopatrzeniu się w prezenty gwiazdkowe dla najbliższych rozjechaliście się na dzień przed wigilią do swoich rodzinnych domów, on do Wałcza, a ty do Bydgoszczy. Miały to być wasze ostatnie osobne święta na co niesamowicie się cieszyłaś i nie mogłaś się doczekać kolejnych.
-Jesteś w ciąży?-słyszysz pytanie dość nieuprzejmej siostry swojego ojca i o mało nie pozbywasz się całej zawartości ciasta z ust
-Dlaczego pytasz?-dziwisz się
-Nie wiem, tak myślałam... Nie jesteś?
-Jeśli cię to usatysfakcjonuje nie jestem i nie planuję na chwilę obecną.-odpowiadasz z nutą ironii po czym przystępujesz do pomocy w przyrządzaniu dań.
Co roku święta Bożego Narodzenia były dla ciebie wyjątkowe i tak też jest w tym roku. Uwielbiasz tą wspaniałą atmosferę panującą w domu, uwielbiasz wspaniałe zapachy unoszące się w kuchni i w całym domu. Uwielbiasz to wszystko i nie możesz się doczekać kiedy spędzicie we dwoje wigilię już jako mąż i żona. Bo gdy patrzysz na rodzeństwo cioteczne ze swoimi drugimi połówkami i pociechami szczerze nie możesz się doczekać.
-Zuzia, gdzie narzeczony?-pyta jedna z ciotek
-Strzelam ,że u rodziny w Wałczu.-śmiejesz się
-Tak długo każesz nam czekać?
-Zobaczysz go.. na ślubie.-odpowiadasz
-Wredna jak mamusia!-kwituje ze śmiechem.
Oczywiście głównym tematem rozmów jest twoja osoba. Nie przeszkadza ci to zbytnio jednak nie pozostajesz obojętna na dziwne domysły jednej z mniej lubianych przez ciebie ciotek. Z uwagą przysłuchujesz się jej dziwnej teorii.
-Skąd pomysł ,że jestem w ciąży? Już ci chyba coś na ten temat powiedziałam.-mówisz wyraźnie zirytowana
-Nie trenujesz, przytyłaś. I do tego wychodzisz za mąż, to chyba wystarczający powód.
-Nie trenowałam bo miałam kontuzję. I co z tego ,że wychodzę za mąż? Od razu muszę być w ciąży?
-To nie tylko moje domysły kochanie.-odpowiada
-No właśnie chyba tylko twoje.
-Koniec tematu moje drogie, Zuzia nie jest w ciąży, koniec, kropka. Żebyście się tylko w Wigilię nie pobiły.-śmieje się twoja mama po czym z powrotem temat schodzi na wasz ślub. Mimo to ciotka w dalszym ciągu mierzy cię, nie wiedzieć czemu morderczym spojrzeniem. Zarówno dzień wigilii jak i pierwszy dzień świąt mija nadspodziewanie miło i przyjemnie.
-Jesteś w domu?-słyszysz pytanie szatyna gdy dzwoni drugiego dnia świąt
-Tak, dojadam resztki z wigilii.-śmiejesz się- Czemu pytasz?
Odpowiedzi jednak nie dostajesz bo słyszysz dźwięk zakończonego połączenia. Nie mija kilka minut ,a słyszysz odgłos pukania do drzwi wejściowych. Gdy je otwierasz nie kryjesz swojego ogromnego zdumienia obecnością tego osobnika.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Moje ciotki zasypią cię setką pytań, jeszcze możesz się wycofać.-śmiejesz się zapraszając go do środka
-Przeżyję, a ty będziesz musiała przeżyć jutro.-szczerzy się
-Jutro?-dziwisz się
-Tak, przyjechałem tu z misją. Moja wspaniała rodzicielka kazała cię porwać do Wałcza jutro żebyś poznała resztę familii.
Pewne było jedne. Michał swoją obecnością zaskoczył nie tylko ciebie, ale też i całą resztę. Nie mogłaś powstrzymać się od śmiechu na widok miny swojej młodszej siostry ciotecznej ,która była wielką fanką gdy zobaczyła go u twojego boku. Ekscytacji nie było końca. Niemal od razu szatyn wkupił się we względy zarówno żeńskiej jak i męskiej części rodziny. Zwłaszcza żeńska część rozpływała się na twoim ukochanym, ale też nie oszczędziła go, a w zasadzie was zasypując was setką pytań. Nie zostawiły na was suchej nitki, musiały znać każdy najdrobniejszy szczegół od waszego poznania poczynając na obecnych przygotowaniach do wielkiego dnia. Po przemaglowaniu wymykacie się na spacer po Bydgoszczy.
-Tak strasznie było?-pytasz
-Nie, chyba.-śmieje się- Poczekaj na jutro.
-Ich i tak nic nie przebije.
-Żebyś się nie zdziwiła.-uśmiecha się po czym przyciąga cię do siebie.-Wiesz ,że nie mogę się już doczekać?
-Jutra?-śmiejesz się
-Nie. Dwudziestego piątego kwietnia.-uśmiecha się- Jak wreszcie będziesz panią Kubiak.
-Ja też już się nie mogę doczekać.-gładzisz dłonią jego policzek- Nazwisko zawsze mogę zostawić swoje.
-Spróbowałabyś!-śmieje się po czym sprzedaje ci soczystego buziaka.
Nazajutrz żegnacie się z twoją rodziną i po blisko dwóch godzinach podróży docieracie do Wałcza. Byłaś delikatnie zdenerwowana, jednak szatyn niemal od razu to wyczuł i uspokoił cię. W zasadzie nie warto było się stresować. Dlaczego? Bo niemal od razu przypadłaś do gustu reszcie rodziny Michała. Tak jak ty wczoraj cicho chichotałaś widząc szatyna zasypywanego pytaniami, tak dzisiaj on miał z ciebie niezły ubaw. Mimo wielu pytań z ich strony było to zupełnie przyjemne spotkanie. Nowy Rok spędziliście już tradycyjnie w gronie siatkarskim, tym razem u Ignaczaków. Po jego hucznym świętowaniu wszystko wróciła do zupełnej normy. Pracowałaś i powoli wracałaś do treningów, szatyn również trenował i grał. Nim się obejrzeliście nastał jakże mroźny luty. Nie był on jakimś specjalnym miesiącem. Nawet walentynek i urodzin szatyna nie spędzaliście razem gdyż ten miał wtedy akurat mecze na wyjeździe. Jednak już marzec nie był tak spokojny i leniwy. Zaczął się zbliżać wielkim krokami wielki dzień. Oczywiście większość przygotowań przebiegała pod twoim okiem, po konsultacjach z panem młodym ,który miał okrutnie napięty grafik.
-Pani młoda ma już sukienkę?-pyta Ola
-Skądże.-śmiejesz się
-W takim razie idziemy na zakupy i bez dyskusji.-rzuca uradowana Pola by po chwili wyciągnąć was do galerii handlowej i licznych salonów ślubnych. Odwiedziłyście masę tego typu sklepów, przymierzyłaś masakryczną liczbę sukni by dopiero po blisko pięciu godzinach trafić na tą odpowiednią.
-Idealna!-komentują niemal równocześnie obydwie przyjaciółki.
Po obfitych i jakże wyczerpujących zakupach zgodnie z waszą zakupową tradycją wybieracie się na małą przerwę na kawę.
-Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Ciągle nie mam druhnej...-urywasz spoglądając na przyjaciółki
-Spokojnie, nie będziesz musiała wybierać między nami.-rzuca Ola
-Jak to?-dziwisz się
-My już załatwiłyśmy tą sprawę, w humanitarny sposób bez rwania włosów.-śmieje się Pola
-Tak naprawdę ciągnęłyśmy zapałki.-dodaje ze śmiechem ta druga- No i Pola będzie druhną, a jak się doczekam chrzestną. Zgadasz się?
-Wariatki, niech wam będzie.-śmiejesz się.
Marzec mija nadspodziewanie szybko i w zasadzie nawet nie wiesz kiedy zaczyna się kwiecień. Wszystkie przygotowania są w zasadzie na ostatniej prostej. Może za wyjątkiem jednego szczegółu.
-Ja przysięgam, on zaraz przyjdzie.-ubłagujesz nauczycielkę tańca i wymykasz się by zdrowo opieprzyć pana młodego. Wybierasz jego numer i łączysz.
-Gdzie jesteś?-pytasz
-W domu.-odpowiada
-Czy ty wiesz cholero jaki jest dzisiaj dzień?!
-Środa?
-No właśnie, a co jest w środy hm?-pytasz by po chwili usłyszeć siarczyste przekleństwo i 'za chwilę jestem'. Nie czekasz na niego za długo bo jak tym razem obiecał tak i zrobił, w ekspresowym tempie pojawił się w umówionym miejscu.
-Ty musisz wiecznie się spóźniać?
-Przepraszam, wyleciało mi to z głowy.-odpowiada
-Następnym razem muszę zostawić ci o milion przypomnień więcej.-śmiejesz się.
Jedno musiałaś mu przyznać. Choć był ogromnie spóźnialski jeśli chodzi o takie rzeczy i często nierozgarnięty to tancerzem był wyśmienitym i momentami szło mu o wiele lepiej aniżeli tobie. Po pierwszych lekcjach było więcej śmiechu niż nauki, jednak z każdym kolejnymi zajęciami szło wam o wiele lepiej.
-Nie spóźnij się tylko na własny ślub Misiu.
-Chyba byś mnie zabiła.-śmieje się
-Chyba masz rację.-odpowiadasz również nie hamując śmiechu
-Więc wolę nie ryzykować życiem.-szczerzy się beznamiętnie skacząc po telewizyjnych kanałach
-Kupiłeś już garnitur?-pytasz-Wiedziałam.-kwitujesz widząc jego minę-Wiesz ,że w dresie nie pójdziesz?
-Spokojnie, jutro się wybieram.-odpowiada
-Mam nadzieję.-odpowiadasz.
Niemiłosiernie wkurzało cię to ,że zostawiał wszystko zawsze na ostatnią chwilę, łącznie ze ślubem. Wkurzało, ale ufałaś mu i wierzyłaś ,że mimo ogromnego lenistwa załatwi to w najbliższym czasie, a nie na dzień przed ślubem. Nazajutrz wybrałaś się do salony by odebrać swoją sukienkę. Jak wielkie było twoje zaskoczenie kiedy na sofie przed przymierzalnią dostrzegłaś zupełnie zafascynowanego zakupami Bartmana.
-Udam ,że tego nie widziałam.-śmiejesz się zakrywając się torbą z suknią na widok prezentującego się w smokingu Kubiaka.
-Kochanie, czyżbyś nas śledziła?
-Skąd, przyszłam odebrać co moje i już mnie nie ma. Miłych zakupów chłopcy!-śmiejesz się po czym opuszczasz owy lokal. Po drodze do domu odwiedzasz rodziców u których spędzasz dobre dwie godziny po czym wstępujesz na zakupy i wracasz do domu w okolicach godzin wieczornych.
-Mówiłem już ,że nie lubię zakupów? Zwłaszcza z Bartmanem?
-Coś gdzieś kiedyś było.-odpowiadasz ze śmiechem- Ale kupiłeś?
-Kupiłem.-odpowiada- I nie, nie pokażę ci go.
-Pewien jesteś?
-Śmiertelnie.-szczerzy się całując cię w czubek głowy
-Pamiętasz co jeszcze miałeś kupić?
-O dziwo, kupiłem. Nie denerwuj się tak.-obejmuje cię
-Ty się nie denerwujesz?
-Okropnie.-odpowiada
-Nie widać tego po tobie.
-Jeszcze moja droga, jeszcze.-śmieje się- Nie ma co się stresować, jestem pewien ,że wszystko pójdzie dobrze.
Pomimo jego zapewnień i tak byłaś pełna podziwu dla niego. Dla ciebie z każdym kolejnym dniem przybliżającym was do tego wydarzenia był co raz większym stresem. Kiedy ty potrafiłaś być chodzącym kłębkiem nerwów on był zupełną oazą spokoju. Nie potrafiłabyś być tak spokojna i niemal niewzruszona.
-Mam pomysł.-słyszysz propozycję szatyna wylegując się na salonowej kanapie czytając przy tym książkę
-Słucham.-podnosisz wzrok znad lektury
-Kupmy dom.
-Źle ci tu?-mrużysz oczy
-Nie, ale trzeba myśleć przyszłościowo.
-Przyszłościowo mówisz? W jakim sensie.-dociekasz
-Wiesz, kiedyś może powiększymy rodzinę i będzie nam... ciasno.
-I to najlepiej dwóch synów.-dodajesz ze śmiechem
-Nie no, z jedna córka ewentualnie.-śmieje się- Czyli nie mówisz nie?
-Michał, ja w sporcie osiągnęłam już dosłownie wszystko, więc myślę ,że rok przerwy nie zrobi mi różnicy.-uśmiechasz się przeczesując jego przydługawe włosy-Nie patrz tak na mnie.-śmiejesz się widząc jego wzrok
-Jednym słowem celibat do kwietnia?-pyta na co wybuchasz śmiechem
-Tak, najlepiej śpij na kanapie jeszcze przez kilka miesięcy.-udajesz powagę tłumiąc śmiech-Czy wy faceci naprawdę musicie wszystkie słowa rozumieć inaczej?
-Jak odpowiadacie podtekstami, owszem.-szczerzy się
-To wy widzicie wszędzie podteksty.-zauważasz
-Chcesz się o to kłócić?-pyta na co ty kręcisz głową.
Kolejne dni i tygodnie mijały dość spokojnie. Michał grał i ciężko trenował, a ty zajmowałaś się pracą, a także powoli zaczynałaś okres roztrenowania. W zasadzie nim się zorientowaliście za oknem można było dostrzec śnieżnobiały puch ,a w sklepach poczuć zbliżający się świąteczny szał. Po uprzednim zaopatrzeniu się w prezenty gwiazdkowe dla najbliższych rozjechaliście się na dzień przed wigilią do swoich rodzinnych domów, on do Wałcza, a ty do Bydgoszczy. Miały to być wasze ostatnie osobne święta na co niesamowicie się cieszyłaś i nie mogłaś się doczekać kolejnych.
-Jesteś w ciąży?-słyszysz pytanie dość nieuprzejmej siostry swojego ojca i o mało nie pozbywasz się całej zawartości ciasta z ust
-Dlaczego pytasz?-dziwisz się
-Nie wiem, tak myślałam... Nie jesteś?
-Jeśli cię to usatysfakcjonuje nie jestem i nie planuję na chwilę obecną.-odpowiadasz z nutą ironii po czym przystępujesz do pomocy w przyrządzaniu dań.
Co roku święta Bożego Narodzenia były dla ciebie wyjątkowe i tak też jest w tym roku. Uwielbiasz tą wspaniałą atmosferę panującą w domu, uwielbiasz wspaniałe zapachy unoszące się w kuchni i w całym domu. Uwielbiasz to wszystko i nie możesz się doczekać kiedy spędzicie we dwoje wigilię już jako mąż i żona. Bo gdy patrzysz na rodzeństwo cioteczne ze swoimi drugimi połówkami i pociechami szczerze nie możesz się doczekać.
-Zuzia, gdzie narzeczony?-pyta jedna z ciotek
-Strzelam ,że u rodziny w Wałczu.-śmiejesz się
-Tak długo każesz nam czekać?
-Zobaczysz go.. na ślubie.-odpowiadasz
-Wredna jak mamusia!-kwituje ze śmiechem.
Oczywiście głównym tematem rozmów jest twoja osoba. Nie przeszkadza ci to zbytnio jednak nie pozostajesz obojętna na dziwne domysły jednej z mniej lubianych przez ciebie ciotek. Z uwagą przysłuchujesz się jej dziwnej teorii.
-Skąd pomysł ,że jestem w ciąży? Już ci chyba coś na ten temat powiedziałam.-mówisz wyraźnie zirytowana
-Nie trenujesz, przytyłaś. I do tego wychodzisz za mąż, to chyba wystarczający powód.
-Nie trenowałam bo miałam kontuzję. I co z tego ,że wychodzę za mąż? Od razu muszę być w ciąży?
-To nie tylko moje domysły kochanie.-odpowiada
-No właśnie chyba tylko twoje.
-Koniec tematu moje drogie, Zuzia nie jest w ciąży, koniec, kropka. Żebyście się tylko w Wigilię nie pobiły.-śmieje się twoja mama po czym z powrotem temat schodzi na wasz ślub. Mimo to ciotka w dalszym ciągu mierzy cię, nie wiedzieć czemu morderczym spojrzeniem. Zarówno dzień wigilii jak i pierwszy dzień świąt mija nadspodziewanie miło i przyjemnie.
-Jesteś w domu?-słyszysz pytanie szatyna gdy dzwoni drugiego dnia świąt
-Tak, dojadam resztki z wigilii.-śmiejesz się- Czemu pytasz?
Odpowiedzi jednak nie dostajesz bo słyszysz dźwięk zakończonego połączenia. Nie mija kilka minut ,a słyszysz odgłos pukania do drzwi wejściowych. Gdy je otwierasz nie kryjesz swojego ogromnego zdumienia obecnością tego osobnika.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Moje ciotki zasypią cię setką pytań, jeszcze możesz się wycofać.-śmiejesz się zapraszając go do środka
-Przeżyję, a ty będziesz musiała przeżyć jutro.-szczerzy się
-Jutro?-dziwisz się
-Tak, przyjechałem tu z misją. Moja wspaniała rodzicielka kazała cię porwać do Wałcza jutro żebyś poznała resztę familii.
Pewne było jedne. Michał swoją obecnością zaskoczył nie tylko ciebie, ale też i całą resztę. Nie mogłaś powstrzymać się od śmiechu na widok miny swojej młodszej siostry ciotecznej ,która była wielką fanką gdy zobaczyła go u twojego boku. Ekscytacji nie było końca. Niemal od razu szatyn wkupił się we względy zarówno żeńskiej jak i męskiej części rodziny. Zwłaszcza żeńska część rozpływała się na twoim ukochanym, ale też nie oszczędziła go, a w zasadzie was zasypując was setką pytań. Nie zostawiły na was suchej nitki, musiały znać każdy najdrobniejszy szczegół od waszego poznania poczynając na obecnych przygotowaniach do wielkiego dnia. Po przemaglowaniu wymykacie się na spacer po Bydgoszczy.
-Tak strasznie było?-pytasz
-Nie, chyba.-śmieje się- Poczekaj na jutro.
-Ich i tak nic nie przebije.
-Żebyś się nie zdziwiła.-uśmiecha się po czym przyciąga cię do siebie.-Wiesz ,że nie mogę się już doczekać?
-Jutra?-śmiejesz się
-Nie. Dwudziestego piątego kwietnia.-uśmiecha się- Jak wreszcie będziesz panią Kubiak.
-Ja też już się nie mogę doczekać.-gładzisz dłonią jego policzek- Nazwisko zawsze mogę zostawić swoje.
-Spróbowałabyś!-śmieje się po czym sprzedaje ci soczystego buziaka.
Nazajutrz żegnacie się z twoją rodziną i po blisko dwóch godzinach podróży docieracie do Wałcza. Byłaś delikatnie zdenerwowana, jednak szatyn niemal od razu to wyczuł i uspokoił cię. W zasadzie nie warto było się stresować. Dlaczego? Bo niemal od razu przypadłaś do gustu reszcie rodziny Michała. Tak jak ty wczoraj cicho chichotałaś widząc szatyna zasypywanego pytaniami, tak dzisiaj on miał z ciebie niezły ubaw. Mimo wielu pytań z ich strony było to zupełnie przyjemne spotkanie. Nowy Rok spędziliście już tradycyjnie w gronie siatkarskim, tym razem u Ignaczaków. Po jego hucznym świętowaniu wszystko wróciła do zupełnej normy. Pracowałaś i powoli wracałaś do treningów, szatyn również trenował i grał. Nim się obejrzeliście nastał jakże mroźny luty. Nie był on jakimś specjalnym miesiącem. Nawet walentynek i urodzin szatyna nie spędzaliście razem gdyż ten miał wtedy akurat mecze na wyjeździe. Jednak już marzec nie był tak spokojny i leniwy. Zaczął się zbliżać wielkim krokami wielki dzień. Oczywiście większość przygotowań przebiegała pod twoim okiem, po konsultacjach z panem młodym ,który miał okrutnie napięty grafik.
-Pani młoda ma już sukienkę?-pyta Ola
-Skądże.-śmiejesz się
-W takim razie idziemy na zakupy i bez dyskusji.-rzuca uradowana Pola by po chwili wyciągnąć was do galerii handlowej i licznych salonów ślubnych. Odwiedziłyście masę tego typu sklepów, przymierzyłaś masakryczną liczbę sukni by dopiero po blisko pięciu godzinach trafić na tą odpowiednią.
-Idealna!-komentują niemal równocześnie obydwie przyjaciółki.
Po obfitych i jakże wyczerpujących zakupach zgodnie z waszą zakupową tradycją wybieracie się na małą przerwę na kawę.
-Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Ciągle nie mam druhnej...-urywasz spoglądając na przyjaciółki
-Spokojnie, nie będziesz musiała wybierać między nami.-rzuca Ola
-Jak to?-dziwisz się
-My już załatwiłyśmy tą sprawę, w humanitarny sposób bez rwania włosów.-śmieje się Pola
-Tak naprawdę ciągnęłyśmy zapałki.-dodaje ze śmiechem ta druga- No i Pola będzie druhną, a jak się doczekam chrzestną. Zgadasz się?
-Wariatki, niech wam będzie.-śmiejesz się.
Marzec mija nadspodziewanie szybko i w zasadzie nawet nie wiesz kiedy zaczyna się kwiecień. Wszystkie przygotowania są w zasadzie na ostatniej prostej. Może za wyjątkiem jednego szczegółu.
-Ja przysięgam, on zaraz przyjdzie.-ubłagujesz nauczycielkę tańca i wymykasz się by zdrowo opieprzyć pana młodego. Wybierasz jego numer i łączysz.
-Gdzie jesteś?-pytasz
-W domu.-odpowiada
-Czy ty wiesz cholero jaki jest dzisiaj dzień?!
-Środa?
-No właśnie, a co jest w środy hm?-pytasz by po chwili usłyszeć siarczyste przekleństwo i 'za chwilę jestem'. Nie czekasz na niego za długo bo jak tym razem obiecał tak i zrobił, w ekspresowym tempie pojawił się w umówionym miejscu.
-Ty musisz wiecznie się spóźniać?
-Przepraszam, wyleciało mi to z głowy.-odpowiada
-Następnym razem muszę zostawić ci o milion przypomnień więcej.-śmiejesz się.
Jedno musiałaś mu przyznać. Choć był ogromnie spóźnialski jeśli chodzi o takie rzeczy i często nierozgarnięty to tancerzem był wyśmienitym i momentami szło mu o wiele lepiej aniżeli tobie. Po pierwszych lekcjach było więcej śmiechu niż nauki, jednak z każdym kolejnymi zajęciami szło wam o wiele lepiej.
-Nie spóźnij się tylko na własny ślub Misiu.
-Chyba byś mnie zabiła.-śmieje się
-Chyba masz rację.-odpowiadasz również nie hamując śmiechu
-Więc wolę nie ryzykować życiem.-szczerzy się beznamiętnie skacząc po telewizyjnych kanałach
-Kupiłeś już garnitur?-pytasz-Wiedziałam.-kwitujesz widząc jego minę-Wiesz ,że w dresie nie pójdziesz?
-Spokojnie, jutro się wybieram.-odpowiada
-Mam nadzieję.-odpowiadasz.
Niemiłosiernie wkurzało cię to ,że zostawiał wszystko zawsze na ostatnią chwilę, łącznie ze ślubem. Wkurzało, ale ufałaś mu i wierzyłaś ,że mimo ogromnego lenistwa załatwi to w najbliższym czasie, a nie na dzień przed ślubem. Nazajutrz wybrałaś się do salony by odebrać swoją sukienkę. Jak wielkie było twoje zaskoczenie kiedy na sofie przed przymierzalnią dostrzegłaś zupełnie zafascynowanego zakupami Bartmana.
-Udam ,że tego nie widziałam.-śmiejesz się zakrywając się torbą z suknią na widok prezentującego się w smokingu Kubiaka.
-Kochanie, czyżbyś nas śledziła?
-Skąd, przyszłam odebrać co moje i już mnie nie ma. Miłych zakupów chłopcy!-śmiejesz się po czym opuszczasz owy lokal. Po drodze do domu odwiedzasz rodziców u których spędzasz dobre dwie godziny po czym wstępujesz na zakupy i wracasz do domu w okolicach godzin wieczornych.
-Mówiłem już ,że nie lubię zakupów? Zwłaszcza z Bartmanem?
-Coś gdzieś kiedyś było.-odpowiadasz ze śmiechem- Ale kupiłeś?
-Kupiłem.-odpowiada- I nie, nie pokażę ci go.
-Pewien jesteś?
-Śmiertelnie.-szczerzy się całując cię w czubek głowy
-Pamiętasz co jeszcze miałeś kupić?
-O dziwo, kupiłem. Nie denerwuj się tak.-obejmuje cię
-Ty się nie denerwujesz?
-Okropnie.-odpowiada
-Nie widać tego po tobie.
-Jeszcze moja droga, jeszcze.-śmieje się- Nie ma co się stresować, jestem pewien ,że wszystko pójdzie dobrze.
Pomimo jego zapewnień i tak byłaś pełna podziwu dla niego. Dla ciebie z każdym kolejnym dniem przybliżającym was do tego wydarzenia był co raz większym stresem. Kiedy ty potrafiłaś być chodzącym kłębkiem nerwów on był zupełną oazą spokoju. Nie potrafiłabyś być tak spokojna i niemal niewzruszona.
________________________________________
Rozdział z serii tych miłych i przyjemnych. Dodaję rekordowo wcześnie bo po popołudniu nie ma mnie w domu aż do wieczora i tak aż do niedzieli. Musicie uszanować to ,że ja też mam własne życie poza blogiem i nie będę już teraz w stanie dodawać codziennie rozdziałów, będą teraz co dwa dni i musicie to jakoś przeboleć bo za chwilę zaczynam dwa razy dziennie cykl treningowy i nie będę mieć za wiele czasu, więc proszę nie naciskajcie mnie.
ask/twitter/Nieulotni
Ściskam, wingspiker.
Rozdział z serii tych miłych i przyjemnych. Dodaję rekordowo wcześnie bo po popołudniu nie ma mnie w domu aż do wieczora i tak aż do niedzieli. Musicie uszanować to ,że ja też mam własne życie poza blogiem i nie będę już teraz w stanie dodawać codziennie rozdziałów, będą teraz co dwa dni i musicie to jakoś przeboleć bo za chwilę zaczynam dwa razy dziennie cykl treningowy i nie będę mieć za wiele czasu, więc proszę nie naciskajcie mnie.
ask/twitter/Nieulotni
Ściskam, wingspiker.
a co trenujesz?
OdpowiedzUsuńsiatkówkę.
UsuńUwielbiam takie milutkie rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńI juz się nie mogę doczekać kiedy oni się w końcu chajtną ;)
Ściskam Paula :**
A kto nie? :D
UsuńJak miło się zrobiło. Oby tylko nic nie zepsuło im tej sielanki.
OdpowiedzUsuńI tak dodajesz dość regularnie rozdziały, nie masz się czym przejmować :)
Mam Twój blog w obserwowanych, więc nie musisz sobie robić kłopotu z informowaniem mnie :)
Mimo wszystko dziwi mnie to ,że dla kogoś co drugi dzień to rzadko, ale cóż ;d
UsuńJasne :)
Jak ja lubię taką sielankę :) Mam nadzieje , że ślub się uda :D
OdpowiedzUsuńI spokojnie , dodawaj kiedy masz czas , my nie naciskamy i czekamy
Pozdrawiam , Luna :*
A kto jej nie lubi? :D Jasne :)
UsuńCo dwa dni to i tak bardzo dobrze c:
OdpowiedzUsuńA rozdział fajny :3 Taka przed ślubowa (?) gorączka :>
Weny życzę i do następnego :*
Dziękuję :>
UsuńOjejku jaka sielanka, super, kocham takie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Viola :*
Ja też ;d
UsuńNo tak. Wścipskie ciotki. Jak ktoś bierze ślub, to od razu musi być w ciąży. Właśnie. Żeby tylko Kubiaczek nie zapomniał o swoim ślubie :D lubię takie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńHhah no miejmy nadzieję ,że nie zapomni ;)
UsuńŻałuję, okropnie żałuję że dopiero teraz odkryłam tego bloga. W jeden dzień nadrobiłam wszystkie rozdziały, sama nie wiem jak. ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie, jak i rozdział jest świetny, mam nadzieję, że z ślubem pójdzie wszystko okej. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :)
Gdybyś miała chwilkę czasu, to zapraszam do mnie. ;>
http://zycietoszereg.blogspot.com/
Buziaki :*
Bardzo dobry blog :D
OdpowiedzUsuńdzięki ;)
Usuńchce już ślub!!! :D i bez komplikacji proszę :D
OdpowiedzUsuńPostaram się ;)
UsuńMonika i Bartek? :o No nieźle!
OdpowiedzUsuńTak jakoś wyszło :D
UsuńHahahaha ! Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że oni się zejdą ! :D A nie mówiłam, że to będzie para idealna ? :D Oboje tacy wredni, więc pewnie dobrze się dogadują :D
OdpowiedzUsuńRozdział czytałam z uśmiechem na ustach :) Jak dobrze, że wszystko im się układa :) Ja już chcę ten ślub ! Tylko niczego nie komplikuj, proszę ;)
Zapraszam na siódemkę, czyli : "Teraz wiem, pozostał nam już tylko niesmak po tych kłamstwach ukrytych w dyskretnych gestach."
http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Ano mówiłaś :P Nie ma sprawy ;)
Usuńoho już niedługo wielkie wydarzenie :D! czekam na to! ślub będzie na pewno piękny! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Zobaczymy :>
UsuńŚlub coraz bliżej, a państwa młodych zżera stres. Ja tylko jestem ciekawa który ksiądz pozwolił im na naukach przedmałżeńskich mieszkać w jednym mieszkaniu hihih ^^ Tak serio to jestem w temacie, bo szykuje mi się weselisko niedługo w rodzinie, więc z takimi nowinkami jestem na bieżąco :D
OdpowiedzUsuńDom to wspaniały pomysł, szczególnie że planują dużą rodzinę :) A ciotki- klotki były, są i zawsze będą, muszą się przyzwyczaić że one nie mają własnego życia, tylko żyją światem innych.
Zakupy z Bartmanem musiały być godne, skoro Misiek nie chce pokazać. Pewnie z kilka tysiaków wyłożył *.* ja nie wiem co to za losowanie druhny na zapałki, serio. Zuza powinna sama zdecydować, to jej przywilej a czasem i niechlubny obowiązek. No ale to tylko takie moje małe ale :)
Musisz mi wybaczyć, że nie komentuję każdego rozdziału, ale nawet dodawanie co dwa dni, jak to niektórzy narzekają "za rzadko", jest dla mnie nie do wyrobienia się :(
Pozdrawiam, S. :*
+ zapraszam na 13- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
Może jakiś się tam znalazł ^^ Ja właśnie to samo, bo za tydzień się wybieram :D
UsuńHej, hej. Zapraszam cię do siebie na bloga http://milosc-boisko-przeznaczenie.blogspot.com/, gdzie w zakładce Nominację, znajdziesz nominację do nagrody The Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńjak znajdę czas, zajrzę.
UsuńZapraszam na trzecią część http://zawalcz-o-mnie.blogspot.com/2013/08/rozdzia-3.html Pozdrawiam, Daja.
OdpowiedzUsuń