czwartek, 29 sierpnia 2013

Epizod XXXIX.

Mniej więcej w okolicach dwunastej rozpoczęły się poprawiny. Po większość zgromadzonych można było rozpoznać stan upojenia alkoholowego i buzujących procentów we krwi. Jednak to nie przeszkodziło im w dalszej zabawie ,a także wypiciu kilku głębszych. Dobre humory nie opuszczały żadnego ze zgromadzonych na sali gości. Także państwo młodzi po praktycznie nieprzespanej nocy tryskali energią. Po kilku godzinach zabawy pożegnaliście się ze zgromadzonymi i na sam wieczór wróciliście do Rzeszowa. Kolejne dni były dla ciebie istnym koszmarem. Bolało cię dosłownie wszystko, po nocach nie mogłaś spać gdyż wasz szkrab urządzał sobie wtedy nocne harce, wszystko naokoło cię denerwowało. Jednymi słowy hormony znów dawały o sobie znać, ze zdwojoną siłą.
 -Pokaż to.-mówi ze stoickim spokojem gdy kaleczysz sobie rękę próbując zebrać z podłogi uprzedni stłuczony ulubiony kubek- Hej, przecież to tylko kubek.
 -Wiem, ale mnie szlag trafia już. Nie dość ,że wszystko mnie boli to wszystko naokoło wkurza. Ja już mam dość.
 -Nie powiem ci ,że wiem co czujesz bo nie wiem i nigdy nie poczuję.-śmieje się- Ale już bliżej jak dalej. Damy radę.-obejmuje cię ramieniem i całuje w policzek
 -Łatwo ci mówić. Ty nie masz ochoty powybijać wszystkich dookoła, a za pięć minut nie chce ci się płakać.
 -Takie uroki bycia w ciąży.-odpowiada
 -Uroki?-marszczysz brwi- To ja za takie dziękuję.
 -Oj Zuziek, jeszcze półtorej miesiąca, jakoś przeżyjesz.
 -Tobie dobrze mówić, zaraz zwijasz tyłek do Spały i wracasz dopiero w lipcu.-odpowiadasz
 -No właśnie, chociaż nie będziesz miała ochoty mnie pobić bo nie pozmywałem po sobie czy coś.-chichocze
 -Mnie nie jest tak do śmiechu Misiu, wcale.
Buzujące hormony sprawiały ,że byłaś kompletnie nie życiowa co o dziwo twój ukochany małżonek znosił niemal wzorowo. W zasadzie bardziej bawiły go twoje groźby i tym podobne aniżeli straszyły. Miał z ciebie niezły ubaw bo czegoś byś nie powiedział pod wpływem tegoż czynnika traktował z przymrużeniem oka bo zdawał sobie doskonale sprawę z tego ,że to ci minie, a także koledzy z pewnością doradzili mu jak ma reagować na takie rzeczy.
 -Co jest?-pojawia się w korytarzu gdy słyszy siarczystą wiązankę przekleństw
 -To jest. Czy ty zawsze musisz porozwalać buty w przedpokoju? Chcesz żebym się zabiła?-rzucasz- Jak tak dalej pójdzie będziesz musiał sobie sprawić oddzielny pokój żeby przechowywać te wszystkie buty bo masz ich więcej niż ja swoich wszystkich razem wziętych.
 -Kochanie, spokojnie.-odpowiada spokojnie
 -Jestem oazą spokoju!-rzucasz ironicznie po czym rozsiadasz się na salonowej kanapie i gładzisz się po brzuchu
 -Właśnie widać.-chichocze
 -Mów dalej to obiad sobie sam zrobisz.
 -To ja już siedzę cicho.-odpowiada po czym znika w celu dopakowania reszty swoich rzeczy przed jutrzejszym wyjazdem do Spały. Po chwili odpoczynku zabierasz się do robienia obiadu chociaż tej sprawy wcale nie ułatwia ci niemiłosiernie kopiąca Lilka. Po dłuższej chwili jednak udaje cię przygotować coś sensownego. Resztę dnia spędzacie we dwoje korzystając z ostatnich wspólnych chwil. Tradycyjnie już po zaledwie godzinie snu budzi cię kopanie waszej córki. Jak co noc przewracasz się z boku na bok nijak nie potrafiąc zasnąć. W końcu siadasz na brzegu łóżka. Spoglądasz przez ramię i widząc pogrążonego w śnie Michała udajesz się do kuchni. Wlewasz do szklanki wodę i wypijasz ją duszkiem. Spoglądasz na zegar wskazujący godzinę trzecią czternaście. Wzdychasz głęboko po czym udajesz się do łazienki gdzie przemywasz wyraźnie przemęczoną twarz. Wyglądasz ja istne siedem nieszczęść, podkrążone oczy i blada twarz z pewnością nie dodają ci uroku.
 -Nie możesz spać ,że się szwendasz?-pytasz widząc błąkającego się po kuchni szatyna
 -Tak jakoś.-odpiera- Zgaduję ,że ty też nie?
 -Jak co noc.-śmiejesz się po czym wędrujesz ku sypialni. Dopiero po blisko dwóch godzinach przewracania się z boku na bok udaje ci się zasnąć. Nie wysypiasz się za bardzo gdyż mniej więcej kilka minut po siódmej daje o sobie znać wasza pociecha i nie pozwala ci już zmrużyć oka. Udajesz się ku kuchni z której dobiega zapach zbawiennej kawy, której z chęcią napiłabyś się gdyby nie pakunek z przodu. Twój mąż wita cię promiennym uśmiechem i soczystym buziakiem w policzek by po chwili podstawić ci pod nos talerz kanapek.
 -Wiem ,że jemu teraz więcej, ale chyba nie aż tyle.-śmiejesz się
 -Po całej nocy kopania ,które i ja odczułem może być głodna.-chichocze po czym przystępujecie do skonsumowania śniadania. Jak zwykle rozmawiacie przy nim o wszystkim i niczym, ale główny wątek schodzi na waszą pociechę mającą pojawić się już za kilka tygodni na świecie. Nie mogłaś się już doczekać tego dnia, choć cholernie się go bałaś, to chciałaś już mieć z głowy jej figle i wszelakie niedogodności wynikające ze stanu błogosławionego.
 -Jak wyjedziesz jutro, tak na dobrą sprawę do domu wrócisz dopiero w lipcu?
 -Będę starał się jeszcze wpadać w weekendy.-dodaje
 -No może zdążysz na narodziny.-śmiejesz się
 -Weź mnie nawet nie strasz.-odpowiada- Jakby coś się działo i nie ważna która będzie godzina i gdzie będę, masz dzwonić, jasne?
 -Dobrze mamo.-uśmiechasz się
 -Będę się o ciebie martwił, przepraszam o was.-przytula cię
 -Damy sobie jakoś radę, nie Lila?-głaszczesz się po brzuchu
 -Ty masz być grzeczna i dać się biednej matce z raz wyspać.-śmieje się gładząc swoją ogromną ręką po twoim już pokaźnym brzuchu- I masz poczekać na ojca, także nie śpiesz się.-śmieje się
 -Coś czuję ,że jednak się prędko nie wyśpię.-mówisz
 -Przynajmniej nikt nie będzie ci robił bałaganu.-szczerzy się
 -I nie będę miała na kim się wyżywać.
 -Myślę ,że jakaś ofiara się znajdzie.-odpowiada ze śmiechem- To ,że mnie tu nie będzie nie znaczy ,że nie będę cię pilnował słońce. Masz do mnie dzwonić pamiętaj.
 -Założę się ,że wynająłeś już wszystkich dookoła żeby mnie kontrolowali.
 -Coś w tym guście.-odpowiada
 -Przecież wiesz ,że zadzwonię.-uśmiechasz się- Jedź ostrożnie i bez mandatów tym razem proszę.
 -Przecież ja cały czas jestem ostrożny nie wiem o czym ty mówisz, to policjanci się na mnie uwzięli.-mówi
 -Tak, zwłaszcza ci z łódzkiej drogówki.
 -Bardzo śmieszne.-rzuca z uśmiechem.
Żegnasz się z szatynem po czym odprowadzasz wzrokiem auto dopóki nie zniknie za rogiem. Nie za bardzo wiesz co ze sobą zrobić. Nie wiesz co zrobić z tą ciszą i spokojem. Przeczytałaś już chyba wszelkie możliwe książki, poradniki i tym podobne. Obejrzałaś też masę filmów i seriali. Rozwalasz się leniwie na kanapie z pilotem w ręku i skaczesz z kanału na kanał szukając czegoś godnego uwagi. Po przebrnięciu przez dobre kilkadziesiąt kanałów i nie znalezieniu niczego sensownego, oglądasz informacje. Po kilkudziesięciu minutach błogiego spokoju przerywa go dzwonek do drzwi. Zanim zdążasz się wygramolić z sofy widzisz swoją rodzicielkę na korytarzu. Witasz się z nią po czym przechodzicie do salonu.
 -Jak tam grubasku?
 -Szału nie ma.-odpowiadasz
 -Matko, coś się dzieje?-niepokoi się
 -Nie mamo. Wszystko mnie boli.-śmiejesz się
 -W ostatnich miesiącach to normalne kochanie.-odpowiada z wyraźną ulgą-Dalej ci tak dokucza?
 -Pytanie. Jest równie zwiercona co jej tatuś.
 -I z pewnością równie co mama, więc to rodzinne.-śmieje się- Jak tam, odliczasz już do wielkiego dnia?
 -Proszę cię, skreślam tylko dni w kalendarzu bo już nie mogę.
 -Masz termin na dziesiątego lipca, Michał wtedy będzie w domu?-pyta
 -Jak awansują do finałów Ligi Światowej to wróci mniej więcej dzień przed.
 -Ważne żeby był, nie to co twój ojciec.
 -Do końca życia będziesz wypominać mu ,że zepsuł mu się samochód?-pytasz rozbawiona
 -Owszem, będę bo nie zdążył na narodziny swojego pierworodnego.
 -Daj mu spokój, nie musisz być taka pamiętliwa.
 -Zobaczymy kochanie.-odpowiada-Czyli Michał wróci dopiero w lipcu do domu? To co ty na to żeby twoja stara matka ci potowarzyszyła?
 -Jestem nawet bardzo za bo nie mam już co robić w tym domu.-odpowiadasz śmiejąc się.
Towarzystwo mamy bardzo ci odpowiadało. Nie musiałaś siedzieć sama w pustym domu nie mając otworzyć do nikogo ust. Jej obecność okazała się bardzo pomocna. Podzieliła się swoimi doświadczeniami z czasów ciąży, a także udzieliła ci kilka istotnych rad. Również jak to ona gadała jak najęta często nawet nie pozwalając ci dojść do słowa, ale w zasadzie nie przeszkadzało ci to. Wolałaś jej dziki trajkot niż dzwoniącą w uszach ciszę. Dzięki temu dni mijały ci o wiele przyjemniej i szybciej. Pomimo jej obecności wpadało do ciebie naprawdę wielu gości. Od twojego brata będącego świeżo upieczonym tatusiem, twojego ojca po Polę i Olę. Wszyscy na czele z twoją matką byli podekscytowani co raz bardziej zbliżającym się lipcem. Wszyscy byli bardzo podekscytowani lecz chyba tylko nie nie byłaś. Z każdym kolejnym skreślonym dniem w kalendarzu rodził się w tobie co raz większy strach. Bałaś się porodu. Bałaś się bólu. Po prostu bałaś się co było raczej naturalną reakcją w tej sytuacji.
 -Zuzia, wszystko w porządku?-pyta szatyn kiedy wrócił do domu w ramach wolnego weekendu
 -W sumie to tak, ale zaczynam się bać.-odpowiadasz po czym niebieskooki niemal natychmiast cię obejmuję
 -Ja też się boję, ale z pewnością mój strach ma się nijak do twojego. Musimy być po prostu dobrej myśli. Co ma być to będzie, przejdziemy przez to jakoś razem.-uśmiecha się krzepiąco
 -Dobrze ,że cię mam, wiesz?-pytasz wtulając się w niego niczym mała dziewczynka.
Te dwadzieścia cztery godziny co tydzień były zdecydowania za krótkie. Mijały tak szybko ,że nim się orientowaliście szatyn znów musiał wracać do Spały. Tak było do czasu gdy rozpoczęły się rozgrywki ligi światowej które w tym roku wyjątkowo oglądałaś przed ekranem telewizora ze względu na swój stan. Nieprzerwanie towarzyszyła ci twoja matka, która została dumną babcią, a także nie mogła się doczekać swojej drugiej wnuczki na świecie. Twoje przyjaciółki również starały się cię odwiedzać choć gdy chłopaki grali mecz w kraju gnały chociażby i na drugi koniec Polski by móc kibicować im na żywo.
 -Mam jakieś dziwne przeczucia.-rzucasz
 -Jakie?-marszczy brwi
 -Nie wiem, mam jakieś dziwne sny.-krzywisz się
 -Kochanie, to tylko sen.
 -Ale powtarza się niemal codziennie. Boję się.
 -Słoneczko, wszystko będzie dobrze.-obejmuje cię zupełnie tak jak przed dobrymi dziesięcioma latami jak byłaś o wiele mniejsza i całuje w czoło starają się cię uspokoić. Po części się jej to udaje jednak to co noc ukazuje się w twoich snach zupełnie cię przeraża. Chociaż tego nie okazujesz Michał niemal momentalnie to wyczuwa i gdy mówisz mu o wszystkim chce nawet urwać się ze zgrupowania, lecz ty mu tego kategorycznie zabraniasz.
Po kilku kolejnych nieprzespanych nocach o dziwo niepokojące nocne zmory ustają, a tobie udaje się wyspać kilka nocy pod rząd. Przez te kilka dni zdążyłaś powoli zapomnieć o trapiących cię snach i mogłaś powoli przygotowywać się na dziesiąty dnia lipca ,który zbliżał się co raz większym krokami. Gdy skreśliłaś w kalendarzu ostatni dzień czerwca i przewróciłaś kartkę kalendarza na miesiąc lipiec znów zaczęłaś się bać. Byłaś tak zestresowana ,że byłaś chodzącym kłębkiem nerwów. Po części uspokajał cię fakt biało-czerwonych kroczących od zwycięstwa do zwycięstwa w rozgrywkach ligi światowej, a także w turnieju finałowym do którego zdołali awansować tracąc jedynie dwa sety w spotkaniach z Włochami. Z wielką uwagą by choć na chwilę zapomnieć o zbliżającej się dacie porodu zagłębiałaś się w spotkaniach z ich udziałem na żywo komentując z mamą przebieg każdego spotkania. Byłyście obydwie tak pochłonięte rozgrywkami Final Six ,że nie spostrzegłyście się kiedy nadszedł dzień wielkiego finału z udziałem biało-czerwonych. To spotkanie kosztowało was obydwie wiele nerwów. Było tak wyrównane i zacięte ,że śmiało mogłoby być spotkaniem na wagę złota olimpijskiego. Po ponad dwu i pół godzinnej batalii ku uciesze blisko dwóm tysiącami kibiców zgromadzonych na włoskiej hali pokonali oni w piątym secie rozgrywanym do siedemnastu reprezentację Brazylii. Euforii nie było końca, zarówno na hali jak i przed odbiornikami z pewnością w każdym polskim domu.
 -Michał fenomenalny mecz, fenomenalny turniej w twoim ,ale także waszym wykonaniu. Nagroda najlepiej przyjmującego mówi sama za siebie.-mówi dziennikarz gdy oglądacie pomeczowe studio
 -Nagroda cieszy, ale jeszcze bardziej cieszy złoty medal.-uśmiecha się
 -Chciałbyś komuś go dedykować?
 -Tak. Może koledzy z drużyny się nie obrażą.-śmieje się- Ten medal i ta nagroda jest dla dwóch najważniejszych kobiet w moim życiu, dla mojej żony i nienarodzonej córki.-szczerzy się- Kocham was.-rzuca ,a na twojej twarzy momentalnie jawi się szeroki uśmiech. Już nie możesz się doczekać kiedy będziesz mogła go uściskać i pogratulować medalu i nagrody. Przez to wszystko zapominasz niemal o wielkim dniu mającym się odbyć tuż za dwa dni. Następnego dnia wstajesz jak gdyby nigdy nic, zjadacie razem z mamą śniadanie i udajecie się na drobne zakupy. Do południa mniej więcej leniwisz się na kanapie z milionowym poradnikiem dla młodych matek, a twoja mama krząta się w kuchni. W przypływie potrzeby udajesz się w kierunku toalety, jednak mniej więcej w połowie drogi przystajesz i łapiesz się za brzuch.
 -Maaaamo.-wołasz
 -Co się dzieje?-natychmiast pojawia się obok ciebie
 -Chyba się zaczęło.-krzywisz się łapiąc się z bólu za brzuch. Twoja matka w ekspresowym tempie zgarnia twoją torbę i wrzuca do bagażnika po czym pomaga ci się dostać do samochodu i pędzicie ku rzeszowskiemu szpitalowi. Ciebie oddaje w ręce lekarzy ,a sama dzwoni do Michała. Skurcze co raz bardziej się nasilają. Zwijasz się wręcz z bólu. Dopiero po godzinie odchodzą ci wody, a ból staje się ostrzejszy. Ledwo wytrzymujesz, lecz na salę porodową zapraszają cię dopiero po kolejnej godzinie gdy rozwarcie jest już na tyle duże by przejść do tej właściwiej części. Po kolejnej godzinie jesteś już zupełnie wyczerpana, nie masz już siły, a mimo to pani doktor namawia cię na parcie. Po kolejnych trzydziestu minutach bezowocnego parcia dowiadujesz się od pielęgniarki ,że za drzwiami obok twojej matki i ojca czeka również Kubiak. Po blisko dwudziestu minutach istnej męki wreszcie słyszysz płacz swojej córki. Jesteś na skraju wyczerpania. Jest ci dziwnie słabo. Kątem oka dostrzegasz ,że do sali wchodzi szatyn. Widzisz ,że coś do ciebie mówi ,jednak nie jesteś w stanie zrozumieć jego słów. Zaczyna kręcić ci się w głowie. Dochodzi do ciebie co drugie słowo.
 -Zuzia!-słyszysz jego krzyk jakby zza ściany
 -Proszę się odsunąć, to krwotok.-słyszysz słowa jednego z lekarzy.
Nagle przed oczami przewijają ci się całe twoje życie. Pierwsze kroki. Pierwsze słowo. Pierwszy dzień w przedszkolu czy w szkole. Pierwszy trening karate. Pierwsza kontuzja. Pierwsza wygrana. Pierwsza dotkliwa porażka. Pierwsze powołanie do reprezentacji. Pierwsze młodzieżowe mistrzostwo w kraju i w Europie. Pierwsze powołanie do seniorskiej kadry. Pierwszy przyjazd do Spały. Pierwsze spotkanie z Michałem. Pierwszy poważny seniorski sukces. Pierwsze rozmowa. Pierwszy uśmiech. Pierwsza kłótnia. Pierwszy spacer. Pierwsze przypadkiem wspólnie spędzone wakacje. Pierwsze 'kocham cię'. Pierwszy pocałunek. Pierwsze rozstanie i powrót. Zaręczyny. Ślub. Wiadomość o ciąży. Pierwsze usg. Mówienie do brzuszka. Niecierpliwe oczekiwanie na nowego członka rodziny. Urządzanie pokoju i wyprawki dla małej. Wszystko to wraca w niesamowitym tempie przewijając się niczym klatki w filmie. Nagle tracisz przytomność i widzisz tylko pustkę...
_____________________________________________
Wiem ,że pewnie chcecie mnie znaleźć i pobić, ale wiecie ,że 'mieszanie' to moje drugi imię. Rozdział wyszedł o niebo dłuższy, ale myślę ,że Wam to nie przeszkadza. Jestem z niego względnie zadowolona bo w zasadzie wyszedł taki jaki planowałam. Ocenę zostawiam Wam. Kiedy następny? Postaram się o dzień jutrzejszy, maksymalnie w sobotę :) 
Na dziś to tyle ode mnie, przy następnym będzie o wiele konkretniej od mej osoby :)
Ściskam, wingspiker.

31 komentarzy:

  1. DZIEŃ DOBRY, NIE ŻYJESZ JUŻ.
    WIĘCEJ NIE MAM NIC DO POWIEDZENIA. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Następna notka dłuższa? Pewnie epilog... :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabiję Cię ! Choćbym miała to zrobić przez aska, bloggera czy twittera i tak to zrobię ! No jak mogłaś ? Teraz będę się martwić, że ona nie przeżyje. A musi przeżyć ! No cholera, musi !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwnaewbafpbsdfgxjcbdg[shbjghrtp[wer]rfgbvnc;ghdvrehwu
    asd

    Czyli mam zawał. Mam nadzieje, że ona jednak się ocnkie i powie ' turrurururutututu MAMY CIĘ'
    Nie no ona musi żyć. Koniecznie.
    Zresztą Kubianio sobie nie poradzi. Ja też sobie nie poradzę.

    Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.

    heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie! Zuzia nie może, ona nie może odejść! Musi być przy córeczce, przy Michale tu jest jej miejsce. Nie bądź okrutna :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieee tylko nie epilog ...:|. Ps: mam nadzieje ze masz juz pomysły na nowe opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli ją uśmiercisz to mam na Ciebie focha forever! ale mam nadzieje , że jedna wszystko będzie dobrze
    Czekam na kolejne
    Pozdrawiam , Luna :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesu... Kuźwa... Musiałas?! Ja juz sie ludzilam, ze te bole są przejsciowe, ze gdy tylko Misiek wroci z medalem wszysto minie, ze beda razem cieszyc sie z kruszynki, a Ty... Matko, az nie wiem co napisac. :(
    Mam nadzieje, ze wszystko skonczy się dobrze, bo inaczej... Znajdę Cię! :D
    I jeszcze nie mow mi, że to już ostatni rozdzial, bo tego nie przezyje :((

    Ściskam,
    Naranja ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MUSIAŁAM! :D Kurde, trzeba chyba uciekać z kraju bo wszyscy chcą mnie dopaść :<

      Usuń
  9. Ona nie może umrzeć!
    Nie zrobisz nam tego, prawda? ;C Tak nie można! To powinno być karalne, o! Bo... kurde! Musi żyć! Musi!
    Czekam na następny, weny dużo i nie mieszaj już tak :*

    OdpowiedzUsuń
  10. ej ej! żebyś wiedziała, że mam ochotę Cię udusić! jak już czytała o jej obawach i dziwnych snach, wiedziałam, ze na końcu epizodu, może spotkać nas niewesoła wiadomość. No ale proszę Cię, Ona musi żyć no! Kiedy Zuza doczekała się w końcu małej Lilki, kiedy w końcu się od niej "uwolniła", to przecież uwolniła nie na zawsze ;) Kubi sobie nie poradzi, załamie się, więc nawet nie ma takiej opcji, że ona umrze! Ona musi żyć inaczej odnajdę Cię i uduszę :P ! tak, to jest szantaż, ale taki delikatny :p

    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. No to szykuje się nerwowe oczekiwanie na kolejny. Chyba zejdę na zawał :-) rozdział super chociaż zakończenie bardzo nerwowe

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko. Dlaczego właśnie teraz, kiedy myślałam że to wszystko dobrze się zakończy, Zuza może umrzeć? :( Kurde, normalnie na chwilę przestało mi bić serce :o
    Proszę, nigdy więcej takich zawałów! Nie wyobrażam sobie żeby Zuzy mogło zabraknąć teraz, gdy już urodziła córeczkę i czeka ją macierzyństwo. Nawet nie chcę myśleć co by czuła jej rodzina, Michał i Lila, dorastająca bez kochającej mamy. Ona ma żyć, koniec, kropka!

    OdpowiedzUsuń
  13. Miej serce i zakończ dobrze.... PROOOOOOOOOOOOOOOOSZĘ! :')

    OdpowiedzUsuń
  14. heju :) Bardzo mi sie podoba twój blog i dlatego nominuję do The Versatile Blogger. Więcej informacji znajdziesz tutaj: milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Oby się dobrze skończyło. Nie to musi się dobrze skończyć, czekam z niecierpliwością na następny. Zapraszam do mnie http://odzawszenazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Paddy Power Casino - Las Vegas, NV - Mapyro
    Find 의왕 출장샵 addresses, 양주 출장안마 phone numbers, and reviews for Paddy Power Casino 보령 출장샵 in 오산 출장마사지 Las Vegas, NV. Address, 3131 S. Flamingo 여주 출장안마 Rd. Phone, 89101; Email, 716-226-6303,

    OdpowiedzUsuń