poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Epizod XXXII.

 -Dzwoniła moja mama.-mówisz- Mój tata miał zawał, jest w ciężkim stanie w szpitalu.-wyduszasz z siebie czując łzy napływające do oczu. On z największym spokojem gładzi swoją ogromną dłonią twoje plecy.
 -Nie puszczę cię samej.
 -Michał, nie chcę ci psuć takiego dnia. Pojadę sama.-odpowiadasz
 -Zuzia, mamy być małżeństwem, twoje problemy, są moimi problemami. I mów co chcesz, jadę z tobą.-uśmiecha się delikatnie- A świętowanie odbijemy sobie po twoim medalu.
Nie mija pół godziny, a ty gnasz jak szalona autostradą w kierunku Rzeszowa z niebieskookim na siedzenie pasażera. Choć obiecywał dotrzymać ci towarzystwa, to po zaledwie dwudziestu minutach odpłynął w krainę snu. Po drodze zdążyłaś zapewne złamać cały szereg przepisów jednak nie obchodziło cię to zbytnio. Chciałaś być jak najszybciej w Rzeszowie. Chciałaś być jak najszybciej przy ojcu.
 -A ponoć to ja jeżdżę jak wariat.-przerywa ci nucenie przebojów lecących w radiu głos szatyna
 -Bo jeździsz.-odpowiadasz
 -Tobie po tym względem moja droga już nie dużo brakuje.-śmieje się.
Po niespełna trzech godzinach jesteście na miejscu. Na zegarku widnieje godzina szósta z minutami. W niemal natychmiastowym tempie odnajdujesz na korytarzu całą zapłakaną mamę i swojego brata.
 -Co z nim?-pytasz brata ,który jest o wiele bardziej zdolny do rozmowy niż mama
 -Jego stan jest ciężki. Decydujące będą dwie następne doby.-odpowiada z ogromnym smutkiem w głosie
Choć wiesz ,że twoje siedzenie tutaj przez dwie najbliższe doby nie ma większego sensu to chcesz chociaż poczekać na lekarza ,który udzieli ci jakichś konkretniejszych informacji. Jednak blisko trzy godziny za kółkiem i brak snu dały ci się we znaki ,że niemal natychmiast odpłynęłaś oparta o michałowe ramię. Ledwo otworzyłaś wciąż zaspane oczy, a niemal natychmiast wyrwałaś do lekarza zmierzającego w waszym kierunku. Jego rokowanie nie napawały optymizmem. W zasadzie nie dawał wam większych nadziei. Twoja matka momentalnie wybuchła płaczem, a ty sama ledwo powstrzymywałaś napływające do oczu łzy. Twojego mimowolnego płaczu nie stłumiły także ramiona szatyna ,które zawsze były dla ciebie bezpiecznym azylem.
 -Chodź, wrócimy do domu, prześpisz się. Wiesz ,że siedząc tu w takim stanie mu nie pomożesz.
Miał zupełną rację. Byłaś zupełnie wyczerpana i w zasadzie nie wiesz jakim cudem udało ci się jeszcze prowadzić samochód. Po powrocie do mieszkania niemal od razu wskoczyłaś pod prysznic po czym niemal natychmiast zasnęłaś. Obudziłaś się gdy na zewnątrz zaczynało robić się powoli ciemno otulona przez silne męskie ramiona swojego ukochanego. Bezszelestnie wydostałaś się z jego objąć nie chcąc go wybudzić i udałaś się do kuchni. Wzięłaś się z przyrządzenie czegoś sensownego do jedzenia, choć w dalszym ciągu twoje myśli wodziły obok walczącego o życie ojca. Przez następne kilka dni twoje życie skupiało się wokół jego osoby. Do południa pracowałaś, potem gnałaś na trening, a wieczorami do szpitala. Z szatynem w zasadzie zaczęłaś się mijać gdy i ten zaczął przygotowania z Resovią do nadchodzącego sezonu. Mimo ,że stan twojego ojca się nieznacznie poprawił dalej przebywał w śpiączce. Z każdym kolejnym dniem zaczynałaś się zastanawiać czy aby na pewno powinnaś jechać do Japonii na mistrzostw świata.
 -Nawet nie żartuj!-protestowała twoja mama gdy wstąpiłaś do niej na kawę
 -Mamo, a co jeśli się coś stanie, a mnie tutaj nie będzie?
 -Powinnaś jechać, on by ci tego nie wybaczył gdybyś nie pojechała. Tym bardziej powinnaś pojechać i zdobyć ten medal dla niego.-uśmiecha się krzepiąco- Założę się ,że Michał jest tego samego zdania.
 -Bo jest.-uśmiechasz się nieznacznie
 -Wiem ,że może to nie odpowiednia chwila, ale.. myśleliście nad ślubem?
 -Tak, ale dość ogólnie. Nie mam na to nastroju na razie.-wzdychasz
 -To nie jest łatwa sytuacja dla żadnego z nas, ale myślę ,że powoli powinniście zacząć coś planować. Na przykład miejsce, myśleliście nad nim?
 -Nie.-śmiejesz się- Myśleliśmy w zasadzie tylko nad datą.
Choć na chwilę mogłaś oderwać się od wszystkich przytłaczających cię myśli i problemów. Mogłaś na chwilę oderwać się od rzeczywistości i na chwilę pomarzyć o tym idealnym dniu, jedynym w swoim rodzaju. Po godzinie rozmowy korzystając z braku treningu wstąpiłaś wcześniej do szpitala. Nie zabawiłaś tam długo, może około trzydziestu minut po czym wróciłaś do mieszkania. Korzystając z nieobecności Michała, który był na treningu wysprzątałaś niemal całe mieszkanie. Zabrałaś się też za przyrządzanie kolacji. Po dwudziestej usłyszałaś gramolenie szatyna w korytarzu okraszone siarczystym przekleństwem i wielkim hukiem na który zareagowałaś tylko cichym chichotem. Po chwili poczułaś jak obejmuje cię od tyłu i delikatnie całuje w policzek.
 -Nie masz treningu?-mruczy ci wprost do ucha, na co ty kręcisz głową-W takim razie mamy wieczór tylko dla siebie.
 -Przepraszam ,że tak mało czasu ze sobą spędzamy.-wzdychasz
 -Nie masz za co przepraszać. Ja też nie miałem za wiele czasu ostatnimi czasy. Odbijemy sobie jak wrócisz z Japonii i jak już wszystko będzie dobrze.
Cieszyłaś się ,że masz go przy sobie w takich chwilach. Był dla ciebie ogromnym wsparciem gdy tego potrzebowałaś. Rozumiał cię jak mało kto i to chyba głównie zaważyło na tym ,że jest obok. Bo gdy miałaś go obok siebie wierzyłaś ,że po tych gorszych dniach wyjdzie słońce i znów będzie dobrze. Czasami gdy ty nie miałaś największej ochoty na nic on potrafił ci dać naprawdę niesamowitą siłę.
 -Nie byłeś przypadkiem głodny?-pytasz ze śmiechem gdy ten zaczyna cię całować
 -W zasadzie to jestem, ale chyba nie w tym sensie.-szczerzy się
 -Wariat.-śmiejesz się po chwili oddając się jego namiętnym pocałunkom.
Nazajutrz gdy otwierasz promienie słoneczne jesiennego słońca przyjemnie padają na twoją twarz. Gdy spoglądasz na bok nie dostrzegasz obok. Leniwie przeciągasz się po czym wkładasz na siebie jakieś ubranie wierzchnie i wędrujesz ku kuchni z której dobiegają cię cudowne zapachy. Opierasz się o futrynę drzwi kuchennych bacznie przyglądając się poczynaniom niebieskookiego siatkarza sprawnie poruszającego się po kuchni i cicho nucącego lecącą w radiu piosenkę.
 -Nie dość ,że siatkarz do tego piosenkarz, zaskakujesz mnie Misiu.-uśmiechasz się
 -I do tego kucharz, nie zapominaj!-rusza zabawnie brwiami co przyprawie cię o śmiech
 -Rozumiem ,że dzisiaj jestem zdana na twoją kuchnię?
 -Czyżby ci coś nie pasowało moja droga?
 -Nic, jak dla mnie możesz gotować codziennie.-szczerzysz się
 -Nie zapędzaj się tak, jednak wolę twoją kuchnię.-śmieje się po czym przystępujecie do zjedzenia śniadania. Po nim uciekasz standardowo na trening. Następne dwa tygodnie są do złudzenia takie same. Pracujesz, trenujesz, odwiedzasz ojca i spędzasz wolny czas głównie z Michałem, a także od czasu do czasu z przyjaciółkami równie co ty zajętymi swoim związkami.
 -Pamiętaj co mi obiecałeś. Obiecałeś mnie poprowadzić do ołtarza.-mówisz odwiedzając ojca w szpitalu w przeddzień swojego wyjazdu na mistrzostwa świata
 -A ty obiecałaś coś mi.-odpowiada słabym głosem
 -Co takiego?-mrużysz oczy
 -Jak to co? Złoty medal!-uśmiecha się
 -Postaram się coś przywieść.
 -Postarasz? Przywieziesz i to co najmniej dwa złote, idę o zakład moja droga.-odpowiada
 -Jak wrócę masz być już w domu, jasne?-pytasz obejmując na pożegnanie tatę
 -Tak jest.-cicho się śmieje- Bez medalu nie wracaj złotko.
 -Dzięki tato.-śmiejesz się po czym machasz mu na pożegnanie i wychodzisz. Nazajutrz wstajesz skoro świt. W ekspresowym tempie zjadasz śniadanie i doprowadzasz się do przyzwoitego stanu. Dopakowujesz resztę rzeczy i po raz ostatni sprawdzasz czy wszystko zabrałaś. Po raz ostatni spoglądasz na pogrążonego w śnie szatyna po czym cicho opuszczasz mieszkanie ze stertą walizek. Zgarniasz po drodze Olę. Po kilku godzinach jazdy docieracie na warszawskie lotnisko. Kilkonastogodzinny lot nie należał do najprzyjemniejszych. Pomimo obejrzeniu masy filmów i przesłuchaniu setki utworów i tak niesamowicie się dłużył. Po jakże długim locie wreszcie wysiadacie z samolotu i po pół godziny meldujecie się w hotelu w Nagoi. Do kraju kwitnącej wiśni przylecieliście o wiele wcześniej w celach aklimatyzacyjnych. Pierwsze trzy dni są dla was istną katorgą. Przez sporą różnicę czasu na treningach czasu japońskiego niemal śpicie na stojąco, a wieczorami nie możecie zasnąć. W ciągu dni przed katastrofą ratują was kawa i różne napoje energetyczne. Po pięciu dniach wszelkie problemy ograniczają się już do minimum. W wolnym czasie wybieracie się na spacer po mieście, przy okazji odwiedzając słynny zamek w Nagoi.
 -Jak oni mogli to jeść?-pyta z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy Ola gdy próbujecie japońskiego specjały w jednej z restauracji jakim jest sushi
 -Nie mów ,że ci nie smakuje?-dziwisz się
 -Nie specjalnie. Co się dziwić, te głodomory zjadłyby wszystko.-kręci ze śmiechem głową
 -Ty też odbyłaś specjalny wykład na temat Nagoi u Bartmana?-pytasz ze śmiechem
 -Chcąc nie chcąc owszem.
Nazajutrz wreszcie nadchodzi długo oczekiwany dzień. Rozpoczynają się mistrzostwa. Już po ich pierwszym dniu jesteś przekonana ,że o obronę tytułu nie będzie tak łatwo. Mimo wysokiej formy ledwo przechodzisz eliminacje w kata. Gdy odpadasz w półfinale czujesz ogromny zawód bo znów nie poprawiłaś swojego wyniku sprzed dwóch lat. Jesteś wściekła, ale tylko i wyłącznie na siebie. W fuku-go pomimo ogromnej determinacji i woli walki wywalczasz po wielkim boju brązowy medal. Czy jesteś zadowolona? Połowicznie. Jesteś cholernie ambitną osobą i wiesz ,że stać cię na o wiele więcej. W trzecim dniu odbyła się ostatnia indywidualna konkurencja, w której broniłaś złota. Kwalifikacje przechodzisz bez większych problemów. Jednak w ćwierćfinale doznajesz kontuzji i pomimo ogromnego bólu kończysz starcie z którego wychodzisz zwycięsko. Niemal od razu po tym kierujesz się do reprezentacyjnego lekarza i fizjoterapeuty.
 -Wygląda na skręcenie.-marszczy brwi lekarz oglądając twoją nogę
 -Błagam zróbcie coś, ja muszę wystąpić w tym półfinale.-mówisz niemal błagalnym tonem
 -Zrobimy wszystko żeby nasza mistrzyni zmiotła wszystkie rywalki.-pociesza cię pan Waldemar będący długoletnim lekarzem kadry, a także wybitnym fachowcem w swojej dziedzinie. Po pół godziny z doszczętnie zaklejoną nogą wstępujesz do szatni. Sprawdzasz telefon na którym roi się od wiadomości tekstowych.

15:23, Mama:
Pamiętaj, i tak jesteś najlepsza, ale medal najlepiej złoty mile widziany :))) Trzymamy kciuki!
15:24, Pola:
Nie udawaj tam żadnych kontuzji tylko do roboty, po medal złotko!
15:24, Michał:
Mam nadzieję ,że to nic poważnego i dasz radę, z resztą co ja mówię, pewnie ,że dasz! Trzymamy kciuki z chłopakami ;-)
15:26, Arek:
Młoda, bez obijania, do roboty! Sklepać chinki i złoto again ;)
15:27, Winiar:
Wujek Winiar trzyma kciuki, tak samo jak reszta ekipy!
15:28, Krzysiek:
Wiesz ,że Cię uwielbiam, ale Seba nie chce widzieć ciotki bez złota w Rzeszowie :P Trzymamy kciuki!!
15:29, Bartman:
Tylko ani słowa Olce, trzymam kciuki, w końcu ktoś musi to złoto zdobyć nie? :D
15:29, Pit:
Trzymam kciuki za moją ulubioną sąsiadkę! :)

Po tylu krzepiących sms-ach wiedziałaś jedno. Nie mogłaś się poddać, z pewnością nie teraz. Powtórnie stanęłaś na macie w pełni zmotywowana. W pełni przekonana ,że upragniony cel jest w zasięgu ręki. Pomimo kilku medali z najważniejszych imprez cieszyłaś się jak dziecko gdy wygrałaś i awansowałaś do finału. Równie cieszyłaś się gdy w walce poprzedzającej twoją finałową brązowy medal wywalczyła twoja przyjaciółka. 
 -Dasz radę Zuziek, wierzę w ciebie, z resztą nie tylko ja.-uśmiecha się i daje ci przysłowiowego kopa na szczęście. Pomimo już drugiego występu w seniorskich mistrzostwach świata czujesz ogromny stres. Wiesz ,że musisz szybko opanować nerwy i starasz się to robić. Nie jesteś zupełnie zadowolona ze swojego występu, jednak widzisz ,że twojej japońskiej konkurencji nie poszło wcale lepiej. Pełna napięcia stoisz na macie oczekując na wynik sędziów. Serce wali ci jak młot. Każda kolejna sekunda czekania wydaje ci się wiecznością. Widzisz gorliwą naradę sędziów. Zaczynasz się denerwować, ale twoje nerwy sięgają apogeum gdy ci się rozchodzą i wracają na swoje miejsca. Podnoszą w górę czerwone flagi. Podnosi się wielka wrzawa na trybunach. Z tego wszystkiego zapomniałaś jaki kolor należał do ciebie. Spoglądasz na swoją przeciwniczkę. Spoglądasz i doznajesz szoku. Dlaczego? Bo do nie należał kolor.. biały. Czujesz w jednym momencie przypływ ogromnej radości. Choćbyś chciała nie możesz skakać z radości z powody bolącej nogi, ale płaczesz ze szczęścia, a niemal natychmiast dopada cię wielce uradowana Ola. Mimo kolejnego tytułu podczas odśpiewywania hymnu nie kryjesz wzruszenia. To jest zdecydowanie ten moment, który nagradza każdemu sportowcowi lata ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeń. To jest ten moment na który haruje się latami. Po ceremonii choć jesteś rozchwytywana przez dziennikarzy zmykasz na zabiegi do fizjoterapeutów muszących doprowadzić twoją obolałą nogę do stanu używalności przed jutrzejszą drużynówką. W międzyczasie odpisujesz na naprawdę liczne gratulacje i cierpliwie znosisz wszelakie masaże i tym podobne. Następnego dnia pomimo ogromnego bólu nogi z zaciśniętymi zębami wraz z Olą i inną koleżanką z Warszawy rozpoczynacie rywalizację w kata drużynowym tym samym broniąc swojego tytułu. Byłyście faworytkami i.. nie zawiodłyście. Podołałyście zarówno presji jak i wymagającym przeciwniczkom znów ciesząc się ze złota. Nazajutrz po małym fetowaniu wyruszyliście w podróż powrotną do kraju. Dla ciebie okazała się ona o wiele gorsza od poprzedniej bo boląca noga dawał ci się we znaki. Po kilkunastu godzinach zaciskana zębów, słuchania muzyki i obejrzeniu resztki filmów, a także chwili snu docieracie wreszcie do Warszawy. Kiedy ty marzysz o chwili spokoju tej jednak szybko nie zaznasz. Wręcz waszym oczekiwaniom na lotnisku pojawiła się spora liczba osób pragnąca was przywitać bo jakże obfitych mistrzostwach w tym roku dla polskiej reprezentacji, zwłaszcza jej męskiej części. Po dłuższej konferencji prasowej ze wszystkim medalistami. Po tej jesteście niemal rozchwytywani przez dziennikarzy i reporterów. Podczas jednego  nich twoją uwagę przykuwa twoja największa rywalka ,która okazała się największą przegraną tych mistrzostw nie zdobywając ani jednego medalu. Czym cię szokuje? Osobą swojego ukochanego.
_____________________________________
Mniej więcej w głowie mam zarys kolejnej akcji i już wiem ile mniej więcej rozdziałów zostało do końca tego opowiadania i jak będzie wyglądał rozdział ostatni. Ile zostało? Tego Wam nie zdradzę. Dlaczego? Bo dalej jestem przy swoim i twierdzę ,że epilogi z zaskoczenia są najlepsze, jednak uspokajam. Jeszcze trochę ich będzie :) Dzisiaj nie będę się dużo rozwodzić gdyż obowiązki wzywają.
Zapraszam na bohaterów TU oraz na nowy rozdział TU.
Miłego popołudnia.
Ściskam, wingspiker.

22 komentarze:

  1. znowu nie dobra kobieta przerywa w takim momencie!;c
    uduszę! chociaż mam pewną teorię co do osoby na końcu, ale to zobaczymyyy ;>
    cieszę się że jeszcze troche ich będzie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie rozdział skończyć? :c
    Ale Zuzia wszystkich powala z tymi medalami xD
    Weny życzę i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże mam nadzieję, że noga przestanie ją boleć. A ta nieszczęśnica czego szuka w życiu mojej kochanej bohaterki. Pewnie z jakimś siatkarzem jest, albo debilnym trenerem.

    Zapraszam do siebie na nowy rozdział kissmeslowley.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak fajnie, że wygrała :D

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie przerywa się w takim momencie zła kobieto! :D
    brawo dla Zuzy!

    OdpowiedzUsuń
  6. zdolna Zuza! :D wierzę w to, że jej tata w końcu wróci do normalnego stanu ;))
    dlaczego przerwałaś? To nie fair! :p

    pozdrawiam :* i zapraszam do siebie :)
    http://serca-kolysanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na dwunasty rozdział do siebie, co do zaległości - obiecuję poprawę niebawem ;)

    Buziaki,
    A.

    http://dwunastapiecdziesiatjeden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Obiecuję, że kiedyś Cię znajdę i zrobię krzywdę za przerywanie w takim momencie! Rozdział jak zwykle świetny, co tu dużo mówić ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Będzie się działo, mam nadzieję, że rozdziały będa codziennie jak wcześniej :) Pozdrawiam, Viola :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam kompletny brak pomysłów na to, kto jest owym ukochanym z końcówki.
    I Zuziek ze złotym medalem, tak ma być! Teraz to już w ogóle można nazywać ją złotą dziewczyną - zdobyła wszystko, co się dało ;) Teraz proszę o odpoczynek dla niej, wyleczenie chorej nogi i jak najszybszy ślub z Miśkiem, bo już nie mogę się doczekać.

    Buziaki :*
    & 23 rozdział: http://nad-przepasciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń