piątek, 16 sierpnia 2013

Epizod XXXIV.

 -Tylko mi tam grzecznie, zrozumiano?-pytasz gdy stoisz w przedpokoju z walizkami u nogi
 -Kochanie, my zawsze jesteśmy spokojni o co ty nas podejrzewasz.-śmieje się
 -Właśnie tego się boję.-odpowiadasz.
Po chwili jednak żegnasz się z jeszcze narzeczonym by po kilku minutach gnać ku Bydgoszczy. Po kilku godzinach męczącej jazdy docierasz na miejsce. Witasz się z najbliższymi i instalujesz w swoim dawnym pokoju razem z masą swoich rzeczy. Spędzasz kilka dni ze swoją rodzinę dla której w ciągu roku nie masz nigdy za wiele czasu do dnia gdy zjeżdżają się twoje przyjaciółki. Jak to zwykle bywa wieczór panieński był pełen wrażeń i przede wszystką kupą śmiechu. Musisz przyznać ,że dziewczyny postarały się i to bardzo organizując to wszystko.
Wreszcie nadchodzi ten dzień. Skreślasz ostatni dzień w kalendarzu i w ekspresowym tempie doprowadzasz się do normalnego stanu i czym prędzej schodzisz na drobne śniadanie. W pośpiechu zjadasz kanapkę i upijasz łyka kawy po czym wraz z mamą i Polą gonisz do fryzjera. Po ponad dwóch godzinach cierpliwego siedzenia na fryzjerskim fotelu i znoszenia wszelakiego ciągnięcia za włosy z zachwytem przyglądasz się na dzieło pani fryzjer. Nie siliłaś się na nic nadzwyczajnego. Postawiłaś przy pomocy pani fryzjerki na delikatnego koka z przypiętym białym kwiatem. Tuż od fryzjera udałaś się w dalszą podróż, tym razem to makijażystki. Stąd wyszła o wiele szybciej, bo już po godzinie. Niemal od razu udajesz się do domu. W nim dalej trwają gorliwie przygotowania. Wkładasz śnieżnobiałą suknię po czym na nogi wsuwasz nieco odbiegające od normy kremowe szpilki. Stoisz przed lustrem w pełni gotowa na dzisiejszy dzień. Uśmiechasz się nie mogą się już doczekać tego wszystkiego. Uśmiechasz się nie mogą się doczekać widoku szatyna.
 -Kto by pomyślał, moja mała córeczka wychodzi za mąż.-słyszysz za sobą głos swojej mamy- Pięknie wyglądasz.
 -Mamo, nie płacz bo ja też zacznę płakać.-śmiejesz się widząc jej łzy w oczach
 -Nic na to nie poradzę.
 -Przecież ja nie wyjeżdżam na drugi koniec świata.
 -Wiem, ale mimo wszystko dalej jesteś i zawsze będziesz moim malutkim dzieckiem.
 -Już nie takim małym mamo.-uśmiechasz się i przytulasz mamę.
Stoisz przed kościołem zupełnie pełna nerwów. Choć wiesz ,że nie masz większego powodu by się stresować jednak to robisz. Czekałaś na ten dzień niemal całe życie. Wiesz ,że nikt, ani nic nie będzie w stanie zepsuć ci tego dnia.
 -Idziemy?-pyta szeroko uśmiechnięty ojciec na co ty kiwasz głową i bierzesz go pod rękę. Głęboki wdech i wydech. Wszelkie nerwy zostawiasz daleko za sobą. Uśmiechasz się widząc uśmiechnięte twarze bliskich dookoła, jednak uśmiechasz się jeszcze szczerzej widząc wielce uradowanego szatyna. Twój ojciec przekazuje cię twojemu ukochanemu rzucając jedynie 'Dbaj o nią.'
 -Pięknie wyglądasz.-mruczy ci przyjemnie do ucha zaciskając twoją dłoń
 -Ty też niczego sobie Misiu.-uśmiechasz się.
Chyba wszyscy zgromadzeni na czele z wami przygotowani byli na przynudzającego księdza, zupełnie takiego u jakiego pobieraliście nauki przedmałżeńskie, jednak nic bardziej mylnego. Ksiądz był niemal główną atrakcją całej uroczystości w kościele dorzucając swoje pięć groszy do niemal każdego wypowiedzianego słowa.
 -Jeśli jest ktoś przeciwny zawarcia związku małżeńskiego przez tą dwójkę niech powie to teraz lub zamilknie na wieki. Ja bym jednak radził, jeśli znalazłby się amator tego pierwszego żeby zamilkł na wieki zważając na profesję panny młodej.-mówi kapłan na co niemal wszyscy zgromadzeni wybuchają śmiechem.
 Wreszcie jednak nadchodzi ten najważniejszy moment całej ceremonii. Odwracacie się do siebie i podajecie sobie dłonie, które kapłan wiąże stułą.
 -Ja Michał biorę Ciebie Zuzanno za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz ,że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
 -Ja Zuzanna biorę Ciebie Michale za męża  i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz ,że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci. -powtarzasz za duchownym cały czas spoglądając w lazurowe oczy swojego ukochanego
 -Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja, powagą Kościoła Katolickiego, potwierdzam i błogosławię, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.
 -Bartman, obrączki.-syczy do przyjaciela ,który wyraźnie czegoś szukał
 -Panie Bartman i tak nie skradnie mi pan show.-dorzuca duchowny na co powtórnie wszyscy wybuchają śmiechem ,a atakujący podaje zgubę
 -Zuzanno, przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.
 -Michale, przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.-powtarzasz wkładając na dłoń szatyna obrączkę.
 -To teraz czas na ulubioną część wszystkich panów młodych.-śmieje się kapłan dodając po chwili- A teraz możesz pocałować swoją żonę.
Po chwili wychodzicie ze świątyni, przy akompaniamencie marszu Mendelssohna. Wedle tradycji zostajecie obsypani ryżem i monetami. Zaczynacie odbierać życzenia i wszelakie prezenty. Wedle tradycji już po przyjeździe do miejsca gdzie miała odbyć się dalsza części uroczystości zostajecie przywitani przez rodziców chlebem i solą. Także wedle tradycji przenosi cię przez próg z ogromną łatwością. Witacie wszystkich gości po czym przychodzi czas na pierwszy małżeński taniec. Wasze lekcje tańca nie poszły na marne. Bo wyuczony taniec w rytm twojej ukochanej piosenki budzi wśród zgromadzonych gości wyraźny zachwyt. Zabawa trwa w najlepsze. W zasadzie już chyba nie pamiętasz kiedy tak się wytańczyłaś. Oczywiście nie było się bez masy tańców z całą drużyną siatkarzy, zarówno reprezentacji jak i Resovii.
 -Odbijany!-słyszysz głos szatyna ,który wybawia cię przed entym tańcem z drużbą- Co za czasy ,że na własnym weselu nie można zatańczyć z własną żoną?-śmieje się
 -Przyznaj, po prostu wolisz tańczyć ze mną niż ze swoimi ciotkami?-pytasz ze śmiechem
 -Ależ skąd!-szczerzy się- Dobra, może trochę.
Gdy ktoś pomyślał ,że to koniec ogromnej zabawy był w błędzie. Tradycyjne oczepiny były zupełnym hitem tej imprezy. Zabawy i przede wszystkim śmiechu było co nie miara. Nie obyło się też bez tradycyjnego łapania muchy i welona państwa młodych. Komu one przypadły? Pan młody rzucał tak celnie ,że upolował swoją muchą Ignaczaka kręcącego się ze swoją kamerą. A komu przypadł welon? Temu ,który próbował skraść całe show księdzu. Chyba do końca życia nie zapomnisz tańca duetu Ignaczak-Bartman. Niemal płakałaś ze śmiechu, z resztą nie tylko ty. Zabawa trwała dalej w najlepsze niemal do godzin wczesno porannych. Wy wymknęliście się chwilę po piątej, jednak całe towarzystwo pozostałe na parkiecie na czele z drużbą nie zamierzało kończyć zabawy. Z resztą wy też nie zamierzaliście iść spać tak szybko. Także by tradycji stało się za dość trzeba było skonsumować zawarty związek małżeński.
 -Koniec celibatu.
 -Wariat.-śmiejesz się po czym oddajesz się pocałunkom swojego już męża.
Gdy jeszcze tego samego dnia otwierasz oczy nie jesteś za bardzo wyspana. Jednak po niespełna pięciu godzinach snu trudno o jakiekolwiek wyspanie. Niechętnie po cichu wyswobadzasz się z objęć Michała pogrążonego w śnie i wskakujesz do łazienki. Doprowadzasz się do ładu. Nie rwiesz się na jakieś wymyślne kreacje ani fryzury. Włosy prostujesz, oczy delikatnie podkreślasz by zatuszować wyraźny brak snu i wkładasz na siebie sukienkę.
 -Michał, wstawaj.-mówisz siedząc obok niego i próbując go obudzić- Misiek!
 -Tak lepiej.-szczerzy się gdy jednym zwinnym ruchem powoduje ,że leżysz koło niego
 -Spróbuj mi wygnieść sukienkę to cię uduszę.-śmiejesz się gdy ten zaczyna cię całować-Nie chcę cię martwić, ale goście czekają na główną atrakcję.
 -Pięć minut ich nie zbawi.
 -Idź się ubierać.-śmiejesz się
 -No weeeeź.
 -Bez dyskusji panie Kubiak.
 -Kilka godzin po ślubie i już dyktatura pani Kubiak.-odgryza się niechętnie się podnosząc
 -Ktoś musi.-pokazujesz mu język.
Kiedy tobie doprowadzenie się do przyzwoitego stanu zajmuje ponad pół godziny to jemu niespełna piętnaście minut. Kiedy wychodzi bacznie ci się przygląda.
 -Co? Źle wyglądam?-pyta mrużąc oczy
 -Nie, wręcz przeciwnie.-uśmiechasz się po czym bierze cię za rękę i schodzicie na dół. Tak jak i się spodziewaliście dość spora liczba gości kontynuowała już dalszą część zabawy, oczywiście z siatkarzami na czele. Po krótkiej zabawie z tą bandą przysiadłaś się do damskiej części swojej rodziny pochłoniętej rozmową.
 -Kiedy jedziecie w jakąś podróż poślubną?
 -Jak młody wytrzeźwieje.-śmiejesz się- We wtorek do Portugalii.
 -Na długo dostał przepustkę od trenera?-pyta twoja mama
 -Na całe dziesięć dni.-odpowiadasz ze śmiechem.
Szybko nie wyrwałaś się z ich objęć. Zadawały ci całą masę pytań, na które musiałaś cierpliwie odpowiadać. Nie byłyby sobą gdyby nie musiały wiedzieć dosłownie wszystkiego. Pytały o to gdzie będziecie mieszkać, czy planujecie i kiedy dzieci i tym podobne. Odpowiadałaś na te pytanie jednak z ogromną przyjemnością bo wciąż nie mogłaś uwierzyć w to wszystko. Wciąż patrzyłaś na założoną przez szatyna wczoraj na twoją dłoń obrączkę i wydawało ci się to snem.
 -Tu jesteś.-słyszysz niski głos swojego męża ,który momentalnie przytula się do ciebie
 -Wiesz ,że dalej w to nie wierzę? Wydaje mi się ,że śnię.-mówi niemal tonąc w lazurze jego oczu
 -Mi też, ale jednak to prawda. Mam najcudowniejszą żonę na świecie.-uśmiecha się
 -Jestem ciekawa czy po kilku latach małżeństwa, dalej będziesz tak mówił.-śmiejesz się
 -Oczywiście ,że tak! A wątpisz?-pyta
 -Skąd.-mówisz po czym przez chwilę tkwicie w ciszy. Spoglądasz w jego uradowane, pełen miłości błękitne oczy i wiesz ,że możesz spoglądać na nie godzinami i nigdy w życiu ci się one nie znudzą.
 -Wiesz ,że cię kocham?-pyta cicho opierając głowę o twoją
 -Wiesz ,że ja ciebie też?-odpowiadasz równie cicho po czym składasz pocałunek na jego ustach.
Do Rzeszowa wracacie dopiero dnia następnego. Spędzacie w domu dosłownie kilka godzin, bo już nazajutrz o piątej nad ranem wylatujecie na małe wakacje. Oczywiście ledwo dobudzasz swojego małżonka i zabranie wszystkiego spada na twoją o wiele przytomniejszą głowę.
Już niemal od pierwszych chwil jesteś pewna ,że ci się tutaj spodoba. Portugalska Madera przywitała was słonecznym dniem i pięknymi widokami. Z pewnością chciałabyś żeby ten urlop trwał w nieskończoność. Każdy wspólnie spędzony dzień był dla was cudowny. Oczywiście standardowo już pozwiedzaliście główne atrakcje takie jak Centrum Nauki i Życia, Centrum Wulkanologiczne, park tematyczny w Santanie czy ogród Monte Palace, ale też przede wszystkim czerpaliście z wyśmienitej pogody wypoczywając na plaży. Po wspaniałych dziesięciu dniach wypoczynku przyszedł czas na powrót do kraju ,a także do szarej rzeczywistości. Po niespełna dwóch dniach od powrotu szatyn musiał stawić się na zgrupowaniu reprezentacji w Spale, a ty zaledwie kilka dni po nim w tym samym miejscu.
 -Mów jak wakacje!-niemal wykrzyczała ci do ucha Ola witając się z tobą już w Spale
 -W porządku.-odpowiadasz- A wasze?
 -W zasadzie to.. też.-rzuca- Mam już zbierać na kasę dla chrześniaka?
 -Słucham?-śmiejesz się
 -To chyba ja powinnam słuchać.-wtóruje ci
 -Spokojnie, branie kredytu z tej okazji możesz jeszcze odłożyć.
Po chwili rozmowy zaciągnęłaś walizki do waszego wspólnego pokoju. Rozpakowałaś swoje rzeczy przygotowując się na następne dwa tygodnie ciężkiej pracy. Po drodze na kolację spotkałaś trenera z którym zamieniłaś kilka zdań, a także kadrowego lekarza koniecznie muszącego sprawdzić stan twojego zdrowia, a zwłaszcza nie tak dawno kontuzjowanej nogi. Dopiero po oględzinach w towarzystwie Oli zeszłaś na dół na stołówkę na której pomimo gwaru można było usłyszeć donośny głos libero.
 -Ty Misiek, jak to jest mieć Bruca Lee w domu?-podśmiewał się Bartman
 -Bezpiecznie Krzysiu, bezpiecznie.-odparł ze śmiechem- Z resztą spytaj Bartmana.
 -E tam, u nie jest tak fajnie bo to nie jego małżonka, ale powiem wam dobra inwestycja. Przynajmniej was nie okradną.-zaśmiał się- Także ty Zbychu myśl tam poważnie.
 -Pomyślałem.-szczerzy się, a ty za chwilę spoglądasz z niedowierzaniem na przyjaciółkę ,która ledwo powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem. Mierzysz ją siarczystym wzrokiem ,a on zaczyna chichotać. Zajmujecie wolne miejsca przy jednym ze stolików.
 -Ja jestem zołzą? Dlaczego nie powiedziałaś?-pytasz zachwycając się ozdobą na jej dłoni.
 -Byłam ciekawa, jak dużo ci zajmie zorientowanie się.-zaśmiała się- No i chyba Bartman pozazdrościł wam trochę.
 -Dobra, dobra, lepiej mów na kiedy mam kupować kieckę.-śmiejesz się.
Niezmiernie cieszyłaś się ze szczęścia swojej przyjaciółki. Cieszyłaś się podwójnie bo początki ich znajomości wcale nie zwiastowały hucznego ślubu, wręcz przeciwnie. Jednak sprawdziła się tu reguła o tym ,że przeciwieństwa się przyciągają. Nie mogłaś powstrzymać uśmiechu widząc z jakim błyskiem w oku wypowiadała się o swoim już narzeczonym. Zupełnie jakbyś widziała siebie przed kilkoma miesiącami.
 -O kogo ja widzę. Moja ulubiona pani Malinowska.-słyszysz głos Moniki ,która ni stąd ni zowąd dosiada się do was
 -Oj Moniczka, masz mało aktualne wiadomości.-odpowiadasz z przekąsem
 -Jak to?-dziwi się
 -Bo nie Malinowska, a Kubiak!-rzuca triumfalnie Ola. Ledwo powstrzymywałaś śmiech widząc minę swojej największej rywalki. Niemiłosiernie bawi ci jej zmieszanie. Bawiło to was obydwie niemal do końca dnia. Tradycyjnie po kolacji odbyłyście dość lekki, dwugodzinny trening na sali. Korzystając z wolnej chwili ,a także z przypływy ochoty poszłaś pobiegać dobrze znanymi spalskimi lasami. Biegając zawsze mogłaś na chwilę zapomnieć o otaczającej cię rzeczywistości. Zawsze miałaś wtedy chwilę dla siebie. Choć trudno było to nazwać chwilą dla siebie gdy co kilka metrów mijałaś czy to spacerujących po lesie sportowców czy powracających z miasta.
 -Cicho debilu, cała Spała nie musi wiedzieć o tym.-słyszysz dobrze znany głos szatyna gdzieś w oddali i zaczynasz zastanawiać się o czym nie musi wiedzieć cała Spała.
_________________________________
Chyba musiałabym być zupełnie okrutnym człowiekiem żeby namieszać w ślubie tej dwójki :> Rozdział, z resztą kolejny z serii tych miłych i przyjemnych. Akcję trochę podganiam, ale spokojnie, jeszcze trochę się wydarzy zanim pojawi się tu ostatni rozdział, choć nie ukrywam, powoli zaczynam obmyślać jego twór, ale uspokajam, tutaj znów mam dość spory zapas rozdziałów i to dlatego, jednak nie będę zwodzić, nie będzie to jakaś oszałamiająca liczba dwudziestu dodatkowych rozdziałów :P
Uciekam korzystać z jeszcze dobrej pogody
ściskam, wingspiker.
+Za wszelkie błędy i niedomówienia przepraszam!

26 komentarzy:

  1. Zabije, i udusze po raz setny :D
    wszystko pięknie ładnie, ksiądz odstawił ślub i kabaret za razem, Bartman próbował ale nie udało mu się, tylko ot tak znowu przerwałaś :D
    nie wytrzymam z Tobą! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże ślub idealny i jeszcze te piosenki. Cudo.
    Ksiądz mistrzostwo świata, podobny zachowaniem do kapłana udzielającego ślubu mojemu bratu, też taki żartowniś.
    Boże, zrobiło się tajemniczo. Bardzo tajemniczo, co ten Misiu kombinuje? Przekonamy się.

    Zapraszam kissmeslowley.blogspot.com

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. możesz nie przerywać w takich momentach?! :P
    no i mam nadzieję, że nie namieszasz w ich małżeńskim życiu!
    a ślub świetny, ksiądz główna atrakcja:D cieszę się razem z Zuzą i Olą, z ich zaręczyn ;) :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny, tylko proszę cię, nie kończ w takich momentach bo ja chyba z ciekawości umrę zanim dowiem się o co chodzi. Jak zwykle czekam na kolejny rozdział :D Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze to masz u mnie plusa za kiecki i fryzurę. Piękne sukienki wybrałaś, fryzurka też ładna :) a dwa to hahaha! Matko, jak ja bym chciała być na ich weselu. W szczególności zobaczyć taniec Igły i Bartmana :D i to na koniec. Hm...bardzo intrygujące :p ciekawe o co chodzi. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i pięknie!!! Piękny ślub, wspaniałe wesele i jeszcze lepsza podróż poślubna. Zaręczyny Zbycha i Oli trochę mnie zaskoczyły ale miło :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry ksiądz! :D
    Właśnie, właśnie, ciekawe o czym nie musi wiedzieć cała Spała? c:
    Weny życzę i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, piękny ślub :) Pozdrawiam, Viola :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, jakie to wszystko rozkoszne. Rzygam tęczą, ale w pozytywnym znaczeniu tego zwrotu :) Chyba bym Cię udusiła, gdybyś namieszała przy ich ślubie ! Właśnie tak kolorowo miało to wyglądać. I właśnie tak kolorowo będzie wyglądał mój ślub, o ile znajdzie się śmiałek, który stanie ze mną na ślubnym kobiercu ;p
    Mina Moniki na pewno była bezcenna, ale jeszcze bardziej chciałabym zobaczyć minę Zuzy, gdy dowiedziała się o zaręczynach Oli i Zbycha ! Swoją drogą bardzo się cieszę, że tej dwójce także się układa :)
    Nie mam pojęcia o czym mówił Misiek w lesie, ale mam nadzieję, że to coś pozytywnego ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ej no ja wcale bym nie pogardziła, jakby taki był właśnie epilog *___* Tak fajnie by było, a tak to właściwie nie wiem czego mogę się spodziewać po następnych rozdziałach ;P
    Ale i tak całą ceremonię to przyćmił duszpasterz, który mówił, co chciał i jeszcze każdemu się to podobało ;)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*
    Ps. epilog na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny ślub :) Akcja z księdzem doprowadziła mnie do łez :D Ciekawe co Misiek ukrywa mam nadzieje że jakąś niespodziankę :) A może kupił dom ? czekam na następny pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy ja muszę mówić jak bardzo to uwielbiam? *.*
    Chyba nie, bo sama dobrze wiesz :) Idealnie, po prostu idealnie. Weselisko królewskie, ze wszystkimi których oboje kochają, potem podróż poślubna... Nic dodać nic ująć. Szkoda że ta sielanka się skończyła i muszą wracać do pracy. Spała. Co w tej Spale? Szykujesz nam jakąś bombę? Proszę, nie :(

    OdpowiedzUsuń
  13. OKROPNY Z CIEBIE CZŁOWIEK! ;*

    OdpowiedzUsuń